0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Robert Robaszewski / Agencja GazetaRobert Robaszewski /...

Sędziego w stanie spoczynku Jerzego Stępnia przed trybunalski Sąd Dyscyplinarny usiłuje postawić dubler sędziego Mariusz Muszyński, pełniący funkcję wiceprezesa TK. Uważa, że sędzia Stępień naruszył art. 33 ust. 1 i 2 ustawy o statusie sędziów TK. Mówi on, że „Sędzia Trybunału w stanie spoczynku nie może (...) prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów; zachowuje jednak prawo wypowiadania się w sprawach publicznych”. I że „postępuje zgodnie z Kodeksem Etycznym Sędziego Trybunału Konstytucyjnego i dochowuje godności sędziego Trybunału w stanie spoczynku”.

Odwołanie się we wniosku do Kodeksu Etycznego Sędziego TK jest kuriozalne, ponieważ w chwili, gdy Mariusz Muszyński kierował swój wniosek o postępowanie dyscyplinarne, Kodeks Etyczny Sędziego TK nie istniał!

Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK uchwaliło go 31 sierpnia, czyli ponad miesiąc po złożeniu przez Mariusza Muszyńskiego wniosku o postępowanie dyscyplinarne. W dodatku w szczególnym trybie: informacji o zwołaniu Zgromadzenia sędziom nie przekazano ani mailem, ani telefonicznie. Położono ją na biurkach sędziów (okres był wakacyjny i Trybunał nie pracował) po południu w dzień poprzedzający Zgromadzenie. Razem z gotowymi już projektami Statutu, Regulaminu TK i Kodeksu Etycznego Sędziów TK. I z informacją, że nie będzie nad nimi dyskusji, tylko głosowanie.

Kodeks zawiera przepis, że sędzia „nie może uczestniczyć w debacie publicznej”, która dotyczy „spraw politycznych”. To przepis jak uszyty na sędziów TK w stanie spoczynku, by wyeliminować ich z grona komentatorów poczynań pisowskiej władzy. Bo wszystko można uznać za sprawę polityczną: reformę sądownictwa, wycinkę Puszczy Białowieskiej, zmianę prawa wyborczego czy zasiłki rehabilitacyjne dla osób niepełnosprawnych.

Kolejnym kuriozum jest to, że Kodeksu Etycznego Sędziego TK do dziś nie ujawniono publicznie. Nie opublikowano w żadnym urzędowym dzienniku ani nawet na stronie internetowej Trybunału. A ma być podstawą odpowiedzialności quasi-karnej, łącznie z wydaleniem z zawodu i pozbawieniem stanu spoczynku.

Otrzymaliśmy Kodeks po kilkumiesięcznym powołaniu się w TK na dostęp do informacji publicznej. Sędzia Stępień nie dostał go do dzisiaj.

Bo naruszył godność urzędu

We wniosku o postępowanie dyscyplinarne Mariusz Muszyński napisał: „W okresie ostatnich miesięcy Pan Jerzy Stępień – sędzia w stanie spoczynku, wielokrotnie naruszał (...) obowiązujący go zakaz dotrzymywania standardów niezależności sądów i niezawisłości sędziów oraz godności sędziego w stanie spoczynku. (...) Widać to w szeregu wystąpień publicznych i medialnych pana Stępnia, który wielokrotnie dokonywał recenzowania polskiej sceny politycznej i jednoznacznie opowiadał się przeciwko konkretnym partiom politycznym”.

Dalej Mariusz Muszyński stawia tezę (której później nie dowodzi), że sędzia Stępień działał w porozumieniu z politykami. I pisze, że jego

„ekspresja działania niejednokrotnie przekraczała standardy kulturalnego zachowania, godząc w godność instytucji państwowych lub osób” (pisze to człowiek, który w internecie po śmierci Władysława Bartoszewskiego napisał: „normalnie Bóg zaczyna uśmiechać się do Polaków”).

Za „najbardziej jaskrawy przykład tej aktywności” uznał uczestnictwo sędziego Stępnia w Marszu Wolności zorganizowanym 6 maja 2017 r. pod hasłem „przywiązania do wartości europejskich”. Mariusz Muszyński przytacza wygłoszoną podczas wiecu wypowiedź sędziego: „W Polsce w tej chwili toczy się wojna nie tylko o pozycję Trybunału Konstytucyjnego czy służby cywilnej, a także samorządu terytorialnego. W Polsce toczy się w tej chwili wojna o wszystko! Rządzący zawiesili konstytucję na kołku, mocno nadwerężyli Trybunał. On nie jest jeszcze zwyciężony. Dopóki są tam przyzwoici sędziowie, a jest ich jeszcze kilku, tak długo Trybunał będzie się bronił. Zniszczyli na pewno media publiczne, zniszczyli służbę cywilną, ale nie zdołają zniszczyć samorządu terytorialnego”.

Na poparcie tezy, że ta wypowiedź naruszyła godność sędziowskiego urzędu, Mariusz Muszyński przytacza garść wypowiedzi tzw. doktryny, czyli teoretyków. Że „godność zawodu sędziego oznacza nakaz postępowania zgodnie ze ślubowaniem sędziowskim, utrzymywania nieskazitelnego charakteru, strzeżenia, w służbie i poza nią, powagi stanowiska sędziowskiego i unikania wszystkiego, co mogłoby przynieść ujmę wykonywanemu zawodowi albo narazić na szkodę interes państwa (jego organów) lub służby”. Że „Sędzia powinien być wzorcowym obywatelem i podejmować szczególne starania, aby wzmacniać społeczne odczucie obowiązku przestrzegania prawa”. Że „obecność sędziego w sferze publicznej powinien cechować umiar. Ramy tej obecności powinna wyznaczać troska o wspólne dobro i dbałość o państwo”. Że „Sędzia nie może swoim zachowaniem stwarzać pozorów nierespektowania porządku prawnego”. „Sędzia musi być powściągliwy w wyrażaniu swoich emocji, szczególnie w sytuacji, gdy nieuzasadniona ekspresja naraża inne osoby na poniżenie ich honoru i godności”.

Cytaty kończy stwierdzeniem, że „Jerzy Stępień, jako sędzia w stanie spoczynku, swoim zachowaniem wielokrotnie naruszył opisane wyżej reguły godności urzędu sędziego”. Szerzej tego nie uzasadnia, sądząc zapewne, że cytaty z doktryny mówią same za siebie.

Muszyński nieuprawniony, bo jest dublerem

Dostawszy tak uzasadniony wniosek, sędzia Julia Przyłębska rozpoczęła procedurę dyscyplinarną: wylosowała trzyosobowy skład orzekający Sądu Dyscyplinarnego: przewodnicząca Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz (sędzia sprzed „dobrej zmiany”), sędziowie Grzegorz Jędrejek i Zbigniew Jędrzejewski. Jako rzecznik dyscyplinarny wylosowany został sędzia Stanisław Rymar (sprzed „dobrej zmiany”).

Obrońca sędziego Stępnia, adwokat Mikołaj Pietrzak, złożył do rzecznika wniosek o odmowę wszczęcia postępowania. Uzasadnia go następująco:

Po pierwsze, wniosek pochodzi od osoby nieuprawnionej, bo w świetle wyroków TK z grudnia 2015 r. Mariusz Muszyński nie jest sędzią TK.

Po drugie, „oskarżenie” opiera się na Kodeksie Etycznym Sędziego TK, którego w dacie składania wniosku przez Muszyńskiego, a także w dacie ewentualnego przewinienia dyscyplinarnego sędziego Stępnia nie było i nigdy nie został opublikowany, a kardynalna zasada prawa karnego mówi: „nie ma przestępstwa bez ustawy”.

Po trzecie, sędzia Stępień działał w granicach wolności słowa, ponieważ jego wypowiedzi „dotyczą najpoważniejszych kwestii, jakie obecnie zajmują polskie społeczeństwo i uczestników życia publicznego”. Mec. Pietrzak powołał się m.in. na orzecznictwo Trybunału w Strasburgu w sprawie Kudeshkina przeciwko Rosji, gdzie Trybunał uznał, iż wypowiedź sędziego, będąca publiczną krytyką zjawisk niekorzystnie wpływających na niezależność sądownictwa i niezawisłość sędziów, należy do ważnych kwestii interesu publicznego, które powinny być otwarte na swobodną debatę w demokratycznym społeczeństwie. I na orzeczenie w sprawie Baka (prezes węgierskiego Sądu Najwyższego) przeciwko Węgrom, w której Strasburg stwierdził, iż wyrażane przez sędziego krytyczne opinie w ramach debaty w sprawach o znaczeniu publicznym wymagają ochrony należnej udziałowi w debacie publicznej.

„Wiedza i doświadczenie sędziów Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku oraz ich refleksje dotyczące problematyki konstytucyjnej – siłą rzeczy odnoszącej się do funkcjonowania państwa w wielu jego aspektach – mogą i stanowią niezwykle cenny wkład w debatę nad sprawami publicznymi i sprawami ważnymi dla całego społeczeństwa. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku powinni być postrzegani jako naturalni uczestnicy dyskusji o najpoważniejszych sprawach dotyczących ustroju państwa oraz praw i wolności wszystkich obywateli” – konkluduje mec. Mikołaj Pietrzak.

Wyrzucić, by oskarżyć

W październiku 2017 r. wyznaczony do tej sprawy rzecznik dyscyplinarny Stanisław Rymar umorzył sprawę, nie dopatrując się w działaniu sędziego Stępnia deliktu dyscyplinarnego.

Ale Sąd Dyscyplinarny uchylił to umorzenie, bo: „Rzecznik Dyscyplinarny nie odniósł się do zarzutu udziału sędziego Stępnia w wiecu politycznym zorganizowanym w Warszawie 6 maja 2017 r. Istnieje podejrzenie naruszenia przez sędziego Stępnia zasady apolityczności sędziego”.

W tej sytuacji nowe przepisy dyscyplinarne wymagają od rzecznika wszczęcia postępowania. Sędzia Rymar wszczął je zatem. Wysłuchał wyjaśnień sędziego Stępnia i zamówił ekspertyzę u etyka, księdza profesora Alfreda Wierzbickiego z KUL. Z konkluzji ekspertyzy wynika, że sędzia Stępień nie naruszył godności sędziego. 12 stycznia 2018 r. sędzia-rzecznik dyscyplinarny Stanisław Rymar umorzył więc postępowanie dyscyplinarne.

I wydawałoby się, że na tym koniec.

Bynajmniej. Sąd Dyscyplinarny – przy zdaniu odrębnym sędzi Wronkowskiej-Jaśkiewicz – uchylił to umorzenie. I polecił zmienić rzecznika dyscyplinarnego. Sąd, w osobach sędziów Jędrejka i Jędrzejewskiego, wszedł więc w rolę nadprokuratora: żąda postawienia podsądnego w stan oskarżenia, by go osądzić.

Sąd powołał się na art. 24 ust. 4 ustawy o statusie sędziów TK: „Po upływie terminu, o którym mowa w ust. 14 [dwa tygodnie m.in. na to, by obwiniany złożył wyjaśnienia i wnioski dowodowe, a rzecznik je przeprowadził] (...) rzecznik dyscyplinarny składa wniosek o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej do sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji”. Zdaniem sędziów Jędrejka i Jędrzejewskiego przepis wymusza na rzeczniku postawienie obwinianego przed sądem.

Nie jest nawet wykluczone, że taka właśnie była intencja ustawodawcy, czyli PiS. Tyle że owa intencja jest sprzeczna z konstytucyjną rolą sądu: sąd ma być bezstronnym arbitrem, rozważać racje oskarżenia (w tym przypadku rzecznika dyscyplinarnego) i obwinionego.

A jeśli sąd wymusza postawienie w stan oskarżenia – to sam staje się stroną w sprawie. A konkretnie: prokuratorem.

Ten argument podniósł mec. Pietrzak. Żąda tez „reasumpcji” postanowienia, bo nie wysłuchano sędziego Stępnia, naruszając równość broni procesowej. I stwierdza, że polecenie zmiany rzecznika dyscyplinarnego nie ma żadnej podstawy w prawie.

Z dotychczasowego przebiegu postępowania można przewidywać, że Sąd Dyscyplinarny nie uwzględni tego odwołania. Zostanie wylosowany nowy rzecznik dyscyplinarny. A gdyby i ten nie zechciał postawić sędziego Stępnia przed sądem – wylosowany będzie następny. I tak do skutku oczekiwanego przez władze PiS. Ćwiczymy to już od ponad dwóch lat w prokuraturze. Z bardziej znanych spraw – w sprawie niepublikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego przez premier Beatę Szydło. By osiągnąć pożądaną przez PiS decyzję, czyli umorzenie sprawy, musiało się zmienić trzech prokuratorów.

Sąd i prokurator w jednym

Jeśli z postępowania dyscyplinarnego sędziego Jerzego Stępnia można coś wnioskować o tym, w jakim stylu PiS zamierza rozliczać się z sędziami, to widać, że preferowany będzie model „dwa w jednym”. „W jednym” będzie sąd i prokuratura – w tym wypadku wspomniany rzecznik dyscyplinarny. Po redefinicji przez PiS zasady trójpodziału władzy (według PiS władza wykonawcza ma zdominować sądowniczą)

będzie redefinicja kolejna: tym razem zasady bezstronności sądu. Sąd będzie bowiem nie tylko od sądzenia, przejmie też rolę oskarżyciela.

Przypadek sędziego Stępnia prawdopodobnie przetrze szlak do karania sędziów za udział w debacie publicznej. Po nim podobny „problem” może dotyczyć innych sędziów TK w stanie spoczynku, publicznie i krytycznie wypowiadających się na temat zmian, jakie w Trybunale, sądach powszechnych i Sądzie Najwyższym wprowadza władza PiS.

Za chwilę nowa Krajowa Rada Sądownictwa obsadzi spec-izbę dyscyplinarną w Sądzie Najwyższym i problem sędziego Stępnia może dotknąć też Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf czy sędziów sądów powszechnych, którzy uczestniczyli latem zeszłego roku w „łańcuchu światła” w obronie sądów. I każdego sędziego, który publicznie skrytykuje władzę.

Kusząca propozycja

Prowadzona w tym stylu sprawa sędziego Jerzego Stępnia może wyznaczyć standard postępowania nie tylko w sprawach dyscyplinarnych przeciw sędziom, ale też prokuratorom, adwokatom, radcom prawnym, notariuszom i komornikom. Nimi wszystkimi zajmie się Izba Dyscyplinarna w Sądzie Najwyższym. Nowa Krajowa Rada Sądownictwa za chwilę rozpocznie do niej nabór.

Stowarzyszenia sędziowskie i niektóre Zgromadzenia sędziów apelują o bojkot tej izby tak, jak apelowały o bojkot nowej KRS. Jednak PiS się zabezpieczył: nowa ustawa o Sądzie Najwyższym pozwala zostać sędzią SN prokuratorowi z dziesięcioletnim stażem. Więc PiS zrobi nabór wśród prokuratorów podległych ministrowi-prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze. Propozycja jest kusząca: znacznie mniej pracy, a uposażenie o 40 proc. wyższe, niż mają pozostali sędziowie Sądu Najwyższego.

W ten sposób sędziami dyscyplinarnymi zostaną prokuratorzy przyzwyczajeni do hierarchicznej podległości i wykonywania poleceń przełożonych. I ukształtują sądownictwo dyscyplinarne dla wszystkich zawodów prawniczych. Na pierwszym posiedzeniu nowej KRS minister-prokurator Zbigniew Ziobro zaznaczył, że zadaniem KRS jest dopilnować właściwego karania sędziów.

Postępowanie dyscyplinarne zamiast debaty

Udział sędziów w protestach mógłby być przyczynkiem do poważnej dyskusji: czy i jakie są granice publicznego zaangażowania sędziego. Moglibyśmy porozmawiać o tym, czy sędziowie naruszają powagę swojego urzędu, uczestnicząc w publicznych zgromadzeniach związanych z debatą o ważnych ustrojowych kwestiach, jak konstytucja czy wymiar sprawiedliwości. Czy wypada im uczestniczyć w takich zgromadzeniach, jeśli współorganizatorami są politycy? Przemawiać, stojąc obok polityków?

Moglibyśmy się też zastanowić, czy uczestnictwo w debacie publicznej na fundamentalne tematy ustrojowe i czynna obrona konstytucji nie są wręcz sędziowskim obowiązkiem? Wszak konstytucja w art. 82 stanowi: „Obowiązkiem obywatela polskiego jest wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz troska o dobro wspólne”. „Dobrem wspólnym”, do którego poszanowania wzywa władze konstytucja, jest sama ustawa zasadnicza, będąca umową pomiędzy społeczeństwem a władzą. Sędziowie więc mają prawo bronić konstytucji przynajmniej na równi z innymi obywatelami. A nawet bardziej, bo są obywatelami szczególnie świadomymi i pełnią rolę strażników konstytucji (orzekają wszak w oparciu o konstytucję i ustawy).

Europejska Sieć Rad Sądownictwa w 2010 r. przyjęła deklarację londyńską w sprawie etyki sędziowskiej. W rozdziale „Wstrzemięźliwość i dyskrecja” zaleca się sędziom wstrzemięźliwość z udziałem w debacie publicznej. Jednak: „W sytuacji zagrożenia dla demokracji i podstawowych wolności obowiązek zachowania wstrzemięźliwości może ustąpić zobowiązaniu do wyrażenia zaniepokojenia takim obrotem spraw”. Ale zamiast dyskusji mamy sprawę dyscyplinarną sędziego Stępnia, prowadzoną w dość podejrzanym trybie, w którym sąd dąży do skazania, wbrew „prokuratorowi”, którym w postępowaniach dyscyplinarnych jest rzecznik dyscyplinarny.

Ewa Siedlecka jest publicystką tygodnika "Polityka". Ten tekst najpierw został opublikowany w "Polityce".

;
Na zdjęciu Ewa Siedlecka
Ewa Siedlecka

Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.

Komentarze