Najwyższy czas, żeby Kościół, który ciągle mówi o ochronie życia dzieci jeszcze nienarodzonych, zadbał wreszcie o narodzone dzieci księży. Zjawisko wcale nie jest marginalne, ojcami może być ok. 10-15 proc. katolickich duchownych - pisze Artur Nowak. Na zdjęciu: Vincent Doyle, syn irlandzkiego księdza z papieżem Franciszkiem
Przez wiele lat mieliśmy do czynienia z hipokryzją hierarchii kościelnej w Polsce. Oto z jednej strony biskupi wyrażali ubolewanie, że polski parlament nie chce jeszcze bardziej zaostrzyć ustawę antyaborcyjną, z drugiej zaś robili wszystko, żeby pozbawić dzieci księży prawa do obecności w ich życiu ojca.
W niedawnym wywiadzie dla watykańskiego dziennika „L'Osservatore Romano” prefekt Kongregacji do spraw Duchowieństwa kardynał Beniamino Stella powiedział, że „Księża, którzy mają dzieci, powinni opuścić stan kapłański dla ich dobra”.
Ta zasada jest zawarta w specjalnej nocie, wydanej przez jego urząd. Jej tekst nie został upubliczniony. Hierarcha potwierdził jednak, że istnieje. Wskazuje biskupom, jak mają postępować, kiedy księdzu urodzi się dziecko.
Istnienie takiego dokumentu 27 lutego 2019 potwierdził też rzecznik Watykanu Alessandro Gisotti. Przyznał, że reguły, o których mowa, są dokumentem wewnętrznym i nie są upublicznione.
Według kardynała Beniamina Stelli mają miejsce przypadki, w których biskupi i przełożeni zakonni zgłaszają Watykanowi kapłanów, którzy nie zamierzają prosić o dyspensę, nawet jeśli mają dzieci, zwłaszcza gdy wygasła więź uczuciowa z ich matką.
W takich sytuacjach sprawę rozwiązuje się w ten sposób, że po zabezpieczeniu ekonomicznym dziecka i matki oraz po przeniesieniu na inne miejsce kapłana, pozwala mu się kontynuować swą posługę.
To oznacza, że prawa dziecka i jego potrzeby nie są brane pod uwagę. Kapłan może zerwać więź uczuciową z kobietą i prosić o szansę kontynuowania posługi kapłańskiej.
Tak się dzieje również w przypadku noworodka, który jest dzieckiem kapłana, ale który zostaje przyjęty do ustabilizowanej rodziny, w której inny rodzic podejmuje się względem niego roli ojca.
Ojciec biologiczny może wtedy nadal kontynuować karierę w Kościele. Dzieje się też tak w przypadku kapłanów w podeszłym już wieku, którzy mają dorosłe dzieci.
Dokument, o którym mowa, przedkłada dobrostan księży nad dobro ich dzieci. Wystarczy, że ksiądz porzuci kobietę, która zaszła z nim w ciążę, by dalej funkcjonować jako kapłan.
Skoro kapłani-ojcowie nie ponoszą żadnych konsekwencji ojcostwa, trudno im się dziwić, że nie widzą powodu, by chcieli rozstać się z sutanną z powodu złamania celibatu. Przyczyny są prozaiczne. Nie potrafią odnaleźć się w normalnym świecie.
W parafii czy zakonie oprani i nakarmieni nie muszą o nic się martwić. Na zewnątrz Kościoła trudno im znaleźć pracę, przynoszącą dochody porównywalne z tymi, które uzyskują jako duchowni.
Zresztą na rynku pracy nie ma zapotrzebowania na teologów. W książce o dzieciach księży „Dzieci które gorszą” opisałem historię księdza, który odszedł z kapłaństwa, kiedy jego partnerka urodziła dziecko. Po jakimś czasie wrócił do kapłaństwa. Biskup przyjął go z otwartymi ramionami. Chciał przez kilka lat jeszcze być księdzem, żeby zaoszczędzić na dom.
Inna matka, której dziecko poczęło się z gwałtu, opowiedziała mi, że: „w kurii bardzo mocno naciskali, żeby nie mówić o tym, że ojcem dziecka jest ksiądz". „Radzili, żebym znalazła jakiegoś mężczyznę. Mówili, że on pewnie pokocha mnie oraz dziecko i wszystko będzie dobrze. Jakoś się ułoży”.
Dzieci duchownych są okradane z prawa do prawdy o ich tożsamości. Kościół ma za nic badania, które pokazują, że destrukcyjny wpływ na wychowanie mają sekrety, którymi z dziećmi nie dzieli się najbliższe otoczenie.
Życie w nieświadomości komplikuje komunikacje, wyzwala poczucie winy i ogranicza rozwój własnego ja oraz „zamraża” rozwój emocjonalny. Relacje na ten temat zebrała organizacja Coping International, założona przez psychoterapeutę Vincenta Doyle'a, syna irlandzkiego księdza katolickiego. Organizacja zajmuje się ochroną praw dzieci księży na całym świecie.
Z badań szacunkowych przeprowadzonych kilkanaście lat temu przez prof. Józefa Baniaka z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, teologa i socjologa religii, wynikało, że około 60 procent z kilkuset księży objętych badaniem żyje w związkach z kobietami, a 15 procent księży ma dzieci. Dziś te liczby mogą być wyższe. Kościół żadnych liczb nie podaje.
Oficjalnie sytuacja dzieci księży nie jest w żaden sposób uregulowana. Pogląd w tej sprawie jako jedyny wyraził publicznie Episkopat Irlandii, który wskazał, że w przypadku kiedy kapłan jest ojcem, dobro dziecka powinno zostać uwzględnione jako pierwsze.
W ostatnich latach media pisały o losach dzieci księży. Głośna była historia Ani. Dziewczynka była wychowana na plebanii z mamą - gosposią u boku przyszywanego wujka-proboszcza. Ojciec dziewczynki, inny ksiądz, nie radził sobie z emocjami, był zazdrosny i rozgoryczony. Na plebanię jednak nie miał wstępu.
Pod zarzutem szerzenia publicznego zgorszenia biskup diecezji zamojskiej zawiesił go w wykonywaniu obowiązków. Dla hierarchy problemem było nie to, że ksiądz jest ojcem, ale fakt, że sprawa stała się głośna.
Nie miał skrupułów ksiądz Wieńczysław Ł. Jego córka w związku z brakiem należytej opieki trafiła do domu dziecka. Pytany, czy ją odwiedza, ojciec odrzekł, że nie. Biskup, pod którego jurysdykcją pozostawał ksiądz, nie widział takiej potrzeby.
Samopoczucie księdza poprawiał fakt, że przecież wybrał Kościół. Sprawę tego kapłana badała prokuratura. Chodziło o rzekome nakłanianie lekarza odbierającego poród do spowodowania, by dziecko umarło.
Równie bulwersująca jest sprawa dotycząca jednej z parafii w Poznaniu. Ksiądz, po tym, jak jego partnerka dostała pierwszych skurczy, wyszedł do drugiego pokoju słuchać muzyki. Zdarzenie miało miejsce na plebanii. W czasie porodu zapytała, czy wezwie karetkę. Nie zrobił tego. Dziecko urodziło się martwe. Prokuratura umorzyła sprawę.
Niedoszły ojciec został wysłany w teren, by nie siać zgorszenia. Na pytanie Łukasza Cieśli z „Głosu Wielkopolskiego”, czy ma sobie coś do zarzucenia, odparł, że nie ma zamiaru się z tego tłumaczyć. Dalej realizuje swoje powołanie.
Przykład hipokryzji idzie z góry. Biskup wrocławski Marian Gołębiewski jedyne co miał do powiedzenia matce dziecka spłodzonego przez niedoszłego biskupa, księdza Waldemara Irka, to tyle, że po śmierci księdza Irka „nic dla niej nie ma”.
Tylko energiczne działania prywatnie wynajętego detektywa zmusiły kurię do zmiany zdania. Historię tę opisuje Marcin Wójcik w książce „Celibat. Opowieści o miłości i pożądaniu”, wydanej przez Agorę
Oferta biskupów dla księży ojców jest więc jasna: możesz dalej być księdzem, ale dziecka się musisz wyrzec. Takie właśnie ultimatum usłyszał ksiądz Bogdan Skowroński, który poinformował właściwą kurię o radości bycia ojcem. Wybrał dziecko, więc z Kościoła rzymskokatolickiego musiał odejść. Obecnie wiedzie szczęśliwe życie w Kościele polskokatolickim.
Adwokat, publicysta i pisarz. Współautor książki „Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos” o ofiarach księży pedofilów, autor „Kroniki opętanej” – historii egzorcyzmowanej nastolatki oraz „Dzieci, które gorszą”, w której oddaje głos dzieciom i partnerkom kapłanów. W swojej praktyce adwokackiej wielokrotnie reprezentował pokrzywdzonych w sprawach, dotyczących pedofilii.
Adwokat, publicysta i pisarz. Współautor książki „Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos” o ofiarach księży pedofilów, autor „Kroniki opętanej” – historii egzorcyzmowanej nastolatki oraz „Dzieci, które gorszą”, w której oddaje głos dzieciom i partnerkom kapłanów. W swojej praktyce adwokackiej wielokrotnie reprezentował pokrzywdzonych w sprawach, dotyczących pedofilii.
Komentarze