0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Marcin Onufryjuk / Agencja GazetaMarcin Onufryjuk / A...

Wszystko wskazuje na to, że Krzysztof Bondaryk będzie kolejnym - po byłym szefie CBA Pawle Wojtuniku - szefem cywilnych służb specjalnych z okresu rządu PO-PSL, który po latach ścigania przestępców, sam zostanie podejrzanym. Wojtunik usłyszał zarzuty w ubiegłym tygodniu, w krakowskiej prokuraturze.

Z informacji OKO.press wynika, że generał Bondaryk został wezwany na przyszły wtorek (31 lipca 2018 roku) do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, w charakterze podejrzanego o przestępstwo opisane w artykule 231 kodeksu karnego.

Zgodnie z paragrafem 1 tego artykułu „Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Według paragrafu 2, który ma dotyczyć Bondaryka: „Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”.

Jak ustaliliśmy, śledztwo w Białymstoku prawdopodobnie dotyczy nieprawidłowości w zawieraniu umów z pracownikami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w czasie, gdy kierował nią Bondaryk. Postępowanie było wcześniej prowadzone w prokuraturze w Ostrołęce (gdzie według nieoficjalnych informacji miała już być umorzona), ale przejęła je od niej właśnie prokuratura białostocka. Prowadzi je jednak wciąż ta sama prokurator - Dorota Bielicka, która w międzyczasie awansowała z Ostrołęki do Białegostoku. Bondaryk został w tej sprawie przesłuchany jako świadek - jeszcze w Ostrołęce, w styczniu 2017 roku.

OKO.press zapytało Bondaryka o komentarz do sprawy zarzutu przestępstwa urzędniczego, który ma być mu postawiony w Białymstoku. – Mam czyste sumienie. Zatrudniłem wiele osób, nie działałem dla czyjejś korzyści. Czy się boję? Pół roku siedziałem w więzieniu w stanie wojennym za działalność opozycyjną w NZS [działał też w KPN-red.]. Notabene wsadziła mnie wtedy prokuratura w Białymstoku – mówi Oko.press Krzysztof Bondaryk.

Uważa, że celowo obecna władza próbuje kryminalizować działalność byłych szefów służb specjalnych, by ludzie myśleli, że działały one zbrodniczo.

Przeczytaj także:

Z szefa służb - ścigany

Bondaryk ma kłopoty z prokuraturą od objęcia władzy przez rząd PiS. Śledztwa, w których przewija się jego nazwisko, to skutek m.in. audytu działań służb za rządów PO-PSL, przeprowadzonego na zlecenie obecnego koordynatora służb specjalnych, Mariusza Kamińskiego. Po audycie złożył on 19 zawiadomień do prokuratury. Mówił o tym w Sejmie, w 2016 roku. Dużo czasu poświęcił wówczas ABW i Krzysztofowi Bondarykowi. Agencji zarzucał m.in. inwigilację dziennikarzy, prawicowych blogerów, prawicowych manifestacji i niedostateczne zaangażowanie w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej.

Bondaryk zaprzeczał wówczas zarzutom w mediach. Ale później był przesłuchiwany jako świadek w kilku śledztwach, m.in. w Ostrołęce, w Warszawie i w Świdnicy. Prokuratura świdnicka sprawdzała sprawę wydania mu certyfikatu bezpieczeństwa, pozwalającego na dostęp do informacji niejawnych.

Jest jeszcze jedno śledztwo, które może uderzyć w Bondaryka. Prokuratura w Krakowie sprawdza, czy służby specjalne za rządów PO-PSL inwigilowały prawicowych dziennikarzy.

Głównie Cezarego Gmyza, który ujawnił stenogramy podsłuchów CBA z afery hazardowej. Prokuratura, przy pomocy ABW i CBA, sprawdzała wówczas jak doszło do ujawnienia tajnych materiałów z podsłuchów. Wytypowano 5 osób z CBA, które mogły być źródłem przecieku - w tym ówczesne kierownictwo Biura, na czele z Mariuszem Kamińskim. Ale śledztwo umorzono, bo nie udało się ustalić, kto konkretnie mógł ujawnić podsłuchy.

Mariusz Kamiński mówił w Sejmie, że ramach śledztwa sprawdzano bilingi wielu dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, w której Gmyz ujawnił stenogramy. Według naszych informacji wtedy, w ramach tamtego śledztwa sprawdzano też tezę, czy ujawnienie tych materiałów mogło być próbą obalenia rządu PO-PSL. Bondaryk tą sprawą mógł się narazić Mariuszowi Kamińskiemu.

Bondaryk mógł podpaść też obecnemu prokuratorowi krajowemu, Bogdanowi Święczkowskiemu, który był szefem ABW za pierwszych rządów PiS, w latach 2006-2007. Po jego odejściu Bondaryk zrobił audyt w ABW i wysłał siedem zawiadomień do prokuratury.

Sześć spraw umorzono, a w jednej prokurator chciał uchylić immunitet Święczkowskiemu, ale nie zgodził się na to sąd dyscyplinarny przy prokuraturze. Chodziło o inwigilację mec. Wojciecha Brochwicza, byłego oficera UOP, związanego z PO.

Krzysztof Bondaryk w latach 90. był szefem UOP w Białymstoku, w rządzie AWS pracował w MSWiA, a w latach 2007-2013 był szefem ABW. Sam podał się do dymisji, bo nie chciał się pogodzić z planami reformy ograniczającej kompetencje ABW. Obecnie jest na emeryturze i się leczy. Działa też w Fundacji Pomocy Rodzinom Funkcjonariuszy i Pracowników UOP i ABW. Od czasu do czasu prowadzi wykłady o państwie PiS i służbach specjalnych w Klubach Obywatelskich związanych z PO.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze