Projekt rozporządzenia zakłada usunięcie z granic ŚPN 1,3 ha na Łyścu oraz włączenie do ŚPN ponad 60 ha izolowanej enklawy leśnej pod Grzegorzowicami.
Dokument do konsultacji wysłano do dziewięciu arbitralnie wybranych przez ministra organizacji. Nie ogłoszono go Biuletynie Informacyjnym ministerstwa, nie jest więc dostępny dla każdego obywatela.
To nie były konsultacje
25 czerwca 2020 r. na stronie Rady Ministrów ukazał się projekt rozporządzenia w sprawie zmiany granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego. 8 września 2020 r ówczesny minister środowiska swoje plany zmniejszenia ŚPN rozesłał w formie projektu rozporządzenia do kilku organizacji pozarządowych.
Jednocześnie minister zaprosił na „konsultacje społeczne” dziewięć wybranych przez siebie organizacji pozarządowych. „Konsultacje” miały się odbyć 10 września w ministerstwie środowiska.
Strona społeczna i przyrodnicy mieli dwa dni na zapoznanie się z całością sprawy, która swój początek ma w kwietniu 2019 r. O konsultacjach i terminie spotkania oraz pełnym tekście projektu rozporządzenia nie zostało poinformowane Stowarzyszenie MOST, które prowadzi tę sprawę od samego jej początku i koresponduje z ministerstwem.
Stowarzyszenie MOST wysłało do ministra środowiska pismo z pytaniem, z jakiego powodu jego przedstawiciele nie zostali zaproszeni na „konsultacje” oraz wysłało zgłoszenie swojego przedstawiciela mimo braku zaproszenia. Do dziś Michał Woś nie odpowiedział na żadne z tych pism.
Co do trybu prowadzenia konsultacji społecznych, to zgodnie z art. 10 ust 2 ustawy o ochronie przyrody, „Określenie i zmiana granic parku narodowego może nastąpić (…) po zaopiniowaniu, w terminie 30 dni od dnia przedłożenia tych zmian, przez zainteresowane organizacje pozarządowe”.
Nie ma tu więc mowy o tym, że minister środowiska może sobie dowolnie decydować, z kim się konsultuje. Informacja o konsultacjach społecznych ma być powszechna i dostępna dla wszystkich. Natomiast pozostawienie 2 dni na zajęcie rozsądnego stanowiska to zupełne kuriozum. Tym bardziej, że sobie minister daje mnóstwo czasu na odpowiedzi. Albo nie odpowiada wcale.
Ministerstwo milczy
Ostatecznie na spotkanie z ministrem Wosiem przybył zgłoszony przez Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot jeden człowiek – ja. Reprezentowałem stanowisko Pracowni, ale też Stowarzyszenia MOST, którego jestem prezesem. Poinformowałem o tym fakcie przedstawicieli ministerstwa. Bo samego ministra nie było.
Na piśmie i w wystąpieniu zgłosiłem szereg uwag do projektu rozporządzenia. Pierwszą uwagą była ta o niezgodnym z prawem trybie ogłoszenia konsultacji społecznych w sprawie zmiany granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego. W świetle prawa konsultacje nie odbyły się, a spotkanie było okazją do wygłoszenia stanowiska dwóch organizacji pozarządowych w tej sprawie.
Cały komentarz dyrektora Departamentu Ochrony Przyrody Ministerstwa Środowiska Łukasza Rejta można skrócić do zdania: muszą się teraz zająć tym nasi prawnicy. Do dziś się nie zajęli.
Swoje uwagi zgłosił także Klub Przyrodników i Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra”, czołowe polskie organizacje przyrodnicze.
Do projektu rozporządzenia zostały także zgłoszone trzy interpelacje poselskie. Do ani jednej z nich były minister się nie odniósł. W jednym ze swoich pism Woś poinformował Stowarzyszenie MOST, że sformułowane w piśmie zapytania wymagają zaangażowania kilku komórek organizacyjnych ministerstwa w związku z czym termon odpowiedzi wydłuży się przynajmniej do 18 października 2020.
10 dni na uwagi
Jednak w ostatnim swojego urzędowania Woś ponownie przesłał projekt rozporządzenia do dziewięciu wybranych przez siebie organizacji: Ligi Ochrony Przyrody, Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra”, Klubu Przyrodników, Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, Fundacji Dzika Polska, WWF Polska, Greenpeace Polska, Polskiego Klubu Ekologicznego i Fundacji Greenmind.
Znów pominięto Stowarzyszenie MOST. Projekt nie został ogłoszony w Biuletynie Informacyjnym ministerstwa, nie będąc tym samym dostępnym dla każdego obywatela.
Michał Woś w ślad za swoim poprzednikiem Henrykiem Kowalczykiem i obecnym dyrektorem ŚPN Janem Reklewskim twierdzi, że wspomniany obszar 1,3 ha na Łyścu utracił bezpowrotnie swoje wartości przyrodnicze.
Michał Woś w sierpniu 2020 po wielu miesiącach starań zezwolił Stowarzyszeniu MOST na prowadzenie badań naukowych na Łyścu, które miały ustalić faktyczny stan przyrody i środowiska. W zespole znaleźli się niezależni krajowi i międzynarodowi eksperci z kilku dziedzin. Badania miały trwać do końca 2021 r. Jednocześnie Michał Woś zaplanował zmianę granic na IV kwartał 2020 r, czym poinformował, że nie jest zainteresowany wynikami badań.
Organizacje pozarządowe dostały 10 dni na przesłanie swoich uwag. Termin ten mija 16 października 2020. Jeśli uwagi nie wpłyną, Świętokrzyski Park Narodowy utraci bezcenny fragment swojego terenu objęty ochroną od 1924 roku. Można przypuszczać, że nawet jeśli uwagi wpłyną, to i tak nie zrobi to wrażenia na rządzie.
Pod tym adresem można znaleźć szczegóły wraz z dokumentami i treścią uwag, które można przesłać na adres ministerstwa środowiska.
Łukasz Misiuna – wykwalifikowany pracownik leśny, przyrodnik, pedagog, współpracownik ekologicznego miesięcznika „Dzikie Życie”, prezes Stowarzyszenia MOST, specjalista ds. zarządzania zasobami przyrody i środowiska, psychoterapeuta.
To są ścierwojady.Tak ten zasrany minister jak i zakonnicy,którzy jedyne co potrafią to wyciągać rękę po cudze(narodu,który tych darmozjadów utrzymuje).Obrzydliwe i zarazem przerażające.Kiedy to się wreszcie skończy.
Minister Woś – jak zresztą wszyscy bez wyjątku ministrowie PiS to katastrofa.
Za takie decyzje powinni stawiać pod ścianą.
Panie Misiuna! Czemu Pan nie napisał wprost, że chodzi o przekazanie owych 1,3 hektara klasztorowi?
Ten pseudo minister powinien stanąć przed sądem, a zakon powinno się usunąć z tego miejsca. Ten teren powinien należeć do całego społeczeństwa a nie tylko do przedstawicieli katolandu. Zresztą zgodnie z prawem zakonnicy nie mają do tego miejsca rządnych praw i o tym wiedzą, więc próbują zagrabić majatek poprzez naciski na ten serwilistyczny wobec kościoła rząd.
Czyste złodziejstwo. Mam nadzieję, że decyzje wydane niezgodnie z prawem zostaną wycofane a przestępcy ukarani. Chciwość kleszej kasty jest ogromna niczym wszechświat.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Kiedyś przyjdą po Twoje (o ile w ogóle coś masz) i nikt nie będzie protestować, bo już nikogo nie będzie.
A tam jest pewna ciągłość historyczno-majątkowa. I wiedz, że w drugiej RP, czyli okresie międzywojennym też istniała "komisja majątkowa". Czarnosukienkowi okupanci dostawali od 2RP po 10-20 milionów ówczesnych złotych rocznie, za majątki kościelne zlikwidowane m.in. przez cara Aleksandra.
Na zasiedzenie trzeba mieć wyrok sądu póki co – czy taka elementarna wiedza z zakresu wiedzy o funkcjonowaniu państwa Cię przerasta?
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Jak nic nie ma , to po co zakonnikom , którzy ślubują życie w ubóstwie , a są finansowani przez budżet państwa , mają emerytury grosza nie płacąc na ZUS . Jak jesteś tak dobry to może wszystkim właścicielom oddać to co było ich własnością , a było ich 200 najznakomitszych , pomijam drobną szlachtę , a imię własne pisz wielką literą ,bo Jezus wypnie na ciebie pośladki .
…ciemnogrodzki i kołtuński człowieku – DAJ IM CAŁĄ POLSKĘ. I będzie dobrze
Zapoznaj się, a później dopiero komentuj.
Kasata klasztorów w Królestwie Kongresowym w 1819 roku
Papież Pius VII wydał w 1818 bullę Ex imposita Nobis, wprowadzając nowy podział diecezji w Królestwie Kongresowym. Wykonawcą jej postanowień mianował prymasa Franciszka Malczewskiego, którego upoważnił do kasaty kilku kolegiat i bogatszych klasztorów w celu uposażenia istniejących biskupstw i udotowania nowo powołanych: sandomierskiego i podlaskiego.
Projekt kasaty przygotowali minister Stanisław Kostka Potocki (główny jej inicjator) i Stanisław Staszic. Zakładał on likwidację 30 klasztorów męskich i 8 żeńskich. Biskup Malczewski był przeciwny przeprowadzeniu tak szerokiej akcji likwidacyjnej. Naciskany przez Potockiego, biskupa Szczepana Hołowczyca, Antoniego Melchiora Fijałkowskiego, Antoniego Kotowskiego, prawdopodobnie nie do końca już świadomy, podpisał 17 kwietnia 1819 dekret kasacyjny. Na mocy dekretu skasowano m.in.: opactwo cystersów w Sulejowie, opactwo cystersów w Wąchocku, opactwo benedyktynów na Świętym Krzyżu, opactwo benedyktynów w Sieciechowie, klasztory norbertanów w Witowie i Hebdowie, klasztor bożogrobców w Miechowie, klasztor kamedułów w Szańcu[1].
Komisja Rządowa Wyznań i Oświecenia Publicznego delegowała Samuela Bogumiła Lindego, który zabezpieczał cenne księgozbiory bibliotek supremowanych klasztorów, przesyłając je do Warszawy.
Namiestnik Królestwa Polskiego powołał 3 kwietnia 1819 roku deputację kontrolującą wpływy ze zniesionych placówek, a 26 czerwca zmienił stan prawny ich dóbr. Dekretem z 16 sierpnia 1822 roku przejęto na poczet ogólnego funduszu religijnego dochody ze skasowanych placówek[2].
TO POKAZUJE JAK WIELKIM SZUBRAWCEM, JEST TEN CZŁOWIEK! Dał nie swoje, a nasze. Pamiętamy….
Ciekawe, kiedy wreszcie suweren zrozumie, że jest systematycznie okradany i w rezultacie odbierze co swoje, a złodziei wsadzi do pierdla.
Ani pisiory , ani kler wstydu nie mają!
Ten cały minister wygląda jak ministrancik, i w tym pewnie ma największe kompetencje.
Ten chłopiec ma niespełna 30 lat. Wykształcony – tu nie można mu niczego zarzucić. Jednak wykształcenie nie czyni mądrym a często tylko przemądrzałym.