Patryk Jaki, kandydat PiS na prezydenta Warszawy, strzelił samobójczego gola. Przegraną Niemiec z Meksykiem zilustrował na twitterze zdjęciem płaczących Tuska i Schetyny po porażce "ich" niemieckiej drużyny. Ale zdjęcie było z pogrzebu Sebastiana Karpiniuka, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Porażka. Niewiele pomaga wsparcie czołowych PiS-owców
Niedzielny wieczór (17 czerwca 2018), kilkadziesiąt minut po przegranej 0:1 Niemców z Meksykiem w mundialowym meczu piłki nożnej. Na oficjalnym fanpage'u wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, kandydata na prezydenta Warszawy, pojawia się mem nawiązujący do wyniku meczu.
Na zdjęciu, na którym widać płaczącego Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę, wstawiono napis: „Nasi przegrali z Meksykiem”. W opisie posta widnieją literki „Red.”
Patryk Jaki jeszcze nie wie, że właśnie zaliczył poważny błąd w kampanii, który wywoła kryzys wizerunkowy oraz doprowadzi do złożenia przeciwko niemu pozwu w sądzie.
Fałszywa narracja, że Platforma Obywatelska reprezentuje interesy niemieckie - a nie polskie, jak PiS - dlatego wspiera Niemców i rozmawia z Angelą Merkel – jest rozpowszechniana przez obóz PiS od wygranych wyborów (była też obecna w poprzedniej kampanii wyborczej - słynny "dziadek z Wermachtu"). Sam pomysł na mema nie powinien więc dziwić.
Narracja podoba się radykalnemu elektoratowi, dlatego jest wielokrotnie powtarzana. Tym razem jednak wyszło fatalnie: zdjęcie użyte do zrobienia mema pochodzi z… pogrzebu Sebastiana Karpiniuka, posła PO, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. Jest jedną z ofiar smoleńskich.
Żałoba polityków po swoim koledze została wykorzystana do ośmieszenia tych polityków w walce politycznej.
Zanim jednak zdjęcie zostanie zidentyfikowane (jako pierwszy zidentyfikował pochodzenie zdjęcia dziennikarz Patryk Słowik), mem Jakiego na Facebooku ma się świetnie. Jak widać na zrobionych wówczas screenach (autor: Tomasz Róg), po 24 minutach od publikacji pod postem znajdują się:
Jak na tak krótki czas publikacji oraz późny niedzielny wieczór, to bardzo duża liczba reakcji, praktycznie nie do osiągnięcia za pomocą normalnej aktywności kont zwykłych użytkowników.
Na jedną minutę przypada bowiem ponad 80 reakcji. Czyli więcej niż 1 lajk na sekundę. Trudne do wyobrażenie, prawda? Chyba że lajki pojawiają się dzięki zaprogramowanym automatom – wtedy owszem, taki wynik jest realny.
Mniej więcej w tym czasie screen postu Jakiego udostępnia na Twitterze Patryk Słowik, dziennikarz. „Podłość przekraczająca wszelkie granice. A jak niewiedza – powinno się to skończyć solidnymi przeprosinami i zapłata na zbożny cel” – pisze w komentarzu.
Wiceminister Jaki reaguje dość szybko. Najpierw tłumaczy, że… to nie on. „Podpisane Red. – mój FB jak w opisie zawsze z takim podpisem – nie autoryzuję”. I każe usunąć post. Ten rzeczywiście szybko znika, ale to nie zatrzymuje burzy na Twitterze.
Post bardzo szybko komentują znani dziennikarze i publicyści, wszyscy zgodni, że na fanpage'u Patryka Jakiego przekroczono dopuszczalne granice, a odpowiedzialności polityka nie zmniejsza fakt, iż nie on osobiście administruje profilem.
Polityk próbuje innej metody. Proponuje na Twitterze, że w ramach przeprosin wyśle sprzęt sportowy na stadion im. Sebastiana Karpiniuka w Kołobrzegu. Ale to nie pomaga, bo mleko już się rozlało.
W poniedziałek od rana na temat postu z memem z pogrzebu mówią już największe media: onet.pl, wyborcza.pl, Wprost, Newsweek, TVN, Polsat. Jak w każdym kryzysie – ten robi się poważny właśnie wtedy, gdy problem przechodzi z social media do mediów newsowych.
Informacja zaczyna docierać do masowych odbiorców. Głos zabiera również kontrkandydat Patryka Jakiego w warszawskich wyborach Rafał Trzaskowski: „Są granice politycznego chamstwa” – zaczyna swego tweeta. W imieniu rodziny Sebastiana Karpiniuka, oraz Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny żąda od Jakiego przeprosin.
Jest dokładnie 6.49 rano. Warto zapamiętać, bo to moment, w którym sytuacja się zmienia. O 7.56 odpowiada mu Patryk Jaki – i po kilku słowach, w których przypomina, że już przeprosił, atakuje:
W tym momencie można już napisać scenariusz przyjęty w otoczeniu wiceministra Jakiego na wyjście z kryzysu. To już nie będą przeprosiny, uznawanie, że popełniono błąd, czy próba zadośćuczynienia (sprzęt sportowy dla dzieci). To atak – od miesięcy pojawiający się zawsze wtedy, gdy sytuacja w social media staje się niekorzystna dla ministra; atak personalny, zupełnie nie merytoryczny, odwracający przekaz tak, by osłabić przeciwnika, podważyć jego wiarygodność, zhejtować go i odwrócić uwagę od siebie.
To połączenie klasycznej techniki reagowania w kryzysie, tzw. przykrywania problemowego tematu innym, który przykuwa uwagę opinii publicznej i pozwala ograniczyć liczbę informacji o pierwotnym problemie - z obroną przez atak.
Z tym że w wydaniu tej grupy użytkowników mediów społecznościowych jest to zawsze atak stricte personalny, bardzo obraźliwy, po prostu cyfrowy mobbing.
Po reakcji Jakiego na wpis Trzaskowskiego wiadomo, że obiektem ataku będzie Rafał Trzaskowski. Nic dziwnego, w końcu to bezpośredni przeciwnik. Aby jednak technika się sprawdziła, trzeba znaleźć powód ataku, choćby prosty pretekst.
Udaje się. Rafał Trzaskowski w porannym programie Gość Radia Zet mówi o sporze Polski z Brukselą i komentuje, że „dzięki naszym staraniom pieniądze dla Polski nie przepadną, tylko będą zamrożone. Jak wygramy kolejne wybory – będą odmrożone i Warszawa skorzysta z olbrzymich pieniędzy na inwestycje”.
Patryk Jaki reaguje natychmiast. Uznaje taką „umowę” między PO a Brukselą za skandal, tweetuje, że „obecne „elity” UE zamrażają Polskę jako członka, dopóki nie wygra PO” – i machina idzie w ruch.
Na temat zamrażania wypowiadają się politycy regularnie wspierający Patryka Jakiego: poseł Adam Andruszkiewicz, narodowiec, i Sebastian Kaleta z Komisji Weryfikacyjnej. Cytują to prawicowe i publiczne media – do godz. 18.00 o zamrożonych funduszach w powiązaniu z Rafałem Trzaskowskim można przeczytać (poza źródłowym Radiem Zet) wyłącznie na takich portalach jak: niezalezna.pl, wpolityce.pl, TySol, TVP Info, DoRzeczy.pl.
Rusza też machina tweetowania. Pojawiają się memy – głównie z Trzaskowskim siedzącym w zamrażarce. Podstawowe przekazy to:
Kreatywność kwitnie, więc po kilku godzinach okazuje się, że
Na poniższych screenach widać, z jaką częstotliwością ok. godz. 15.45-16.10 pojawiały się na Twitterze tweety, w których użyto słowa „zamrozić” – dosłownie co kilkadziesiąt sekund.
Wyjaśnia to Grzegorz Schetyna w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", który ukazał się w poniedziałek rano. Poniżej odpowiedni fragment.
"Rzeczpospolita": Co brak zgody KE z polskim rządem może oznaczać dla Polaków?
Grzegorz Schetyna: Unijny budżet ma być mniejszy dla Polski ze względu na brak umiejętności prowadzenia negocjacji przez rząd Morawieckiego. Polska najwięcej straci w nowym budżecie UE, właśnie z tego powodu. Do tego jeszcze te pomniejszone znacznie pieniądze dla Polski, które będą w budżecie ostatecznie zapisane, wszystko na to wskazuje, zostaną zamrożone, ze względu na łamanie praworządności. Po 2019 roku, i po wyborach parlamentarnych, wrócimy do tego i odmrozimy unijne środki dla Polski".
Nie ma więc żadnej zmowy, jest niezręczny skrót wypowiedzi Schetyny użyty przez Trzaskowskiego. Ale za takie niezręczności polityk też słono płaci.
Mimo kontrataku wpadka Jakiego nie daje się łatwo przykryć. Mem pogrzebowy jest dużo prostszy do zrozumienia i wywołuje większe emocje niż fundusze unijne. Pogrzeb, smutek, łzy, żałoba – zna to prawie każdy człowiek. Wykorzystywanie tych bolesnych uczuć do walki politycznej oburza wielu ludzi i zwraca uwagę.
W Google Trends jedną z najczęściej wyszukiwanych w ciągu ostatnich 24 godzin fraz w Polsce jest „Sebastian Karpiniuk” - ponad 5 tys. wyszukań
Jego imię i nazwisko pojawiają się na pierwszym miejscu w trendach (czyli najpopularniejszych tematach) na Twitterze.
Na Facebooku bardzo szeroko udostępniane są linki do artykułów na ten temat. Nawet „Najwyższy Czas”, skrajnie prawicowe medium internetowe, krytykuje Patryka Jakiego za ten post (choć jednocześnie dodaje, że wziął winę na siebie, więc zachował się jak mężczyzna). Negatywne opinie można znaleźć nawet na regionalnych i lokalnych fanpage'ach ugrupowania Kukiz`15.
Z danych ilościowych (z godz. 16.00 18 czerwca) wynika, że
w ciągu ostatnich 24 godzin
Z tego, jak pokazuje analiza jakościowa, znacząca większość dotyczyła postu z fatalnym memem. To o tyle ważne, że reakcje właśnie na Facebooku pozwalają ocenić, czy temat dotarł do zwykłych ludzi, którzy nie zajmują się polityką na co dzień. I to oni oburzają się na wykorzystanie zdjęcia z pogrzebu, trudno za to znaleźć w mediach społecznościowych dyskusję na temat zamrożenia funduszy unijnych.
To nie koniec. Po południu na Twitterze Roman Giertych, który często reprezentuje polityków PO w sądzie, informuje, że Donald Tusk skierował do sądu pozew przeciwko Patrykowi Jakiemu w związku z przeróbką zdjęcia z pogrzebu.
Donald Tusk w ten sposób reaguje bardzo rzadko, choć okazji do wytaczania pozwów o naruszenie dóbr osobistych w Internecie miałby zapewne sporo. Teraz jednak decyduje się działać.
Być może dlatego, że Sebastian Karpiniuk był jednym z jego najbliższych współpracowników. Oznacza to między innymi, że kryzys wizerunkowy Patryka Jakiego nie zakończy się dzisiaj, lecz będzie trwał aż do zakończenia sprawy sądowej.
Skoro reaguje Donald Tusk, to reaguje też Joachim Brudziński, wiceprezes PiS, i minister spraw wewnętrznych. Co prawda przyznaje, że wpis ministra Jakiego był… niefortunny, ale przecież pan minister przeprosił.
I dodaje: „A zapowiedź pozwu ze strony człowieka który w Smoleńsku przybijał żółwika z Putinem i tolerował u swego boku kreaturę która mówiła o „kaczce po smoleńsku” #żałosne” (pisownia oryginalna).
Teraz już z całą pewnością temat szybko nie zniknie, być może stanie się nawet lajtmotivem, który powracać będzie przez całą kampanię wyborczą – choć niekoniecznie w kategoriach oburzenia postem ministra Jakiego.
Minister Brudziński właśnie upolitycznił całą sprawę, i to na najwyższym możliwym poziomie – włączył wydarzenie w główną narrację polityczną, tworzącą oś kluczowego w Polsce konfliktu PiS - anty-PiS. To też jest metoda na radzenie sobie z kryzysem wizerunkowym – jego prawdziwa przyczyna znika w zestawieniu z tak palącą kwestią, czy Donald Tusk przybijał żółwika z Putinem…
Im bliżej wyborów, tym częściej jestem pytana, czy media społecznościowe mogą mieć realny wpływ na wyniki głosowania. Otóż mogą – co więcej, nigdy nie wiadomo, w jaki sposób na te wyniki wpłyną. Czasem wystarczy jeden post, by wpłynąć na polityczne sympatie, zwłaszcza wśród wyborców niezdecydowanych.
Patryk Jaki przekonuje się o tym teraz, na własnej skórze. Na razie reaguje standardowo dla siebie – broni się atakując, i to personalnie. Uderza w konkurenta, stara się odwrócić uwagę od swojego błędu, ośmieszyć Trzaskowskiego i w ten sposób sprawić, że ludzie zapomną o memie ze zdjęciem z pogrzebu.
Czy mu się to uda? Czy może lepszy efekt przyniesie upolitycznienie sprawy na najwyższym szczeblu? Zobaczymy za kilka dni. Jeśli nie znajdzie innego tematu do przykrycia swojej wpadki – nie osiągnie oczekiwanego efektu. W sieci znaczenie ma przede wszystkim to, co porusza ludzi. Śmianie się z polityków, którzy płaczą na pogrzebie przyjaciela, naprawdę oburza. A fundusze unijne? Od lat nie poruszają już nikogo.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze