0:000:00

0:00

"Żeby poczuła ten strach, który czują w Polsce dziewczyny kiedy robią test ciążowy i widzą te czerwone kreski, albo gdy lekarz USG mówi, że wie pani, dziecko nie jest zdrowe. Niech wraca do Polski, niech stanie przed dziewczynami, które protestują na ulicach.

Berlin jest miastem wspaniale kosmopolitycznym o silnej lokalnej tożsamości, zbudowanej na fundamencie wartości, których bronimy. Pani Julia Przyłębska nie pasuje do tego świata" -

- mówią OKO.press aktywistki grupy Dziewuchy Berlin.

Od wtorku codzienny protest pod willą Przyłębskich

OKO.press opisało już protest grupy Dziewuchy Berlin pod domem Julii Przyłębskiej w cichej berlińskiej dzielnicy Dahlem we wtorek 27 października. Przewodnicząca tzw. Trybunału Konstytucyjnego mieszka tam, praktycznie non-stop, w rezydencji swego męża Andrzeja Przyłębskiego. Od 2016 r. jest polskim ambasadorem w Niemczech, znanym z gorliwości politycznej i obrażania niemieckich dziennikarzy.

Przeczytaj także:

Od kiedy Dziewuchom udało się namierzyć zakamuflowany adres domu Przyłębskich, protesty trwają codziennie. Hasło "Wypierdalać" można zobaczyć także w niemieckiej transkrypcji.

Foto: Maciej Soja | Soja Photography

Ulotka do berlińczyków: Przepraszamy za zakłócenia, liczymy na waszą solidarność

W sobotę 31 października Dziewuchy Berlin rozdawały sąsiadom Przyłębskich ulotkę (tłumaczenie całości - na końcu tekstu).

"Drodzy Mieszkańcy [tu pada nazwa ulicy], szanowni Współobywatele,

Wasza cicha, piękna okolica zmieniła się w ostatnich dniach w miejsce głośnych protestów. Zapewne zastanawiacie się, o co chodzi. Sprawa tyczy się Waszych sąsiadów, zamieszkałego pod numerem [**] małżeństwa Przyłębskich.

Dziewuchy wyjaśniają, że Julia Przyłębska "zasiadła na fotelu Trybunału Konstytucyjnego przy pomocy sztuczek prawniczych oraz nielegalnych nominacji sędziowskich. Nieznana dotąd nikomu, niekompetentna, ale wierna rządowi spełniła swoje zadanie. Trybunał przestał funkcjonować jako ciało nadzorcze. Rząd ma wolną rękę uchwalania przepisów niezgodnych z Konstytucją, a przeciętny obywatel stracił oparcie w instancji, która dotąd broniła jego fundamentalnych praw.

Jedno z tych praw zostało odebrane Polkom na skutek kontrowersyjnego werdyktu owego trybunału Przyłębskiej. Chodzi o prawo do przerwania ciąży w wypadku stwierdzenia poważnej wady płodu".

I apelują:

"My, dumni obywatele i obywatelki Berlina, nie pozwolimy na to, żeby krwawa Julia nadal prowadziła wygodne, luksusowe życie w Niemczech, podczas gdy nasza ojczyzna, podpalona przez nią, stoi w płomieniach".

(...) Tak bardzo jak przykro nam z powodu zakłócenia Państwa spokoju, mamy nadzieję, że możemy liczyć na Państwa solidarność i zrozumienie, jako naszych współobywateli".

Przy pomocy dobrze zorientowanego informatora Dziewuchy ustaliły też adresy miejsc, gdzie Julia Przyłębska regularnie bywa. Ulotki zaniosły również do:

  • manikiurzystki Julii Przyłębskiej,
  • jej kosmetyczki i
  • fryzjerki,
  • handlarza win,
  • lokalnej parafii.

Żeby poczuła ten strach

OKO.press rozmawia z czwórką aktywistów grupy Dziewuchy Berlin, nazwijmy ich A, B, C i D.

A: Pierwszy protest we wtorek zrobiłyśmy w tajemnicy, we własnym gronie 25-30 osób. Chodziło o to, by Przyłębską zaskoczyć, postawić pod murem.

Żeby poczuła strach, który czują w Polsce dziewczyny, kiedy robią test ciążowy i widzą te czerwone kreski, albo gdy lekarz USG mówi, że wie pani, dziecko nie jest zdrowe.

Żeby wyrwać ją z poczucia bezpieczeństwa.

C: Ktoś wpadł na genialny pomysł ulotki. Jeździliśmy w kilka osób i zostawialiśmy ją w skrzynkach pocztowych, albo wręczaliśmy osobiście. Przepraszaliśmy mieszkańców, którzy są w szoku, bo Dahlem to super spokojna dzielnica, tu się nigdy nic nie dzieje, nawet 1968 rok ich ominął.

A. Pomógł nam też zbieg okoliczności. Gdy zostawialiśmy ulotki u kosmetyczki Przyłębskiej, za B. zamknęła się brama i został uwięziony. Pobiegłam do włoskiej restauracji na rogu, oni mieli pilota. Opowiadam po włosku, co to za akcja, a kelner mówi, że przecież ci Przyłębscy jedzą u nich regularnie kolacje. Bardzo się wkurzył, kogo obsługuje, obiecał, że przekaże ulotki pozostałym pracownikom, Włochom i Albańczykom z Kosowa.

B: Zainicjowaliśmy protest i to dało szybki efekt, który rozszedł się już poza nami pocztą pantoflową. Od środy powstała taka mała świecka tradycja, że po protestach pod Ambasadą grupy i grupki osób dojeżdżają pod dom Przyłębskich. Tworzą się małe wiece. Na stałe stoi tam dwóch policjantów.

A: Policja berlińska jest po naszej stronie, podobnie władze miasta. Doskonale wiedzą, co się dzieje w Polsce.

C: W środę Przyłębskich już nie było w domu.

A: Nie udało się ustalić, gdzie się wyprowadzili. Jeśli ambasada ewakuowała ich do hotelu, to na pewno do małego, komfortowego, na uboczu, żeby przeczekać. Może się uda wytropić, gdzie się schowali. Wiemy, że w sobotę [31 października] wpadli w ciągu dnia do domu, ale przed wieczorem wyjechali.

D: Przyłębski przechwala się "na dzielnicy", kim to on nie jest, rozdaje prywatne wizytówki, np. kelnerom.

B: Nie zależy nam na stalkowaniu państwa Przyłębskich.

Owszem podjęliśmy z nimi grę, ale nasz protest ma charakter polityczny, jest przeciwko pani Przyłębskiej jako uzurpatorce na stanowisku przewodniczącej TK i osobie łamiącej prawa kobiet.

D: Oboje Przyłębscy są osobami publicznymi, oboje żyją z pieniędzy polskich podatników. Nie trzeba się zanadto litować nad nimi.

OKO.press: Ale jednocześnie chcecie Przyłębską wykurzyć z Berlina.

B: Jestem pewien, że miliony Polek i Polaków podzielają nasze przekonanie, że powinna być w Polsce i konfrontować się ze skutkami swej decyzji.

Czy to jest protest polski czy berliński? Protestujecie jako Polki, czy jako mieszkanki Berlina?

A: Protest już dawno wykroczył poza tzw. kręgi polonijne, w pikietach biorą udział osoby różnych narodowości, tak jak różnorodny jest Berlin.

B: Uświadamiamy berlińczykom, że polityka PiS dotyka ich tak samo jak nas, bo ten zamach na wolności obywatelskie i wolność kobiet odbywa się we wspólnej przestrzeni prawnej UE.

Berlin jest miastem wspaniale kosmopolitycznym o silnej lokalnej tożsamości, zbudowanej na fundamencie wartości, których bronimy. Pani Julia Przyłębska nie pasuje do tego świata.

A: Dziewuchy Berlin to taki zgrany kolektyw, ale nasza grupa przenika się z innymi, tworzymy mozaikę.

B: Niektórzy identyfikowali się jako KOD, jest też zarejestrowana Partia Razem, która nam pomogła w pierwszej akcji, no i wolne elektrony jak ja, które pojawiają się przy poszczególnych projektach. To środowisko zaczęło się konsolidować po pierwszych akcjach Strajku Kobiet w 2016 r. W sumie kilkadziesiąt, może 100 aktywnych osób.

C: Od 2015 roku stoimy na ulicach i protestujemy.

Tłumaczenie ulotki rozdawanej przez Dziewuchy Berlin sąsiadom Przyłębskich

Drodzy mieszkańcy [tu pada nazwa ulicy],

szanowni Współobywatele,

Jak się Państwo mogli zorientować, Wasza cicha, piękna okolica zmieniła się w ostatnich dniach w miejsce głośnych protestów i zgromadzeń. Zapewne zastanawiacie się, o co chodzi. Czujemy się zobowiązani Wam to wyjaśnić.

Sprawa tyczy się Waszych sąsiadów, zamieszkałego pod numerem [***] małżeństwa Julii i Andrzeja Przyłębskich.

Pan Przyłębski jest od przeszło czterech lat ambasadorem Polski w Niemczech. Jako wierny sojusznik rządzącej Polską prawicowo-populistycznej formacji, ponosi on odpowiedzialność za ciągły stan kryzysu w stosunkach polsko-niemieckich. Wielokrotnie wypowiadał się w sposób prowokacyjny i agresywny, co przyczyniło się do tego, że zarówno przyjaźń obu krajów, jak i trudny proces historycznego pojednania, wciąż natrafia na poważne przeszkody.

Nie on jest jednak przyczyną naszej obecności w Waszym sąsiedztwie.

Chodzi nam o jego małżonkę, Julię Przyłębską.

W roku 2015, natychmiast po przejęciu władzy przez prawicowo-populistyczną partię Prawo i Sprawiedliwość, pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego, rozpoczął się proces niszczenia niezależnego wymiaru sprawiedliwości. Bardzo istotne ogniwo systemu sądowej kontroli nad prawodawcami stanowił w nim Trybunał Konstytucyjny, posiadający kompetencje umożliwiające unieważnienie niekonstytucyjnych przepisów i ustaw. Jako sąd o kluczowym znaczeniu dla demokracji, stał się on obiektem wrogiego, bezprawnego przejęcia.

Przy pomocy sztuczek prawniczych oraz nielegalnych nominacji sędziowskich, wkrótce na fotelu prezesa TK zasiadła nieznana dotąd nikomu, niekompetentna, ale wierna rządowi sędzina, Julia Przyłębska.

Spełniła ona swoje zadanie. Trybunał przestał właściwie funkcjonować jako ciało nadzorcze. Rząd ma wolną rękę uchwalania przepisów niezgodnych z Konstytucją, a przeciętny obywatel stracił oparcie w instancji, która dotąd broniła jego fundamentalnych praw.

Jedno z tych praw zostało odebrane Polkom na skutek bardzo kontrowersyjnego werdyktu owego trybunału Przyłębskiej przed paroma dniami.

Chodzi o prawo do przerwania ciąży w wypadku stwierdzenia poważnej wady płodu. Trybunał unieważnił nagle ustawę, która trwała w swoim zapisie od przeszło 25 lat, kiedy to wszystkie najważniejsze siły polityczne w Polsce dokonały trudnego kompromisu.

Miliony Polek i Polaków wyszły na ulice w proteście przeciwko temu rozstrzygnięciu, mimo szalejącej w naszym kraju pandemii. Od przeszło tygodnia trwają w całym kraju, a także poza jego granicami, protesty, zgromadzenia i strajki przeciwko temu nieludzkiemu, niedemokratycznemu werdyktowi. Kraj znalazł się w stanie niebezpiecznej konfrontacji między obywatelami a agresywną, ultrakonserwatywną formacją rządzącą, która w swojej obronie coraz częściej ucieka się do gróźb otwartej przemocy.

Julia Przyłębska podpaliła beczkę prochu, po czym natychmiast ewakuowała się do Berlina.

Nie możemy zaakceptować tego, że niszczycielka demokracji w naszym kraju żyje sobie spokojnie poza jego granicami, i to w naszej wspólnej, otwartej na świat metropolii.

My, dumni obywatele i obywatelki Berlina, nie pozwolimy na to, żeby „krwawa Julia” nadal prowadziła wygodne, luksusowe życie w Niemczech, podczas gdy nasza ojczyzna, podpalona przez nią, stoi w płomieniach.

Dlatego odnaleźliśmy jej utrzymywaną dotąd w tajemnicy rezydencję w Dahlem, aby regularnie przypominać jej o jej czynach.

Tak bardzo jak przykro nam z powodu zakłócenia Państwa spokoju, mamy nadzieję, że możemy liczyć na Państwa solidarność i zrozumienie, jako naszych współobywateli.

Dochowamy wszelkich starań, aby każdorazowo pozostawić miejsce naszych protestów w stanie porządku. Liczymy także na to, że któregoś dnia zechcą Państwo przyłączyć się do nas w akcie solidarności. Nasze zgromadzenia mają charakter otwarty i uczestniczy w nich wielu Niemców.

Chodzi nam wszak o wartości uniwersalne: prawa kobiet, prawa człowieka oraz sprawiedliwość, bezpośrednio zagrożone w jednym z krajów naszej wspólnej Unii Europejskiej poprzez działania Julii Przyłębskiej.

Z wyrazami szacunku,

Dziewuchy Berlin

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze