0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jan Rusek / Agencja GazetaJan Rusek / Agencja ...

Helsińska Fundacja Praw Człowieka zainterweniowała w sprawie śmierci 37-letniego Tomasza Wróblewskiego, której okoliczności opisaliśmy w dzisiejszym reportażu. Według ustaleń OKO.press w nocy z 13 na 14 sierpnia wezwał on na pomoc policję z hotelowego pokoju w Ełku, informując, że jest pod wpływem narkotyków. Policyjny dyżurny i obecni na miejscu policjanci wbrew obowiązkowi nie wezwali jednak pogotowia ratunkowego. Użyli za to wobec niego gazu pieprzowego i skuli kajdankami.

Gdy po kilku minutach wyprowadzili go z pokoju, według świadka zdarzenia, do którego dotarliśmy, miał obrażenia na twarzy. Wkrótce po tym zmarł.

Przeczytaj także:

Fundacja Helsińska skierowała pisma do Prokuratury Rejonowej w Augustowie oraz Komendanta Wojewódzkiego Policji w Olsztynie. Wezwała w nich do udostępnienia informacji o postępowaniu i odniesienia się do sprawy. Szczególnie prosi o odpowiedź na pytanie, czy w ocenie Prokuratora Rejonowego i Komendanta Wojewódzkiego Policji policjanci z Ełku postępowali zgodnie z zaleceniami Komendy Głównej Policji, dotyczącymi interwencji wobec osób z zaburzeniami psychicznymi lub mogących zażywać środki odurzające.

Fundacja powołała się na ustalenia OKO.press, wcześniejsze doniesienie o śmierci mężczyzny z portalu suwalki24.pl oraz prośbę o interwencję, z którą do Fundacji zwrócił się Tomasz Bartnik, radny powiatu ełckiego.

Władza jest odpowiedzialna

Fundacja Helsińska w swoich pismach podkreśliła, że śmierć osoby pozbawionej wolności może naruszać artykuł drugi Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC), mówiący o prawie do życia. Zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka “śmierć osoby pozbawionej w jakikolwiek sposób wolności rodzi po stronie państwa obowiązek wykazania, że jego funkcjonariusze nie ponoszą za nią odpowiedzialności”.

Przy czym mogą zostać uznani za odpowiedzialnych nie tylko wtedy, gdy użyli “śmiertelnej siły”, ale także wtedy, gdy do śmierci doszło w wyniku zaniedbania, choroby lub wypadku.

HFPC zwraca też uwagę, że na gruncie Konwencji w każdym przypadku śmierci państwo ma obowiązek wszechstronnie wyjaśnić przebieg wypadków i ewentualnie oskarżyć i ukarać osoby odpowiedzialne za naruszenie prawa.

Nie wezwali pogotowia

O śmierci Tomasza Wróblewskiego dowiedzieliśmy się od jego najbliższych. Udostępnili nam także jego zdjęcia, zrobione w zakładzie pogrzebowym. Twarz Tomasza jest na nich zmasakrowana.

Okoliczności śmierci wyjaśnia prokuratura, która wciąż czeka na ostateczny wynik sekcji zwłok. Na podstawie ustaleń OKO.press już teraz jednak można powiedzieć, że w trakcie interwencji policji doszło do poważnych nieprawidłowości.

  • Dyżurny policjant nie wezwał na miejsce pogotowia, choć – według świadka, do którego dotarliśmy – dzwoniąc na 112 z hotelowego pokoju, Tomasz krzyczał, że “jest naćpany”. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że dyspozytor 112 przekazał informację o narkotykach policji. W takich sytuacjach policja ma obowiązek wezwać karetkę.
  • Pogotowia nie wezwali też interweniujący policjanci, choć Tomasz na ich widok nadal wzywał pomocy policji, wyraźnie nie rozumiejąc, co dzieje się wokół niego. Nie wzywając karetki, funkcjonariusze mogli dopuścić się karalnego niedopełnienia obowiązków.
  • Policjanci użyli wobec Tomasza gazu pieprzowego, przydusili go, zakuli i siłą wyprowadzili z hotelu, choć zgodnie z przepisami mogli jedynie unieruchomić go do przyjazdu pogotowia.
  • Po kilku minutach, przez które policjanci przebywali sam na sam z Tomaszem, według świadka “miał [on] pobitą twarz”. Niedługo po tym zmarł.
  • Z telefonu świadka, który został zabrany przez jednego z policjantów, zniknęły dwa nagrania z interwencji. Jeśli to funkcjonariusz je usunął, może być pociągnięty do odpowiedzialności za przekroczenie uprawnień i utrudnianie śledztwa.
;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze