0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.plFot . Grzegorz Skowr...

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ma niedługo przedstawić projekt ustawy, w którym znajdzie się dwukrotna waloryzacja rent i emerytur w ciągu roku. Ale jest jeden warunek – by tak się stało, inflacja w półroczu musi przekroczyć 5 proc. Przed wyborami była to obietnica KO i Lewicy.

„MRPiPS pracuje nad stworzeniem mechanizmu drugiej waloryzacji rent i emerytur, by przy określonym wskaźniku inflacji była ona przeprowadzana nie tylko w marcu, ale jeszcze raz w roku, np. we wrześniu” – to słowa ministry Agnieszki Dziemianowicz-Bąk z wtorku 23 stycznia.

Z naszych informacji wynika, że konkretne rozstrzygnięcia – np. co do sposobu liczenia inflacji – jeszcze nie zapadły.

Bez podwójnej waloryzacji nawet po zmianie przepisów?

Jeśli te przepisy uda się w tym roku uchwalić, niekoniecznie oznacza to, że w tym roku zobaczymy dwie waloryzacje. Dlaczego? Przede wszystkim wiele wskazuje na to, że w pierwszym półroczu 2024 roku średnia inflacja może być niższa niż 5 proc.

Do dokładnych prognoz jeszcze przejdziemy, ale ekonomiści przewidują, że inflacja w pierwszym półroczu będzie spadać, a w drugim – rosnąć. To może oznaczać, że średnia inflacja w pierwszym półroczu zmieści się w przedziale między 4,5-4,9 proc. W drugim natomiast będzie rosnąć i łącznie w skali roku osiągnie 6 proc.

Możemy mieć więc do czynienia z pewnym paradoksem. Celem nowych przepisów ma być zapewnienie dodatkowego wzrostu emerytur, gdy ceny rosną zbyt szybko. Jeśli jednak kryterium będzie inflacja w pierwszym półroczu – wówczas może dojść do sytuacji, w której ceny rosną stosunkowo szybko, ale dodatkowej waloryzacji nie będzie.

Na razie jedna waloryzacja

Na razie jednak obowiązuje stary mechanizm jednej waloryzacji w roku. Ta, jak zawsze, następuje 1 marca. Dokładną wysokość marcowej waloryzacji poznamy 9 lutego. Już teraz możemy to jednak oszacować, ponieważ znamy najważniejszy wskaźnik – inflację emerycką za zeszły rok. To specjalnie obliczana inflacja dla emeryckich gospodarstw domowych. Bo, pamiętajmy, że ostatecznie każdy ma własną inflację, w zależności od własnych potrzeb konsumenckich i struktury wydatków.

Inflacja emerycka za 2023 rok wyniosła 11,9 proc. To nieco wyżej niż ogólna inflacja (11,4 proc.). Drugi ustawowy składniki waloryzacji to „co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku kalendarzowym”. Wskaźnik ten też poznamy na początku lutego, ale wiadomo, że będzie bardzo niski.

Ostateczny wskaźnik waloryzacji będzie bardzo bliski inflacji emeryckiej i wyniesie około 12 proc. To oznacza, że osoba ze świadczeniem brutto:

  • 2 tys. zł – otrzyma około 240 zł więcej;
  • 3 tys. zł – około 360 zł więcej;
  • 5 tys. zł – około 600 zł więcej;
  • 7 tys. zł – około 840 zł więcej.

Dodajmy jeszcze, że chociaż politycy lubią chwalić się skalą waloryzacji, to nie ma ona nic wspólnego z ich dzisiejszymi decyzjami. Mechanizm corocznej waloryzacji opartej o poziom inflacji jest wpisany do ustawy od dekad.

Dalsze spadki, później wzrosty

Czy spadająca dziś inflacja oznacza, że już ją pokonaliśmy i możemy przestać się nią przejmować? Niekoniecznie.

Jest niemal pewne, że w kilku kolejnych miesiącach inflacja będzie dalej spadać. I to najprawdopodobniej aż w okolice celu inflacyjnego NBP. To 2,5 proc. z jednopunktowym przedziałem ufności w jedną i w drugą stronę. To oznacza, że jeżeli inflacja znajduje się w przedziale 1,5-3,5 proc., NBP ma prawo uznać, że inflacja jest pod kontrolą.

Jest duża szansa, że w kwietniu-maju inflacja rzeczywiście znajdzie się w tym przedziale. Ale to nie oznacza, że już została opanowana – najpewniej w kolejnych miesiącach znów będzie rosnąć, na koniec roku znów może osiągnąć poziomy 6-7 proc.

Inflacja jest ciągłym procesem zmiany cen, natomiast najczęściej podaje się wysokość inflacji rok do roku, czyli w stosunku do tego samego miesiąca rok wcześniej. Rok temu byliśmy natomiast w szczycie inflacji – w styczniu 2023 roku wynosiła ona 16,6 proc., najwyższy wskaźnik to luty 2023 – 18,4 proc. W stosunku do wysokiego wzrostu rok wcześniej obecny wskaźnik jest niski. Ale wzrosty cen nie wyhamowały jeszcze na tyle, by inflacja była opanowana.

Koniec tarcz?

Jednocześnie w ciągu tego roku rząd musi podjąć dwie ważne decyzje, które wpłyną na wysokość inflacji: wstrzymanie tarczy energetycznej i tarczy żywnościowej. W tym pierwszym przypadku zapowiedzi to lipiec, w drugim – kwiecień. Ekonomiści mBanku przewidują jednak w swoim scenariuszu, że również przywrócenie starej stawki VAT na żywność nastąpi w lipcu – prędzej czy później musi to jednak nastąpić.

A to oznacza skok inflacji w górę. Zdaniem analityków mBanku oznacza to, że na koniec roku możemy zobaczyć inflację na poziomie 7,7 proc., czyli wyższą niż na koniec 2023 roku. I będzie to o 2,5 punktu procentowego więcej niż gdyby te dwa efekty nie wystąpiły.

Według jesiennej prognozy Komisji Europejskiej Polska w 2024 roku będzie miała najwyższą inflację w całej Unii Europejskiej, na poziomie 6,2 proc.

Są powody do optymizmu

Makroekonomista dr Wojciech Paczos uważa jednak, że splot wydarzeń w tym roku sprzyja dalszemu redukowaniu inflacji.

„Wygaszenie tarczy jest antyinflacyjne” – mówi, wbrew niektórym analizom – „Tutaj jest dużo niezrozumienia wśród polityków i uczestników debaty publicznej, bo efekty tarczy (i jej wygaszenia) są nieliniowe. Jej wprowadzenie obniżyło mechanicznie ceny tylko w momencie jej wprowadzenia – a potem przyspieszyło inflację z powodu efektów popytowych. Wygaszanie tarczy powinno mieć odwrotne skutki – mechaniczne podniesienie cen w momencie wygaszania, ale w dłuższym horyzoncie redukcję – powrót do stabilnych warunków rynkowych i fiskalnych przestanie motywować do »ścigania się z inflacją« – zwiększania popytu, póki tarcza działa”.

Dr Paczos uważa też, że duże znaczenie dla poziomu inflacji ma nowa sytuacja polityczna

„Wybory się skończyły, koledzy Adama Glapińskiego te wybory przegrali, jest nowy rząd. NBP nie musi wreszcie grać pod wybory, opowiadać bajek i miotać się w decyzjach i komunikacji. Może się wreszcie zająć tym do czego został powołany – polityką pieniężną. Widać to już zresztą w zmianie retoryki u prezesa NBP i niektórych członków, którzy do tej pory ignorowali dane, a teraz z troską się nad nimi pochylają i zaczynają stroić się w jastrzębie piórka. Ta zmiana jest oczywiście spóźniona, a do tego cyniczna, ale z punktu widzenia makro – pożądana”.

Na razie bez obniżek stóp

Prognozy ekonomistów na cały 2024 rok dość się od siebie różnią. Polski Instytut Ekonomiczny mówi o 5,1 proc., KE – o ponad 6 proc. Takie prognozy skłaniają Radę Polityki Pieniężnej, by sugerować, że na obniżki stóp procentowych raczej nie ma w najbliższym czasie szans. Znacznie bliższa celowi strefa euro (cel – 2 proc., inflacja w grudniu – 2,9 proc.) również na razie nie zamierza obniżać stóp i nie podaje, kiedy takie obniżki mogą nastąpić. Tak zdecydował 25 stycznia Europejski Bank Centralny.

Ostatecznie wkraczamy w okres, w którym inflacja jest na tyle niska, by nie zauważać jej na co dzień, ale jednocześnie zbyt wysoka, by ogłosić zwycięstwo. Strefa Euro i USA (3,4 proc. w grudniu) są już na jego progu, my musimy jeszcze poczekać.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze