Miał marzenie o wolnym, demokratycznym, praworządnym, porządnym kraju i o społeczeństwie obywatelskim, które w nim mieszka. Nie mógł znieść tego, że to marzenie umiera, gasną protesty, przychodzi pogodzenie z tym, co jest. Wierzył, że jego śmierć może przywrócić życie temu marzeniu. Że jego Polska jeszcze nie zginęła. Dziś o 18. przychodzimy oddać mu cześć
2 listopada to w katolicyzmie dzień zadumy i modlitwy za Wszystkich Wiernych Zmarłych. Nasze świeckie Zaduszki poświęcamy Piotrowi Szczęsnemu, Szaremu Człowiekowi - jak sam siebie nazywał - który 19 października 2017 roku, podpalając się na Placu Defilad w Warszawie rozstał się z życiem, choć przeżył jeszcze 10 dni.
Wcześniej pisaliśmy o Nim jako o Piotrze S., ale rodzina wyraziła zgodę na używanie jego nazwiska. Prosząc równocześnie o uszanowanie ich prywatności.
Dziś w Dzień Zaduszny, 2 listopada o 18.00, na Placu Defilad, spotkają się ci, którzy chcą zapalić światło za Piotra Szczęsnego, Szarego Człowieka.
Listy do opinii publicznej, które Piotr zostawił, czytać będzie Bartłomiej Topa.
Do udziału w tej uroczystości zachęcają m.in. Agnieszka Holland, Maja Komorowska, prof. Maria Janion, ks. Wojciech Lemański.
Agnieszka Holland przysłała list:
„Umarł człowiek. Wspaniały, odważny, szlachetny. Chciał nam powiedzieć coś bardzo ważnego. Od nas zależy, czy usłyszymy. Zasługuje na naszą uwagę i pamięć. Nie ma mnie w Polsce, pracuję daleko. Gdybym była - poszłabym na miejsce jego czynu, by oddać mu cześć. Namawiam wszystkich, których serca i umysły poruszył, by tak zrobili”.
Wiarą Piotra, której okazał się tak wierny, że złożył jej najwyższą ofiarę, była wolność ojczyzny („Mój wkład w odzyskanie niepodległości był mikroskopijny, wstydzę się, że do tej pory tak mało zrobiłem dla Ojczyzny”). Jakby to patetycznie nie brzmiało, tak właśnie było i nie zmieni tego ani narracja ministra, że został zmanipulowany przez opozycję totalną, ani propagandowe oskarżenia pod adresem mediów, w tym OKO.press, że uprawiamy politykę żerując na tragedii chorego człowieka.
Chciał, żeby jego czyn był jak najszerzej znany. Zrobił to, żeby „obudzić społeczeństwo”. Dlatego wybrał tak drastyczną formę odebrania sobie życia.
Są to Zaduszki tragiczne, bo przecież nie sposób się z taką decyzją pogodzić. Samobójstwo nie mieści się w naszych ludzkich rachubach, wywołuje odruch niezgody, jest też aktem zdrady wobec najbliższych. Kościół trafia tu w ponadreligijną intuicję twierdząc, że jesteśmy tylko zarządcami a nie właścicielami życia. Piotr Szczęsny uznał, że ma prawo nim dysponować.
Nawet jednak Kościół katolicki, który w Bogu widzi właściciela życia i kiedyś odmawiał pochówku samobójcom, otwiera dziś furtkę: „Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu”.
Piotr dokładnie wyjaśnił, dlaczego i po co to robi.
Nie był to żaden szalony odruch, to była przemyślana decyzja. Nie wiemy, kiedy ją ostatecznie podjął, ale swój apel do opinii publicznej zaczął pisać 17 marca 2017, na pół roku przed samospaleniem. Tekst był otwarty w jego komputerze przez 324 godziny.
„A ja wolność kocham ponad wszystko. Dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi i że nie będziecie czekać, aż wszystko zrobią za was politycy – bo nic nie zrobią! Obudźcie się! Jeszcze nie jest za późno!” - taki jest jego główny przekaz.
Razem z całym pokoleniem nauczył się wolność kochać i rozumieć w Sierpniu 80, kiedy w zepsutym i zdegenerowanym PRL pojawiła się nagle w przestrzeni publicznej i w Grudniu 81, kiedy została społeczeństwu odebrana. Ludziom młodszym może być trudno docenić siłę tego przeżycia pokoleniowego. I zrozumieć żarliwość tej wiary.
Czuł się osobiście odpowiedzialny za los polskiej wolności. Jak mówi żona Piotra, "już nie mógł znieść tego, co tracimy jako kraj". Nie mógł też wytrzymać kłamstw, które temu towarzyszą.
Protestował przeciwko normalizacji, która widzimy wokół siebie. Normalizację nazywał snem, w jaki zapada społeczeństwo. „Nie chodzi o to, że rząd popełnia mniej czy więcej błędów (każdy rząd to robi) ale, że ten rząd wstrząsa podstawami naszej państwowości i funkcjonowania społeczeństwa. Natomiast większość społeczeństwa śpi, nie zwraca uwagi, co się dzieje i trzeba je z tego snu obudzić”.
Obserwował – według relacji rodziny – ze zgrozą kolejne akty zawłaszczania państwa prawa i ograniczania obywatelskich swobód. Kolejne odsłony nonszalanckiego programu: rządzimy my, zgodnie z "demokracją bezprzymiotnikową" (a więc nie konstytucyjną i nie liberalną), w której jedynym niewzruszonym prawem jest nasza polityczna wola uzasadniona wynikiem wyborów.
Są to Zaduszki smutne. Piotr widział, jak cichną protesty. Wszyscy to widzimy. Normalizacja to wyuczona bezradność.
Opisano ją w psychologii obserwując psy Pawłowa, które poddane kolejnym szokom elektrycznym stawały się przerażająco bierne, już nawet nie uciekały.
Władza PiS dozuje represje, raczej gra na przeczekanie, czeka aż kolejne protesty wygasną (ile można blokować, głodować, manifestować). Widząc bezskuteczność buntu w obronie Trybunału, sądów, Puszczy, edukacji, widząc jak zanika państwo prawa i marnieje społeczeństwo obywatelskie, jak budzi się narodowy egoizm, nietolerancja, konformizm, Piotr chciał obudzić wszystkich, którzy wierzą, jak on, że tak nie może być. A także tych, którzy już w to nie wierzą.
Nie przesądzał, na czym ma to przebudzenie polegać. Nie stawiał na żadną partię, wręcz odwrotnie pisał, że „politycy tego za nas nie załatwią”.
Nie namawiał do wojny polsko-polskiej, protestował przeciwko pogłębianiu podziałów. Wierzył, że jego czyn ostateczny, jest ponad podziałami, poruszy wszystkich.
Ta jego wizja pozytywna, może naiwna, może nie, była znowu z ducha „Solidarności”, z doświadczenia sukcesu ruchu społecznego, który patrząc na zimno nie powinien się zdarzyć.
Miał marzenie o wolnym, demokratycznym, praworządnym, porządnym kraju i o społeczeństwie obywatelskim, które w nim mieszka.
Nie mógł znieść tego, że to marzenie umiera. Wierzył, że jego śmierć, może przywrócić życie temu marzeniu.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze