0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

Platforma Obywatelska ogłosiła 17 listopada skład Gabinetu Cieni, czyli propozycji obsady stanowisk ministrów i wiceministrów. W opozycji "cienie" mają pilnować pracy poszczególnych członków rządu Beaty Szydło.

W gabinecie cieni PO dwadzieścia sześć stanowisk ministerialnych. Kobiety objęły zaledwie pięć, czyli 19 proc. To mniej nawet niż w rządzie PiS.

Beata Szydło jest kobietą i pięć ministerialnych tek oddała kobietom - Annie Streżyńskiej, Beacie Kempie, Elżbiecie Witek, Elżbiecie Rafalskiej i Annie Zalewskiej. Tyle, że stanowisk ministrialnych w rządzie PiS jest mniej - tylko dwadzieścia dwa, więc rząd PiS w 27 proc. tworzą kobiety.

Polska polityka nie przyzwyczaiła nas do dbania o obecność kobiet w polityce. Jednak w przypadku Platformy Obywatelskiej męski skład gabinetu cieni jest znaczący dlatego, że to PO przegłosowała kilka lat temu tzw. ustawę kwotową, która miała zwiększyć udział kobiet w życiu publicznym.

Parytet, kwoty, Donald Tusk

Ustawa z inicjatywy Kongresu Kobiet, który zebrał 120 tys. podpisów pod projektem ustawy gwarantującej obu płciom po 50 proc. miejsc na listach w wyborach do rad gmin, rad powiatów, sejmików województw, Sejmu i Senatu oraz Parlamentu Europejskiego. W toku prac sejmowych połowa została zmieniona na 35 proc - i od marca 2011 roku polskie prawo nakłada na partie obowiązek wystawienia w wyborach co najmniej 35 proc. kobiet.

Za ustawą głosowała większość posłów Platformy Obywatelskiej. Przeciwnych było dziesięciu parlamentarzystów PO - wśród nich Jarosław Gowin, który ustawę nazywał „inżynierią społeczną”.

„Cieszę się, że zrobiliśmy chociaż tyle” - mówił wówczas Donald Tusk. „To, co stało się dzisiaj, wydawało się zupełnie niemożliwe jeszcze dwa lata temu. Cieszę się, że udało się to przeprowadzić, jestem zdeklarowanym rzecznikiem parytetów” - ogłosił premier, który zapewniał, że gdyby to zależało tylko od niego, głosowałby za parytetem (czyli wymogiem 50-proc. reprezentacji kobiet na listach wyborczych).

W 2014 r. Tusk mówił: „walka o pozycję kobiety w gospodarce i polityce (...) to jedno z największych wyzwań dla naszej cywilizacji”. Szły za tym czyny: w wyborach do Parlamentu Europejskiego PO dała kobietom 6 na 13 „jedynek” na listach wyborczych.

Od tego czasu Kongres Kobiet bezskutecznie walczy o poprawienie regulacji prawnych przeciwdziałających dyskryminacji kobiet w polityce. Postulatem docelowym jest wprowadzenie tzw. suwaka, czyli parytetu połączonego z wymogiem umieszczania kobiet i mężczyzn naprzemiennie na listach wyborczych.

Przeczytaj także:

Kobiety tracą u Schetyny

W ostatnich wyborach do Sejmu - w 2015 r. - Platforma wystawiła 43 proc. kobiet. Tyle samo co Nowoczesna i nieco więcej niż PiS (40 proc.). Jednak kobiety odnoszą sukces w wyborach nie wtedy, kiedy są po prostu obecne na listach wyborczych, ale kiedy zajmują na nich pierwsze miejsca - a Platforma oddała kobietom 32 proc. „jedynek”, czyli nieco więcej niż PiS (29 proc.), ale dużo mniej niż .Nowoczesna (41 proc.) czy partia Razem (49 proc.).

Jednak to Platforma Obywatelska dała kobietom najwięcej tzw. miejsc biorących, czyli stwarzających realną szansę na zdobycie mandatu. „Na kobiety w największym stopniu postawiła Platforma Obywatelska” - oceniło po wyborach Obserwatorium Równości Płci.

Wygląda też na to, że elektorat PO chciał głosować na kobiety, a w każdym razie wyborcy robili to, gdy mieli taką możliwość.

W Sejmie obecnej kadencji jest 27 proc. kobiet (najwięcej w historii). Klub PO ma 39 proc. posłanek (51 na 132, feminizacja klubu wzrosła po tym, jak odeszło z niego kilku posłów).

Dysproporcja między liczbą szeregowych posłanek, a ich udziałem we władzach partii jest rażąca: w Zarządzie Krajowym Platformy na 27 osób jest tylko 5 kobiet - 18,5 proc., czyli prawie tyle samo, co w "rządzie" cieni PO.

Mimo znacznej liczby posłanek Platforma Obywatelska nie słynie z wspierania praw kobiet i nie jest uznawana za partię sprzyjającą kobietom. W swojej najnowszej deklaracji programowej - z 2016 roku, która została przygotowana już pod kierownictwem Grzegorza Schetyny - pisze o prawach kobiet jedynie w kontekście rynku pracy.

Podczas czarnego protestu pod Sejmem posłanka Joanna Mucha musiała się zmierzyć z gniewem protestujących, które uznały ją za przedstawicielkę partii, która jest winna niezałatwieniu przez polityków spraw ważnych dla kobiet.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze