0:000:00

0:00

W styczniu ukazał się w Polsat News głośny materiał Ewy Żarskiej o sieci pedofilii. Główną postacią był Krzysztof P., Polak obecnie mieszkający w Rosji. Policja już kilka lat temu prowadziła postępowanie przeciwko niemu i postawiła mu zarzut rozpowszechniania pornografii dziecięcej. Wydała nawet za nim list gończy krajowy, ale pedofil wyjechał za granicę. Śledczy nie wiedzieli dokąd i w 2013 roku zawiesili sprawę.

Pedofil i morderca?

Ewa Żarska prowadziła dziennikarskie śledztwo pół roku. W zbieraniu materiałów pomógł jej mężczyzna, który wniknął w środowisko pedofilii. Jest też policyjnym informatorem.

To on korespondował w sieci z Krzysztofem P. i wyciągał od niego zwierzenia. Pedofil w sugestywny sposób opowiadał jak porywał dzieci, odurzał lekami, gwałcił, w końcu - jak mordował i ukrywał zwłoki. Mogły to być przechwałki, ale może nie.

Zdaniem dr Aleksandry Robachy, psychiatry i seksuolożki, od 30 lat zajmującej się pedofilami, zarówno gwałty jak i morderstwa mogły zostać popełnione naprawdę. Wskazuje na to wiele szczegółów, które Krzysztof P. przekazał informatorowi w trakcie rozmów na czacie.

Dziennikarka ustaliła, że Krzysztof P. mieszka w Petersburgu, pracuje w firmie budowlanej. Jest dobrze sytuowany. Podróżował po Europie służbowo, w latach, których dotyczy śledztwo, bywał w Polsce. Ma nową rosyjską rodzinę, występuje w rosyjskich mediach, jest go sporo w internecie, gdzie wypowiada się jako ekspert z zakresu budownictwa.

Po jej materiale Prokuratura Okręgowa w Łodzi, na wniosek Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry - odwiesiła śledztwo. Krzysztof P. został zatrzymany w Rosji i czeka w areszcie domowym na ekstradycję.

Ewa Żarska dostała podziękowania od ministra Ziobry i premier Beaty Szydło. Została też nominowana do nagrody MediaTory 2017. Ale to nie jest szczęśliwe zakończenie tej historii.

„Tak mi podziękował wymiar sprawiedliwości”

Prokuratura Okręgowa w Łodzi zażądała od Ewy Żarskiej podania danych informatora, który pomagał jej w śledztwie. Dziennikarka odmówiła. Wydanie informatora zdarza się niezwykle rzadko i stanowi śmierć zawodową dla dziennikarza śledczego.

Prokuratura zwróciła się więc do Sądu Okręgowego. Ponieważ sprawa może dotyczyć morderstwa, sąd zwolnił dziennikarkę z zachowania tajemnicy zawodowej. Żarska ponownie odmówiła. Prokuratura nałożyła na nią dwie kary porządkowe po 3 tys. zł. (dwie kary - za dwukrotną odmowę).

Ewa odwołała się od kary do sądu, ale sąd utrzymał karę w mocy. Musi zapłacić 6 tys. zł, albo wydać informatora.

Rozżalona napisała na Facebooku: "A wydawało mi się, że w praworządnym kraju powinno karać się przestępców, a nie tych, którzy pomagają w ich namierzeniu. Puenta: dalej zamierzam robić swoje".

„Za ten reportaż dziękował Minister Sprawiedliwości i Pani Premier. Dostaliśmy nominacje do nagród ale, co najważniejsze, dzięki naszej wielomiesięcznej pracy, po wielu latach Krzysztof P. został zatrzymany w Rosji i czeka w areszcie domowym na decyzję o ekstradycji. A TYMCZASEM DZIŚ "PODZIĘKOWAŁ" MI ZA POMOC WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI. Za nieujawnienie danych informatora, które to dane ma Policja, Prokuratura Okręgowa w Łodzi nałożyła na mnie DWIE MAKSYMALNE KARY po 3 TYSIĄCE ZŁOTYCH. Oczywiście odwołałam się. DZIŚ SĄD W ŁODZI wydał prawomocny WYROK nakazujący mi zapłacić te kary 6 TYSIĘCY ZŁOTYCH. A wydawało mi się, że w praworządnym kraju powinno karać się przestępców a nie tych, którzy pomagają w ich namierzeniu. Puenta: dalej zamierzam robić swoje.”

Zaklęty krąg. Dlaczego prokuratura nie zażądała od policji danych informatora?

„Jesteśmy w sytuacji patowej i nie możemy w inny sposób zdobyć tych informacji" – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - "Publikacje wskazywały na prawdopodobieństwo popełnienia zabójstwa i prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie o zabójstwo. Ewa Żarska przekazała nam stenogramy, których wcześniej nie mieliśmy. Powstał problem z weryfikacją tych informacji, umiejscowienia rozmów w czasie i przestrzeni. Nasze możliwości dowodowe skończyły się. Uznaliśmy za konieczne przesłuchanie informatora, a jego danych nie mogliśmy uzyskać. Ponieważ sprawa dotyczy zabójstwa, to jest to ten wyjątkowy przypadek, kiedy sąd może zwolnić z zachowania tajemnicy dziennikarskiej”.

Prawdopodobnie, i tego prokurator Kopania wprost nie powiedział, bez zeznań informatora Żarskiej pozostałe dowody przeciw pedofilowi mogą nie wystarczyć do postawienia go przed sądem. Dlaczego więc prokuratura nie zażądała od policji danych informatora?

Krzysztof Kopania mówi, że nie mogli tego zrobić, bo na odtajnienie danych informatora-współpracownika policji musi wyrazić zgodę szef MSWiA. Zgodnie z prawem mógłby to zrobić tylko w takim wypadku, gdyby na etapie czynności operacyjnych doszło do popełnienia przestępstwa, czyli jeśli to przestępstwo popełnił policjant lub informator. Tu taki przypadek nie zachodzi.

Ale pojawia się wątpliwość, że ujawnienie informatora przez dziennikarkę oznacza praktycznie jego dekonspirację również jako informatora policji. Bo jego dane znajdą się w aktach sprawy i będzie miała do nich dostęp obrona oskarżonego. Czy jest jakaś inna droga uprawdopodobnienia materiału dowodowego przeciw pedofilowi bez dekonspiracji informatora? Może mógłby wystąpić jako świadek incognito? Na te pytania nie ma na razie odpowiedzi.

Dziennikarze chcą się złożyć na zapłacenie kar

Co zrobi dziennikarka? Ewa Żarska nie chce komentować sprawy. Wypowiedzi odmawia też Telewizja Polsat, bo tłumaczy, że nie jest stroną tego postępowania. Sprawę komentują za to dziennikarze, którzy wspierają Ewę w jej decyzji. Planują nawet składkę, by zapłacić karę porządkową nałożoną na koleżankę. Zamieszczają w sieci takie wpisy:

„Proponuję zrzutę przez jakiś portal crowdfoundingowy. A dla mnie dziennikarka śledcza, która nie zdradza źródła za pieniądze budzi zaufanie”.

„Taka postawa to dopiero prawdziwe dziennikarstwo. To zaszczyt, że mogłem z Tobą pracować!”

„No to zrzuta! Ewcia, nie zostawimy Cię z tym samej. Brawo Ty”.

„Kompletnie chore, jak całe to państwo”.

„Ewa, zrobiłaś dwie wielkie rzeczy. Jedna to ten materiał, drugi - Twoja postawa. Może nawet to drugie jest ważniejsze”.

Piotr Pytlakowski, dziennikarz śledczy „Polityki”, mówił w TOK FM: - "To uderzenie w podstawę całej naszej profesji. Jeśli w świat pójdzie przekaz, że dziennikarz zmuszony przez sąd ugiął się i ujawnił dane osoby chronionej, to traci się zaufanie do wszystkich dziennikarzy in gremio".

Komentarze