0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Współtwórca Partii Kobiet. Jeden z ludzi, dzięki którym o prawach kobiet mówi się w Polsce precyzyjnie, fachowo i skutecznie - językiem praw człowieka. Miałam okazję uczyć się od niego tej sztuki, gdy razem uczestniczyliśmy w Radzie Programu Spraw precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Uczestnik Kongresu Kobiet - został oficjalnie zaproszony do udziału w tej imprezie, gdy jeszcze była zasadniczo zamknięta dla mężczyzn. Niestrudzony obrońca świeckiego państwa. Feminista, a nie tylko przyjaciel feministek - o zmarłym 29 kwietnia 2017 roku Wiktorze Osiatyńskim, pisze Agnieszka Graff , wykładowczyni Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, członkini Zarządu Polskiego Towarzystwa Genderowego, znana feministyczna publicystka i pisarka.

Nie znaliśmy się z Profesorem blisko, osobiście rozmawiałam z nim może sześć czy siedem razy (w tym dwukrotnie w studio radiowym, o czym opowiem za chwilę). A jednak sam fakt istnienia Profesora Wiktora Osiatyńskiego w polskiej przestrzeni publicznej jakoś mnie uspokajał, dawał pewność, że to co robię ma sens.

Przeczytaj także:

Słusznie został wybrany „feministą roku” w plebiscycie Ośki w 2004 roku (za „mówienie wprost i często, że równość jest jedną z najważniejszych rzeczy na świecie”). Osiatyński-feminista nie popadał ani w paternalistyczne mentorstwo i poradnictwo wobec działających w ruchu kobiet, ani w samozachwyt, ani w fałszywą skromność. Mówił pewnie i stanowczo, dając po prostu wyraz swoim poglądom: o dyskryminacji kobiet w polityce, o przemocy, o nierówności w pracy i w domu. Robił to z autentycznej potrzeby, by przeciwstawić się niesprawiedliwości. Nie po to, by zaistnieć jako równościowy mężczyzna, tylko po to by przyczynić się do słusznej sprawy, która go osobiście obchodzi.

Tu nie ma żadnej ściemy. Wiktor Osiatyński to mężczyzna, któremu naprawdę przeszkadzała mizoginia, władza mężczyzn nad kobietami i własny w niej udział.

„Jestem feministą, ponieważ wiem, że nawet sam język, jakim posługujemy się do opisu rzeczywistości, dyskryminuje kobiety.

Jestem feministą, ponieważ wiem, że w większości kultur współczesnego świata małżeństwo sprowadza się do tego, iż kobieta wobec wybranego mężczyzny wyrzeka się tych środków ochrony przed przemocą i gwałtem, jakie przysługują jej wobec obcych ludzi. Jestem feministą, ponieważ chciałbym żyć w świecie bez wojen, a nawet bez wojennych zabawek” - pisał w 2009 roku w pięknym liście otwartym na I Kongres Kobiet (manifest ten podpisali potem liczni wybitni mężczyźni).

Odkąd „został feministą”, zmienił sposób patrzenia na świat i samego siebie. W 2011 roku pisał dla Instytutu Obywatelskiego: „Moja droga do feminizmu zaczęła się od ponurej konstatacji, że sam zachowuję się nie w porządku. Pierwszy raz o kwestii równouprawnienia kobiet usłyszałem w latach 70. od koleżanki z Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Pamiętam, że zapytała mnie - bo znałem dobrze Stany Zjednoczone - jak się ma kwestia amerykańskiego feminizmu. Odpowiedziałem jej, że to sztuczny problem i tyle. Teraz się tej odpowiedzi wstydzę!”.

W swoim głosie usłyszał szowinizm

Jednak Wiktor Osiatyński był przede wszystkim socjologiem i prawnikiem, nie chodzi tu zatem o osobiste wrażenia, lecz o świadomość, że nierówność płci to pewien system władzy zapisany w mentalności i w prawie. Na mentalność można wpływać, cierpliwie tłumacząc, na czym rzecz polega. A prawo można i należy zmieniać, na przykład wprowadzając kwoty i wyjaśniając, dlaczego są potrzebne: „Czy jeśli w danym państwie jakaś firma ma monopol na pewne usługi, rozbija się go ustawą antymonopolową. Ale w świecie polityki, który jest zmonopolizowany przez jedną płeć, nie ma takiego prawa. W doborze kandydatów na listach monopol mają mężczyźni. Dlaczego? Bo grali razem w piłkę, karty, byli w wojsku.

Faceci zadają się z facetami. Więc skoro monopol rynkowy rozbija się ustawowo, dlaczego monopolu jednej płci w polityce czy biznesie nie zmienić w ten sam sposób?”

Profesor Osiatyński był w jakimś sensie człowiekiem starej daty. Taki miał sposób bycia. To jeden z dwóch czy trzech mężczyzn, którym pozwalałam na powitanie pocałować się w rękę, bo wiedziałam, że nie ma w tym geście lekceważenia, minoderii, poczucia wyższości. W jego wykonaniu był to nieco staroświecki gest sympatii i szacunku.

A może chodziło o to, że zwyczajnie go lubiłam? Lubiłam jego stanowczość, energię, poczucie humoru. Polubiłam go jeszcze bardziej, gdy po raz drugi zaprosił mnie do swojego programu w radiu TOK FM pt. „Zrozumieć świat”. Dlaczego? Bo odsłuchał naszą pierwszą rozmowę i zorientował się, że mówił wtedy znacznie więcej niż ja. Zagadał mnie. Mi to nie przeszkadzało, bo mówił ciekawie. Jednak przeszkadzało to jemu, bo usłyszał w swoim głosie szowinizm.

Stąd ta druga rozmowa - po pierwsze, chciał naprawić szkodę, a po drugie, jak sądzę, był mnie zwyczajnie i po ludzku ciekawy. Nie znam drugiego mężczyzny z takim autorytetem, który zachowałby się podobnie.

Mogłabym mnożyć przymiotniki: otwarty, serdeczny, pogodny, mądry. A jednak kusi mnie, by użyć niemodnego słowa: szlachetny. Pozwolę więc sobie na jeszcze jeden cytat:

„Życie feministy jest dużo łatwiejsze niż życie szowinisty – nie noszę w sobie urazy, pogardy, złości, poczucia wyższości czy gniewu”.

W ostatecznym rozrachunku nie chodzi zatem o kwestie prawne ani obyczajowe, lecz o wymiar etyczny, nawet duchowy. Chodzi o to, by dzięki nam świat stawał się odrobinę lepszy.

dr hab. Agnieszka Graff - wykładowczyni Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, członkini Zarządu Polskiego Towarzystwa Genderowego

Cytaty pochodzą z tekstu prof. OsiatyńskiegoRozbić męski monopol”.

Udostępnij:

Agnieszka Graff

Profesorka w Ośrodku Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, badaczka feminizmu i ruchów anty-gender, znana feministyczna publicystka, felietonistka (m.in. „Wysokich obcasów”) i pisarka. Członkini rady programowej stowarzyszenia Kongres Kobiet. Autorka takich książek, jak: „Matka feministka” (2014), Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie” (2008), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym (2001).

Komentarze