0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: (Photo by Jack Guez / AFP)(Photo by Jack Guez ...

15 listopada w Sejmie 2023 odbyła się konferencja prasowa z udziałem rodzin Polaków ewakuowanych z Gazy, zorganizowana przez posła Macieja Koniecznego z Lewicy Razem. Głos zabrała Samira Ramadan, która przez ostatnie tygodnie walczyła o ewakuację Polaków z Gazy. Jej siostra Kamila z rodziną była w pierwszej grupie osób ewakuowanych przez polskie MSZ.

„Chciałam podziękować za ewakuację mojej siostry. W poniedziałek, gdy w Polsce wylądował samolot z pierwszą grupą ewakuowanych Polaków, w końcu mogłyśmy odetchnąć z ulgą. Jesteśmy ogromnie wdzięczne za sprowadzenie naszych bliskich do Polski, doceniamy wysiłek MSZ i polskiego rządu na rzecz uwolnienia ich ze Strefy Gazy" – zaznaczyła na początku.

Wyjazd z Gazy możliwy jest tylko po weryfikacji danych osób przez siły izraelskie. Codziennie publikowana jest lista osób, które danego dnia będą mogły opuścić Strefę.

Apel o pomoc

Dlaczego nie wszystkim udało się dotrzeć? Jak mówiła po powrocie do Polski w materiale Onetu Joanna El Nakhal: „To są nasi przyjaciele i znajomi. Dr Osama Abo Zebida jako jeden z pierwszych rozpoczął starania o ewakuację. Zgodę dostała jego czwórka dzieci, ale on z żoną nie. Ich dzieci są zbyt przerażone, by podróżować samodzielnie, więc zostali wszyscy".

Jednak nie tylko rodzina dr. Osamy została w Gazie. Alicja Taha, która spędziła 24 lata w Strefie Gazy, zanim wróciła do swojego kraju z palestyńskim mężem, w trakcie konferencji wyjaśniła, że obecnie nie jest możliwe, aby również jej córka wróciła do Polski.

„Jestem Polką, mój mąż jest Palestyńczykiem. Mieszkaliśmy w Gazie 24 lata. Od kilku lat mieszkamy w Polsce, ale pozostała tam nasza córka, jej trzyletnia córeczka i jej mąż. Oni wciąż czekają na ewakuację – mówiła.

Kobieta przeczytała apel swojej córki do MSZ, o to by wraz z nią z oblężonego miasta ewakuowano również jej męża, Palestyńczyka, którego izraelski rząd “wyróżnił” i nakazał mu pozostać dłużej w oblężonym mieście.

„Rząd i MSZ gratulowali sobie ewakuacji pierwszych Polaków ze Strefy Gazy, a my poczuliśmy się kompletnie porzuceni – konsul i MSZ ignorowali nasze wezwania. Żądamy wyjaśnień i transparentności, bo to sprawa życia i śmierci" – pisała jej córka.

Alicja Taha dodała: „Domagamy się informacji, na jakiej podstawie MSZ zgodziło się na wstrzymanie ewakuacji tych pięciu osób. Jeśli mamy umrzeć, to chcemy umrzeć razem".

„Mam żal do ambasady w Tel Awiwie. Pisałam do nich maila, ale nigdy nie dostałam odpowiedzi. Dziękuję tylko ambasadzie Polski w Kairze, bo zlitowali się i dali mi jakąś nadzieję, że uratują moją rodzinę. Inne kraje wyciągają całe rodziny, więc dlaczego Polska nie może tego zrobić? – pytała pani Alicja.

„Apeluję do polskiego MSZ, aby wsłuchał się w głosy osób, których rodziny zostały już szczęśliwie ewakuowane z Gazy i tych, którzy w lęku wciąż na to czekają. Ten apel jest dwojaki. Chodzi o to, aby wszyscy obywatele RP zostali ewakuowani oraz aby ci, którzy zostali już ewakuowani, żeby spotkali w Polsce należyte wsparcie i życzliwość. To nasze zobowiązanie" – powiedział podczas konferencji Maciej Konieczny.

Samira Ramadan powiedziała, że jej rodzina chce zacząć nowe życie już w Polsce, jednak obecnie nie otrzymała od państwa pomocy finansowej, ani mieszkaniowej. W Gazie jej rodzina prowadziła własny biznes odzieżowy, teraz wszyscy mieszkają u niej w domu z szóstką dzieci ewakuowanych z miasta znajdującego się w strefie wojny. Cały ich dorobek życia przepadł w oblężonym mieście.

„Polski rząd w ogóle się tym nie zainteresował, co się stanie z Polakami, ewakuowanymi ze Strefy Gazy po przylocie do Warszawy.

Nie zapewnił mieszkania, zostawił z niczym. W większości udało im się uciec z telefonem, paszportem i to wszystko" – stwierdziła Samira.

Niestety nie udało nam się skontaktować z polskimi obywatelami pozostającymi w Gazie. MSZ informuje, że wyjazd pierwszej 18-osobowej grupy ze Strefy Gazy nie oznacza końca starań ministerstwa na rzecz ewakuowania polskich obywateli i rezydentów z rejonu konfliktu.

Jak zaznaczył resort w swym komunikacie z 15 listopada: „Ostatnia nota dyplomatyczna w tej sprawie została przekazana 13 listopada i zawiera dane kolejnych osób, które chcą być ewakuowane ze Strefy Gazy. Decyzja o ostatecznym kształcie list leży po stronie izraelskiej, a decyzja o przejściu granicy od władz egipskich. Sytuacja, w której część zgłoszonych osób nie znalazła się jeszcze na listach ewakuacyjnych nie jest odosobniona. Kraje sojusznicze, z którymi jesteśmy w stałym kontakcie, również doświadczają sytuacji, w których tylko część ich obywateli dostaje zgodę na wyjazd".

Według raportów z obu stron granicy w niedzielę 12 listopada około 500 cudzoziemców o podwójnym obywatelstwie, a także kilku rannych Palestyńczyków zostało ewakuowanych ze zbombardowanej przez Izrael Strefy Gazy do Egiptu. Do Egiptu przybyło około „500 obcokrajowców z 15 różnych krajów” – powiedział Agence France-Presse egipski urzędnik bezpieczeństwa, pod warunkiem zachowania anonimowości.

Przeczytaj także:

Gaza w oblężeniu

Według relacji kobiet na ulicach w Gazie leżą setki ciał zabitych mieszkańców. Jakikolwiek ruch ludności cywilnej, w tym dzieci, musi odbywać się w potężnym stresie. Każdy musi mieć podniesione do góry ręce, by uniknąć kuli izraelskiego żołnierza.

Według relacji z Middle East Eye, 15 listopada rozpoczął się szturm na szpital Asz-Szifa w północnej części Gazy, który wedle armii izraelskiej jest jedną z lokalnych fortec Hamasu. Lekarz, który przekazał swoją relację podczas trwającego izraelskiego nalotu powiedział, że placówka medyczna została zamieniona w „strefę wojny”.

„Izraelska armia kazała wszystkim odsunąć się od okien, ponieważ do nich strzelają. Jesteśmy w strefie wojny, w szpitalu, który już cierpi z powodu braku zaopatrzenia, wody, żywności, elektryczności i wszystkiego innego. W całym szpitalu nie ma podstawowych artykułów higienicznych... każdy powinien pomóc nam chronić pacjentów (...) Przy braku higieny, zasobów i zapasów nie będziemy w stanie pomóc rannym pacjentom, wszystko, co zrobimy, spowoduje ich dalsze obrażenia” – stwierdził lekarz.

W południowej części Gazy, oddzielonej kordonem militarnym od północnej części strefy sytuacja ludności cywilnej to katastrofa humanitarna. Pomimo tego, że we wtorek spadł ulewny deszcz, a więc pojawiło się jakiekolwiek źródło wody innej niż zasolone wodą morską wody gruntowe, sytuacja się nie poprawia. Wcześniej, już w październiku, wszelkie wodociągi z czystą wodą zostały odcięte przez siły izraelskie. A jedyny, który według niektórych źródeł jest czynny, przecieka.

Wielu cywili jest bezdomnych i mieszka w prowizorycznych namiotach po tygodniach izraelskich bombardowań.

W schronisku ONZ w Chan Junus na południu Strefy Gazy deszcz wywołał przerażenie wśród przesiedleńców, którzy obudzili się, odkrywając, że ubrania, które rozłożyli do wyschnięcia w nocy, zostały przemoczone przez deszcz. Początek pory deszczowej i możliwość powodzi zwiększyły obawy, że gęsto zaludniona enklawa zostanie przeciążona i rozprzestrzenią się choroby.

Według źródeł palestyńskich ponad 11 tys. osób zostało zabitych w Strefie Gazy od 7 października. Stanowi to ponad 0,5 proc. z ponad 2 milionów mieszkańców Strefy Gazy. Jednak jak wskazują analitycy, zabitych jest najpewniej więcej. Brak prądu i paliwa nie pozwala na odgruzowanie zbombardowanych kwartałów miasta, tym samym uniemożliwiając poznanie prawdziwej liczby zabitych.

Izrael zrzucił na Strefę Gazy 18 tysięcy ton bomb, co stanowi równowartość półtorej bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę, która zabiła 250 000 ludzi.

;

Udostępnij:

Wojciech Albert Łobodziński

ur. 1998, dziennikarz polityczny, tłumacz naukowy, studiujący filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i Università degli Studi Roma Tre oraz zarządzanie biznesem na grande école Ecole des Hautes Etudes Commerciales du Nord w Lille. Publikuje również w języku angielskim, włoskim, bułgarskim i hiszpańskim. Między innymi w: Left.it, Cross-Border Talks, Mundo Obrero.

Komentarze