0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grazyna Marks / Agencja GazetaGrazyna Marks / Agen...

PiS prowadzi tę wojnę z całym „dobrodziejstwem inwentarza”, ponosząc pełną odpowiedzialność za jej przeniesienie z niszy do głównego nurtu debaty publicznej. Ale po kolei.

Zanim w marcu na konwencji PiS Jarosław Kaczyński zobaczył w LGBT głównego wroga Polaków, istniały w Polsce środowiska, które wkładały dużo energii w rozpowszechnianie narracji o zagrożeniu ideologią, seksualizacją i pedofilią ze strony LGBT. Jak wynika z mojej analizy, te grupy, poza radykalnie konserwatywnymi poglądami, często łączy też rozpowszechnianie narracji typowych dla prokremlowskiej propagandy albo wprost inspirowanie się rosyjskimi działaczami.

Dziś w Polsce główny prawicowy przekaz dotyczący LGBT opiera się na kilku frazach:

- ideologia LGBT to zagrożenie dla tradycyjnej rodziny i dla dzieci;

- środowiska LGBT chcą edukować seksualnie dzieci w szkołach i przedszkolach, by przygotować je do gwałtów pedofilskich;

- znaczna część homoseksualistów to pedofile.

Sprawdziłam, jak ta narracja rozchodziła się w polskiej sieci. Okazuje się, że aż do 18 lutego była niszowa, funkcjonowała jedynie w wąskich środowiskach (często tych samych, które w 2013 roku straszyły ideologią gender).

18 lutego prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał kartę LGBT i wtedy wszystko się zmieniło. Ale przekazowa lawina nie ruszyła od razu – masowo o temacie zaczęto mówić dopiero po 9 marca, czyli po wystąpieniu Kaczyńskiego na konwencji PiS.

Aby zobaczyć, kto na początku stał za upowszechnianiem tej narracji, trzeba skupić się na tygodniach między 19 lutym a 8 marca. Analizowałam ten okres pod kątem używania zestawienia skrótu LGBT z wyrazami: seksualizacja, ideologia i pedofilia. Pozwoliło to wyłonić liderów przekazu. Przyjrzyjmy się, kim oni są.

Stop Seksualizacji i „Opcja na Prawo”

Inicjatywa Stop Seksualizacji Naszych Dzieci to istniejący od 2013 roku projekt Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci.

Jego prezesem jest Magdalena Trojanowska. Strona internetowa stop-seksualizacji.pl jest zarejestrowana na tym samym serwerze co prawicowe pismo „Opcja na prawo”.

To nie przypadek, redaktorem naczelnym „Opcji” jest Wojciech Trojanowski, a Magdalena figuruje w redakcyjnej stopce jako stały współpracownik. Czasopismo wydaje Wydawnictwo Wektory, należące do Józefa Białka.

Poza szerzeniem treści anty-LGBT „Opcja na prawo” – jak przyznaje sama redakcja – poświęca wiele miejsca polityce zagranicznej. W sposób szczególny traktuje Rosję. Nie ukrywał tego Józef Białek, w wywiadzie, który przeprowadził z nim Trojanowski.

  • „Rosja stawia kroki na drodze do samostanowienia i jest dla nas dobrym przykładem prowadzenia mądrej propaństwowej polityki.
  • (…) kraj ten odbudowuje swoją tożsamość, gospodarkę i kulturę”.
  • „Zachód przestał być obrońcą swoich tradycyjnych wartości, próby ich zachowania podejmuje lider postkomunistycznego państwa, który z dumą pokazuje światu prezydencką cerkiew na Kremlu”.
  • „Zamiast dążyć do tego, by z Rosji uczynić ważnego partnera handlowego, (…) wypełniamy polecenia płynące z Waszyngtonu i Brukseli”.
  • „W polityce zagranicznej porobiono masę błędów, czego przykładem może być np. popieranie ustanowienia niezależnego państwa w Kosowie czy poparcie dla ukraińskiego, banderowskiego Majdanu”.

Każdy z tych cytatów to klasyczna prokremlowska narracja, można ją w prosty sposób porównać do przekazu rosyjskiego Sputnika. Zwraca uwagę zwłaszcza ocena ukraińskiego Majdanu – który wg Białka był banderowski, czyli nacjonalistyczny i skierowany przeciwko Polsce.

Uderza jeszcze jeden element: wydawca mówi, że Rosja odbudowuje swoją tożsamość, a o zachowanie tradycyjnych wartości dba jej lider, czyli prezydent Putin, a nie Zachód. Te tradycyjne wartości to m.in. rozumiana w najbardziej konserwatywny sposób rodzina.

Aleksiej Komow, człowiek rosyjskiego oligarchy

Prawie identyczny przekaz wygłosił w Polsce w listopadzie 2015 roku, na konferencji organizowanej przez „Opcję na prawo”, Rosjanin Aleksiej Komow. Komow to ważna postać. Jest oficjalnym przedstawicielem na Rosję Światowego Kongresu Rodzin (World Congress of Families), skupiającego radykalne organizacje religijne, a organizowanego przez amerykańską International Organization for the Family.

WCF jest finansowany m.in. przez rosyjskich oligarchów (o czym wiadomo od 2014 roku z przecieków maili wykradzionych przez hakerów, pisała o tym w OKO.press Klementyna Suchanow.

Jednym ze sponsorów WCF ma być rosyjski oligarcha Konstantyn Małofiejew. W świecie zasłynął tym, że miał finansować Doniecką Republikę Ludową po agresji Rosji na Krym. Nic dziwnego, że może się pochwalić poparciem Putina przynajmniej dla części swoich projektów. Jest też właścicielem konserwatywnego, religijnego kanału internetowej TV Tsargrad.

Tsargrad stara się być rosyjskim Fox Newsem, co zapewne było najbardziej widoczne, gdy w czerwcu 2017 r. na jego antenie zaproponowano osobom LGBT bilety w jedną stronę, by na stałe wyemigrowały z Rosji. Jednym z redaktorów Tsargradu jest Aleksander Dugin, politolog, uchodzący za głównego ideologa Kremla, twórca antyzachodniej teorii euroazjatyzmu. Dugin i Małofiejew są objęci sankcjami UE po rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Komow jest bliskim współpracownikiem Małofiejewa. Jest także honorowym przewodniczącym rosyjskiego Stowarzyszenia Kulturalnego Lombardia-Rosja we Włoszech, powiązanego z partią Liga Północna Matteo Salviniego.

W Rosji działa w ramach organizacji FamilyPolicy.ru i jako jej przedstawiciel gościł na polskiej konferencji. Podczas swego wystąpienia „Rosję, która przeżywa niespotykane odrodzenie chrześcijaństwa oraz chroni publiczną moralność" zestawiał z Zachodem, "który prowadzi wojnę przeciwko chrześcijańskim tradycjom”.

Zaapelował wówczas:

„Jako Rosjanin chciałbym Wam, Polacy, powiedzieć, że powinniśmy wspólnie podjąć przedsięwzięcia, które uratują nie tylko społeczności zachodniej Europy, ale również poszczególne dusze. To powinno być nasze wspólne przedsięwzięcie wschodniej Europy. (…) Z Bożą pomocą zwyciężymy”.

W tym samym wystąpieniu starał się zdjąć z Rosji odpowiedzialność za komunizm. Wyjaśniał, że zarówno marksizm jak i leninizm, to teorie importowane (oczywiście) z państw zachodnich, a Lenin i Trocki przebili się ze swoimi tezami w Rosji wyłącznie dlatego, że byli sponsorowani przez Szwajcarię, Niemcy i USA. Ba, nawet zamordowanie carskiej rodziny Romanowów nie było działaniem Rosjan, lecz zainfekowanych z zewnątrz satanistów, dlatego mord ten miał charakter rytualny.

Komow, LGBT i „Ordo Iuris”

Powód głoszenia tak absurdalnych teorii jest prosty. Rosję trzeba wybielić, zgodnie z zasadą: „co złego, to nie my”, a tak wybielony kraj powiązać z tradycyjnymi wartościami chrześcijańskimi, które zbliżają Rosję do Polski czy Ukrainy i jednocześnie odpychają od zliberalizowanej Unii.

W tym układzie środowiska LGBT są wrogiem odrodzenia w duchu chrześcijańskim i dlatego powinny zniknąć z przestrzeni publicznej.

W październiku 2013 Komow pojechał na Ukrainę. Było to tuż przed decyzją tego państwa o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z UE. Po spotkaniu z nim Komitet Rodziców Wszystkich Ukraińców wydał oświadczenie, w którym napisał: „Sprzeciwiamy się podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, ponieważ doprowadzi to do nieuniknionej homoseksualizacji Ukrainy”.

Komow zasiada też w Radzie Powierniczej międzynarodowej organizacji CitizenGO, która udostępnia prawicowym organizacjom platformę do działań online. Polskie CitizenGO zaangażowało się ostatnio w projekt Samorządowej Karty Rodzin (jako odpowiedzi na kartę LGBT), który koordynuje Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, a jednym z partnerów jest opisane wcześniej Stowarzyszenie Rodzice Chronią Dzieci.

Te powiązania nie są przypadkowe. Ordo Iuris zostało założone przez Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Piotra Skargi. Ów Instytut był jednym z partnerów Światowego Kongresu Rodzin, organizowanego w 2014 roku w Rosji przez Komowa i jego organizację FamilyPolicy.ru.

Kongres co prawda odbył się tylko nieoficjalnie i w zmienionej formie, z powodu agresji Rosji na Krym, ale w kongresowych materiałach znaleźć można oficjalną informację o partnerstwie Instytutu ks. Piotra Skargi.

Pisał o tym szeroko w 2017 roku Tomasz Piątek w "Wyborczej".

Liderzy przekazu zgodni z linią Kremla

Kolejny lider przekazu nt. ideologii LGBT to Stanisław Michalkiewicz. Prawicowy publicysta, popularny wśród skrajnej prawicy, w latach 90. był wiceprezesem Unii Polityki Realnej. W temacie LGBT najczęściej udostępniał linki do portali:

  • magnapolonia.org,
  • nczas.com
  • wolnosc24.pl.

Magna Polonia to portal Fundacji Magna Polonia, której prezesem jest Przemysław Holocher, były kierownik generalny ONR i były członek władz Ruchu Narodowego.

Portal regularnie współpracuje z Michalkiewiczem, ale też ze znanym radykałem Grzegorzem Braunem. Prezentuje nie tylko informacje z Polski, ale i ze świata – wśród nich wiele newsów związanych z Rosją.

Można się dowiedzieć np., że Rosja dostarczy Egiptowi kilkadziesiąt myśliwców, przekazała Turcji śmigłowiec wielozadaniowy i rozpoczęła dostawy karabinów automatycznych do Arabii Saudyjskiej (informacje tylko z lutego 2019). Pokazywanie Rosji jako państwa silnego i nowoczesnego militarnie to typowa narracja prokremlowska, znana z szerzących ją portali.

Nic dziwnego, że magnapolonia.org w raporcie węgierskiego think tanku Political Capital z maja 2019 została uznana za portal szerzący dezinformację oraz treści propagandowe zgodne z linią Kremla.

Wolnosc24.pl i nczas.com to strony należące do Fundacji Najwyższy Czas. Redaktorem naczelnym jest Tomasz Sommer, od połowy lat 90. związany politycznie z Januszem Korwin-Mikkem.

Dziś najbardziej znaną twarzą Najwyższego Czasu jest Stanisław Michalkiewicz, zaś nczas.com we wspominanym wcześniej węgierskim raporcie został opisany jako szerzący narrację antyzachodnią i antyestablishmentową. Dodałabym jeszcze antyunijną i antyimigrancką.

Zaś redaktor naczelny Tomasz Sommer w marcu na konferencji Fundacji PAFERE miał wystąpienie o znaczącym tytule: „Jak wyjść z Unii Europejskiej? Praktyczne wnioski z Brexitu”.

Radykalista ruchu pro-life

Kolejny lider przekazu to Fundacja PRO Prawo do Życia, która prowadzi stronę stoppedofilii.pl. Zarejestrowano ją już w 2013 roku, ale niedawno inicjatywę reaktywowano. Do 17 lipca aktywiści zbierali podpisy pod projektem ustawy penalizującej zachowania pedofilskie w przestrzeni publicznej.

W uzasadnieniu projektu wyłożono narrację dotyczącą wykorzystywania edukacji seksualnej przez „lobby LGBT”:

„Środowiskiem najbardziej zaangażowanym w promocję „edukacji" seksualnej w naszym kraju jest lobby LGBT (lesbijek, gejów, biseksualistów i transseksualistów). Na zachodzie Europy członkowie tych środowisk, zaangażowani we wdrażanie »edukacji« seksualnej w szkołach, byli skazywani za pedofilię”. (…)

»Edukacja« seksualna, w trakcie której rozbudza się dzieci seksualnie i oswaja się z homoseksualizmem, jest wykorzystywana jako narzędzie przez lobby LGBT do realizacji radykalnych celów politycznych, m.in. do legalizacji w Polsce adopcji dzieci przez homoseksualistów. W krajach, które dopuściły podobną praktykę, dochodzi na tym polu do tragedii.”

Fundacja PRO Prawo do Życia kojarzy się ze znaną aktywistką pro-life Kają Godek, ale Godek była z nią związana tylko do 2016 roku, obecnie działa we własnej Fundacji Życie i Rodzina.

Na czele PRO Prawo do Życia stoi natomiast Mariusz Dzierżawski. Zanim stał się działaczem pro-life, był związany z UPR podobnie jak Michalkiewicz, w połowie lat 90. założył własne Stronnictwo Polityki Realnej.

Jest jednym z najbardziej radykalnych działaczy pro-life w Polsce: kontrowersyjna wystawa przedstawiająca płody dzieci, prezentowana na placach i ulicach polskich miast, to właśnie jego inicjatywa.

W marcu 2019 w Radiu Wnet mówił, że „standardy WHO (dotyczące edukacji seksualnej) są potrzebne pedofilom, bo ich spełnianie jest przygotowaniem do tego, by dzieci stały się łupem pedofilów”.

Oskarżony o wywoływanie zgorszenia w miejscu publicznym i prezentowanie nieprzyzwoitych treści za zawieszenie billboardu ze zdjęciem płodu po aborcji i drastycznego cytatu, był reprezentowany w sądzie przez prawników Ordo Iuris (ostatecznie uniewinniono go od zarzutu zgorszenia, drugi zarzut uznano częściowo).

Zachód dąży do „przecwelenia” mężczyzn?

Zanim narrację o zagrożeniu LGBT wziął na sztandary PiS, rozpowszechniały ją aktywnie trzy środowiska:

- grupa skupiona wokół „Opcji na Prawo” i Wydawnictwa Wektory,

- osoby związane z byłym UPR-em oraz ONR-em, a dziś ze skrajną prawicą,

- organizacje powiązane ze światowymi ultrakonserwatywnymi organizacjami.

To tutaj należy szukać odpowiedzi na pytanie, o co naprawdę chodzi w ataku na LGBT. Jeśli komukolwiek wydawało się, że jego głównym celem jest np. ochrona dzieci, powinien szybko zrewidować swoje poglądy.

Chodzi o władzę. A dokładnie: o zachowanie władzy mężczyzn nad resztą świata.

Kontekst tej narracji najdobitniej przedstawia Robert Tumski w artykule „Globalna demaskulinizacja” z najnowszej „Opcji na prawo”.

Kluczowe jest tu słowo „naturalne”: naturalne są bowiem cechy i skłonności mężczyzn oraz hierarchiczny porządek świata.

Naturalne cechy mężczyzn (których rzecz jasna nie posiadają kobiety) to wg Tumskiego:

  • szybkie podejmowanie decyzji,
  • skłonności do walki, modlitwy i nauki,
  • zdrowy rozsądek,
  • twardość duchowa.

„Czynności nie wymagające tych cech nie cieszyły się poważaniem” – zaznacza Tumski i dodaje: „siła danej społeczności zależy od siły jej mężczyzn: ich siły fizycznej, duchowej i intelektualnej. (…) Zasadą przetrwania było więc utrzymywanie na wysokim poziomie standardów męskości i zapobieżenie temu, co określa się mianem zniewieściałości.

Zniewieściałość rozumiana jest (…) jako zaburzenie charakteru: zniewieściały mężczyzna to taki, który nie panuje nad sobą, nie potrafi szybko podejmować decyzji, jest rozchwiany i pozwala, aby emocje i chwilowe nastroje dominowały nad rozumem i zasadami”.

To patriarchalny schemat, tu jednak serwowany nad wyraz poważnie, ponieważ „ostatecznym celem (rewolucji liberalnej) jest pozbawienie wspólnoty jedynej ochrony, tą bowiem zapewniali mężczyźni realizujący tradycyjne wzorce kulturowe”. A bez takiej ochrony łatwiej się ludźmi rządzi.

Aby to osiągnąć „nowoczesny totalitaryzm”, jak Tumski nazywa kulturę zachodnią, stosuje metodę „mentalnego przecwelenia” mężczyzn (terminu tego użył niedawno Rafał Ziemkiewicz wobec Kazimierza Ujazdowskiego), czyli uprzedmiotowienia, zniewieścienia, „i wskutek tego ulokowania na samym dole hierarchii władzy”.

Mamy więc taki obraz: mężczyzna będący do tej pory, dzięki swoim naturalnym skłonnościom, najwyższym władcą we wspólnocie, z powodu liberalnej kultury i „przecwelenia”, czyli de facto stania się bardziej podobnym do kobiety, spada w dół w hierarchii!

Nie jest już królem, tylko kimś stojącym drastycznie nisko, jak kobieta, może nawet niżej. Oczywiście jednocześnie ten straszny Zachód dokonuje maskulinizacji kobiet: „kobiety hodowane wedle nowych zasad przestają być atrakcyjne dla mężczyzny starego typu, jawiąc się jako rodzaje dziwadeł czy mutantów”.

„Naturalna” władza mężczyzny – króla i Boga

Mogłoby się wydawać, że ten artykuł to jednostkowy wypadek, na który nie warto zwracać uwagi, gdyby nie jego podobieństwo do tez głoszonych przez Sławomira Skiby i Arkadiusza Stelmacha.

To założyciele Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Skargi, Instytutu ks. Skargi i Instytutu „Ordo Iuris”, dziś bardzo wpływowi. Mają możliwość oddziaływania na niektóre kręgi kościelne, ruchy pro-life, skrajną prawicę i polityków PiS, mają też swego przedstawiciela w Sądzie Najwyższym (prof. Aleksander Stępkowski, mianowany do SN przez prezydenta Dudę, był pierwszym prezesem Ordo Iuris).

W listopadzie 2018 roku zachwalając na konferencji książkę XIX-wiecznego duchownego ks. Henry'ego Delassusa przedstawili swoją diagnozę współczesności.

Według nich naturalnym porządkiem świata jest katolicki porządek hierarchiczny, jedyny właściwy dla cywilizacji chrześcijańskiej. Swój początek bierze on w rodzinie, a tam wyrasta z wyjątkowej pozycji ojca. „Jego władza jest większa nawet niż władza króla” – cytują Delassusa dodając, że autorytet ojca to z jednej strony władza królewska, a z drugiej – przejaw Boga w rodzinie.

Oczywiście trzeba zrobić wszystko, by ten sakralny, hierarchiczny porządek przetrwał. Co w tym przeszkadza? Zachód z jego liberalnymi pomysłami.

Równość wrogiem

W tej perspektywie LGBT jest jedynie zagrożeniem pośrednim. Prawdziwym problemem są postulaty równości: grup społecznych, zawodowych, kobiet i mężczyzn.

To właśnie równości nienawidzi to środowisko, a nie LGBT, bo to dążenie do równości niszczy „naturalną” hierarchię.

Z tego powodu mężczyzna nawet w rodzinie przestaje być królem i Bogiem, a staje się – o zgrozo! – równy kobietom i dzieciom… Dwie ostatnie monarchie na świecie to wg Stelmacha i Skiby (którzy światopoglądowo są monarchistami) papiestwo i rodzina. I obie znajdują się obecnie w kryzysie, który należy przezwyciężyć.

Nie ma wątpliwości, że jeśli tym grupom uda się usunąć LGBT z przestrzeni publicznej, sięgną po następnych wrogów zagrażających „naturalnemu porządkowi”. Kobiety są zapewne jedne z pierwszych na ich liście.

Skoro celem narracji anty-LGBT jest zachowanie władzy, nic dziwnego, że zainteresowała się nią kremlowska propaganda. W Rosji „propagandy homoseksualnej” zakazano kilka lat temu. Dziś widać, że w tym zakazie kluczowa nie była ani moralność, ani rodzina, lecz zablokowanie postulatów równościowych, a tym samym – zachowanie hierarchii społecznej.

Także w Polsce pragnienie władzy leży u podstaw tezy o zagrażającym LGBT. Niczym niezakłócona władza mężczyzn – królów i bogów. Właśnie o to w tym chodzi.

PiS ponosi za to wszystko pełną odpowiedzialność

Nie wiadomo, czy PiS ma świadomość całego kontekstu narracji o „ideologii LGBT” (choć pragnienie męskiej władzy to w tym środowisku cecha immanentna), możliwe bowiem, że nie zadano sobie trudu, by to sprawdzić.

Zarówno w marcu, jak i teraz, kluczowe były korzyści, jakie teza o zagrożeniu przyniosła i przynosi partii rządzącej:

  • integracja elektoratu własnego i skrajnie prawicowego przeciwko wrogowi zewnętrznemu (co osłabia budowanie pozycji politycznej choćby przez Konfederację);
  • utrudnianie kampanii Koalicji Obywatelskiej, która zawsze jest najsłabsza w sporach światopoglądowych;
  • budzenie silnych emocji społecznych, mobilizujących do głosowania na partię, która jest w stanie przeciwstawić się „zagrożeniu LGBT”, czyli na PiS.
  • Dodatkową korzyścią jest odwrócenie uwagi od tematu pedofilii w Kościele katolickim, co sprawia, że Kościół „gra” z PiS-em do jednej bramki, czym szczególnie wzmacnia rządzących.

Cynizm polityczny każe PiS-owi korzystać z tej sytuacji, a nie zastanawiać się nad długofalowymi skutkami wywoływania strachu i agresji wobec środowisk LGBT. Tym bardziej więc nikt na prawicy nie sprawdza, która grupa społeczna jest następna w kolejce do polskiej nienawiści, w walce o „zachowanie naturalnego porządku”.

Nawet jeśli nie będą to kobiety, zapewne atak dotknie jakiejś mniejszościowej (a więc słabszej) grupy. Robert Tumski w „Opcji na Prawo” korzystał z porównania do… leworęcznych, którzy „wbrew naturze” używają ręki lewej zamiast prawej. Za chwilę może się okazać, że z takich porównań przestaniemy się śmiać – jeśli staną się rzeczywistością.

Odpowiedzialność za bezpieczeństwo mniejszościowych grup w Polsce ciąży na rządzących. To stała norma w każdym demokratycznym państwie. PiS ją naruszył. Czerpie z tego tak duże korzyści, że prawdopodobnie się nie cofnie, tylko skorzysta z kolejnych nadarzających się okazji. A te z przyjemnością podpowiedzą mu radykałowie.

Tekst ukazuje się jednocześnie w "Wyborczej".

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze