„My, niżej podpisani członkowie Parlamentu Europejskiego wyrażamy solidarność z Białorusinami w ich nieustających staraniach w celu uzyskania podstawowego prawa do wolnych i uczciwych wyborów” – napisali we wspólnym oświadczeniu 11 sierpnia 2020 europosłowie i europosłanki pięciu największych frakcji w PE.
„Ze względu na ograniczenia i naruszenia fundamentalnych swobód, praw człowieka i oszustwa wyborcze, jakich dopuścił się białoruski reżim, nie uznajemy wyniku wyborów, które odbyły się 9 sierpnia, za uczciwy ani prawidłowy” – podkreślają eurodeputowani.
Pod listem podpisali się przedstawiciele Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów (S&D), liberałów z „Odnówmy Europę”, Zielonych, a także posłanka z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, Anna Fotyga z PiS. Oprócz niej wśród polskich sygnatariuszy znaleźli się: Robert Biedroń, Leszek Miller (obaj z S&D), Radosław Sikorski, Andrzej Halicki, Janina Ochojska i Tomasz Frankowski (wszyscy z EPL).
Poza Polakami list podpisali także eurodeputowani z Litwy, Niemiec, Szwecji, Belgii, Holandii, Cypru, Łotwy, Słowacji i Czech.
„Potępiamy represje i brutalne zatrzymania tysięcy Białorusinów, w tym aktywistów, obrońców praw człowieka, opozycji politycznej, niezależnych mediów i blogerów w czasie prezydenckiej kampanii wyborczej. Uznajemy to za ograniczanie ich prawa do swobody wypowiedzi i pokojowego gromadzenia się” – czytamy w stanowisku.
Europarlamentarzyści zarazem wzywają unijnych decydentów do podjęcia konkretnych środków:
- zrewidowania stosunków Unii z reżimem Łukaszenki;
- zawieszenia rozmów o partnerstwie z Białorusią;
- zapewnienia, że reżim nie będzie korzystał ze środków z budżetu UE;
- przekazanie wsparcia protestującym sprawdzonymi kanałami i ew. zwiększenie pomocy finansowej;
- bliższą współpracę z białoruskim społeczeństwem obywatelskim w ramach Partnerstwa Wschodniego;
- nałożenia sankcji na przedstawicieli władz Białorusi w postaci zakazu podróży do UE i zamrożenia środków na europejskich kontach do czasu, aż w kraju odbędą się uczciwe i wolne wybory.
„UE powinna kierować się zasadami i wartościami w stosunkach z Białorusią. A dążenie do wolności i demokratycznych przemian musi być w centrum naszej polityki” – upominają eurodeputowani.
Miękkie stanowisko Unii
Nie tylko PE zareagował na wydarzenia za wschodnią granicą Polski. Stanowisko całej UE uzgodnione w gronie 27 państw członkowskich opublikował 11 sierpnia 2020 wysoki przedstawiciel Unii ds. polityki zagranicznej Josep Borrell.
„Podczas kampanii wyborczej obywatele Białorusi pokazali, że pragną demokratycznej zmiany. Niestety, wybory nie były ani wolne, ani uczciwe. […] Białorusini zasługują na więcej” – piszą unijni przywódcy.
I wskazują, że po tym, jak w 2015 roku władze wypuściły część więźniów politycznych, stosunki między Unią a Białorusią uległy poprawie.
„Jednak bez postępów w dziedzinie praw człowieka i rządów prawa, relacje UE-Białoruś będą tylko się pogarszać” – ostrzega Unia. Na tym tle zamierza „ocenić działania białoruskich władz” zmierzające do rozwiązania obecnej sytuacji i „dogłębnie zrewidować stosunki z Białorusią”.
UE nie wyklucza, że podejmie działania wobec osób odpowiedzialnych za przemoc, nieuzasadnione aresztowania i sfałszowanie wyników wyborów.
„Wzywamy białoruskie władze, by natychmiast i bezwarunkowo wypuściły na wolność wszystkich zatrzymanych w czasie protestów, […] zainicjowały szczery i inkluzywny dialog ze społeczeństwem, by zapobiec dalszej przemocy. UE będzie dalej wspierać demokratyczną, niezależną, suwerenną, dobrze prosperująca i stabilną Białoruś” – czytamy w stanowisku.
W podobnym tonie wypowiedziała się na Twitterze przewodnicząca KE Ursula von der Leyen.
Choć unijni przywódcy jednoznacznie potępili wyborcze fałszerstwa i przemoc, stanowisko UE zawiera niewiele konkretów. Unia obiecuje jedynie, że sprawę przemyśli i wydaje się liczyć na to, że problem rozwiąże się sam.
Niepewność w Europie
Wiele wskazuje na to, że na wspólnym stanowisku się skończy – przynajmniej na razie. Państwa członkowskie wydają się nie mieć pewności, co dokładnie dzieje się na Białorusi.
Część z nich jednoznacznie wsparła protestujących, inne zapewne obawiają się, że w sprawę zamieszany jest Władimir Putin. Jeszcze inne mogą nie chcieć Rosji denerwować. Niektóre w ogóle uważają wydarzenia za wschodnią granicą za mało istotne. A do podjęcia jakichkolwiek działań potrzeba jednomyślności.
Mateusz Morawiecki 10 sierpnia rano ogłosił swój apel do przywódców UE o zwołanie nadzwyczajnego szczytu. Ursula von der Leyen napisała, że rozmawiała z polskim premierem przez telefon, a Unia „bacznie przygląda się” wydarzeniom na Białorusi.
Zareagował też minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Poprosił Wysokiego Przedstawiciela UE Josepa Borrella o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych.
„Oczekujemy spotkania, choćby w formie wideokonferencji Rady ds. Zagranicznych UE, żeby omówić sytuację na Białorusi” – powiedział Czaputowicz.
Apele polskiego rządu (zresztą nie całego) jak na razie pozostają w Brukseli bez odpowiedzi. Trwa wakacyjna przerwa, a przywódcy UE są już umówieni na spotkania pod koniec sierpnia i pod koniec września. Najpierw spotkać mają się szefowie dyplomacji, potem zapowiedziany jest szczyt głów państw w sprawie stosunków międzynarodowych.
Poza Polską protesty na Białorusi jednoznacznie wsparły m.in. władze Litwy i Niemiec. „Unia Europejska powinna rozważyć zmianę decyzji o uchyleniu sankcji w stosunku do Białorusi w związku z wydarzeniami ostatnich dni i tygodni. Nie widzieliśmy nawet śladu wolnych wyborów, zamiast tego przemoc, zastraszenie, areszty” – powiedział niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas.
UE jednomyślnie zniosła sankcje w 2016 roku ze względu na „poprawę w dziedzinie rządów prawa na Białorusi”. Wcześniej sankcjami dotknięte były niektóre firmy zbrojeniowe blisko powiązane z rządem. Oraz 170 osób, którym zakazano podróżowania do UE i zamrożono konta.
Niewykluczone, że sankcje wrócą po spotkaniu szefów unijnych dyplomacji pod koniec sierpnia 2020.
To mi się w Unii "podoba" – na Białorusi praktycznie wojna z opozycją demokratyczną, a Unia jest na wakacjach. Normalnie gratulacje dla komisarzy, Rady itd.
Przeciez Bialorus jest "suwerennym krajem", nie nalezacym do Unii ani NATO.
–
"Nie bedzie im nikt w obcych jezykach mowil, co moga robic we wlasnym kraju" – brzmi znajomo?
Nie brzmi znajomo, bo stacjonuje tam obce wojsko mówiące nie po białorusku. I nie jest suwerennym krajem, a stowarzyszonym z Rosją.
Bialorus jest niepodleglym i suwerennym krajem. Jak ostatnio sprawdzalem to nie jest ani w Unii, ani NATO, ani w Federacji Rosyjskiej.
–
Ze tobie klawiatura nie pekla od pisania takich bzdur.
To sprawdź jeszcze raz – to nie jest republika w Federacji rosyjskiej, a kraj stowarzyszony. Białoruś np nie ma swojej armii – tylko armia Białoruska jest połączona z Rosyjską.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Związek_Rosji_i_Białorusi
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ktorej czesci z "Apele polskiego rządu (zresztą nie całego) jak na razie pozostają w Brukseli bez odpowiedzi" nie rozumiesz?
Białoruś niestety została zostawiona sama sobie na pastwę rosyjskiego niedźwiedzia. UE pewnie wkrótce pogratuluje demokratycznie wybranemu prezydentowi ntej kadencji.
Przeciez Bialorus jest "suwerennym krajem", nie nalezacym do Unii ani NATO.
–
"Nie bedzie im nikt w obcych jezykach mowil, co moga robic we wlasnym kraju" – brzmi znajomo?
Uzurpator Adrian Duda oraz rząd Prawa i Sprawiedliwości, którego premierem jest notorycznie okłamujący własnych obywateli Mateusz Morawiecki, zaapelowali do białoruskiego satrapy o szacunek wobec obywateli jego kraju oraz powstrzymanie się od przemocy. To jest po prostu żenujące.
.
Adrian Duda i premier Morawiecki nie są w stanie zbudować żadnej liczącej się międzynarodowej koalicji, która zmusiłaby Łukaszenkę do ustępstw i zaprzestania agresji wobec mieszkańców jego kraju. Nie są w stanie, ponieważ sami mają problem z przestrzeganiem reguł prawnych cywilizacji zachodniej, a policja pod rządami Mariusza Kamińskiego znana jest z brutalnego tłumienia antyrządowych manifestacji.
.
Dziś pozycja Polski w Unii Europejskiej nie wyróżnia się niczym na plus, a w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi jesteśmy po prostu klientem w hipermarkecie, który kupuje dużo, drogo i nawet nie próbuje targować się o niższą cenę.
.
Za rządów PO/PSL, szefowie MSZ montowali by międzynarodową koalicję co najmniej niemiecko-francusko-polską, a może nawet szczyt Rady Europejskiej poświęcony tym wydarzeniom. Wtedy zapewne i prezydent, i premier byliby w stałym kontakcie telefonicznym z gospodarzem Białego Domu, a Warszawa tak czy inaczej, byłaby głównym rozgrywającym w sprawie Mińska od strony Unii Europejskiej. Stanom Zjednoczonym również byłoby to na rękę i Waszyngton zapewne wymiernie wsparłby polskie władze w zakulisowych pertraktacjach.
.
Jako kraj, na własne życzenie zrezygnowaliśmy z bycia tym, którego należy przynajmniej zapytać o zdanie. Wystarczylo kilka miesiecy rzadow #dojnazmiana…
Zygasz nienawiścią i nic więcej. Nie masz pojęcia o czym piszesz, a mimo to piszesz.
Od kiedy stwierdzenie faktow jest "zyganiem nienawiscia"? Poza tym, jak to sie ma do faktu, ze "apel" Morawieckiego zostal w Brukseli poprostu wysmiany jako Himamaje hipokryzji.
–
Myslisz, ze Polska to calkowicie odizolowana wyspa na srodku oceanu i nikt nie wie o zachowaniu policji w Warszawie przez ostatnie dni? Powaznie?
Apel Morawieckiego nie został wyśmiany, tylko UE jest na wakacjach i nie ma kto się tym zająć – bo wakacje ważniejsze.
Jeśli aktywna mniejszość zmusza rząd wybrany przez pasywną większość do ustąpienia (aby przejąć władzę), nie ma to nic wspólnego z demokracją. Jest to przewrót. Nie ważne czy to są wojskowi czy cywile robiący zamieszki. Wychodzi na to samo.
Pasywna większość w większości zagłosowała za opozycją – wyniki z obwodowych komisji opublikowane pokazywały 5 do 1 dla opozycji. Natomiast centralna komisja wyborcza miała już wcześniej wyniki i nie potrzebowała tych z komisji 😉
Adam KE: Pasywna większość w większości zagłosowała za opozycją – wyniki z obwodowych komisji opublikowane pokazywały 5 do 1 dla opozycji."
Fake news. Proszę sprawdzić źródła. Z Washington Post, Isabelle Khurshudyan, August 10, 2020:
"Tikhanovskaya said that … she considers herself the true winner based on reports that her campaign received from polling stations.")
Tichanowska twierdzi, że jej stronnicy uzyskali takie dane z komisji wyborczych. Każdy może tak twierdzić.
Oswieccie mnie ,na jakiej to podstawie OKO twierdzi ze na Bialorusi jest REZIM !!!!!!