0:00
0:00

0:00

23 października 2020 roku w Katowicach odbyła się duża manifestacja w związana z wyrokiem w sprawie aborcji upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego. Jednym z jej uczestników był Kacper Hołda, działacz Młodej Lewicy oraz asystent społeczny senator Lewicy Gabrieli Morawskiej-Staneckiej. Młody mężczyzna trzymał podczas zgromadzenia transparent z napisem "Wy*ierdalać" pisanym solidarycą. Został wylegitymowany.

W listopadzie, 12 dni po demonstracji, policja przyszła do domu Hołdy i wręczyła mu dwa mandaty - 100 zł za udział w "nielegalnym zgromadzeniu" oraz 50 zł za transparent z wulgaryzmem. Mężczyzna ich nie przyjął. Wkrótce później pojawił się na przesłuchaniu na komisariacie wraz z prawnikiem. Nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań.

To nie było jedyne przesłuchanie. Asystent senator wielokrotnie musiał stawiać się na komendach w Katowicach i Mikołowie. Do spraw o uczestnictwo w zgromadzeniach doszedł nawet zarzut naruszania prawa o ochronie środowiska poprzez użycie megafonu. Jak na razie wszystkie sprawy zostały umorzone lub odmawiano wszczęcia postępowań. Wszystkie oprócz jednej.

Swoboda wypowiedzi, nawet jeśli obraźliwych

W lutym Sąd Rejonowy Katowice-Wschód w postępowaniu nakazowym skazał Kacpra Hołdę na karę nagany właśnie za transparent, który naruszać miał art. 141 kodeksu wykroczeń:

"Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany".

Hołda złożył sprzeciw od wyroku nakazowego. Sąd rejonowy ponownie orzekł karę nagany, a działacz wniósł apelację. W treści apelacji adwokat dr Marek Stańko powoływał się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w wyroku z 9 stycznia 2018 stwierdził, że "swoboda wypowiedzi stanowi jeden z podstawowych fundamentów demokratycznego społeczeństwa i jeden z podstawowych warunków jego rozwoju i samorealizacji osób. Odnosi się to także do tych wypowiedzi, które są obraźliwe, szokują lub przeszkadzają. Takie są wymogi pluralizmu, tolerancji i otwartości, bez których nie ma społeczeństwa demokratycznego".

Stańko podkreślał wybiórczość organów ścigania w pociąganiu do odpowiedzialności za nieobyczajne zachowania. Argumentował, że postępowania przeciwko protestującym w strajkach kobiet nie miały na celu chronienia obyczajności w życiu publicznym, ale wywołanie efektu mrożącego. Podkreślał, że wulgaryzmy, które obecne są w na co dzień w języku, nie mogły działać demoralizująco na obecnych podczas zgromadzenia. Hasło na transparencie, choć szokujące, było oficjalnym hasłem manifestacji.

Przywołany został także wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu, który w 2018 roku uniewinnił Joannę Jaśkowiak od tego samego zarzutu za użycie podczas przemowy na Strajku Kobiet sformułowania "jestem wkurwiona". "Obwiniona użyła słów wulgarnych, które były słyszane przez dzieci, co było złe. Ale znacznie większym złem jest to, co dzieje się w Polsce" - wskazywał wtedy sąd, wyjaśniając, że istotny jest cały kontekst wydarzenia.

Demonstracja była pokojowa

Mecenas zwrócił także uwagę, że katowicki sąd w ogóle nie odniósł się do tego, że zgromadzenie, w którym uczestniczył Kacper Hołda, było pokojowe i legalne. W czasie zgromadzeń swoboda wypowiedzi jest znacznie szersza niż w przypadku codziennych międzyludzkich relacji.

Nie bez znaczenia, zdaniem obrony, było też samo postępowanie policji. Kacprowi Hołdzie nie odebrano transparentu w momencie demonstracji. Gdyby celem funkcjonariuszy była ochrona moralności, powinny byli to zrobić, by dwudziestolatek nie gorszył zgromadzonych. Marek Stańko argumentuje, że policji chodziło o zidentyfikowanie protestujących, spisanie ich danych, a następnie przypisanie im wykroczeń.

"Działania wobec obwinionego Kacpra Hołdy nie mogą być oceniane w oderwaniu od faktu, że jest on poddawany szykanom w związku z udziałem w legalnych, spontanicznych zgromadzeniach, które - z uwagi na prezentowane poglądy - nie są tolerowane przez obecne władze publiczne" - czytamy w apelacji.

Taki język służy do kanalizowania emocji

Rozprawa apelacyjna, która miała miejsce 20 lipca, trwała 10 minut. Po 3 minutach od jej zakończenia sędzia ogłosiła wyrok podtrzymujący decyzję sądu pierwszej instancji.

Od wyroku stronie nie przysługuje kasacja - wnieść mogą ją tylko Prokurator Generalny i Rzecznik Praw Obywatelskich. Na razie Kacper Hołda i jego obrońca czekają na uzasadnienie, ale nie wykluczają, że złożą odpowiedni wniosek do RPO. Nie kryją głębokiego rozczarowania decyzjami sądów obu instancji.

"14 lipca przed Sądem Rejonowym w Tychach zapadło bardzo jednoznaczne orzeczenie w sprawie użycia tego samego słowa, którego użył pan Hołda. I nie tylko. W Tychach użyto także następujących sformułowań: »Kaczyński co z ciebie za ch….«, »Jarku, Jarku, co z ciebie za ch…..« oraz »je..ć PiS«. Sąd uznał, że takie sformułowania bronią się w warunkach wiecowych. Dodał też, że jeżeli zgromadzenie ma charakter pokojowy, a w takim zgromadzeniu wziął udział Kacper Hołda (co potwierdził Sąd), to – zdaniem psychologów społecznych – niewątpliwe służy ono manifestującym uczestnikom do kanalizowania emocji i wykrzyczenia – czasem za pomocą drażniących, wulgarnych słów – swojego sprzeciwu czy swoich racji. Takie zgromadzenia w demokratycznych państwach stanowią swoisty »wentyl bezpieczeństwa«. Z reguły ludzie, którzy z takiej formy protestu korzystają, nie są uczestnikami zamieszek, czy zadym. Wyrok jest bulwersujący, zważywszy na standardy przyjmowane w demokratycznych państwach prawnych i orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka” - komentuje w rozmowie z OKO.press adwokat dr Marek Stańko.

"Procesy z roku na rok ciągną się coraz dłużej, kobiety czekają na orzeczenia w sprawie alimentów, a sądy i policja trawią bezcenny czas na ściganie studenta, który nigdy nie był za nic notowany, za udział w strajkach. I efektem tych starań jest absurdalny, niespotykany właściwie w sprawach wykroczeniowych wyrok nagany. To po prostu smutne" - mówi OKO.press Kacper Hołda. "Ale z drugiej strony jestem też z siebie dumny. Kiedy PiS wreszcie się skończy, będę miał pamiątkę na piśmie, że głośno wyrażałem sprzeciw wobec tego, co się dzieje. Ten wyrok nagany na pewno zawiśnie u mnie na ścianie w ramce".

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze