0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

W czasie obchodów 36. rocznicy stanu wojennego prezes PiS przedstawił w skrócie swoją wersję historii Polski. Mówił, że w 1944-1945 roku komunizm w Polsce rozpoczął się od „drugiej okupacji”, precyzując, że co prawda była ona łagodniejsza od niemieckiej, ale wyrządziła krajowi ogromne szkody. W narracji Kaczyńskiego cała historia PRL jest przede wszystkim historią walki „Polaków” z „komunizmem”. Jej punktem kulminacyjnym była „Solidarność” oraz stan wojenny. Prezes PiS mówił:

„Ten ruch [„Solidarność”] został 36 lat temu zaatakowany metodami, które można określić jako okupacyjne. To była taka wewnętrzna, własnymi siłami przeprowadzona okupacja. Nowa okupacja Polski. Można powiedzieć, że komunistyczna maska spadła ostatecznie.

Okazało się że ten system można utrzymać tylko przy pomocy czołgów na ulicach miast, broni palnej, policji, ZOMO, wielu innych formacji, całej potężnej armii, która walczyła ze społeczeństwem. To był czas w którym Polacy pokazali – nie po raz pierwszy w swojej historii, ale mam nadzieję, że po raz ostatni, bo nie będzie już takiej potrzeby – że do wolności swoich praw są przywiązani. Głęboko i serdecznie, że to dla nich bardzo ważne, że chcą walczyć. I Polska walczyła, podziemna "Solidarność", wiele innych organizacji”.

W tym fragmencie dobrze można dostrzec typowe dla retoryki Kaczyńskiego pomieszanie twierdzeń prawdziwych oraz półprawd i manipulacji. Władza komunistyczna utrzymała się tylko dzięki sile - to jest fakt. Czy jednak można powiedzieć, że „Polska walczyła”? Rzeczywistość historyczna, jak zobaczymy niżej, była znacznie bardziej złożona. Kaczyński mówił dalej:

„13 grudnia 1981 roku Jaruzelski i jego kamaryla podniosła rękę na Polskę. Zaatakowała Polskę, potężnie uderzyła. Z poparciem swoich moskiewskich sojuszników i protektorów. Dziś ciągle musimy o tym pamiętać”.

W tym miejscu prezes PiS przeciwstawia „Polaków” i „Polskę” gen. Jaruzelskiemu „i jego kamaryli”. Podoba nam się w OKO.press, że prezes wskrzesza w języku publicznym tak rzadko występujące i zapomniane słowo jak „kamaryla”. Niemniej jednak jego użycie tutaj jest manipulacją. Podobnej dopuścił się IPN, wypuszczając 13 grudnia w świat animację zatytułowaną „Komuniści atakują Polskę”. Komuniści oczywiście nie są w takim rozumieniu Polakami - tylko kimś obcym.

Wypada nam przypomnieć:

  • że w 1980 roku do PZPR należało 3 mln 92 tys. Polek i Polaków (a więc nieco mniej niż co dziesiąty, uwzględniając w tej statystyce dzieci i starców). W okresie „Solidarności” i stanu wojennego z partii wystąpiło ok. 850 tys. członków. 2 mln dorosłych Polaków należących do partii - a byli także bezpartyjni popierający władzę - to nie jest „kamaryla”;
  • że nie ulega wątpliwości, że „S” była bardzo popularna - ale władza zachowała swoją bazę społeczną. Według badań OBOP z czerwca 1981 roku zaufanie do rządu PRL deklarowało 24 proc. respondentów. Działania „S” oceniało pozytywnie 62 proc. Polaków;
  • że także po wprowadzeniu stanu wojennego władze PRL mogły liczyć na poparcie milionów Polaków. Była to nadal mniejszość, ale znacząca. W referendum 29 listopada 1987 roku - dotyczącym tzw. „drugiego etapu reformy” polityczno-gospodarczej i traktowanym jako plebiscyt oceniający rząd Jaruzelskiego - udział wzięło 67,3 proc. uprawnionych. Opozycja nawoływała wówczas do bojkotu. Mimo to 2/3 Polaków usłuchało władzy - z przekonania lub z konformizmu;
  • że po wprowadzeniu stanu wojennego drastycznie spadła liczba aktywnych działaczy opozycji demokratycznej. Historycy szacują ich liczbę na od kilku do kilkunastu tysięcy osób w całym kraju - z tendencją spadkową;
  • że w wyborach 4 czerwca 1989 roku - które przesądziły o upadku rządów PZPR w Polsce - frekwencja wyniosła tylko 62 proc.

Opowieści Kaczyńskiego o tym, że „Jaruzelski i kamaryla” walczyli z „Polską” są więc całkowicie dęte. Władze komunistyczne w Polsce miały aż do końca niemałą bazę społeczną. Polacy byli podzieleni w tej sprawie.

Ta fałszywa wizja historii służy jednak polityce historycznej PiS oraz jego zupełnie bieżącym celom - sam prezes mówił, że ci, którzy uważają stan wojenny za „mniejsze zło” dziś służą obcym interesom, krytykując rząd.

„Wielu ludzi, skądinąd uczciwych, ciągle wierzy, że Jaruzelski uratował Polskę przed rosyjską interwencją. Wielu uważa, że może stało się coś złego, ale jednak nie tak bardzo. Ci ludzie dzisiaj udają obrońców demokracji. Przypomnę płk. Mazgułę. Hańba, bo to, co dzieje się naszym kraju, ten atak na polską wolność, polską suwerenność, nasze prawo do kształtowania naszego życia publicznego i społecznego, ten atak prowadzony z Polski, wspierany z zewnątrz - to hańba. Hańba dla tych, którzy robią to w Polsce i dla tych, którzy wspierają to z zewnątrz”.

Oto ciągłość historyczna: od Jaruzelskiego po opozycję, która dziś „atakuje” polską wolność, suwerenność itd. Nawet 13 grudnia to dla prezesa okazja, żeby zaatakować politycznych przeciwników i dopisać ich do „partii zdrady”. Warto jednak wiedzieć, że te ataki są oparte na fałszywej podstawie.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze