0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja GazetaAgnieszka Sadowska /...

Na zdjęciu u góry: jedno z dzieci przetrzymywanych przez Straż Graniczną na dziedzińcu strażnicy w Michałowie. To zdjęcie wykonała Agnieszka Sadowska z białostockiej "Gazety Wyborczej"

Poniżej zdjęcia wykonane w tym samym czasie i miejscu przez Agatę Kubis, fotografkę OKO.press

wo, strażnicy pilnują dzieci po przekroczeniu granicy
Dzieci i uchodźcy na dziedzińcu strażnicy w Michałowie fot. Agata Kubis/oko.press
Dzieci i uchodźcy na dziedzińcu strażnicy w Michałowie fot. Agata Kubis/oko.press

Album zdjęć wykonanych w Michałowie przez Agatę Kubis z OKO.press - jest tu.

Dzieci z Michałowa

Zdjęcia ośmiorga dzieci z Michałowa, razem z rodzinami wypchniętych przez Straż Graniczną przez granicę na Białoruś pod koniec września, mocno poruszyły Polaków.

Zapewne dlatego rozpoczęła się akcja dezinformacji prorządowych mediów oraz anonimowych kont na ten temat. Twierdzą, że autorka tych zdjęć Agnieszka Sadowska – fotoreporterka z białostockiej „Gazety Wyborczej" - dawała dzieciom przez płot słodycze, by zrobić im lepsze ujęcia. Krytykują także Marcina Wyrwała i Mateusza Baczyńskiego z Onetu - autorów filmu, który posłużył do dezinformacji. Tę akcję opisała i przeanalizowała w OKO.press Anna Mierzyńska.

Przeczytaj także:

Czy była zorganizowana? „Niekoniecznie. Choć bardzo zwraca uwagę jednolitość przekazu. To nie jest naturalne, że nikt tam nie ma wątpliwości, że na filmie widać co innego” - uważa Mierzyńska.

„Zaczęłam się bać, czy mi ktoś nie wybije szyb w oknach”

„To nie ja przerzucałam te cukierki i czekoladę" – mówi Agnieszka Sadowska. Potwierdzają to dziennikarze Onetu, którzy byli świadkami sytuacji. „Widziałem, co się działo, a ci, których tam nie było, próbują mi wmawiać, że sytuacja wyglądała inaczej” - komentuje Baczyński.

Słodycze, żywność i napoje podawała aktywistka wspierająca uchodźców, a nie fotoreporterka. To też widać dobrze na filmie Onetu – Sadowska jest blondynką z krótkimi włosami, zaś kobieta podająca dzieciom słodycze to szatynka, z długimi włosami. W dodatku fotoreporterka pojawia się na filmie Onetu, ale z aparatem w ręku, a nie słodyczami. Też na jej zdjęciach jest widoczna aktywistka rozdająca słodycze. „Te propagandowe kłamstwa są tak bezczelne, że brakuje mi już słów” - komentuje Baczyński.

Pomagająca uchodźcom Grupa Granica wydała wczoraj oświadczenie, w którym potwierdziła, że to ich aktywistki dawały dzieciom słodycze, a wcześniej także jedzenie i picie.

Najpierw Straż Graniczna pozwalała podawać je bezpośrednio, potem zabroniła kobietom zbliżać się do ogrodzenia, przerzucały więc batony proteinowe i czekoladę.

"Kategorycznie sprzeciwiamy się oskarżeniom pod adresem Agnieszki Sadowskiej oraz innych fotoreporterek i fotoreporterów, jakoby mieli oni dopuścić się manipulacji w celu wykonania 'lepszych' zdjęć. Takie twierdzenia są zwyczajnym kłamstwem i zabiegiem mającym na celu zdyskredytowanie profesjonalnych dziennikarzy" - napisała Grupa Granica.

Fala hejtu

Kłamstwa prorządowych mediów i trolli wywołały falę hejtu wobec fotoreporterki. Na FB zablokowała możliwość wysyłania informacji od obcych osób, by nie odbierać gróźb, obelg i hejtu. „Czuję się zaszczuta. Zaczęłam się bać, czy mi ktoś nie wybije szyb w oknach, nie będzie mnie śledził” - mówi Sadowska.

Kłamstwa podawane przez prorządowych ludzi w mediach podważyły też jej zawodową wiarygodność - duński dziennikarz, który korzystał z jej zdjęć z Michałowa, pytał, czy nie są spreparowane. „Sytuacja była autentyczna. Pracuję w GW prawie 30 lat i nigdy nie dawałam czegokolwiek za zdjęcia” - podkreśla reporterka.

„Hejt leje się na nas. Że jesteśmy kłamcami, że realizujemy politykę liberalnych mediów itd. Właśnie robię screeny” – mówi Marcin Wyrwał z Onetu. Hejt zwłaszcza widoczny jest na Twitterze. „To nieudolna próba odwrócenia uwagi od tego, że wywozi się ludzi do lasu i tam zostawia” - dodaje Baczyński.

Wyrwał zaznacza, że jeden z gorliwszych oskarżycieli, Wojciech Mucha, obecnie naczelny należącej do PKN Orlen „Gazety Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego”, to jego znajomy. „Poznaliśmy się na Majdanie w Kijowie. Uważałem go za porządnego człowieka. I nawet on nie zadzwonił, by zapytać o sytuację, choć to ja jestem autorem filmu”- podkreśla.

Kłamstwa prorządowych mediów dziennikarze Onetu prostują w swoim tekście.

NIKT z prawicowych mediów nie dzwonił do oskarżanych dziennikarzy

Cała trójka dziennikarzy podkreśla – NIKT z prorządowych mediów nie zadzwonił do nich, by zweryfikować informacje podawane na koncie greckiego twitterowicza, które jest tu źródłem. To złamanie podstawowej zasady warsztatu dziennikarskiego.

Nie zrobił tak Mateusz Magdziarz, dyrektor TVP 3 Opole. Załączając film Onetu pisał: „Jak zrobić lepsze zdjęcie dzieciom, które nie pchają się przed obiektyw? Rzucić im słodycze! Hipokryzja i cynizm na niebywałą skalę. Krzycz najgłośniej, że dzieciom dzieje się krzywda, a potem traktuj je jak dokarmiane kaczki w parku. Byle tylko walnąć w PiS”.

Marzena Paczuska, była szefowa „Wiadomości” TVP w czasach rządów PiS i członkini zarządu TVP, obecnie w Poczcie Polskiej, pytała pod tweetem Magdziarza: „Wiadomo co to za redakcje popisują się tymi rzutami przez płot?”

„Sadowską z białostockiej GW obstawiam w ciemno. Jak widać na ujęciu TVN24 przyszła dobrze zaopatrzona...” – odpisywał dyrektor TVP3 w Opolu. Paczuska u siebie na TT podaje też tweety powielające kłamstwa na temat dziennikarzy. Na przykład osoba podpisująca się jako „Emilia Kamińska” pisze do Baczyńskiego: „Po prostu się zamknij, zepsuty kłamco. Zamknij i nigdy więcej nie wypowiadaj się na tematy związane z dziennikarstwem, żałosny pajacu ze stajni brodatych milionów Węglarczyka. Słodycze rzucała fotoreporterka GW Białystok. Oraz dwóch brodatych debili z Onetu. Z filmem nie wygrasz”.

Ani Magdziarz, ani Paczuska nie odbierają od nas telefonów, nie oddzwaniają, nie odpowiadają na smsy z prośbą o rozmowę. Dyrektora TVP 3 Opole zapytaliśmy, czy zamierza wycofać się ze swoich nieprawdziwych twierdzeń i przeprosić dziennikarzy. Nie odpowiedział.

„Szmaciarze”, „łajdacy”, czyli kto?

Wojciech Mucha, od niedawna naczelny dwu orlenowskich tytułów, retweetując Magdziarza pisał o dziennikarzach: "Szmaciarze powinni mieć wilczy bilet z zawodu". W kolejnych wpisach dodawał: „ci łajdacy zamiast przekazać słodycze opiekunom, to celowo rzucają je przez kratę, wystawiając dzieci na żer foto, które tylko czyha na obrazek malucha rzucającego się po batonik między nogami. Splunąć na was to max”. Oraz: „po takim numerze to fotoreporter i dziennikarz może sobie ewentualnie obrabiać dziury w drodze, a nie kształtować obraz konfliktu”. Poniżej widać wpisy m.in. Obywateli RP i Stowarzyszenia Reporterów prostujące te kłamstwa. Bez odzewu autora tweeta.

View post on Twitter

Mucha nie chce rozmawiać z OKO.press, nawet odpowiedzieć na proste pytanie: czy wie, że to nie fotoreporterka „GW" rzucała słodycze dzieciom. „Mailem pytania proszę”. W mailu też nie odpowiada na to pytanie. Pisze tylko, że w jego tweetach „nie ma słowa” o fotoreporterce „GW", choć tego nie twierdzimy. Gdy dopytujemy go, kogo miał na myśli w kontekście tej sytuacji pisząc o „szmaciarzach”, „łajdakach” itp., jedynie ogólnikowo mówi o osobach „łamiących standardy dziennikarskie, robią dzieciom zdjęcia w sytuacji sprowokowanej”. I rozłącza się.

Nie odpowiada też na pytanie, czy w jakikolwiek sposób weryfikował informację podaną przez dyrektora Magdziarza, która pochodzi z konta greckiego twitterowicza. Nie zamierza też przepraszać adresatów swoich oskarżeń, bo – jak tłumaczy - „na filmie widać złamanie standardów dziennikarskich”. Na czym ono polega? Tego możemy się już tylko domyślać.

„Cyniczna gra na uczuciach”, „ociera się o zdradę stanu”

Poniedziałkowe „Wiadomości” TVP: „Równie cynicznie na uczuciach Polaków grają opozycyjne media. Fotoreporterzy opozycyjnych mediów rzucali w dzieci cukierkami”. W tle scena z filmu Onetu, na której aktywistka podrzuca słodycze dzieciom. Co istotne, w transkrypcjach nadawanych razem z programem na nadajnikach naziemnych, tekst czytany przez lektora już jest inny: „Fotoreporterka Gazety Wyborczej Agnieszka Sadowska dla uzyskania lepszych zdjęć rzucała w stronę dzieci cukierkami.” Z czego wynika ta różnica? Nie udało nam się dowiedzieć.

Dzień wcześniej „Wiadomości" mówiły w podobnym tonie. „To słodycze rzucane za ogrodzenie placówki Straży Granicznej w Michałowie, tylko po to, by z bliska zrobić dzieciom poruszające zdjęcia. Podłość – to najczęstszy komentarz”. Potem jeden ze stałych komentatorów "Wiadomości", Jakub Maciejewski, mówi o tym, iż to działanie „ociera się to o zdradę stanu” (sic!).

TVP Info również opisywała sprawę w takim samym duchu. „Traktuje dzieci jak kaczki w parku”. Jak dziennikarka »GW« robiła zdjęcia w Michałowie” - brzmi tytuł tekstu opisującego sytuację. Oczywiście bez stanowiska oskarżanej dziennikarki.

Prosiliśmy Jarosława Olechowskiego, redaktora naczelnego „Wiadomości” TVP, o rozmowę. Cisza. Zapytaliśmy smsem, czy wycofają się ze swoich twierdzeń oraz przeproszą dziennikarzy. Milczenie.

"Fotoreporterzy rzucali czekolady dzieciom jak psom"

Samuel Pereira, do listopada 2020 roku naczelny TVP.Info, potem zastępca kierownika Redakcji Mediów Interaktywnych, starał się krytykować z kolei autorów z Onetu: „»Here, here«. Rzucamy jedzenie i czekamy z aparatem. Szkoła dziennikarstwa Onetu w wykonaniu @matbaczynski i @Wyrwal" - pisał na TT.

Pytany przeze mnie precyzuje zarzuty: dzieciom jedzenie powinno się podawać za zgodą rodziców i opiekunów, a dziennikarze Onetu wykorzystywali maluchy w antyrządowej propagandzie przeciwko własnemu państwu, w wojnie polsko-polskiej.

Porównał ich też do propagandzistów białoruskich i twierdził, że TVN epatuje zdjęciami dzieci. Nie chce odpowiedzieć ani czy wie, że fotoreporterka „GW" nie podawała dzieciom słodyczy, by zrobić im lepsze zdjęcia, ani czy ci, którzy podawali tę nieprawdę, powinni za to przeprosić. "Jeśli ktoś powinien w tej sytuacji przeprosić, to reporterzy, którzy wykorzystali dzieci do politycznej propagandy" – przysyła później odpowiedź mailem.

Z kolei Katarzyna Gójska poprowadziła w TV Republika program z politykami bazując na tweecie anonimowego internauty. Pytała: „Jak ktoś rzuca czekoladę i za chwilę robi zdjęcie podchodzącemu dziecku, to pan uważa, że to po to, aby zrobić mu przyjemność, czy żeby zrobić dobre zdjęcie?”. Poseł PiS Marek Suski komentował sytuację w programie: „To jak rzucanie psom w ogrodzie zoologicznym".

Tomasz Rzymkowski, minister w rządzie PiS, dopytywał posła opozycji: "Pan tak karmi własne dzieci, jak zwierzęta?”. Relację z tego programu Niezalezna.pl zatytułowała "Fotoreporterzy rzucali czekolady dzieciom jak psom".

Gójska, również publicystka tego tytułu, nie odpowiada na pytanie wysłane smsem, czy będą prostować te kłamstwa, które padały na antenie.

Dawanie słodyczy dzieciom „może być przyczynkiem do prowokacji”

Dzwonimy do Agnieszki Romaszewskiej, szefowej Biełsatu, który ujawnia prawdę o tym, co dzieje się na Białorusi i cieszy się uznaniem m.in. wśród prawicowych dziennikarzy. Pytam ją, czy gdy wyszło na jaw, że prorządowe media powielały kłamstwa, czy powinny przeprosić adresatów oskarżeń.

„Zajmujecie się w tej chwili pierdołami!” wykrzykuje trzykrotnie. Gdy dopytujemy, dodaje: „należy reagować na kłamstwo”, ale nadal nie chce powiedzieć, czy ich autorzy powinni przeprosić. Biełsat jest finansowany z budżetu TVP. O dzieciach z Michałowa nie znajdujemy tam ani jednego materiału. Za to prawie codziennie jest to, czym chętnie straszą prorządowe media – dane ze Straży Granicznej o ilości prób nielegalnego przejścia granicy.

Wojciecha Muchę, który jeździł na kijowski Majdan, pytam, czy tam nigdy nie pomagał ludziom głodnym, w potrzebie np. dzieląc się jedzeniem. „Wszelka pomoc humanitarna, w której uczestniczyłem odbywała się z zachowaniem standardów przewidzianych dla tego typu działalności. Była ogłaszana, zgłaszana, transportowana, sprawdzana i przekazywana przez wyznaczane do tego osoby, służby lub organizacje”. W Michałowie zaś – jak dowodzi – słodycze podawane dzieciom odbywały się bez owych procedur, więc to „nie ma nic wspólnego z pomocą humanitarną”, a „może być przyczynkiem do prowokacji, której ofiarami padną niewinne dzieci”.

Kroki prawne?

Autorzy Onetu nie wiedzą jeszcze, czy podejmą kroki prawne wobec osób, które stawiały im fałszywe zarzuty. Agnieszka Sadowska też się zastanawia. "Gazeta Wyborcza" już poczyniła w tym kierunku kroki. „Zabezpieczyliśmy wszystkie materiały dokumentujące kłamliwe ataki na Agnieszkę. Teraz analizują je nasi prawnicy. Nie wykluczamy skierowania pozwów przeciwko osobom, które sformułowały lub powielają nieprawdziwe zarzuty przeciwko naszej fotoreporterce” pisze nam Mikołaj Chrzan, zastępca redaktora naczelnego GW.

Protest 80 reporterów

Prawie 80 fotoreporterów protestuje przeciwko atakowi na Sadowską. „Pan Wojciecha Mucha, red. nacz. Gazety Krakowskiej, powinien przeprosić za skandaliczne słowa określające fotoreporterów jako "szmaciarzy" czy "drani", a pan Mateusz Magdziarz, dyrektor ośrodka TVP w Opolu, za wprowadzenie odbiorców w błąd stwierdzeniem, że osobą rzucająca batony jest Agnieszka Sadowska” - piszą w liście otwartym na FB. Oto treść listu:

"W związku z obrzydliwym atakiem na Agnieszkę Sadowską fotoreporterkę Gazety Wyborczej pracowników zatrudnionych w TVP i Gazecie Krakowskiej, powielanych przez wiele osób oświadczamy (podpisy będą edytowane):

"Obowiązkiem i powołaniem fotoreportera jest relacjonowanie i dokumentowanie wydarzeń, rejestrowanie rzeczywistości, po to by informować opinię publiczną i tworzyć archiwum obrazów dla pamięci przyszłych pokoleń". Stowarzyszenie Fotoreporterów, Kodeks Etyki i Praktyki Zawodowej Fotoreporterów (Dziennikarzy Fotografów)

W odpowiedzi na krytykę działań fotoreporterki Agnieszki Sadowskiej obecnej przy placówce Straży Granicznej w Michałowie i zarzuty dotyczące rzekomych manipulacji oraz świadomej ingerencji w bieg wydarzeń, mający zmieniać wygląd sceny.

Oświadczamy, że niedopuszczalne jest szerzenie kłamliwego stwierdzenia, że osoba, która na filmie udostępnionym w internecie rzuca dzieciom batony jest fotoreporterką i celem jej działania jest „bardziej dramatyczna fotografia”.

Uważamy za karygodne obrażanie naszej koleżanki, szkalowanie jej, czy zarzucanie jej braku profesjonalizmu.

Pan Wojciecha Mucha, red. nacz. Gazety Krakowskiej, powinien przeprosić za skandaliczne słowa określające fotoreporterów jako "szmaciarzy" czy "drani", a pan Mateusz Magdziarz, dyrektor ośrodka TVP w Opolu, za wprowadzenie odbiorców w błąd stwierdzeniem, że osobą rzucająca batony jest Agnieszka Sadowska.

Przy placówce SG miała miejsce sytuacja, w której postronne osoby przerzucały przez płot słodycze dla dzieci uchodźców oraz buty dla dorosłych. Obecne na miejscu fotoreporterki, wykonując swoją pracę, dokumentowały to zdarzenie.

To właśnie jest rolą dziennikarza i o tym chcemy pracownikom mediów szkalującym teraz fotoreporterów przypomnieć.

Na zdjęciach autorstwa Agnieszki Sadowskiej uchodźcy są sfotografowani z rzeczami od Straży Granicznej, członków organizacji pomocowych i okolicznych mieszkańców.

Sytuację przy ogrodzeniu komendy Straży Granicznej pokazuje przywoływany przez samych krytyków film. Tylko że wbrew interpretacji autorów publikacji i komentarzy, nie ma na nim sytuacji, w której obecne tam fotoreporterki choć przez moment sprzeniewierzyłyby się etyce zawodu. Sugestie, że rzucały dzieciom cukierki w celu przywołania ich i wykonania dramatycznych ujęć uważamy za uwłaczające.

Autorki zdjęć z tego wydarzenia nie zrobiły nic prócz przekazania informacji. Emocje, jakie w odbiorcach wywołują fotografie małych uchodźców, nie są konsekwencją działań fotoreporterów, a sytuacji, które jedynie relacjonują.

Chcemy również podkreślić, że pomoc drugiemu człowiekowi, choćby danie cukierka, nie jest grzechem, manipulacją, ani złamaniem kodeksu etycznego. Nie można tylko wprowadzać odbiorcy fotografii w błąd. Cukierki od fotoreportera nie mogą być tematem jego zdjęć. I w tym wypadku, wbrew przekazom niektórych mediów, nie są.

I na koniec: fotoreporterzy muszą wrócić na granicę polsko-białoruską, opinia publiczna ma konstytucyjne prawo do bycia poinformowanym.

Wyrażamy nasze wsparcie dla fotoreporterki Agnieszki Sadowskiej z Gazety Wyborczej.

Ludmiła Mitręga Natalia Dobryszycka Monika Szewczyk – Wittek Aleksander Kęplicz Czarek Sokołowski Karolina Misztal - Świderska Krzysztof Zatycki Joanna Helander Maciej Stanik Łukasz Woźnica Przemysław Kozłowski Marek M. Berezowski Marek Hanyżewski Jakub Włodek Filip Radwański Bartosz Bańka Kornelia Głowacka – Wolf Patryk Ogorzałek Mikołaj Zacharow Marcin Maziej Michał Ryniak Aleksandra Szmigiel Michał Dyjuk Bartosz Różalski Grażyna Myślińska Rafał Malko Filip Klimaszewski Michał Dubiel Tomasz Kiełczewski Adam Stępień Julia Zabrodzka Agata Grzybowska Artur Szczepański Piotr Wojcik Marcin Jamkowski Rafał Wojczal Jacek Zych Michał Kość Przemysław Wierzchowski Ada Bochenek Damian Burzykowski Marek Lasyk Sławomir Brdęk Justyna Rojek – Linda Jacek Taran Zbigniew Daszczuk Paweł Wyszomirski Maciej Moskwa Paweł Skraba Agnieszka Król Alina Gajdamowicz Aleksander Kalka Michał Łepecki Adam Nurkiewicz Beata Zawrzel Krzysztof Ćwik Łukasz Cynalewski Jędrzej Nowicki Piotr Jaruga Joanna Kinowska Mariusz Forecki Jacek Domiński Marcin Onyfryjuk Jakub Piasecki Aleksander Knitter Marcin Zaborowski Marzena Wystrach Michał Trojanowski Aleksander Majdański Joanna Mrówka Jacek Łabędzki Wojciech Szabelski Rafał Oleksiewicz Zbigniew Furman Witold Szulecki Jarosław Respondek Artur Pawłowski Iwona El Tanbouli-Jabłońska Michał Mazurkiewicz Kacper Pempel Tadeusz Koniarz

Udostępnij:

Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Przeczytaj także:

Komentarze