Dla przewidywania wpływu frekwencji na wynik wyborów kluczowe są zmiany frekwencji w województwach. Historycznie frekwencja o godz. 12:00 w województwach konserwatywnych była zazwyczaj wyższa niż w regionach liberalnych, bo to konserwatywny elektorat częściej głosuje przed południem (np. w drodze do kościoła, lub z kościoła do domu). O 17 wyniki się wyrównywały.
Jak to wygląda teraz? Zobaczmy na przykładzie trzech konserwatywnych i trzech liberalnych województw:
Na dzisiejszych danych widać, że trend się zmienił, co najpewniej spowodowała pandemia. Wielu wyborców liberalnych wolało zagłosować rano, obawiając się kolejek i wolniejszego głosowania w związku z przestrzeganiem zasad sanitarnych, a wyborcy konserwatywni odrobili straty po południu.
Frekwencja w całym kraju o godz. 17:00 osiągnęła już 47,89 proc. Ciągle może pęknąć rekord wyborów prezydenckich. W 1995 roku w pierwszej turze głosowało 64,7 proc. uprawnionych do głosowania. Gdyby w ostatnich czterech godzinach dzisiejszego głosowania utrzymało się tempo przyrostu głosujących z wyborów parlamentarnych w 2019 roku, to mielibyśmy frekwencję na poziomie 64,4 proc., czyli nieco niższą. Jeśli natomiast odnieść to do schematów głosowania w pierwszej turze wyborów prezydenckich, to byłoby to aż 68,1 proc.
Jak więc wygląda to w stosunku do ostatnich wyborów prezydenckich i parlamentarnych?
Widać, że w październiku 2019 przyrost głosujących między 12:00 a 17:00 był bezprecedensowy. To tempo dziś się nie utrzymało, ale wciąż wynik jest wysoki, wyższy niż w wyborach parlamentarnych.
Jak zmieniają się wyniki we wszystkich województwach?
Nie porównujemy wyników frekwencji z danymi z wyborów prezydenckich w 2015 roku (tak jak robi PKW i inne media), bo dziś to zestawienie archaiczne. W kolejnych wyborach od tamtego czasu (w samorządowych 2018, europejskich 2019 i wreszcie parlamentarnych) obserwowaliśmy nową dynamikę polityczną oraz coraz większą mobilizację wyborców, więc najbardziej sensowne wydaje się zestawienie z głosowaniem z października 2019 roku.
Spójrzmy jeszcze na frekwencyjną mapę Polski o godzinie 17:00
O godzinie 12:00 frekwencja wzrosła o prawie 6 pkt procentowych wobec wyborów parlamentarnych w 2019 roku. Był to wzrost o aż 32,7 proc.! O godzinie 17:00 analogiczny wzrost to zaledwie 4,2 proc. Jest znacząco mniejszy, co może potwierdzać, że ludzie rzeczywiście poszli tłumnie głosować rano w obawie przed kolejkami spowodowanymi zasadami sanitarnymi.
A to może zaburzać znane nam przez ostatnie lata schematy zachowań wyborców. Ale nie wiemy tego na pewno – to tylko spekulacje.
Co natomiast możemy zaobserwować, gdy spojrzymy na dane w województwach i w miastach?
Do naszego porównania wybraliśmy sześć województw na podstawie wyniku wyborów parlamentarnych z 2019 roku: trzy, gdzie najlepsze wyniki miały partie bardziej liberalne (Lubuskie, Pomorskie, Zachodniopomorskie) i trzy, gdzie ogromne oparcie zyskiwały siły bardziej konserwatywne (Lubelskie, Podkarpackie, Podlaskie).
W porównaniu do stanu z godziny 12:00 wykres się wypłaszczył, a różnice są znacząco mniejsze.
Poniżej możemy porównać też cztery miasta, w których PiS zwyciężył w wyborach parlamentarnych w 2019 roku i cztery z najlepszym wynikiem KO (która wygrała w pozostałych 12).
W ostatnich wyborach parlamentarnych o godzinie 17:00 duże miasta (powyżej 250 tys. mieszkańców) odnotowały frekwencję 51,3 proc., teraz 51,5 proc., a więc tyle samo, nie ma wzrostu.
Wieś zmobilizowała się bardziej niż w październiku, frekwencja dziś o godz. 17:00 wyniosła 46,4 proc., czyli o 2,9 pkt. proc. więcej.
Czy padną rekordy? Na to pytanie odpowiedź otrzymamy dopiero po 21:00, gdy dane z exit poll poda Ipsos. Wówczas też poznamy sondażowe wyniki pierwszych w historii III RP epidemicznych wyborów.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Interpunkcja się kłania tępoto.
Wieś zmobilizowała się mocniej brzmi złowróżbnie.
Zapowiada się interesująca druga tura. Wszystko zależy od tego, czy będzie się ludziom wtedy chciało chcieć. Okropne jest to, że cały czas jest olbrzymia grupa tych, którzy wolność i swobodę życia w normalnym kraju mają po prostu zwyczajnie gdzieś, że im nie zależy.
Osobiście nie chce mi się iść do urny. Gdyby wybory były przez internet to czemu nie, można głosować.