Kłamstwo sto razy powtórzone nie stanie się prawdą – chciała powiedzieć w Sejmie wiceprzewodnicząca Komitetu Referendalnego Dorota Łoboda. Punkt po punkcie miała rozbić w pył argumentację min. Zalewskiej. I apelować do posłów – rodziców i dziadków – by nie pozwolili krzywdzić dzieci taką reformą. Nie dali jej mówić, ale OKO.press publikuje przygotowany tekst
Kancelaria Marszałka Sejmu nie pozwoliła przedstawicielce Komitetu Referendalnego wygłosić stanowiska podczas debaty nad wnioskiem o referendum ws. reformy minister Zalewskiej. "Naciskali, by w imieniu Komitetu, którego jestem wiceprzewodniczącą, wypowiedział się prezes ZNP, Sławomir Broniarz" - mówi Dorota Łoboda OKO.press.
To dziwna interpretacja art. 65 Regulamin Sejmu, który stanowi, że
"1. Sejm rozpatruje wniosek o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego przedstawiony przez podmioty wskazane w ustawie.
2. Wniosek o przeprowadzenie referendum przedstawiciel lub pełnomocnik wnioskodawcy składa na ręce Marszałka Sejmu. (...)
5. Przedstawiciel lub pełnomocnik wnioskodawcy na posiedzeniu Sejmu uzasadnia wniosek i odpowiada na pytania posłów".
Ostatecznie przemawiał Sławomir Broniarz, do pustawej sali. Odczytał obszerne fragmenty tekstu Łobody. Posłów i posłanek z PiS nie było prawie wcale. Szef ZNP odczytał
Wiceprzewodnicząca Komitetu Referendalnego i działaczka Ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji to osoba, która nie waha się punktować niekonsekwencji czy kłamstw zarówno ministerstwa, jak i sojuszników PiS, takich jak Tomasz Elbanowski (przeczytaj jej polemikę). Stoi za nią energia ruchu społecznego rodziców oburzonych "deformą edukacji", którzy chcą bronić także swoich własnych dzieci. Łoboda ma dwie córki w III i VI klasie podstawówki.
W przygotowanym wystąpieniu Łoboda odwołuje się do swego zaangażowania: "Przeciwnicy pomysłów Anny Zalewskiej dzielą się na głośnych i cichych.
Głośni to my - protestujemy, ostrzegamy w mediach, chodzimy na manifestacje, zbieramy podpisy.
Są też przeciwnicy cisi, jak choćby wiceminister edukacji Maciej Kopeć, któremu udało się uratować przed likwidacją gimnazjum, w którym wcześniej pracował. Szkoda tylko, że jest to jedyne gimnazjum uratowane w ten sposób".
Wystąpienie w Sejmie Dorota Łoboda miała zakończyć przejmującym apelem: „Większość z państwa ma dzieci lub wnuki w wieku szkolnym. Czy naprawdę jesteście gotowi zafundować im ten edukacyjny koszmar: przepełnione klasy, naukę na zmiany, lekcje z nauczycielami jeżdżącymi od szkoły do szkoły, naukę z niekompetentnie przygotowanych programów?
Czy naprawdę ze względu na polityczne racje skażecie wasze dzieci i wnuki na naukę w zdeformowanej - przez minister Zalewską - szkole. czy będziecie potem mogli spokojnie spojrzeć sobie w oczy? Czy będziecie mogli spokojnie spojrzeć w oczy dzieci, które znacie? Rodziców, których znacie? I wreszcie - waszych potencjalnych wyborców?
Nie patrzmy na to w kategoriach wygranych i przegranych. W tej rozgrywce wygrane muszą być dzieci. Niech Państwo pomyślą o nich. Dla posłanek i posłów głosowanie to tylko chwila, ale w tej chwili ważą się losy naszych dzieci. Jeśli zatrzymacie tę reformę, zwolnicie tempo, skonsultujecie zmiany, wszyscy będziemy wygrani" – miała powiedzieć Łoboda.
"Panie Marszałku, Panie Posłanki i Panowie Posłowie,
Stoję przed Wami, reprezentując 910 tysięcy obywatelek i obywateli, którzy podpisali się pod wnioskiem o szkolne referendum.
Wniosek został złożony na ręce marszałka Marka Kuchcińskiego równo dwa miesiące temu. Gdyby został niezwłocznie poddany głosowaniu w Sejmie, w czerwcu mogłoby się odbyć referendum. Niestety, zrobiono wszystko, aby opóźnić wprowadzenie wniosku do porządku obrad. Do wczoraj słyszeliśmy, że i w czasie tego posiedzenia Sejmu nie ma możliwości jego prezentacji. Tymczasem dzisiaj, po godzinie 10.00 dostaliśmy informację, że za parę godzin mamy się stawić w Sejmie.
Tak traktuje się blisko milion obywatelek i obywateli informując w ostatniej chwili o zmianie porządku obrad? Czy stało się tak dlatego, że chcieli Państwo uniemożliwić udział w posiedzeniu wszystkim zainteresowanym? Czy to dlatego, że boją się Państwo wzroku nauczycieli i rodziców, którzy będą patrzeć na tę debatę z sejmowej galerii?
Czy ze strachu przed porażką odrzucą Państwo wniosek o referendum, wiedząc, że z najnowszych sondaży wynika, że 60 proc. Polek i Polaków nie popiera reformy edukacji Anny Zalewskiej, a 62 proc. uważa, że referendum powinno zostać przeprowadzone?
Dlaczego stracili Państwo poparcie dla zmian w edukacji, skoro jeszcze dwa lata temu plany reformy popierało 70 proc. Polek i Polaków? Wiemy, że zmiany w edukacji są konieczne, co do tego wszyscy jesteśmy zgodni, dlaczego więc aż tyle obywatelek i obywateli odrzuca plany reformy proponowanej przez minister Zalewską?
Dlatego, że wprowadzaniu tej reformy towarzyszyło wiele kłamstw, które powtarzane są do tej pory. Ale nie jest tak, że kłamstwo sto razy powtórzone stanie się prawdą.
Polki i Polacy podpisani pod wnioskiem o referendum szkolne nie akceptują trybu i tempa wprowadzanych zmian, które trudno nawet nazwać reformą. I głośno mówią, że czują się oszukani".
Dalej Dorota Łoboda po kolei omawia – jak je nazywa - dziewięć kłamstw min. Anny Zalewskiej. Przeprowadza precyzyjny fact-checking (sprawdzenie prawdy-fałszu), cytuje liczby i badania sprzeczne z twierdzeniami Zalewskiej, wskazuje na opinie ekspertów.
Na koniec Dorota Łoboda zaklina posłów i posłanki, by nie odrzucali wniosku o referendum.
"Reforma jest na razie tylko na papierze, jeszcze żadna szkoła nie została zlikwidowana, jeszcze żadne dziecko nie zaczęło się uczyć ze zmienionej podstawy programowej, wypowiedzenia wręczone nauczycielom można cofnąć, powrócić do starej sieci szkół.
Nie mówcie nam też Państwo, że niszcząc ponad 17-letni dorobek tysięcy polskich szkół, wypełniacie jakąś "wolę suwerena" głosującego na PiS przed dwoma laty w wyborach parlamentarnych.
O tym, jak bardzo społeczeństwo nie zdawało sobie sprawy z tego, co się konkretnie kryje za kilkoma ogólnikami w programie PiS, świadczą ostatnie badania CBOS.. Po dwóch miesiącach uświadamiania ludziom, co się naprawdę kryje za tzw. reformą, poparcie dla referendum oświatowego wzrosło - według ostatniego sondażu CBOS - do 62 proc. Wśród zwolenników referendum jest m.in. prawie 40 proc. wyborców PiS, a także 59 proc. wyborców Kukiz'15. Gdyby do referendum doszło, cieszyłoby się ono prawdopodobnie rekordową po 1989 roku frekwencją - w głosowaniu chce bowiem wziąć udział aż 78 proc. ankietowanych, w tym 56 proc. - zdecydowanie. Nawet 83 proc. wyborców PiS zadeklarowało, że wzięłoby udział w referendum edukacyjnym, gdyby zostało ono rozpisane.
Przeciwnicy pomysłów Anny Zalewskiej dzielą się na głośnych i cichych. Głośni to my - protestujemy, ostrzegamy w mediach, chodzimy na manifestacje, zbieramy podpisy. Są też przeciwnicy cisi, jak choćby wiceminister edukacji Maciej Kopeć, któremu udało się uratować przed likwidacją gimnazjum, w którym wcześniej pracował. Szkoda tylko, że jest to jedyne gimnazjum uratowane w ten sposób. Gdyby przy innych liceach udało się utworzyć klasy 7. 8. Liczba chętnych do tych oddziałów pokazałaby, że rodzice i dzieci nie chcą ośmiu lat w tej samej szkole. Dlatego nie zgodzili się Państwo na wprowadzenie poprawki umożliwiającej takie rozwiązanie".
"Wierzę, że są wśród Państwa osoby, które zdają sobie sprawę, że w ten sposób nie wprowadza się reformy edukacyjnej. Podejmijcie odważną decyzję. Oddajcie głos Polkom i Polakom, niech wypowiedzą się, jakiej chcą szkoły dla swoich dzieci.
Wielu mówi nam, to sprawa przegrana, przeciwnik jest silniejszy. Ale my nie chcemy się poddać, bo racja jest po naszej stronie, bo tą racją jest dobro naszych dzieci. Nie chcemy słyszeć, że jest za późno. Na uczciwość nigdy nie jest za późno.
Obiecywali Państwo wielokrotnie w kampanii, że będziecie słuchać obywateli i nie będziecie wyrzucać podpisów do kosza. Za chwilę w dyskusji padnie argument: a nasi poprzednicy wyrzucili podpisy rodziców. Tak. Tak było. ALE ZMIANA MIAŁA BYĆ DOBRA!
Od tygodni próbują Państwo podważyć obywatelskość wniosku próbując przylepić mu łatę akcji partyjnej. Poseł Żalek mówi, że to nie obywatele podpisali się pod wnioskiem, wtórują mu inni przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. Nie dzielcie nas na lepszych i gorszych obywateli i rodziców. Obrażacie w ten sposób tysiące ludzi, które na ulicach stały i w trudnych zimowych miesiącach zbierały podpisy.
Były wśród nich matki i ojcowie, byli przedstawiciele organizacji pozarządowych, ruchów społecznych, a także partii politycznych. Nie wstydzimy się tego. Udało nam się zbudować wokół referendum szeroką koalicję.
Jesteśmy takimi samymi obywatelkami i obywatelami, niezależnie od przynależności do jakiejkolwiek organizacji. Mamy obywatelskie prawo domagać się referendum. To reguły demokratycznego Państwa. One nie są zarezerwowane dla określonych grup. Rozmawiajmy merytorycznie, a nie prześcigajmy się w udowadnianiu, kto ma prawo być obywatelką, a kto tego prawa nie ma.
Nie patrzmy na to w kategoriach wygranych i przegranych. W tej rozgrywce wygrane muszą być dzieci. Niech Państwo pomyślą o nich. Dla posłanek i posłów głosowanie to tylko chwila, ale w tej chwili ważą się losy naszych dzieci. Jeśli zatrzymacie tę reformę, zwolnicie tempo, skonsultujecie zmiany, wszyscy będziemy wygrani.
Większość z Państwa ma dzieci lub wnuki w wieku szkolnym. Czy naprawdę jesteście gotowi zafundować im ten edukacyjny koszmar: przepełnione klasy, naukę na zmiany, lekcje z nauczycielami jeżdżącymi od szkoły do szkoły, naukę z niekompetentnie przygotowanych programów? Czy naprawdę ze względu na polityczne racje skażecie wasze dzieci i wnuki na naukę w zdeformowanej - przez minister Zalewską - szkole. czy będziecie potem mogli spokojnie spojrzeć sobie w oczy? Czy będziecie mogli spokojnie spojrzeć w oczy dzieci, które znacie? Rodziców, których znacie? I wreszcie - waszych potencjalnych wyborców?".
Tak miało się zakończyć wystąpienie Doroty Łobody, której nie pozwolono przemówić w Sejmie.
Edukacja
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej VIII kadencji
Związek Nauczycielstwa Polskiego
Dorota Łoboda
referendum
referendum edukacyjne
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Jesteśmy obywatelskim narzędziem kontroli władzy. Obecnej i każdej następnej. Sięgamy do korzeni dziennikarstwa – do prawdy. Podajemy tylko sprawdzone, wiarygodne informacje. Piszemy rzeczowo, odwołując się do danych liczbowych i opinii ekspertów. Tworzymy miejsce godne zaufania – Redakcja OKO.press
Komentarze