NSZZ "Solidarność" zawiesiła swoje członkostwo w Radzie Europejskiego Centrum Solidarności. Oznacza to m.in., że ECS nie może wykorzystywać loga "Solidarności". "Związek uważa, że wystawa stała wymaga korekty. Trzeba dokonać analizy tego, co tam się znajduje, zawartości wystawy i jej treści", mówi OKO.press szef Solidarności Regionu Gdańskiego
Decyzję o zawieszeniu do odwołania udziału swoich przedstawicieli w Radzie i Kolegium Historyczno-Programowym ECS podjęli szefowie wszystkich regionów i sekretariatów branżowych związku "Solidarność". Mają oni większość w Komisji Krajowej, więc jej decyzja jest tylko czystą formalnością.
W liście, który przekazali 7 lutego 2019 dyrektorowi Centrum Basilowi Kerskiemu napisali, że spór o finansowanie ECS to element prowadzonej przez opozycję kampanii wyborczej i kolejny dowód na upolitycznienie tej instytucji:
„Jeszcze raz przypominamy, że brak wpływu Związku na kluczowe decyzje dotyczące funkcjonowania ECS, to jeden z głównych powodów braku zgody na wykorzystanie logo Związku, nieprzekazania archiwum i nie nawiązania bliższej instytucjonalnej współpracy”.
Liderów Solidarności szczególnie zabolały słowa Władysława Frasyniuka (członek Rady ECS, jeden z czterech przedstawicieli Prezydenta Gdańska), które padły na konferencji po ostatnim posiedzeniu Rady.
Frasyniuk skierował je do wicepremiera Glińskiego: „Jeśli minister myśli, że może zmienić historię, a przypominam, że to mój rówieśnik, to miał czas, by zostać takim samym bohaterem jak Wałęsa czy Borusewicz. Dzisiaj buduje na nowo historię Polski. Jak zostanie oceniony? Zobaczymy. Być może w »Duck Tower« będzie miał swoją salę, w której będzie uczczony. Propozycja przedstawiona w radzie jest obraźliwa, bo wraca do tradycji partii bolszewickich”.
To klarowny komentarz do warunków, jakie minister Gliński postawił ECS-owi - pełna dotacja w zamian za dodatkowe stanowisko wicedyrektora i utworzenie specjalnego działu imienia Anny Waletynowicz.
Frasyniuk mówił to w sobotę 2 lutego, tuż po posiedzeniu Rady, na której odrzucono propozycję Glińskiego.
Za odrzuceniem głosowała także obecna w Radzie "Solidarność". Jej przedstawiciel, szef związku w Stoczni Gdańskiej Roman Gałęzewski po głosowaniu powiedział OKO.press, że propozycja ministra Glińskiego „wywraca wszystko do góry nogami. Związek Solidarność zawsze bronił ECS. Gdyby ich działalność była tylko zła, to tylu ludzi nie stawałoby w jej obronie, ale oczywiście, nie ma instytucji, której nie można by poprawić. Natomiast ECS musi istnieć”.
"W ECS trzeba szukać kompromisu, ale ta propozycja ministra Glińskiego była fatalna", twierdził wówczas Gałęzewski.
Po kilku dniach Gałęzewski, choć zastrzega się, że „nie jestem ani po jednej, ani po drugiej stronie”, mówi już inaczej i przypomina o zakazie używania przez ECS loga Solidarności.
"Wypowiedzi członków Rady po ostatnim posiedzeniu były typowo polityczne, takich rzeczy się nie robi. Uznaliśmy, że nie będziemy w tym uczestniczyć, bo to tylko się potęguje. Jest coraz gorzej, a wydawało się, że po śmierci prezydenta Adamowicza będzie ciszej, ta agresja jest dziwna.
Nie chcę tego komentować, ale gdyby minister Gliński chciał, to by pół roku temu wypowiedział nie tylko część dotacji, ale w ogóle całą. Tam są sami politycy".
Gałęzewski: "My nigdy nie blokowaliśmy kandydatów miasta na członków Rady, a kandydatów ministra blokowano. Najpierw prezydent Adamowicz nie zgodził się na kandydaturę Krzysztofa Wyszkowskiego i już wtedy, moim zdaniem, minister powinien wycofać swoich przedstawicieli i nie płacić. W statucie jest zapis, że z półrocznym wyprzedzeniem można się wycofać. Powinien to zrobić w czerwcu. Nie może być tak, że są równi i równiejsi.
Czy w innych instytucjach kultury można sobie robić szopki? Na przykład w Muzeum Narodowym, czy Muzeum Żydów Polskich? Jak można w instytucji kultury okazywać agresję wobec rządu? A w ECS takie rzeczy się dzieją. I to nie w wynajętej za pieniądze sali, bo gdyby tak, proszę bardzo. Ja w tym nie uczestniczę, jak widzę agresję, to się wycofuję. Nie jestem ani po jednej, ani po drugiej stronie.
Nie złożyłem rezygnacji z członkostwa w Radzie, bo Komisja Krajowa na razie wstrzymała nasz udział do czasu, aż sytuacja się uspokoi. Regiony uznały, że tak długo, jak będą te kłótnie, szczególnie że to się przed wyborami potęguje, tak długo nie powinniśmy tam być. Czekamy, aż się uspokoi.
Przedstawiciele wszystkich regionów, którzy podjęli tę decyzję uznali, że to nieznośne, że w tym budynku jest tyle agresji i to w jedną stronę.
My się nie obrażamy za rząd, po prostu nie chcemy uczestniczyć w politycznych kłótniach.
Jeżeli na konferencji prasowej po obradach Rady padały słowa podburzające ludzi, to my w tym nie chcemy być. Borusewicz i Frasyniuk to politycy.
Szefowie wszystkich regionów i sekcji podjęli decyzje o wstrzymaniu udziału w pracach Rady ECS i zabronili używania loga Solidarności przez ECS. To znak wykupiony przez nas za ogromne pieniądze.
Na ostatnim posiedzeniu Rady przed śmiercią prezydenta Adamowicza mówiłem, że mam nadzieję, że akurat ECS, to szczególne miejsce będzie próbowało pogodzić wszystkie strony. Mam dokładnie tyle samo przyjaciół po jednej, jak i po drugiej stronie. W tej chwili źle się czuję, że jedni na drugich tak mówią.
No niech pan powie, czy ktoś kulturalny mówi takie słowa na człowieka umierającego, jak Wałęsa na [Kornela] Morawieckiego, bardzo zasłużonego człowieka? Czy to jest normalne? Dochodzi do paranoi.
To, co się dzieje, jest bardzo przykre. Nie chcę w tym uczestniczyć, ale rozumiem kolegów z regionów, którzy podjęli taką decyzję".
Podobnie komentuje sytuację szef Solidarności Regionu Gdańskiego Krzysztof Dośla, ale dodaje coś nowego - wystawa stała w Europejskim Centrum Solidarności wymaga korekty.
„Po tym, co wydarzyło się w sobotę to naturalna decyzja. Doszło do spektaklu, który każdy mógł obejrzeć, a nie tak się umawialiśmy. Przewodniczący Rady miał przeczytać tylko uchwałę. Przebieg konferencji prasowej, wypowiedzi osób zasiadających w Radzie były niegodne. Nie będziemy jako związek firmować tego typu zachowań i wypowiedzi.
Nie zgadzamy się na działania ECS. Sam pisałem do ministra Glińskiego pół roku temu, żeby zajął się sytuacją w ECS, po tym, jak zakłócano przebieg uroczystości sierpniowych w ubiegłym roku. Do budynku wpuszczono wówczas grupę ludzi, która zakłócała obchody. To było zachowanie niegodne i na pewno nie tak sobie wyobrażaliśmy funkcjonowanie Europejskiego Centrum Solidarności, żeby tam znajdowały schronienie takie osoby, które nie mają wiele wspólnego z Solidarnością.
Wystawa stała ma wiele braków i należałoby się temu spokojnie przyjrzeć, ale bez emocji, nie w tym klimacie, który jest teraz. Przewodniczący Duda mówił o tym na otwarciu instytucji, że nie oczekujemy niczego po ECS, ale wyłącznie tego, żeby pokazywał prawdę. Prawdę, a nie wybiórcze fragmenty. I tyle.
Związek uważa, że wystawa stała wymaga korekty. Trzeba dokonać analizy tego, co tam się znajduje, zawartości wystawy i jej treści. Niech to zrobią fachowcy, ale nie pod wpływem chwili i emocji. Niech to zrobią ludzie, którzy byli rzeczywiście uczestnikami Sierpnia, a jeszcze żyją, którzy tamte zdarzenia pamiętają, nie będzie im tego moderowało żadne ugrupowanie polityczne tylko ludzie, którzy są świadkami historii. I tyle".
W liście do dyrektora Kerskiego liderzy Solidarności przypominają, że związek jest jedynym depozytariuszem, kontynuatorem i właścicielem swojego dziedzictwa, którego materialnym wyrazem jest miejsce narodzin „Solidarności” - historyczna Sala BHP Stoczni Gdańskiej, a duchowym - Bazylika Świętej Brygidy w Gdańsku.
Tak sytuację tłumaczy rzecznik Komisji Krajowej Marek Lewandowski.
„Żeby lepiej zrozumieć w jakiej sytuacji jesteśmy, powiem tak: załóżmy, że pana dziadek był kimś wielkim i ważnym dla historii Polski, a pan jest spadkobiercą jego spuścizny. I przychodzi ktoś do pana, kto wybudował piękny, szklany budynek i mówi - pan to przekaże, my coś z tym zrobimy, a pan nie będzie miał na to żadnego wpływu. Trudno się na to zgodzić. I Solidarność jest dzisiaj w takiej relacji w stosunku do ECS. Jedne środowiska się eksponuje, inne wyklucza, jedne osoby się preferuje, inne się pomija. To budzi niesmak, a my przez te wszystkie lata staraliśmy się być powściągliwi, staraliśmy się, na ile można, współpracować i funkcjonować w miarę normalnie, ale te ostatnie lata, te bulwersujące zdarzenia i z obchodami Sierpnia i zdarzenia polityczne, to ciąganie nas w jedną i drugą stronę, to coś, w czym nie chcemy uczestniczyć. Wycofanie naszych przedstawicieli to potwierdzenie stanu, który funkcjonuje od lat".
Czy Frasyniuk i feministki mogą ubiegać się o użycie loga "Solidarności"?
Lewandowski: "To zależy, jeżeli to będzie związane z nadchodzącymi wyborami, poparciem politycznym, to będziemy oceniać. Nasze logo było wykorzystywane w wielu przypadkach, na przykład przez feministki w Czarnym Marszu, gdzie chrześcijański związek zawodowy, z wpisaną w statut nauką kościoła jest wykorzystywany do promowania prawa do aborcji. W takich przypadkach sprzeciwiamy się temu fundamentalnie.
ECS zawsze uzyskuje zgodę na używanie loga Solidarności, jeżeli to nie budzi kontrowersji. Może też bezpłatnie korzystać z naszych archiwów. I każdy, kto się do nas zgłosi, też taką odpowiedź otrzyma".
Lewandowski: "ECS nigdy nas nie pytał, nie konsultował się i w żaden sposób nie współpracował merytorycznie z nami przy tworzeniu wystawy. Oczywiście brał sobie z naszego archiwum wszystko, co tam chciał. Problem z tą wystawą jest taki, że historia Solidarności kończy się na 1989 roku, z czym my fundamentalnie się nie zgadzamy. Przecież nieprzerwanie istniejemy i nie wolno nam odbierać dorobku w transformacji i tym wszystkim, co się dzieje.
Ale nie odbieramy nikomu prawa do budowania instytucji, mamy w Polsce wolność twórczą, tutaj ktoś zrobił autorską wystawę, która może nam się podobać bardziej, czy mniej, to nie zależy od nas i to sprawa wtórna. Mnie też się tam parę rzeczy nie podoba. Ostatnio słyszę o wycofaniu stuły księdza prałata Jankowskiego*. Facet nie został skazany, został tylko oskarżony.
W grudniu, jak sprawa wybuchła, Basil Kerski ogłosił, że to będzie usunięte i że ten element ekspozycji będzie wymieniony, pokazujący rolę Kościoła, ale jak rozumiem, prałat Jankowski stamtąd zniknie! Nie można pokazywać historii, nie pokazując osób, które w niej uczestniczyły.
Gdybyśmy mieli iść tym tokiem rozumowania, to ponieważ Wałęsie udowodniono agenturalną współpracę, to powinno się z ECS usunąć Wałęsę? Bo niektóre środowiska są oburzone tym, co on robił przed 1980 rokiem? Zaczynamy wpadać w absurdy, ale my na to nie mamy wpływu.
Dlatego fikcyjna była nasza obecność w tych radach, bo nie mieliśmy żadnego wpływu".
* Stułę prałata Jankowskiego usunięto z wystawy. Prałat pozostał.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Komentarze