0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja GazetaPatryk Ogorzalek / A...

Według badania exit poll Instytutu Badań Samorządowych popierany przez KO, Polskę 2050, Lewicę i PSL Konrad Fijołek uzyskał 55,8 proc. głosów. Drugie miejsce zajęła kandydatka PiS, wojewoda podkarpacka Ewa Leniart - 25,1 proc. wyborców. Trzeci jest poseł Grzegorz Braun z Konfederacji - 9,8 proc. głosów.

Ostatnie miejsce zdobył Marcin Warchoł, popierany przez odchodzącego prezydenta Tadeusza Ferenca oraz sejmowych koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości: Solidarną Polskę i Porozumienie - zagłosowało na niego zaledwie 9,3 proc.

"Jesteście przecudowni, pokazujecie jak przepiękne może być to miasto. Dziękuję tym, którzy wzięli udział w tym przepięknym święcie demokracji. W Rzeszowie nie wygrała żadna opcja, nie wygrała żadna formacja, żadna strona. W Rzeszowie tak naprawdę zwyciężyła jedność", mówił w przemówieniu po pierwszych wynikach Konrad Fijołek.

Przeczytaj także:

Opozycja musiała wygrać, by odwrócić trend

Zwycięstwo Fijołka w stolicy Podkarpacia, regionu, który jest bastionem PiS, to nie lada gratka dla opozycji. To już nie taki czy inny sondaż pokazujący spadek poparcia dla partii Jarosława Kaczyńskiego, ale realne wybory i głosy - czyli narracyjny prezent dla KO, Polski 2050, Lewicy i PSL. Od tej pory mogą mówić, że oto wypowiedział się suweren. I nie ocenił tylko spraw rzeszowskich, ale również politykę rządu dotyczącą gospodarki, spraw społecznych oraz przede wszystkim reakcji na skutki pandemii koronawirusa.

Bo kampania miała wymiar ogólnopolski, a do Rzeszowa z poparciem dla swoich faworytów pielgrzymowali zarówno liderzy opozycji jak i prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Ale narracja polityczna to jedno, natomiast rzeczywistość jest w tym wypadku nieco bardziej skomplikowana. O ile na Podkarpaciu PiS rzeczywiście jest hegemonem, o tyle w samym Rzeszowie już niekoniecznie. W drugiej turze wyborów na prezydenta Polski w 2020 roku Andrzej Duda uzyskał na Podkarpaciu aż 70,9 proc. poparcia, a Rafał Trzaskowski – 29,1 proc. W Rzeszowie było już łeb w łeb – Duda uzyskał 50,3 proc., Trzaskowski – 49,7 proc.

Innymi słowy, wygrana opozycji w Rzeszowie była jej obowiązkiem, jeśli chciała odwrócić trend i pokazać, że machinę PiS można pokonać. Zwłaszcza że w stolicy Podkarpacia to opozycja się zjednoczyła, a PiS podzielił. W ramach koalicyjnych przepychanek Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry wystawiła swojego kandydata na kontrze do kandydatki Kaczyńskiego, licząc, że uzyska dobry wynik, a tym samym ziobryści uzyskają nieco bardziej podmiotową pozycję w obozie Zjednoczonej Prawicy. Na papierze wyglądało to nieźle, zwłaszcza że Marcin Warchoł pozyskał poparcie odchodzącego i wciąż bardzo popularnego prezydenta Tadeusza Ferenca (obecnie bezpartyjny, kiedyś w SLD).

Ostatecznie skończyło się spektakularną klapą: nie dość, że Warchoł uzyskał słaby wynik, to jeszcze jego start mógł zdezorientować część wyborców PiS.

Wybór RPO kolejną klęską PiS?

Wybory w Rzeszowie na pewno przełożą się na scenę krajową. Pytanie - w jakim stopniu. Swego czasu PiS potrafił bardzo dobrze wykorzystać wygraną w jednym miejscu, robiąc z niej wehikuł ogólnopolskiej ofensywy. Czy potrafi to również opozycja?

W przypadku Prawa i Sprawiedliwości chodziło o wybory uzupełniające do Senatu w okręgu rybnickim. Najpierw w 2013 roku fotel senacki dla przyszłej partii władzy odbił tam Bolesław Piecha, a gdy wiosną 2014 roku zdobył fotel eurodeputowanego, jego sukces powtórzyła Izabela Kloc, zdobywając ponad 49 proc. głosów. Tymczasem jeszcze w 2011 roku PiS w Rybniku zdobył 29 proc., a PO 47 proc. głosów.

PiS zrobił ze swojego lokalnego zwycięstwa ogólnopolską metaforę, wskazując, że tak oto chwieje się władza Platformy Obywatelskiej w skali kraju: „Cieszę się, że wyborcy wybrali Prawo i Sprawiedliwość, że wybrali Polskę solidarną, uczciwą i bezpieczną. Ten wynik pokazuje, że społeczeństwo dojrzało do tego, by zmieniła się władza w całej Polsce, że nadszedł czas, by powiedzieć stop Platformie Obywatelskiej” - mówiła wtedy Kloc, a wtórowali jej przez kolejne miesiące politycy PiS.

Jeśli obecnie opozycja będzie umiała powtórzyć taką opowieść, może dać jej to nowe paliwo w walce z PiS na scenie krajowej. Zwłaszcza że na horyzoncie mamy głosowanie w Sejmie nad kandydaturami na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. Jeśli opozycji wraz z Porozumieniem Jarosława Gowina uda się przeforsować Marcina Wiącka, PiS przegra jedno z najważniejszych głosowań w tej kadencji Sejmu. Wraz z wygraną Konrada Fijołka byłyby to najgorsze tygodnie dla partii Jarosława Kaczyńskiego od jesieni 2015 roku.

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Przeczytaj także:

Komentarze