Prezydent Francji bodaj najczęściej znajduje się na celowniku opinii publicznej. Emmanuel Macron powiedział też, że wojna w Ukrainie była dla NATO „elektrowstrząsem”. - Coś nie widać - komentuje pan Dmytry na Facebooku
„Mój drogi, po co wam pomagać, jeśli za 48 godzin zostaniecie pokonani i nastanie nowa rzeczywistość?”, usłyszał jeden z ambasadorów Ukrainy w dniu rozpoczęcia inwazji rosyjskiej. Tak twierdzi minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba. Nic dziwnego, że Michajło Podolak, rzecznik kancelarii prezydenta Ukrainy, twierdzi, że czas założyć nowy sojusz.
W Ukrainie nie ma innego tematu, niż wojna. Znakomita większość artykułów, które ukazują się w ukraińskiej prasie, w jakiś sposób o niej opowiada. Nie chodzi tylko o informacje o działaniach wojsk. Wojna jest wszędzie – tak jak w rubryce sportowej, w której najważniejszymi newsami są te o stosunku poszczególnych sportowców do Rosji. W tych miejscach, w których normalnie zobaczylibyśmy pomysły, jak radzić sobie ze stresem w pracy, znajdujemy poradniki, z których czytelnik dowiaduje się, jak zachować spokój podczas wojny. Zamiast ciekawostek i anegdot, na portalach internetowych obejrzymy zestawienia memów o głośniejszych ukraińskich wojskowych.
W tej serii artykułów GŁOSY Z UKRAINY będę relacjonował, o czym piszą sami Ukraińcy podczas ataku Rosji.
Prezydent Francji Emmanuel Macron w czwartek 17 marca powiedział coś geograficznie niespodziewanego. Uzasadniając wzrost wydatków na zbrojenia, stwierdził, że należy inwestować, aby „być gotowym do wojny o wysokiej intensywności, która może wrócić na nasz kontynent”, podaje „Jewropejska Prawda”. Słowa Macrona zostały odebrane z lekkim zdziwieniem.
- Dajcie mu mapę – proponują czytelnicy. Inni pytają, czy w takim razie obecna wojna jest w Azji.
Mapę ma zaś Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO, który twierdzi, że wojna nie powinna wyjść poza granice Ukrainy, ale „rozumie rozczarowanie prezydenta Zełenskiego i narodu ukraińskiego”.
Wobec deklaracji przywódców sojuszu, wicepremierka Ukrainy do spraw integracji europejskiej Olha Stefaniszyna kontynuuje wcześniejszą linię Zełenskiego, twierdząc, że samo wstąpienie Ukrainy do NATO nie jest tak istotne – kluczowe jest zamknięcie nieba. Prawda, kolejne kraje, w tym m.in. Stany Zjednoczone czy Słowacja przesyłają Ukrainie broń przeciwlotniczą. Ale na samo zamknięcie nieba – perspektyw nie ma.
Co więcej, rzecznik kancelarii prezydenta Ukrainy Michajło Podolak w rozmowie z polskim portalem Wirtualna Polska stwierdził, że NATO nie ma siły pokonać Rosji, dlatego Ukraina będzie tworzyć nowy sojusz.
Ukraińcy zachowują dystans również wobec dwuznacznie zachowującego się wobec Rosji kanclerza Niemiec Olafa Scholza, m.in. po jego czwartkowej wypowiedzi, w której poprosił, aby nie obrażać Rosjan wyjeżdżających z Federacji, bo „to wina Putina”, a nie ich. Kuleba twierdzi inaczej – w piątek powiedział, że „Rosjanie są odpowiedzialni bez względu na zatrucie propagandą”.
Jednak właśnie prezydent Francji bodaj najczęściej znajduje się na celowniku opinii publicznej. Macron powiedział też, że wojna w Ukrainie była dla NATO „elektrowstrząsem”.
- Coś nie widać - komentuje pan Dmytry na Facebooku.
Pozostawiony sam, rozczarowany naród ukraiński musi brać sprawy w swoje ręce. Czasem przybiera to formy bardziej skrajne, takie jak batalion „Azow”. Jest to swoisty konik rosyjskiej propagandy, która używa „Azowa” jako dogodnego przykładu domniemanego faszyzmu w Ukrainie. W obecnej sytuacji „Azow”, który kiedyś był oskarżany o związki z neonazizmem, zyskuje na popularności – głównie ze względu na swój narodowy, antyrosyjski charakter. Nie wszystkie działania „Azowa” są jednak radykalne. Zastępca dowódcy pułku, Swiatosław Palamar, odniósł się do sytuacji w Mariupolu: poprosił wszystkich Ukraińców o wyjście na ulicę, o zwrócenie uwagi nie tylko na samą wojnę, ale i na tragedię w tym mieście na wschodzie Ukrainy.
Wychodźcie sami, bierzcie znajomych, róbcie plakaty, zwracajcie się do dziennikarzy, zróbcie tak, aby Mariupol był na ustach całego świata, żeby nie schowali go pod ruinami i żeby nie pogodzili się z jego zniszczeniem – mówił Palamar cytowany przez Cenzor.net.
Sam prezydent Zełenski ponownie zwrócił się do Rosjan, pytając, czym właściwie blokada Mariupolu różni się od blokady Leningradu z czasów drugiej wojny światowej. Ulgę Ukraińcom przyniósł fakt, że ostrzelany teatr w Mariupolu spełnił swoje zadanie i uchronił ludzi, którzy się w nim znajdowali. To dobry akcent, nie zmienia jednak faktu, że sytuacja w mieście jest dramatyczna. Mariupol w ostatnim czasie znajduje się w centrum uwagi ukraińskich mediów.
Rosja nie ogranicza się jednak do działań zbrojnych. Okupant nie tylko atakuje terytorium Ukrainy, ale również rozpoczął masowe przeszukiwania Ukraińców mieszkających w Moskwie. Czego szukają? Tego samego, co za Związku Radzieckiego. Zakazanej literatury i symboli.
Mimo że „Rosja” i „Federacja Rosyjska” pisze się już w Ukrainie małymi literami, „Białoruś” - jeszcze wielką. Na łamach „Ekspresu” eksperci zauważają, że czas najwyższy to zmienić.
- Stosunki dyplomatyczne z Republiką Białorusi trzeba zerwać – twierdzi Oleksandr Chara, ekspert ukraińskiego Centrum Strategii Obronnych. - Białoruś jest wojskowo-politycznym sojusznikiem federacji rosyjskiej (sic), podziela jej światopogląd, chociażby tezy o tym, że NATO jest zagrożeniem, że Rewolucja Godności to przewrót państwowy. Łukaszenka i Putin (sic) twierdzą, że Ukraińcy są nazistami... Sens stosunków dyplomatycznych jest w tym, że, działając w granicach i miarach prawa międzynarodowego, Statutu ONZ, Aktu końcowego OBWE, państwo nie stosuje siły wobec innej, nie próbuje zmienić granic drogą siły. Dzisiaj widzimy, że Białoruś tego nie dotrzymuje. Po co nam z nią w takim razie stosunki dyplomatyczne?
Chara odnosi się do udostępnienia przez Białoruś swojego terytorium Rosji w celach wojennych. Jak twierdzi, nawet z punktu widzenia prawnego nie jest konieczne, żeby w wojnie brali udział sami białoruscy żołnierze, ponieważ działania Białorusi są wystarczające, aby uznać ją za agresora, co zresztą robili już niektórzy politycy zachodni, jak Ursula von der Leyen.
Wejście żołnierzy białoruskich jest jednak wątpliwe nie z tego powodu, że Łukaszenka nagle zyskał inicjatywę i uniezależnił się od Putina, ale, według doradcy Swiatłany Tichanouskiej Franka Wieczorki, sami mundurowi odmawiają, w tym nawet ci wysoko postawieni - generałowie i oficerowie.
Białoruś nie ma też przecież interesu w tym, żeby w siną dal odjeżdżały setki ich jednostek przyczepione do traktorów.
Będziemy siać wszędzie, gdzie nie ma ostrzałów – zapewnił w środę ukraiński minister rolnictwa Roman Leszczenko. Pewnie tam, gdzie jest wojsko, mają coś lepszego do roboty.
dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.
dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.
Komentarze