Bunt w zakładach przemysłowych to nie jedyny sygnał, że rewolucja nabiera rozpędu. Do strajku przystąpiło dziś 600 pracowników publicznej telewizji. We wtorek zbiera się obywatelski komitet koordynacyjny ds. przejęcia władzy
Z ostatniej chwili: obywatelski Komitet Koordynacyjny ds. przekazania władzy zbierze się jutro w Mińsku. Do jego utworzenia Swiatłana Cichanouska upoważniła członkinię swojego sztabu wyborczego Olgę Kowalkową. Do Komitetu akces zgłosiło blisko 50 osób zaufania publicznego m.in. noblistka Swietłana Aleksijewicz. Pełna lista tu.
17 sierpnia, dzień po największych w historii Białorusi ulicznych manifestacjach, bunt wybuchł w miękkim podbrzuszu reżimu Aleksandra Łukaszenki. O godzinie 8:00 strajk generalny rozpoczęli robotnicy. Z okrzykiem „Wolność” na ustach gromadzili się tłumnie przed siedzibami zakładów samochodowych MTZ, MZKT i Biełaz, rafinerii Naftan, producenta nawozów potasowych Białaruśkalij.
W opinii niektórych zatrzymanie taśm produkcyjnych to strategia szczególnie dojmująca dla władzy, która przez lata społecznego poparcia szukała właśnie wśród klasy zatrudnionej w przemyśle.
Dlatego Aleksander Łukaszenka zaryzykował i już rano przyleciał do fabryki MKZT na niewyreżyserowane spotkanie z robotnikami. Najpierw dyktator schował się przed protestującymi w budynku. Po kilkudziesięciu minutach wyszedł do tłumu i - jak relacjonuje nasz reporter Maciek Piasecki, który był na miejscu - naród, którego ucieleśnieniem dla autorytarnej władzy na Białorusi jest robotnik, przywitał Łukaszenkę okrzykami: „Oddaj władzę”, „Odejdź".
"Protestujący krzyczeli «Łukaszenka do awtozaku», czyli policyjnej więźniarki, tej samej, która stała się symbolem krwawego tłumienia pokojowych protestów"
— opowiada Maciek.
Podczas spotkania Łukaszenka miotał się pomiędzy groźbami i próbą ugłaskania tłumu. „Powtórzę jeszcze raz: nie obrażajcie się na mnie, ale nie padnę przed wami na kolana. Nie starajcie się doprowadzić do tego, że wam i waszym rodzinom będzie gorzej.
Zrobicie burdel w zakładzie i odczujecie skutki już za tydzień. Słuchajcie, ja przez to wszystko przechodziłem. Byłem dyrektorem, byłem też zwyczajnym człowiekiem. Wiem, jak to się robiło w latach 90. Do czegoś takiego w naszym kraju nie dojdzie” — mówił do robotników zgromadzonych pod zakładami MZKT.
Chwilę później pod zakładami MAZ zmienił ton. „Dzisiaj trzeba myśleć nie ajfonem-telefonem, ale mózgiem! Myślcie! Przekażcie wszystkim, że nikt nikogo nie będzie namawiać. Koniec. Doszliście do granicy i jeśli ją przekroczycie, to Bóg z wami! Jeśli wyjdziecie na ulice: wytrzymamy. Jeśli zaczniecie bić: odpowiemy. Taka to męska rozmowa!".
Na gniewne okrzyki zebranych robotników „Odejdź” odpowiadał zdenerwowany: "Dziękuję". Jednak zdaniem, które po dzisiejszych wystąpieniach zapamiętają wszyscy z pewnością będzie:
"Dopóki mnie nie zabijecie, nie będzie innych wyborów".
Tak brzmi dyktator w desperacji.
Video z tego spotkania zamieściła NEXTA TV.
W pewnym momencie Łukaszenka mówi: „A teraz możecie sobie krzyczeć «Odejdź». Z tłumu pada niecenzuralna riposta. „ A paszoł ty na h...".
Bunt w przemyśle to nie jedyny sygnał, że rewolucja nabiera rozpędu. Do strajku przystąpiło dziś 600 pracowników publicznej telewizji. Rano widzów przywitało puste studio, a przez cały dzień emitowano materiały archiwalne. To jasne sygnały, że na próbę wystawiona jest nie tylko podstawowa baza społeczna dyktatury, ale także jej aparat.
Od godziny 18:00 w całym kraju zbierają się kolejne uliczne manifestacje. W Mińsku protest ruszył z pl. Niepodległości i przejdzie aż do aresztu w zaułku Okrestina. Tego samego, pod którym kamera OKO.press przyglądała się akcji samopomocowej po masowych aresztowaniach.
Marsz relacjonuje na żywo Maciek Piasecki:
Nasz reporter Maciek Piasecki wyjaśnia, że poza wolnymi wyborami, najważniejszym postulatem demonstrantów jest uwolnienie więźniów politycznych. Chodzi zarówno o tych zatrzymanych na powyborczych wiecach, jak członków opozycji, którzy usuwani byli przez reżim jeszcze przed głosowaniem.
Z doniesień niezależnych mediów wynika, że wciąż wiele osób uznawanych jest za zaginione. Jak wyjaśnia Maciek, do tej pory wypuszczono 81 proc. zatrzymanych.
„Samo znalezienie bliskich jest sztuką. Zatrzymani byli rozwożeni po aresztach, więzieniach, szpitalach, a nawet - jak opowiadał mi jeden z nich - po ośrodkach sportowych. Ministerstwo Zdrowia podało, że część osób zmarła w drodze do szpitala, zanim udało się udzielić pomocy medycznej. A to oznacza, co potwierdzają też rosyjskie niezależne media, że śmiertelnych ofiar brutalności MONu, będą dziesiątki, a nie dwie jak dziś się sądzi” — mówi reporter OKO.press.
Maciek Piasecki był wśród krewnych osób zatrzymanych, którzy wyczekiwali dziesiątki godzin na jakiekolwiek wiadomości co się dzieje z ich bliskimi:
Według byłego więźnia Aleksieja „Aleś” Michalewicza, z którym dziś rozmawiał Maciek, kolejnym etapem rewolucji będzie utworzenie prawdziwej milicji obywatelskiej, której zadaniem będzie pilnowanie konkretnych sektorów miasta.
Tłum zebrał się dziś wieczorem także pod aresztem Wołodarski w Mińsku, gdzie siedzi mąż Swiatłany Cichanouskiej. Zebrani żądają uwolnienia Sergieja Cichanouskiego.
Wiadomo też, że rozlewające się protesty ośmielają kolejne grupy. Póki co jednym ośrodkiem buntu są żywe, nieustępliwe ulice. Kolejnym - fabryki. Jest też w końcu liderka, Swiatlana Cichanouska, która dodaje protestującym otuchy i zachęca do tworzenia Komitetów Obywatelskich i bezpośredniego przejmowania władzy.
„My, na zachód od Białorusi, skupiamy się na liderce protestu. Ale tutaj jest ona narzędziem w rękach narodu, który walczy o demokratyczne wybory. Jaka będzie nowa Białoruś? Bliższa Brukseli czy Moskwie? Socjalna czy neoliberalna? To przyjdzie potem. Dziś chodzi o prawo narodu do prawdziwie wolnych wyborów” — dodaje Maciek.
Przed dzisiejszą manifestacją nasz reporter obawiał się, czy będzie włączony internet i czy będzie mógł nadawać na żywo. Od rana znów słychać sygnały o zakłóceniach internetu, co jak tłumaczy Maciek, jest kontrskuteczne dla reżimu.
„Rozmawiałem z wieloma osobami, które mówiły, że nigdy nie interesowały się opozycją; że żyło im się dobrze. Ale gdy wyłączyli internet, to spadły im klapki z oczu. Jedyne informacje dobiegały z podziemia, a tam widać było obrazy mrożące krew w żyłach: wybuchy granatów, pałowanie na ulicy, obrażenia ludzi, którzy wychodzili ze szpitala. Tej lawiny informacji nic już nie powstrzyma".
Okazało się, że internet działa. Maciek nadaje z Mińska.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze