Rosja oskarżyła Ukrainę o próbę przeprowadzenia zamachu na Władimira Putina z pomocą dwóch dronów-kamikaze, które miały w nocy z 2 na 3 maja eksplodować nad Kremlem. Te oskarżenia trzeba traktować z daleko idącą ostrożnością
Rosja ogłosiła w środę 3 maja, że w nocy z wtorku na środę nad Kremlem miały zostać zestrzelone dwa drony-kamikaze będące narzędziami udaremnionego zamachu na rosyjskiego dyktatora Władimira Putina. Moskwa bezpośrednio oskarża Ukraińców o wysłanie bezzałogowców i tym samym o „próbę zamordowania prezydenta Federacji Rosyjskiej”.
„Ostatniej nocy reżim kijowski podjął próbę przeprowadzenia ataku bezzałogowymi statkami powietrznymi na kremlowską rezydencję prezydenta Federacji Rosyjskiej. Rosja uznaje to za zaplanowany akt terrorystyczny i zamach na prezydenta i zastrzega sobie prawo do podjęcia działań odwetowych, gdziekolwiek i kiedykolwiek uzna to za konieczne” – czytamy w wydanym przez Kreml oświadczeniu.
Putinowi nic się nie stało. „Atak w żaden sposób nie wpłynął ani na prezydenta Rosji, ani na jego harmonogram” – podkreśla rzecznik Kremla Dymitr Pieskow.
Ukraina zdecydowanie zaprzecza swej odpowiedzialności za atak. Cytowany przez BBC wysokiej rangi ukraiński urzędnik uważa, że Rosjanie przeprowadzili operację pod fałszywą flagą, która może poprzedzać i uzasadniać przygotowywanie przez nich własnego aktu terroru wymierzonego przeciwko Ukraińcom. Podobną interpretacją zdarzeń z Kremla podzielił się na Twitterze doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak.
„Rosja ewidentnie przygotowuje atak terrorystyczny na dużą skalę. Dlatego najpierw zatrzymuje dużą rzekomo wywrotową grupę na Krymie. A potem demonstruje „drony nad Kremlem”. Przede wszystkim Ukraina prowadzi wojnę wyłącznie obronną i nie atakuje celów na terytorium Federacji Rosyjskiej” – napisał Podolak. I zakończył stwierdzeniem, że
„w Rosji niewątpliwie coś się dzieje. Ale bez udziału ukraińskich dronów”.
Sprawa zamachu lub rzekomego zamachu na Putina budzi na tym etapie więcej pytań, niż daje nam odpowiedzi. Przede wszystkim brak jest jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, kto może za ten atak odpowiadać.
W sieci pojawiło się kilka nagrań mających przedstawiać atak. Żadne z nich nie zostało dotąd w pełni wiarygodnie zweryfikowane. Zwraca natomiast uwagę fakt, że dwa z nich miały zostać opublikowane po raz pierwszy na moskiewskiej grupie sąsiedzkiej na Telegramie. Na nagraniach widzimy przelot obu dronów nad Kremlem (miało to nastąpić w 16-minutowym odstępie) i następujące po nim eksplozje o relatywnie niewielkiej skali. Obie mają miejsce nad kopułą części rezydencjalnej Kremla. Druga z eksplozji skutkowała pożarem. Na nagraniach widzimy też przygotowane pod murami Kremla trybuny, z których oficjele mają podziwiać 9 maja wojskową defiladę z okazji Dnia Zwycięstwa.
Nagrania są sprzecznie interpretowane. Część ekspertów i członków międzynarodowej społeczności OSINT zwraca uwagę na relatywnie małe rozmiary dronów i niewielką siłę eksplozji towarzyszących ich zestrzeleniu. Ich zdaniem może to świadczyć o prowokacji przeprowadzonej przez rosyjskie służby i spreparowanej tak, by ograniczyć do minimum ewentualne towarzyszące jej zniszczenia na Kremlu. Przywoływany jest także fakt, że Putin bardzo rzadko spędza noce (a nawet wieczory) w rezydencjalnej części Kremla. Jeśli przebywa w stolicy, najwięcej czasu spędza zwykle w prezydenckiej rezydencji Nowo-Ogariowo.
Inni podkreślają jednak, że z nagrań wynikają wnioski skrajnie kompromitujące właśnie rosyjskie służby – szczególnie te odpowiedzialne za ochronę Putina. Zestrzelenie dronów następuje bowiem dopiero nad najważniejszym budynkiem Kremla, co oznacza, że mogły one, zanim do tego doszło, przelecieć kilkaset metrów nad ściśle strzeżonym terytorium kremlowskich zabudowań, nie mówiąc już o poprzedzającym swobodnym locie nad centrum Moskwy.
Są i takie interpretacje, według których niewielkie rozmiary dronów, które eksplodowały nad Kremlem, świadczą przede wszystkim o tym, że musiały one zostać wysłane z relatywnie niewielkiej odległości. A zatem, że może za to odpowiadać organizacja lub grupa działająca w Rosji i składająca się z Rosjan.
W Rosji natomiast nikt takich pytań głośno nie zadaje – a propagandowa i autoryzowana przez Kreml wykładnia o „ukraińskim ataku terrorystycznym” jest traktowana jako obowiązująca. Przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej Wiaczesław Wołodin zażądał już użycia „broni zdolnej do powstrzymania i zniszczenia terrorystycznego reżimu w Kijowie” w odpowiedzi na domniemany atak drona.
Z kolei burmistrz Moskwy ogłosił w środę zakaz lotów dronami nad miastem bez specjalnego pozwolenia. Wcześniej takowy nie obowiązywał. Nie została natomiast podjęta decyzja o odwołaniu defilady wojskowej przewidzianej z okazji Dnia Zwycięstwa.
Świat
Władimir Putin
Wołodymyr Zełenski
drony-kamikaze
Kreml
Rosja
rosyjska agresja na Ukrainę
Sytuacja na froncie
Ukraina
wojna w Ukrainie
zamach na Putina
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Komentarze