0:00
0:00

0:00

W środę 27 września 2017 około godz. 12 kilkanaścioro aktywistek i aktywistów z Obozu dla Puszczy i Fundacji Dzika Polska zablokowało harvester i forwarder. Protestujący pochodzili nie tylko z Polski, ale również z Włoch, Hiszpanii i Francji. Miejscem akcji było Nadleśnictwo Białowieża nieopodal Ośrodka Edukacji Leśnej "Jagiellońskie".

"Zgodnie z postanowieniem Trybunału Sprawiedliwości UE, w Nadleśnictwie Białowieża nie powinno się wycinać drzew. Ani ich wywozić z Puszczy" - przypominał przykuty do harvestera Adam Bohdan z Fundacji Dzika Polska. Dodał, że

Lasy Państwowe w tym nadleśnictwie już przekroczyły założony w dziesięcioletnim Planie Urządzenia Lasu etat cięć.

Wtedy jeszcze było spokojnie.

Fot. Obóz dla Puszczy

"Nagrywali mnie, gdy sikałam"

Około godz. 14 na miejsce przybyły posiłki Straży Leśnej. Godzinę później funkcjonariusze w asyście policji przystąpili do rozbicia blokady forwardera. Doszło do sytuacji, którą aktywiści uznają za molestowanie seksualne.

"Byłam przypięta przy kole maszyny. Zachciało mi się siku i kolega spięty ze mną tubą zasłonił mnie kurtką, bym mogła załatwić swoją potrzebę" - mówi OKO.press jedna z aktywistek.

"Wtedy jeden ze strażników wczołgał się pod maszynę i zaczął mnie nagrywać. Inni otoczyli mnie, bym poczuła się niekomfortowo" - dodaje.

Aktywistka mówi, że ten sam strażnik zaczepiał podczas blokady inne kobiety. "Cały czas miał obleśny uśmieszek na twarzy" - opowiada.

"Brutalnie wyrywano nam ręce"

Dziewczyna ucierpiała podczas brutalnego odpinania aktywistek i aktywistów od maszyny. "Odbyło się to na zasadzie raz-dwa-trzy-cztery ciągniemy z dwóch stron" - relacjonuje.

"Miałam na szczęście luźną linkę na nadgarstku, więc ona mi się zsunęła. Ale i tak mam spuchniętą rękę i zadrapania do krwi" - dodaje.

Aktywistka poprosiła o wezwanie karetki, ale - jak mówi - początkowo jej odmówiono. "Powiedziano mi, że skoro mam w ręku telefon i nim nagrywam, to przecież mogę zadzwonić sama" - relacjonuje. "Odpowiedziałam, że to oni mi zrobili krzywdę, a moja ręka naprawdę źle wygląda". Strażnicy wrócili o kilku minutach i ten sam funkcjonariusz, który wpierw odmówił udzielenia pomocy, wezwał karetkę.

"Podczas zgłoszenia powiedział, że nie wie, co mi się stało i że musiałam się o coś zadrapać".

Aktywistkę i chłopaka, z którym była spięta odciągnięto na bok. "Mnie strażnicy posadzili na ziemi, a kolegę przygwoździli do ziemi i założyli mu dźwignię na obie ręce. Pomimo tego, że nie stawiał żadnego oporu. To było zupełnie niepotrzebne" - relacjonuje.

Fot. Obóz dla Puszczy

Jednego dnia rozmawiają, drugiego brutalnie pacyfikują

"Udało nam się zablokować maszyny na blisko cztery godziny, więc dzisiejszą akcję uważam za sukces" - mówi OKO.press Adam Bohdan. "W wyniku negocjacji z kierowcami maszyn ustaliliśmy, że jeśli oni skończą pracę, to my zejdziemy z harvestera" - dodaje. I tak się stało.

Mówi, że od dłuższego czasu aktywiści zauważają wzrost brutalności Straży Leśnej. "Jest to o tyle dziwne, że wczoraj spotkał się z nami negocjator. Więc jednego dnia próbuje się z nami normalnie rozmawiać, a drugiego brutalnie pacyfikuje" - opowiada.

Na oczach całego świata

Kontekstem dzisiejszych bulwersujących wydarzeń jest sprawa zawieszenia bądź podtrzymania tzw. środków tymczasowych przez Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE). Przypomnijmy, że 27 lipca 2017 TSUE wezwał Polskę do natychmiastowego zatrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej i wywózki ściętych drzew. Zaznaczył jednak, że można ciąć w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa publicznego. Nie określił jednak ściślej zakresu działań podpadających pod ten termin.

Lasy Państwowe i Ministerstwo Środowiska szybko rozciągnęły zakres działań motywowanych ich zdaniem koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa publicznego. Uznały, że konieczne są wycinki nie tylko przy drogach i szlakach turystycznych, ale też w głębi lasu. Bo tam - rzekomo - stanowią zagrożenie np. dla grzybiarzy, ponieważ drzewa mogłyby się na nich przewrócić.

Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że LP rozciągnęły sens pojęcia "bezpieczeństwo publiczne" w Puszczy Białowieskiej do granic absurdu.

Komisja Europejska i ekolodzy stoją na stanowisku, że Polska nadużywa możliwości danej przez TSUE. W tej sprawie 11 września 2017 odbyło się wysłuchanie stron, podczas którego KE przedstawiła dowody, jej zdaniem świadczące o łamaniu postanowienia przez LP. Wniosła również o rozszerzenie środków tymczasowych - o karę finansową dla Polski za złamanie zakazu wycinki.

28 września Polska ma przedstawić swoją odpowiedź na wniosek KE. Potem TSUE będzie miał siedem dni na rozpatrzenie racji obydwu stron. I zdecyduje - czy potrzymać i rozszerzyć środki tymczasowe, czy je zawiesić.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze