Debata miała kilka ciężkostrawnych momentów i kilka rund naprawdę emocjonującej wymiany ciosów między kandydatami. Na początku dominował Nawrocki, z czasem jednak na prowadzenie wysunął się Rafał Trzaskowski
Debata zaczęła się nie najlepiej dla Rafała Trzaskowskiego. Ale w jej trakcie prezydent Warszawy zyskiwał najpierw merytoryczną a później też retoryczną przewagę. Karol Nawrocki w kilku momentach dał się wyprowadzić z równowagi, co było zauważalne również dla widzów. Trzaskowski zachował zimną krew.
Każdy z kandydatów miał swoje dobre momenty, można mówić o remisie, ale z wyraźnym wskazaniem na Trzaskowskiego.
Komentarze redakcji OKO.press na gorąco można prześledzić tutaj:
Komentarz Agaty Szczęśniak i Dominiki Sitnickiej po debacie znajdziecie tutaj:
Obaj kandydaci zwracali się przede wszystkim do swych twardych elektoratów, starając się oddziaływać mobilizująco na swych wyborców. Niemal nie było natomiast momentów, które mogłyby mieć decydujący wpływ na wyborców niezdecydowanych, zastanawiających się na kogo postawić – po tym, jak odpadli ich kandydaci pierwszego wyboru, lub myślących o absencji w drugiej turze. To przede wszystkim dlatego możemy mówić o remisie między uczestnikami debaty.
Już po debacie opinię publiczną rozgrzało pytanie o to, co przyjął Karol Nawrocki w trakcie debaty, zasłaniając ręką usta. Zagadkę rozwiązał portal wPolityce – ujawnił, że była to nikotyna, którą wciera się w dziąsła. Nawrocki jest byłym palaczem.
W finale nastąpiła dość rytualna wymiana ciosów. Trzaskowski przypominał znajomości Nawrockiego z kibolami i osobami z półświatka przestępczego, a Nawrocki wymachiwał zdjęciem Trzaskowskiego z „pedofilem z Targówka”. Nikt jednak nie znalazł się na łopatkach. Na koniec Nawrocki zdecydowanie nie pomógł sobie wyrecytowaniem żenującego „bon motu” zapewne ułożonego w jego sztabie „To się nie mieści w pale, panie Rafale”.
Formuła debaty – będąca wynikiem negocjacji sztabów kandydatów i TVP – sprowadzała jej prowadzącego, Jacka Prusinowskiego z Super Expressu do roli moderatora rozmowy Trzaskowskiego i Nawrockiego. Kandydaci zadawali sobie nawzajem pytania w określonych z góry sekcjach tematycznych. Generalnie, choć nie bez wyjątków, trzymali się pod tym względem wyznaczonych ram.
Obaj kandydaci wyglądali na mocno spiętych. Ich uśmiechy sprawiały wrażenie przyklejonych, a ich gestykulacja była wyuczona, prosto z podręczników politycznego marketingu. Obaj wystąpili w niemal identycznych stylizacjach, byli w granatowych garniturach, mieli tak samo zawiązane (windsor) krawaty w odcieniach czerwieni i białe koszule z włoskimi kołnierzykami.
W początkowej fazie debaty, poświęconej służbie zdrowia obaj kandydaci stawiali głównie na wzajemną krytykę. Rafał Trzaskowski przypominał, że Karol Nawrocki nie ma doświadczenia w rządzeniu, kandydat PiS próbował dowodzić, że służba zdrowia w Warszawie, której prezydentem jest Trzaskowski, leży na łopatkach. W kilku momentach udało mu się podać wymowne przykłady – gigantycznie długiej kolejki do psychiatry dziecięcego i wysokiej opłaty za konsultację w Szpitalu Południowym.
W tej części to Nawrockiemu udawało się częściej wtrącać propozycje programowe – np. o zintegrowanym systemie kolejkowym w służbie zdrowia. Trzaskowski z kolei starał się przedstawiać sukcesy swojej prezydentury w Warszawie – początkowo niezbyt przekonująco, z czasem podawał więcej konkretów i wypadł lepiej. Strategia Nawrockiego, której celem było zapewne wskazanie porażek Trzaskowskiego w Warszawie, raczej się nie powiodła (a mogła). Dobrze i przekonująco wypadła m.in. odpowiedź prezydenta Warszawy na zaczepkę o kamienicę na Marszałkowskiej.
W części drugiej, poświęconej polityce międzynarodowej, kandydaci skupili się w dużej mierze na kwestiach migracji i relacjach Polski z instytucjami Unii Europejskiej. Ale to Trzaskowski górował tu merytorycznie nad Nawrockim, kilkakrotnie udało mu się zagnać kandydata PiS w kozi róg. Z drugiej jednak strony Trzaskowski wpadł w tym momencie w zauważalnie wyższościowy ton. To zaś może irytować niezdecydowanych wyborców, o których głosy zabiega obecnie kandydat KO.
W trzeciej części debaty Nawrocki uderzył w mocno antyukraińskie tony, co dziwi o tyle, że była to część poświęcona gospodarce. Mówił o „zalewaniu Polski zbożem” i przedstawiał spiskową teorię o „utajnionej umowie Polski z Ukrainą”. Trzaskowski po raz kolejny górował w tej części merytorycznie nad Nawrockim. Nawrocki z kolei zgrabnie wykorzystał antyukraińskie nastroje, otwarcie mówiąc, że Polki i Polacy boją się na głos mówić o Ukraińcach krytycznie. Ta narracja może dobrze rezonować u części wyborców.
W debacie praktycznie nie pojawiły się kwestie takie jak prawo do aborcji czy związki partnerskie. Zahaczony przez Nawrockiego kandydat PO wspomniał o związkach partnerskich, ale upierał się, żeby mówić o nich w kontekście par heteroseksualnych, które też mogą chcieć zawrzeć taki związek. Mogą, ale dla wszystkich oczywiste jest, że nie o te pary tu chodzi.
Im bliżej końca debaty, tym bardziej odczuwalnie Nawrocki stawał się agresywny. Trzaskowskiemu kilkakrotnie udało się naruszyć jego równowagę – zwłaszcza gdy punktował jego niedostatki w wiedzy w zakresie polityki zagranicznej, czy przypominał sprawę kawalerki przejętej od pana Jerzego z gdańskiej dzielnicy Siedlce.
Po nieco ponad godzinie debaty Trzaskowski przypuścił najbardziej jednoznaczny atak na Nawrockiego – pytając go o kibolskie ustawki, w których miał brać udział kandydat PiS. Zrobił to jednak tuż po przypomnieniu przez prowadzącego, że to część debaty poświęcona polityce społecznej, co nieco osłabiło siły tego uderzenia. Nawrocki postanowił wziąć głęboki oddech, postawić na arogancję i uciec do przodu, czy też skoczyć na główkę, odpowiadając, że… Polska potrzebuje silnego prezydenta. Niewykluczone, że jeśli chodzi o perspektywę elektoratu kandydata PiS, była to całkiem celna odpowiedź.
Na chwilę Trzaskowskiemu udało się dość skutecznie przejąć inicjatywę. Wskazał serię programów społecznych uruchomionych w Warszawie za jego prezydentury i proponował ich wprowadzenie w skali ogólnopolskiej. To był dobry moment w wykonaniu kandydata KO, Nawrocki został zepchnięty na chwilę do defensywy.
Dość niespodziewany był moment, w którym to Rafałowi Trzaskowskiemu udało się wygrać rozmowę o Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Wymienił kilka głównych wskazywanych przez ekspertów wad tego projektu, a Nawrocki nie znalazł na to celnej i przekonującej odpowiedzi.
Niedługo przed końcem debaty, w jej części poświęconej bezpieczeństwu, Trzaskowski przypuścił na Nawrockiego kolejny atak, pytając go o jego znajomości z osobami z półświatka przestępczego i udział w „ustawkach urządzanych w lesie”. Nawrocki – wyraźnie na to przygotowany – uciekł od odpowiedzi, wymachując wielokrotnie już publikowanym zdjęciem Trzaskowskiego z „pedofilem z Targówka”, czyli lokalnym aktywistą z tej warszawskiej dzielnicy, który prowadził tam Wioskę Żywej Archeologii, jednocześnie dopuszczając się przestępstw seksualnych, za które został już prawie 2 lata temu prawomocnie skazany.
Ten chwyt Nawrockiego, chociaż merytorycznie bezsensowny, mógł jednak zadziałać – zapewne mało kto wiedział, o co chodzi z „pedofilem z Targówka, którego wspierał Trzaskowski” (dezinformacja), która to fraza mogła zostać oglądającym w głowie. To był zresztą jedyny moment, w którym prezydent Warszawy wyraźnie się zdenerwował – być może nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.
Groteskowy był nieco późniejszy moment, w którym Nawrocki opowiadał o „dziupli gangu urządzonej przez Klementynę Suchanow w jednym z warszawskich lokali mieszkalnych”.
Na koniec Trzaskowski zadeklarował, że nie ułaskawi żadnego polityka – i zapytał Nawrockiego, czy jest gotów, by obiecać to samo. Nawrocki zaplątał się w odpowiedzi, mówiąc, że ułaskawiać polityków nie zamierza, ale że to sprawy wymagające głębokiego namysłu i indywidualnego podejścia – jednym słowem, przegrał tę rundę. Trzaskowski nie bez satysfakcji powtórzył więc sugestię, że Karol Nawrocki „idzie do Pałacu, by ułaskawiać tam polityków i swoich kolegów z półświatka”.
Wystąpienia końcowe kandydatów – jak niemal zawsze w takich wypadkach bywa – okazały się okrągłe i niezbyt wyraziste. Nie miały więc większego wpływu na ogólny odbiór debaty.
Trzaskowski okazał się bardziej wytrzymały na ataki, panował nad sobą od pierwszej do ostatniej minuty debaty. Nawrocki kilkakrotnie dał sobie wypunktować luki w wiedzy i tracił pełnię kontroli nad swymi emocjami. Dlatego finalnie można mówić o nieznacznej wygranej kandydata KO.
Wybory
Karol Nawrocki
Rafał Trzaskowski
Koalicja Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
debata prezydencka
Wybory prezydenckie 2025
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Dziennikarz, publicysta, rocznik 1978. Pracowałem w "Dzienniku Polska Europa Świat" (obecnie „Dziennik Gazeta Prawna”) i w "Polsce The Times" wydawanej przez Polska Press. W „Dzienniku” prowadziłem dział opinii. W „Polsce The Times” byłem analitykiem i komentatorem procesów politycznych, wydawałem też miesięcznik „Nasza Historia”. Współprowadziłem realizowany we współpracy z amerykańską fundacją Democracy Council i Departamentem Stanu USA cykl szkoleniowy „Media kontra fake news”, w ramach którego ok 700 dziennikarzy mediów lokalnych z całej Polski zostało przeszkolonych w zakresie identyfikacji narracji dezinformacyjnych i przeciwdziałania im. Wydawnictwo Polska Press opuściłem po przejęciu koncernu przez kontrolowany przez rząd PiS państwowy koncern paliwowy Orlen. Wtedy też, w 2021 roku, wszedłem w skład zespołu OKO.press. W OKO.press kieruję działem politycznym, piszę też materiały o polityce krajowej i międzynarodowej oraz obronności. Stworzyłem i prowadziłem poświęcony wojnie w Ukrainie cykl „Sytuacja na froncie” obecnie kontynuowany przez płk Piotra Lewandowskiego.
Komentarze