Rafał P., b. radny PiS z Bydgoszczy "zasłynął" jako przemocowy mąż. Znęcał się też nad następną partnerką, policjantką. Uciekła przed nim informując policję o gehennie, jaką przeżyła, ale wycofuje oskarżenie. Dotarliśmy do notatki z zeznań, która może to wyjaśniać. Rafał P. groził, że ją utopi, zniszczy, pozbawi pracy. Jutro kobieta ma zeznawać w sądzie...
„Utopię cię, zniszczę. Wyrzucą cię z pracy. Czekaj na raport o zwolnieniu lub przeniesieniu” - do takiej notatki z zeznań partnerki Rafała P., byłego polityka PiS, dotarliśmy.
Mogą one tłumaczyć zaskakujący zwrot w jej postępowaniu. Kobieta wycofała bowiem oskarżenie o przemoc, jakiej dopuścił się wobec niej Rafał P. i sprawa została umorzona. Rzecz jest tym bardziej szokująca, że kobieta jest z policjantką z komisariatu, który zakładał Rafałowi P. tzw. Niebieską Kartę z powodu przemocy, jakiej dopuszczał się on wobec żony Karoliny. Ujawnienie w 2017 roku taśm - dowodów okrutnego znęcania się radnego PiS nad żoną, wstrząsnęło opinią publiczną.
Być może jutro - 30 lipca - bydgoski sąd zapyta policjantkę o jej doświadczenia z Rafałem P. Sąd wezwał funkcjonariuszkę na świadka w głośnym procesie eksradnego PiS o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną.
Sędzia będzie zapewne dociekał, dlaczego policjantka najpierw wezwała na pomoc kolegów z podbydgoskiego komisariatu i oskarżyła Rafała P. o stosowanie wobec niej psychicznej i fizycznej przemocy, a miesiąc później wycofała wszystkie zarzuty i zamilkła.
O wezwanie policjantki na świadka wnioskował pełnomocnik Karoliny Piaseckiej, byłej żony Rafała P., która dwa lata temu ujawniła w Internecie wstrząsające nagrania, obrazujące rodzinną gehennę, jaką zgotował jej mąż. Taśmy prawdy zszokowały całą Polskę i zmusiły PiS do rozstania się z Rafałem P.
Teraz wychodzi na jaw, że Karolina Piasecka prawdopodobnie nie była jego jedyną ofiarą.
Jesienią 2018 roku (tuż po rozwodzie z żoną) Rafał P. związał się i zamieszkał z policjantką z pobliskiego komisariatu. Tego samego, w którym zakładano mu niegdyś, na wniosek jego żony, tzw. Niebieską Kartę.
Konkubinat trwał niespełna trzy miesiące (od września do listopada 2018). Zakończył się potajemną ucieczką policjantki. Z notatki, sporządzonej przez funkcjonariuszy, których tydzień później uciekinierka wezwała na pomoc wynika, że doświadczyła ona u boku Rafała P. podobnych przeżyć jak jej poprzedniczka Karolina Piasecka.
„Wszystko musiało być pod jego dyktando. Wydawał polecenia odnośnie godzin stawiania się w domu i wykonywania czynności w gospodarstwie domowym. Zmuszał do uprawiania seksu, gdy on miał na to ochotę. Dyktował kary za polecenia, które nie zostały wykonane po jego myśli” - tak policjantka relacjonowała swoje przeżycia policjantom, którzy przyjechali na jej wezwanie.
Zadzwoniła do nich, gdy Rafał P. wyśledził jej kryjówkę i usiłował tam wejść. Roztrzęsiona policjantka - tak określili jej stan interweniujący funkcjonariusze - mówiła im o przemocy i strachu przed Rafałem P. Twierdziła, że konkubent ją śledził i kontrolował jej telefoniczne rozmowy. Zmuszał, by pieniądze zarobione za ponadnormatywną służbę odkładała na wspólne konto, a gdy brakowało tam 100 zł, kazał jej w nocy jechać do bankomatu i „oddać” pieniądze.
Miał też grozić policjantce, że zniszczy ją zawodowo. Bywał wobec niej agresywny i wybuchowy, ale po każdej kłótni przepraszał i obiecywał, że to się nie powtórzy. Bała się go, bo wiedziała, że jest mściwy. Kiedy Rafał P. dowiedział się, że o tym, co się dzieje w ich związku wie brat policjantki, miał pojechać do jej rodziny i próbować ją oczernić.
Kiedy policjantka oświadczyła, się od niego wyprowadza, Rafał P. miał zabrać jej torebkę z pieniędzmi i telefonem. W końcu (30 listopada) zdecydowała się na potajemną ucieczkę. Liczyła na to, że konkubent jej nie znajdzie, ale ten nękał kobietę telefonami i esemesami. 7 grudnia wyśledził jej kryjówkę. Usiłował wejść do wynajmowanego przez policjantkę mieszkania pod pretekstem oddania pieniędzy, które od niej pożyczył. Nie dała się zwieść, wezwała policję.
W oparciu o policyjną notatkę Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Południe wszczęła przeciw Rafałowi P. postępowanie o znęcanie się fizyczne lub psychiczne nad bliską osobą. Zgodnie z artykułem 207 par. 1 kk, grozi za nie od 3 miesięcy do 5 lat więzienia..
Jednak kilka miesięcy później prokuratura umorzyła sprawę. Zadecydowało o tym zeznanie samej policjantki, która kilka tygodni po policyjnej interwencji (15 stycznia 2019) oświadczyła, że nie czuje się pokrzywdzona i nie chce, by było prowadzone postępowanie w sprawie znęcania się nad nią przez Rafała P. Odmówiła też odpowiedzi na pytania oraz udziału w czynnościach procesowych.
Chcieliśmy się dowiedzieć, skąd taka decyzja. I dlaczego - znając nagrania, wywiady z Karoliną Piasecką i inne medialne przekazy, dotyczące brutalnych zachowań Rafała P. wobec byłej żony - policjantka zdecydowała się z nim związać? Funkcjonariuszka oświadczyła jednak, że nie chce na ten temat rozmawiać.
Nagrane przez Karolinę Piasecką sceny z jej małżeńskiego pożycia z Rafałem P. to prawdziwy horror. Przypomnijmy to ostatnie, ze stycznia 2017. Państwo P. wrócili właśnie z balu charytatywnego i mąż urządził żonie piekielną awanturę. Powód wydawał się błahy: Karolina zostawiła w lokalu kwiatek, który podarował jej mąż.
Rafał P. jest wściekły. Każe żonie wrócić na balową salę i przynieść kwiat do domu. „Przepraszam cię” - mówi kobieta. Jej głos jest cichy, delikatny. „Za późno!” - krzyczy P. i chyba robi żonie jakąś krzywdę, bo ta jęczy z bólu. „Nie drzyj się k… na cały dom” - wrzeszczy Rafał P. „Dobrze” - szepcze Karolina, a mąż dalej krzyczy: „Ciszej mów, nie mam zamiaru wszystkich budzić, ty pedale” - mówi do żony. „Wyp... z domu” - powtarza wielokrotnie. Słychać krzyk kobiety, a potem jej charczący głos i wyduszone z zaciśniętego gardła błaganie: „Nie bij...”
„Dopiero cię zacznę bić” - grozi P. „Wyp... po kwiatka. Ma tu być za chwilę” - rozkazuje żonie. „Jutro taki kupię, to tylko 3 zł” - obiecuje kobieta. „Nie 3, tylko 20 zł kosztował. To był kwiat, szmato, który ja kupiłem. Nawet mi nie powiedziałaś „dziękuję”, ty ch... jeb...” - wrzeszczy P. Potem słychać długą serię wyzwisk i przekleństw. P. nazywa żonę cwelem jeb... i debilem skończonym. Każe jej sp... z jego domu i jego życia.
„Będę ciebie gnoił”, zapowiada żonie i uświadamia, jak to będzie wyglądało: „Po pierwsze, już więcej nie będę cię o nic pytał. Po drugie, zawsze będziesz miała ochotę, jak ja coś będę chciał. Po trzecie, już k... nie będziesz musiała nic robić, bo będę z inną jeździł. Taką, która będzie miała ochotę zawsze i na wszystko. I nawet będzie miała inicjatywę. A ty ch... jeb... jesteś tępym i męczącym ch… i frajerem. Nienawidzę cię ty debilu skończony” - wykrzykuje do żony. Kobieta płacze. Słychać uderzenie i okrzyk bólu. Kobieta krzyczy. Słychać, że mąż zasłania jej buzię. „Puść, nie mogę oddychać” - błaga Karolina.
To tylko niewielki fragment nagrań, które w lutym 2017 roku zelektryzowały całą Polskę. Wobec takich faktów i ich medialnego nagłośnienia Rafał P. zrezygnował z mandatu radnego Bydgoszczy.
W programie TVN24 oświadczył: "Ja do tej pory ponad wszystko kocham żonę i kocham moje dzieci. Natomiast odnosząc się do samego nagrania: jest drastyczne. Ja bardzo przepraszam, przepraszam po raz wtóry moją małżonkę za to. Przepraszam cię, Karolino, moje dzieci, które być może muszą tego słuchać. Przepraszam całą opinię publiczną. Nie ma słów wytłumaczenia. Nawet to, że byliśmy na balu karnawałowym i byłem pod wpływem alkoholu, nie tłumaczy mnie z tego".
Pół roku później Prokuratura Rejonowa Warszawa - Praga sporządziła akt oskarżenia przeciw Rafałowi P. Zarzucono mu znęcanie się nad żoną (przez 11 lat), niszczenie jej dokumentów, naruszanie miru domowego i uporczywe nękanie, za co grozi do 5 lat więzienia. Dwa ostatnie zarzuty dotyczą 2017 r., gdy Karolina P. uciekła z dziećmi do Warszawy, gdzie znalazła sobie mieszkanie i pracę.
Na procesie Rafał P. stawia się rzadko, reprezentują go dwaj warszawscy prawnicy. Podczas jednej z rozpraw Karolina Piasecka ujawniła treść przykazań - „małżeńskiego regulaminu”, które kazał jej spisać.
„Mam wracać z pracy do domu o 16:30 i najpóźniej do 17:00 podać mężowi posiłek. Mam być strażniczką czystości domu i między 17:00 a 19:00 uczyć dzieci sprzątać dom. Codziennie mam mu przygotowywać czyste ubrania. Mają być uprasowane i wisieć na wieszakach. Mam też udać się do lekarza po leki na zwiększenie libido. Mam powiedzieć doktorowi, że to moja wina, bo nie mam ochoty na seks” - zeznawała przed sądem Karolina P.
Według zeznań, mąż wymagał od niej codziennego współżycia, nawet w okresie miesiączki, co było dla niej bolesne, ale odmowa kończyła się awanturą. Nie chciał stosować żadnych zabezpieczeń przeciw ciąży, preferował metody naturalne, czyli małżeński kalendarzyk.
Wymagał też, żeby to ona inicjowała codzienne współżycie. Gdy robiła to nie tak, jak mąż chciał, również wpadał w gniew. „Drapał mnie w miejsca intymne, szczypał boleśnie piersi, płakałam, próbowałam uciekać” - relacjonowała jedną z ostatnich scen rodzinnego dramatu, która przesądziła o ucieczce od męża.
Twierdzi, że spisywała taki „katechizm” z małżeńskim przykazaniami pięć razy. Na karteczkach, które mąż trzymał w szafce przy łóżku. „Na ich podstawie mnie rozliczał, a kiedy wspominałam o jego obowiązkach odpowiadał, że jego regulamin nie obowiązuje” - tłumaczyła.
Komentarze