Wiceminister Zwinogrodzka broni wyłonioną w konkursie przez komisję ministerialną nową dyrekcję Teatru Starego w Krakowie. I twierdzi, że konkursy na dyrektorów instytucji kultury to w jej resorcie norma. OKO.press sprawdziło: 10 nominacji bez konkursu, a tylko trzech wyłonionych w konkursie
Dziennikarz Radia Szczecin pytał w piątek 16 czerwca wiceminister Wandę Zwinogrodzką m.in. o koniec dyrekcji Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie. Przypomnijmy: pełniący funkcję od 2013 r. Klata był wielokrotnie atakowany przez skrajnie prawicowe środowiska, które żądały jego dymisji jeszcze przed końcem kadencji. Z kolei zespół Starego Teatru wyrażał wielokrotnie zaniepokojenie w związku z powołaniem przez ministerialną komisje konkursową jego następców – b. dyrektora TVP Kielce Marka Mikosa i niepracującego nigdy w polskim teatrze brytyjskiego reżysera Michała Gielety.
Na stwierdzenie dziennikarza, że minister może przecież mianować kandydata bez konkursu, wiceminister Zwinogrodzka odpowiedziała: "To jest wyjątek od reguły - i tak należy go traktować. Przypominam, że jeśli odstępuje od tej zasady, narusza procedury bardziej demokratyczne na rzecz rozwiązań bardziej arbitralnych. Tu jest pewien paradoks- osoby, które zarzucają ministrowi arbitralność, równocześnie wzywają do tego, by tę arbitralność zwiększał" – tłumaczyła.
Policzyliśmy. Za swojej półtorarocznej kadencji minister powołał bez rozpisywania konkursu 10 dyrektorów narodowych instytucji kultury:
W tym ostatnim przypadku Gliński zignorował wybór Rady Powierniczej Zamku – która zgodnie ze swoimi ówczesnymi kompetencjami chciała powierzyć stanowisko dyrektora Małgorzacie Omilanowskiej. Minister poczekał do końca kadencji Rady, wcześniej - 10 listopada 2016 - zmieniając statut muzeum tak, że instytucję Rady Powierniczej zlikwidowano, a dyrektora znów samodzielnie powołuje minister.
Wbrew słowom Zwinogrodzkiej, „rozwiązania bardziej arbitralne” wygrały tu z konkursową procedurą.
Ponadto, resort powierzył funkcję „p.o. dyrektora” szefom dwóch nowych instytucji – Filmoteki Narodowej-Instytutu Audiowizualnego i Biura Programu Niepodległa 2018.
Jest więc dokładnie odwrotnie niż mówi Wanda Zwinogrodzka – to konkurs na stanowisko dyrektora Starego Teatru jest wyjątkową sytuacją podczas tej kadencji.
Policzyliśmy - minister Piotr Gliński ogłosił od objęcia funkcji zaledwie 5 konkursów dyrektorskich. Poza Starym Teatrem, szukano kandydatów na szefów:
Zatem tylko trzech powołanych przez Glińskiego dyrektorów wyłoniono w konkursach. Nie ma wśród nich szefów instytucji dysponujących największymi budżetami i wpływem na kulturę (np. IAM).
Zwinogrodzka powiedziała o konkursach tak: "To jest procedura przewidziana ustawą i przez ustawę zdecydowanie wskazywana. Tutaj wola ustawodawcy jest dosyć oczywista".
Czy rzeczywiście? Niekoniecznie. Większość zapisów dotyczących konkursów dyrektorskich w ustawie o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej mówi o instytucjach samorządowych, w których przypadku na odstąpienie od konkursu prezydent czy marszałek musi mieć specjalną zgodę ministra.
Tymczasem min. Zwinogrodzka mówi o instytucjach narodowych, bezpośrednio podległych ministrowi. Tu prawo nie doprecyzowuje ani trybu powołania, ani składu komisji. Sebastian Gajewski, prawnik z UW i współautor „Komentarza do ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej” pisze, że poza wymienionymi w art. 16 ust. 2 ustawy samorządowymi instytucjami konkurs ma charakter „fakultatywny”.
Ministrowie kultury w rządach Platformy Obywatelskiej również częściej dyrektorów mianowali, niż wyłaniali w konkursach. Te ostatnie stały się zresztą ostatnio częstym obiektem środowiskowej krytyki – wskazuje się na nietransparentny sposób ich przeprowadzania i przewagę w komisjach konkursowych urzędników z politycznego nadania nad ekspertami z branży.
Jednak obecne kierownictwo resortu jedną rzecz mówi, a drugą robi.
Wiceminister stwierdziła też w tym samym wywiadzie: "Uważam, że przerywanie kadencji mianowanego dyrektora jest sytuacją, która może się zdarzyć, ale w okolicznościach bardzo drastycznych - to niefortunne posunięcie, na ogół, zawsze dla instytucji”.
Tymczasem minister Gliński odwołał przed końcem kontraktów następujących dyrektorów:
O ile mobbing to poważna - choć często lekceważona w instytucjach kultury - sprawa, to trudno mówić o „drastycznych” okolicznościach w przypadku Potoroczyna i Gaudena. Zwłaszcza, że w tych przypadkach minister Gliński powołał się m.in. na wyniki kontroli zleconych i przyjętych jeszcze przez swoją poprzedniczkę Małgorzatę Omilanowską.
Jednocześnie Gliński zaopiniował negatywnie decyzję dolnośląskich samorządowców o odwołaniu Cezarego Morawskiego z dyrekcji Teatru Polskiego we Wrocławiu - choć tam związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza miesiącami mówił o łamaniu praw pracowniczych w instytucji, frekwencja radykalnie spadła, a niemal całe środowisko teatralne od prawa do lewa zgadza się co do bezpredecensowej degradacji wiodącej jeszcze niedawno sceny i niewywiązywania się przez Morawskiego z warunków kontraktu.
Trudno nazwać to inaczej niż podwójnymi standardami. Nieważne, jakim jesteś dyrektorem – ważne, czy jesteś po linii.
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
Komentarze