0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Pawel Malecki / Agencja GazetaPawel Malecki / Agen...

We wtorek, 2 kwietnia 2019, nowa szefowa przyjechała do pracy. Okazało się, że p.o. dyrektora została Elżbieta Wrotnowska-Gmyz. To teatrolożka, przez lata menadżerka kultury związana z Narodowym Centrum Kultury, prywatnie – żona Cezarego Gmyza, korespondenta „mediów narodowych” w Berlinie, znanego z żenującej aktywności w mediach społecznościowych i nie tylko.

Instytut to ważna instytucja – prowadzi ogólnokrajowe programy edukacyjne, cenione wydawnictwo i archiwum, a także popularyzuje teatr w miejscach i grupach, które nie mają łatwego i równego dostępu do życia kulturalnego. Organizuje więc akcje takie jak „Bilet za 250 gr” czy program „Teatr Polska” – dzięki któremu z państwowych pieniędzy dotuje się pokazy spektakli o wysokiej jakości artystycznej w miastach nieposiadających teatrów repertuarowych. Jego była dyrektorka Dorota Buchwald, to autorytet ceniony przez środowisko ponad politycznymi podziałami. Potrafiła krytykować zarówno PiS-owskie ministerstwo kultury, jak i opozycyjnych samorządowców – gdy chodziło w jej poczuciu o dobro teatru.

Sierota po PO-PiS

Nowa p.o. dyrektora Instytutu startowała bezskutecznie w ostatnich wyborach samorządowych z listy PiS. Chciała być radną Mokotowa. „Myślę, że na lokalnym szczeblu tej polityki jest mniej, a więcej pracy u podstaw” – mówiła w 2018 roku Bognie Janke w rozmowie na portalu salon24.pl. Wrotnowska-Gmyz była też doradczynią w gabinecie politycznym ministra Bogdana Zdrojewskiego z PO. „To było w czasach, gdy myśleliśmy przez chwilę, że możliwy jest PO-PiS” – wspominała w cytowanym wywiadzie.

Świeżo powołana szefowa pracowała już w Instytucie Teatralnym za dyrekcji Macieja Nowaka, m.in. przy reaktywowanym przez niego festiwalu - Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Część pracowników Instytutu wspomina ją jako dobrą organizatorkę. Wrotnowska-Gmyz ma przez dwa tygodnie przyglądać się pracy instytucji, zanim podejmie wiążące decyzje co do dalszego kształtu jej pracy. Do tego czasu nie chce rozmawiać z dziennikarzami.

Dorota Buchwald, która Instytutem kierowała w latach 2013-2015, nie zdecydowała jeszcze, czy będzie współpracować z nową po. dyrektora naczelnego. To znaczy, że nie wie jeszcze, czy pozostanie na stanowisku p.o. zastępcy dyrektora ds. programowych, które od początku 2019 roku zajmuje.

Konkurs jako zasłona dymna

Telenowela wokół Instytutu trwa od lipca 2018. Minister Gliński najpierw ogłosił, że nie przedłuży umowy z Dorotą Buchwald i rozpisze konkurs na nowego dyrektora. Środowisko teatralne broniło dotychczasowej dyrekcji – czyli Buchwald. List w jej obronie podpisali ludzie o różnych światopoglądach i z różnych pokoleń. Andrzej Seweryn, Anna Polony, Krystian Lupa, Jan Klata, Weronika Szczawińska, Izabela Cywińska czy Jan Englert.

Gliński odpowiedział, że szanuje dorobek Buchwald i Instytutu, ale decyzję o konkursie podtrzymał. „Wynika to z głębokiego przekonania, że jest to najlepsza forma wyłaniania kandydata na dyrektora publicznej instytucji, rekomendowana w państwie prawa” – pisał w oświadczeniu. Obiecywał także: „Instytut jest i pozostanie, zapewniam Państwa, jednym z czołowych ośrodków kształtowania życia kulturalnego, forum dla wielogłosowej debaty o różnych aspektach życia teatralnego, miejscem realizacji projektów i studiów badawczych w ważnych dla środowiska obszarach”.

Jednak minister miesiącami zwlekał z ogłoszeniem konkursu, potem zaś ministerialnej komisji konkursu nie udało się rozstrzygnąć, został więc unieważniony. Komisja konkursowa – dobrana spośród ludzi raczej bliskich ministerstwu - nie wyłoniła żadnego kandydata.

Jej członkowie oskarżali się publicznie nawzajem o dezinformację i złe intencje. Dwóch członków komisji - Paweł Królikowski (prezes Związku Artystów Scen Polskich) i Maksymilian Rogacki (przewodniczący Związku Zawodowego Aktorów Polskich) - oświadczyli, że co prawda podpisali protokół, ale się z nim nie zgadzali: "Obaj uznaliśmy, iż najlepszy program funkcjonowania Instytutu zaprezentowała dotychczasowa Dyrektor Instytutu Pani Dorota Buchwald. Naszego przekonania nie podzielali, niestety, pozostali członkowie komisji".

Odpowiedział im - również zasiadający w tym komisji - krytyk teatralny Jan Bończa-Szabłowski. „Najpierw podpisali się pod wspólnym protokołem. A potem spotykając z reakcją części środowiska popierającą Dorotę Buchwald zaczęli się usprawiedliwiać, że właściwie jako jedyni byli za nią, co jest oczywiście nieprawdą” - napisał.

Co dalej?

Wobec kuriozalnego pata – jakby po to, by jakkolwiek zaznaczyć swoją władzę – Gliński zamienił rangami dotychczasową dyrektor naczelną, czyli Buchwald, i jej zastępczynię ds. finansowo-administracyjnych Dorotę Głowacką. Ta ostatnia została 1 stycznia p.o. dyrektor naczelnej, a ta pierwsza zastępczynią Głowackiej ds. programowych.

Przez trzy miesiące protesty ucichły. A teraz w końcu osoba ze środowiska PiS przejęła kierownictwo Instytutu Teatralnego bez konkursu. Całe zamieszanie to dowód na to o czym pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie:

Gliński traktuje procedurę konkursową wyłącznie jako zasłonę dymną, by możliwie długo unikać brania odpowiedzialności za kontrowersyjne, budzące opór środowisk twórczych decyzje – zwłaszcza w teatrze.

Tak było np. w przypadku zakończenia współpracy z Janem Klatą, b. dyrektorem Starego Teatru w Krakowie.

"Pełniącą obowiązki dyrektora" Wrotnowska-Gmyz zgodnie z prawem może być przez rok. Ten, kto będzie w kwietniu 2020 roku ministrem kultury, może rozpisać nowy konkurs, powołać kogoś innego na dyrektora Instytutu bez konkursu bądź zabrać literki „p.o.” sprzed stanowiska nowej szefowej. Czy Wrotnowska-Gmyz będzie komisarz polityczną z nadania partii rządzącej, czy będzie kontynuować dotychczasowe działania placówki – czas pokaże. OKO.press będzie się temu przyglądać.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze