Przez ostatnie miesiące w UE toczył się ostry spór o to, jak traktować projekty energetyki jądrowej oraz gazowej. Ostatecznie KE znalazła miejsce dla jednych i drugich, czym… zaostrzyła spór jeszcze bardziej
Komisja Europejska oficjalnie przedstawiła 3 lutego 2022 tzw. taksonomię, czyli wytyczne, jakie będą musiały spełnić inwestycje, by wpisać się w prośrodowiskowe i proklimatyczne ambicje Brukseli. Do ostatecznego rozstrzygnięcia jeszcze daleko: nastąpi za ok. 4-6 miesięcy po weryfikacji propozycji KE w Radzie Europejskiej (czyli zgromadzeniu państw członkowskich) oraz Parlamencie Europejskim.
Spór wokół energetyki jądrowej koncentruje się wokół kosztów, praktyki inwestycyjnej (europejskie elektrownie jądrowe mają notoryczne opóźnienia) oraz odpadów. Niemniej wydaje się, że rządy unijne zaczynają spoglądać na atom przychylniejszym okiem. Ze względu na bardzo niskie emisje oraz niezawodność i wydajność produkcji energii.
Wyjątkiem są oczywiście Niemcy, konsekwentnie realizujące plan odejścia od energetyki jądrowej do końca tego roku.
Z kolei gaz przez długi czas uważany był powszechnie za tzw. paliwo przejściowe. Czyli stabilne źródło energii do czasu budowy systemów energetycznych opartych na energii odnawialnej. Problem z tym podejściem polega(ł) na tym, że gaz to paliwo kopalne o emisyjności co prawda połowę niższej niż węgiel, ale wciąż wielokrotnie wyższej niż energia z wiatru, słońca, nie mówiąc o atomie.
W „Polityce Energetycznej Polski do 2040” (PEP2040), czyli rządowej strategii transformacji energetycznej naszego kraju, gaz określony jest jako „paliwo pomostowe w transformacji energetycznej”. Rozbudowie ma ulec infrastruktura gazowa. Zapotrzebowanie na gaz ma wzrosnąć z ok. 21 mld metrów sześciennych w roku 2021 nawet o 50 proc. do 30 mld w roku 2030, w tym z ok. 4 mld metrów sześc. do ponad 9 mld w sektorze elektroenergetyki i ciepła.
„Wykorzystanie gazu ziemnego jako paliwa przejściowego umożliwia bezpieczny przyrost wolumenów OZE w Krajowym Systemie Energetycznym do czasu rozwoju nowych technologii (w tym stosowanego na szeroką skalę magazynowania energii elektrycznej), jak również rozwoju usług elastyczności sieci” – czytamy w PEP2040.
Uwzględnienie gazu jako “zielonego” źródła energii w taksonomii, dzięki której do projektów gazowych popłyną miliardy – w Polsce ok. 15 mld złotych do roku 2030 wg PEP2040 - jest więc w zgodzie z długoterminową strategią transformacji energetycznej rządu.
Zarówno rządu PiS i właściwie dowolnego, jaki może przyjść po nim (o ile PiS przegra wybory).
„Polska musi mieć jakieś paliwo przejściowe podczas odchodzenia od węgla. Gaz jest również paliwem kopalnym. Dla niektórych ludzi, chcących ostro wychodzić z takich paliw, również jest »złe«. Ja uważam zupełnie inaczej” – powiedział niedawno w Polsacie Jerzy Buzek, b. premier, a obecnie europoseł i specjalista od polityki energetycznej Platformy Obywatelskiej.
Według definicji KE taksonomia to „system klasyfikacji ustanawiający wykaz działalności gospodarczej zrównoważonej środowiskowo”. Ma dostarczyć firmom, inwestorom i decydentom „definicji, na podstawie których działalność gospodarczą będzie można uznać za zrównoważoną środowiskowo”.
Tyle teoria. Coraz więcej ekspertów uważa, że gaz w taksonomii mającej przybliżyć UE do neutralności klimatycznej to absurd i tzw. greenwashing.
Nawet wewnątrz instytucji unijnych są poważne wątpliwości: powołana przez KE grupa ekspercka doradzająca w tej sprawie, ostrzegła, że nawet najbardziej efektywne elektrownie gazowe nie mogą być uznane za “zielone” lub “przejściowe” ze względu na emisje gazów cieplarnianych. Eksperci byli także zdania, że taksonomia w jej obecnym kształcie zachęci do dodatkowych inwestycji w gaz. Inwestycji, które - być może - nie powstałyby w ogóle. W efekcie unijna elektroenergetyka stanie się bardziej emisyjna.
Emisje ze spalania gazu to ok. 500 g dwutlenku węgla na każdą kilowatogodzinę wyprodukowanej energii elektrycznej.
To nieco więcej niż połowa emisji z węgla oraz ponad 40-krotnie więcej niż w przypadku produkcji z wiatru i atomu.
KE zdecydowała się dodatkowo na poluzowanie kryteriów, jakie mają spełniać elektrownie gazowe, co tylko wzmogło krytykę. Komisja zaproponowała, że uzna się wybudowane do 2030 roku nowe elektrownie gazowe za spełniające kryteria celu neutralności klimatycznej. Pod warunkiem jednak, że
To nic więcej, jak greenwashing, zżymają się eksperci. Projekt, który emituje więcej niż 550 kg CO2e/kW rocznie, będzie zgodny z taksonomią. Wystarczy, że jego twórcy obiecają zmniejszyć emisje, na przykład poprzez zastosowanie technologii wychwytywania i składowania dwutlenku węgla (CCS) - a one nie są jeszcze komercyjnie opłacalne.
Ponadto KE zrezygnowała z wymogu celów pośrednich przy przechodzeniu na gaz niskoemisyjny. W poprzedniej wersji taksonomii elektrownie gazowe miały być zobowiązane do przejścia przykładowo na wodór w 30 proc. do roku 2026 i 55 proc. do roku 2030.
„Uznanie na przedstawionych warunkach gazu jako inwestycji, która jest częścią zielonej taksonomii, stoi w sprzeczności z wyjściowymi celami UE. Chodziło w nich o to, by taksonomia była złotym standardem dla zrównoważonych inwestycji. Osłabienie kryteriów dotyczących poziomu emisyjności projektów gazowych to odejściem od zasady, że wytyczne powstają na podstawie przesłanek naukowych. Tego domagali się zarówno eksperci jak i inwestorzy” - mówi Zofia Wetmańska z Climate Bonds Initiative.
„Trzeba się też liczyć z tym, że ze względu na pozycję UE jako lidera w zakresie zrównoważonego finansowania, zmiany w taksonomii mogą mieć negatywne skutki w skali globalnej. A efekt domina utrudni realizację celów Porozumienia Paryskiego” - dodaje ekspertka.
Przeciwnicy gazu jako cudownie „zazielenionego” źródła energii wskazują, że taksonomia może stać się alibi dla szkodliwych w dłuższym okresie elektrowni gazowych.
"W perspektywie 20 lat z istniejących bloków gazowych być może trzeba będzie korzystać. Ale jeśli skończy się to prostą zamiany energetyki węglowej na gazową, to nie rozwiąże problemu klimatycznego. Kluczem dla przyszłego miksu energetycznego powinny być odnawialne źródła energii, wspomagane w jak największym stopniu magazynami energii - bateriami. W uzasadnionym zaś środowiskowo przypadku — elektrowniami szczytowo-pompowymi, czy też innymi magazynami grawitacyjnymi” - mówi Marcin Kowalczyk z WWF Polska.
Ogłoszenie taksonomii poprzedził intensywny lobbing firm gazowych - ujawnił niedawno portal InfluenceMap. Firmy takie, jak Snam, Uniper, Gazprom, Repsol, BP, Engie, czy Royal Dutch Shell, a także organizacje branżowe, np. Eurogas czy IOGP, lobbowały za włączeniem gazu w taksonomię. Robiły to w trakcie spotkań z unijnymi decydentami, a także biorąc udział w konsultacjach publicznych. Publikowały materiały w mediach tradycyjnych i społecznościowych.
„Dzisiejsza propozycja może nie jest doskonała, ale za to jest realna” - broniła taksonomii przed zarzutami o greenwashing unijna komisarz ds. spraw stabilności finansowej, usług finansowych Mairead McGuinness.
W samej KE do końca nie było jednomyślności. Propozycja taksonomii przeszła przy głosach sprzeciwu komisarz ds. budżetu Johannesa Hahna, komisarz ds. spójności i reform Elisy Ferreiry i komisarza spraw zagranicznych Josepa Borrella, napisał portal Politico Europe.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze