0:00
0:00

0:00

Śledztwo

Emerytura+. Zaufana Kaczyńskiego za rządów PiS zarobiła w radach nadzorczych BOŚ i PGE 500 tys. zł

  • Bianka Mikołajewska

76-letnia Janina Goss to jedna z najwierniejszych i najbardziej lojalnych współpracownic Jarosława Kaczyńskiego. Na początku lat 90. działała w pierwszej założonej przez niego partii - Porozumieniu Centrum i nie opuściła jej, gdy ugrupowanie znalazło się na marginesie polityki.

Po latach Kaczyński wspominał te czasy w wywiadzie-rzece. „Nie zawiodłem się na Adamie Lipińskim, Ludwiku Dornie, Przemku Gosiewskim, Danucie i Leonardzie Krasulskich, Janinie Goss i Jolancie Szczypińskiej” - mówił.

Dziś Dorn jest po przeciwnej stronie politycznej barykady, Gosiewski i Szczypińska nie żyją. Krasulski pozostał blisko Kaczyńskiego (także dosłownie: w Sejmie siedzi tuż za nim), choć w jego życiorysie ujawniono ciemne plamy.

Lipiński i Goss wciąż należą do grona zaufanych prezesa PiS - nie tylko w sprawach politycznych, ale i biznesowych. Oboje pełną funkcje we władzach mini-holdingu stworzonego przez Kaczyńskiego. Lipiński jest członkiem zarządu Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego, a Goss zasiada w zarządzie, należącej do tego Instytutu, spółki Srebrna.

Przeczytaj także:

Emerytura+

Janina Goss jest z wykształcenia prawniczką. W latach 1968-90 pracowała w Spółdzielni Spożywców Społem, a potem była radcą prawnym w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w Łodzi. Od 2003 jest na emeryturze.

Za poprzednich rządów PiS - już jako emerytka - została członkinią rady nadzorczej TVP. Potem, dzięki poparciu PiS, zasiadała także w radzie nadzorczej Polskiego Radia.

Nie zapomniano o niej także po nastaniu rządów „dobrej zmiany”.

W marcu 2016 roku została powołana do rady nadzorczej kontrolowanej przez państwo Polskiej Grupy Energetycznej. A w czerwcu 2016 weszła także do rady nadzorczej Banku Ochrony Środowiska, którego głównym akcjonariuszem jest Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

W niespełna trzy lata w radach nadzorczych tych dwóch spółek zarobiła łącznie ponad pół miliona złotych.

Bank Ochrony Środowiska wypłacił jej w sumie prawie 289 tys. złotych. Z tego:

Kliknij na podkreślone kwoty, aby przejść do sprawozdań finansowych BOŚ za poszczególne lata.

Jeśli Goss pozostanie w radzie nadzorczej BOŚ do końca tego roku, powinna zarobić ponad 106 tys. złotych.

Zgodnie z zasadami wynagradzania rady nadzorczej BOŚ, miesięczne wynagrodzenie zwykłego członka rady oblicza się mnożąc przez 1,75 przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w IV kwartale poprzedniego roku.

W IV kwartale 2018 roku to wynagrodzenie wynosiło 5071,25 złotych. W 2019 roku członek rady BOŚ otrzymuje więc miesięcznie prawie 8875 złotych (5071,25 x 1,75).

Za pierwsze dwa miesiące 2019 roku Janina Goss - jako zwykły członek rady nadzorczej BOŚ - powinna w takim razie otrzymać 17.749 złotych, a w ciągu całego roku - 106.496 złotych.

W Polskiej Grupie Energetycznej Goss zarobiła w sumie prawie 216 tys. złotych, z tego:

Przez cały 2019 rok powinna otrzymać z PGE łącznie 79,3 tys. złotych.

Według uchwały walnego zgromadzenia wspólników PGE, wynagrodzenie zwykłych członków rady powinno obliczać się mnożąc przez 1,5 przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w IV kwartale poprzedniego roku.

Ale - jak dowiedziało się OKO.press - minister energii, który sprawuje nadzór właścicielski nad PGE, ze względów oszczędnościowych, nakazał zamrożenie wynagrodzeń rady nadzorczej na poziomie z 2017 roku.

Obliczając wynagrodzenie, PGE bierze więc pod uwagę średnie wynagrodzenie w sferze przedsiębiorstw w IV kwartale 2016 roku. Wynosiło ono wówczas 4.403,78 złote.

Miesięcznie zwykli członkowie rady (do których należy Goss) zarabiają więc 6,605 złotych (4.403,78 x 1,5), a w całym 2019 roku zarobią po 79.268 złotych.

Wiceszef Departamentu Komunikacji Korporacyjnej PGE, Maciej Szczepaniuk nie chciał podać nam, ile posiedzeń rady nadzorczej odbyło się w poszczególnych latach. Poinformował tylko, że łącznie w latach 2016-18 Janina Goss uczestniczyła w 47 z 49 posiedzeń.

Szara eminencja ze Srebrnej

Jak już wspomnieliśmy, równolegle Goss zasiada też we władzach spółki Srebrna. W latach 2008 - 12 była członkinią rady nadzorczej, a później została powołana do zarządu. Nie wiadomo, czy otrzymuje tam wynagrodzenie, czy też pracuje społecznie.

Firma zarządza nieruchomościami przy ul. Srebrnej 16 i Alejach Jerozolimskich 125/127 w Warszawie. Od kilkunastu lat przymierza się do budowy wieżowca przy Srebrnej.

Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", dwa lata temu prace związane z doprowadzeniem do tej inwestycji powierzono austriackiemu biznesmenowi - Geraldowi Birgfellnerowi, który prywatnie jest mężem córki kuzyna Jarosława Kaczyńskiego.

Jednak w czerwcu 2018 roku, podczas spotkania z zarządem Srebrnej, Austriak usłyszał, że przedsięwzięcie zostało wstrzymane, a spółka nie zwróci mu kosztów, które poniósł i nie zapłaci za dotychczasowe usługi.

Widząc, że jego interesy są zagrożone, Birgfellner zaczął nagrywać rozmowy z osobami zaangażowanymi w sprawę, m.in. Kaczyńskim, Grzegorzem Tomaszewskim (członkiem rady nadzorczej Srebrnej) i Kazimierzem Kujdą (byłym prezesem Srebrnej, mężem obecnej szefowej spółki - Małgorzaty Kujdy).

Z nagrań wynika, że Janina Goss jest w Srebrnej ważniejsza od prezeski. Pełni funkcję swego rodzaju strażniczki wypełniania woli Kaczyńskiego i tylko on może wpłynąć na jej decyzje.

Gdy podczas rozmowy z Kaczyńskim i Tomaszewskim, żona Birgfellnera (która pełni rolę tłumaczki) prosi o przypomnienie, kto jest w zarządzie spółki, Kaczyński wymienia tylko jedno nazwisko: Goss.

Tomaszewski śmieje się, że powinien najpierw wymienić Małgorzatę Kujdę, bo „jednak prezesem jest pani Kujda”. Ale Kaczyński poważnie odpowiada, że „najsilniejsza jest pani Goss”.

Tłumaczka: Ale poczekaj, tylko że, dobrze mówię, „zarząd” to znaczy ty?

Grzegorz Tomaszewski: Nie, ja nie, ja jestem tylko...

Jarosław Kaczyński: …rada nadzorcza.

G.T.: Rada nadzorcza, czyli nadzoruje prace zarządu.

Tłumaczka: …zarządu.

GT: Odpowiada za wszystkie czynności zarząd.

Tłumaczka: W zarządzie jest, żebym się nie...

J.K.: Te trzy osoby, no jest pani Goss.

Tłumaczka: Goss, Kujda [Małgorzata] i Jacek [Cieślikowski].

G.T.: (śmiech) Powinieneś wymienić: pani Kujda, pani Goss, jednak prezesem jest pani Kujda (śmiech).

J.K.: Z tego najsilniejsza jest pani Goss.

G.T.: (śmiech)

Wcześniej Birgfellner spotykał się z Kazimierzem Kujdą, by poznać jego stanowisko w sprawie inwestycji, przed spotkaniem, na które Kaczyński zaprosił ich obu i Janinę Goss. Prosił Kujdę o wsparcie w przekonaniu Goss do projektu.

Ten twierdził jednak, że „z Goss” „nic nie może zrobić”. Tłumaczył, że czasami „misja jest niemożliwa” do zrealizowania. Że pracował z Goss w Srebrnej "trzy albo cztery lata, codziennie" i że "nie można sobie wyobrazić tej sytuacji".

"W tym przypadku - jestem zupełnie szczery - z nią nie jestem w stanie nic zrobić. Jest tylko jedna droga: tylko Jarosław, pan Kaczyński, może coś powiedzieć w tym przypadku" - mówił.

Kazimierz Kujda: Tak, oczywiście, ale co mogę, co powinienem zrobić?

Gerald Birgfellner: Być moją prawą ręką, pomóc mi.

K.K.: Chciałbym, ale jak?

G.B.: Gdy będziemy negocjować, spotkamy się z panią Goss.

K.K: Panią Goss?

G.B.: Tak.

K.K.: Chciałbym powiedzieć, że w tym przypadku, w tej sytuacji, nic nie mogę z nią zrobić. Z Goss. Ponieważ mogę powiedzieć, że moja żona, bo ona tam jest, ona (się tam spiera?), ale ja nie jestem w stanie tego zrobić.

G.B.: Ale jeśli porozmawiamy razem?

K.K.: (westchnienie)

G.B.: (śmiech)

K.K.: Czasami misja jest niemożliwa. Pracowałem z nią przez trzy albo cztery lata, codziennie.

G.B.: W Srebrnej?

K.K.: W Srebrnej. Nie można sobie wyobrazić tej sytuacji. W tym przypadku - jestem zupełnie szczery - z nią nie jestem w stanie nic zrobić. Jest tylko jedna droga: tylko Jarosław, pan Kaczyński, może coś powiedzieć w tym przypadku. Wie pan...

G.B.: Tylko on? Tylko?

Kujda opowiada Birgfellerowi jak wyglądała jego kilkuletnia współpraca z Goss, gdy był prezesem Srebrnej. Że starał się "też coś zrobić" - małymi kroczkami realizować projekt. Ale miał "każdego dnia panią Goss".

Gdy wydał 20-30 tys. zł z kasy spółki "na te małe kroki w tym projekcie", Goss robiła o to awanturę. "To było straszne, była wojna" - wspomina.

Kazimierz Kujda: Ale powinieneś mieć świadomość, że jestem całkowicie za tym projektem, chciałbym wspomóc ten projekt, jak to tylko możliwe.

Gerald Birgfellner: Dziękuję bardzo, doceniam.

K.K: Wiem, jak to ważne. Starałem się też coś zrobić. Ale byłem sam i byłem za słaby. Chcę robić krok po kroku, małe kroki.

G.B.: Nie mogę robić tego dużego projektu (w ten sposób?).

K.K.: Ale miałem każdego dnia panią Goss. Każdego dnia.

G.B.: Czego ona chce, pani Goss? Chce siedzieć i czekać, mieć nikłe dochody z wynajmowania małych biur? Jeśli wybudujemy ten projekt, to jest wartość minimum 160 milionów, jeśli to sprzedamy.

(…)

K.K.: (…): Będziemy kontynuować o dziesiątej w piątek. Może być pan pewien, wiem, że jest pan istotny w tym projekcie, że jest pan...

G.B.: ...kierowcą (driver).

K.K.: Kierowcą (śmiech). Mój Boże, nie wiem, nie wiem, co mogę powiedzieć? Robiłem małe kroczki. Za każdym razem musiałem chodzić do prezesa Kaczyńskiego, dyskutować, żeby się zgodził. Jeśli przygotowywaliśmy jakiś świstek papieru czy coś w tym stylu na 20-30 tysięcy złotych, musieliśmy prosić Jacka Cieślikiewicza, żeby podpisał. Bo mogliśmy wydać w dwie osoby tylko 50 tysięcy złotych. Musieliśmy mieć akceptację pana Kaczyńskiego i robiliśmy to (za plecami? obok?) pani Goss. Ona co kilka dni sprawdzała rachunek bankowy i jeśli zobaczyła, że wydaliśmy 20 albo 30 tysięcy złotych na te małe kroki w tym projekcie, to było strasznie, była wojna.

G.B.: Naprawdę?

K.K.: Tak. Jak mogliśmy to robić? Ale to było uzgodnione z panem Kaczyńskim. Mój Boże, próbowałem coś robić.

Podczas drugiego spotkania z Kujdą, Birgfellner relacjonuje, że Goss odwiedziła przebywającego w szpitalu Jarosława Kaczyńskiego. Zastanawia się, czy została "poinstruowana" przez niego, co robić w sprawie inwestycji przy Srebrnej.

Kujda potwierdza, że prawdopodobnie dostała instrukcje "ze szpitala". Mówi, że spotkanie w tej sprawie nie odbędzie się w piątek, "bo pani Goss nie pracuje w piątki". Śmieją się, że "pani Goss" ma "zawsze długi weekend".

Gerald Birgfellner: Więc nie wie pan, co się dzieje w Srebrnej w tym tygodniu? Nic pan nie wie? OK. Więc jak ja słyszałem, pani Goss...

Kazimierz Kujda: ...wie, wiem.

G.B.: Znasz ją bardzo dobrze.

K.K.: Bardzo dobrze.

G.B: OK. Więc ostatnio, w dniu kiedy się spotkaliśmy - dwa dni temu, późnym popołudniem czy wieczorem poszła w odwiedziny do szpitala.

K.K.: Ja też byłem w szpitalu kilka dni temu (niewyraźne), więc teraz wszystko powinno być jasne.

G.B.: Tak?

K.K.: Tak.

G.B.: Ale nie wiemy, w którym kierunku powinno być jasne?

K.K.: Tak, wiem. Ponieważ (instrukcje?) są takie same, wiem, co oni powinni zrobić. I możesz być pewny, że masz część decyzji (poparcia?), a będziesz miał całość.

G.B.: Która to część?

K.K.: Moja żona.

G.B.: OK, pana żona, więc mam pana i pana żonę po swojej stronie.

K.K.: Całkowicie.

G.B.: Świetnie. I jest inna żona, inna kobieta, która jest po przeciwnej stronie?

K.K.: Nie wiem, nie wiem.

G.B.: Ale może została poinstruowana.

K.K.: Tak.

G.B.: Przez prezesa.

K.K.: Tak.

G.B.: Co ona ma.

K.K.: Powiedzmy, ze szpitala.

G.B.: Ze szpitala. Więc byłeś, bo powinno być spotkanie w poniedziałek? Wciąż nie wiem.

K.K.: Też nie wiem.

G.B.: OK.

K.K.: Bo pani Goss nie pracuje w piątki.

G.B.: Wiem, wiem.

K.K.: Jest w biurze od poniedziałku do...

G.B.: ...do czwartku.

K.K.: ...czwartku. W piątek (śmiech)

G.B.: …ma dzień wolny.

K.K.: Ma weekend.

G.B.: Weekend, długi weekend, zawsze długi weekend (śmiech). Nie wiem, w którym kierunku... Jak powiedziałem, z bankiem wszystko jest uzgodnione, jest gotowe do podpisu. Drugi raz. Bank sześć razy, sześć razy musiał przedkładać sprawę komisji ryzyka, ponieważ ciągle coś zmieniamy. Raz mamy dużą pożyczkę, potem małą, potem pożyczkę bez zabezpieczenia na hipotece. Ciągle musiałem coś zmieniać, ale zrobiłem to, zrobiłem. (…)

Birgfellner obawia się, że "szpital" (czyli Kaczyński) albo "pani Goss" mogą zatrzymać inwestycję. Ale z drugiej strony obawia się, że jeśli nawet prace ruszą, ale Kaczyński zdecyduje, że będą finansowane z pieniędzy Srebrnej (a nie, jak planowano, z kredytu bankowego) - będzie "zawsze miał dyskusje z Goss o zapłatę" za każdy rachunek.

Przekonuje, że nie może tak prowadzić inwestycji, "bo ona [Goss - red.] nie rozumie biznesu".

"To będzie dużo gorsze, niż może pan sobie wyobrazić" - odpowiada mu Kujda.

Gerald Birgfellner: Będziemy zdecydowanie ubiegali się o wuzetkę [decyzję o warunkach zabudowy – przyp. red.] po wyborach. W przyszłym roku, w lutym. Nie wcześniej. Teraz musimy planować, w szczegółach.

Kazimierz Kujda: Oczywiście.

G.B.: Byłoby naprawdę koszmarem, gdyby szpital albo pani Goss zatrzymała ten projekt teraz. Byłby to koszmar i wysokie koszty. Byłyby wtedy potężne koszty, potężne koszty.

(…)

K.K.: Tak i trzeba podjąć negocjacje z innymi firmami.

G.B.: To już jest wynegocjowane, to jest zrobione. To jest gotowe. To, czego nie chcę, jeśli on [Jarosław Kaczyński] powie: tak, ale nie bierzemy kredytu, wszystko zapłacimy ze Srebrnej. Ponieważ wtedy będę zawsze miał dyskusje z Goss o zapłatę. Tego nie chcę. Ponieważ wszystkie firmy -Strabag - wystawiają faktury na moją firmę, ponieważ to było żądanie ze szpitala [ze strony przebywającego wtedy w szpitalu Kaczyńskiego], tak? Więc powołałem nową firmę. Wie pan, że założyliśmy nową firmę, tak? Więc ta firma ma kredyt, ale jeśli chce pan (robić to przez?) Srebrną i mam mieć dyskusje co miesiąc o płatnościach - to jest niemożliwe. Bo ona nie rozumie biznesu i...

K.K.: To jest dużo gorsze, niż może pan sobie wyobrazić.

G.B.: (śmiech)

K.K.: Znam to też. Nie może pan sobie tego wyobrazić, bo ma pan małe doświadczenie na tym polu.

G.B.: Na tym polu nie, ponieważ nie jestem przyzwyczajony.

K.K.: Tak, tak, tak. Wiem, że to będzie dużo gorsze, niż może pan sobie wyobrazić.

Przyjaciółka domu Kaczyńskich

Tego, co o Janinie Goss usłyszeć mogła na taśmach Birgfellnera cała Polska, w Prawie i Sprawiedliwości nikt z otwartą przyłbicą nie odważyłby się powiedzieć, choć i tam od lat krążą opowieści o jej obcesowym podejściu do ludzi, bezpardonowym traktowaniu kobiet i - delikatnie mówiąc - nadmiernej oszczędności.

Działacze PiS z którymi rozmawialiśmy o niej w ostatnich latach, zawsze zastrzegali jednak, że mogą mówić tylko anonimowo. Bo - według nich - Goss jest szarą eminencją także w partii (a zwłaszcza w jej łódzkich strukturach) i ma duży wpływ na obsadę list wyborczych.

W 2012 roku, opuszczając szeregi PiS, ówczesna radna sejmiku wojewódzkiego - Anna Kamińska, napisała w swoim oświadczeniu, że „prawdziwą i realną władzę sprawuje w łódzkim PiS żelazna dama w bamboszach” (Goss słynie z tego, że przychodzi na spotkania ubrana „po domowemu”).

Skąd bierze się tak mocna pozycja Goss? Według relacji działaczy PiS, z wieloletniej znajomości z rodziną Kaczyńskich i nieograniczonego dostępu do ucha prezesa.

Janina Goss miała zaprzyjaźnić się z Jadwigą Kaczyńską w latach 60., w czasie zdjęć do filmu „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, w którym bracia Kaczyńscy grali Jacka i Placka. Film kręcony był w Łodzi, skąd pochodzi i gdzie mieszka Goss. W późniejszych latach miała ona przywozić matce Kaczyńskich mieszanki ziołowe, z których słynie, a Jarosławowi Kaczyńskiemu - kasztany na odpromieniowanie.

W 2014 roku „Newsweek” napisał, że Jarosław Kaczyński w oświadczeniu majątkowym złożonym na początku VII kadencji Sejmu, wśród zobowiązań wymienił „pożyczkę prywatną” w wysokości 200 tysięcy złotych. Nie podał jednak, kto jest wierzycielem. Politycy PO grozili wówczas skierowaniem sprawy do prokuratury.

W czerwcu 2014 roku, na wniosek Komisji Etyki Poselskiej, Kaczyński złożył pisemne wyjaśnienie w tej sprawie. Tajemniczym wierzycielem okazała się Janina Goss. Pożyczka przeznaczona była na leczenie matki Kaczyńskiego i opiekę pielęgniarską dla niej. Według oświadczenia majątkowego złożonego przez Kaczyńskiego w kwietniu 2018 roku, została już spłacona.

W 2018 roku, informując o zarobkach Goss w PGE, „Super Express” pisał: „Pożyczyła prezesowi i teraz zarobiła 80 000 zł”. Kaczyński przesłał wówczas sprostowanie. Pisał w nim, że sugestia, iż „obecne zatrudnienie i zarobki Pani Janiny Goss w spółce Skarbu Państwa PGE jest powiązane z uprzednim udzieleniem przez Janinę Goss pożyczki dla Jarosława Kaczyńskiego” jest nieprawdziwa.

„Jarosław Kaczyński nigdy nie decydował, ani nie wpływał na zatrudnienie Janiny Goss lub jego warunki” - zapewniał.

;
Na zdjęciu Bianka Mikołajewska
Bianka Mikołajewska

Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.

Komentarze