0:000:00

0:00

Prawa autorskie: PicasaPicasa

"Jak dziwnie by to nie brzmiało, życzę Zachodowi kryzysu. Kryzys jako jedyny może nim potrząsnąć i go obudzić" – mówi Jarosław Hrycak, jeden z najważniejszych ukraińskich historyków, „Ukrainskiej Prawdzie”.

"Historia Europy to stały kryzys. Kryzys za kryzysem. Zresztą, tak samo jak historia Rosji czy Chin. Jednak w odróżnieniu od rosyjskich lub chińskich, każdy europejski kryzys kończy się rozwiązaniem, które nadaje nowy kierunek światu.

Według Grycaka kryzys Europy polega teraz na tym, że Ukraina stała się jej częścią. Wcześniej Zachód myślał o Ukrainie jako o strefie rosyjskiej. Okazało się, że jest inaczej. Zachód nie jest jednak jeszcze gotowy do walki, ale będzie niedługo, ponieważ padł główny mit. O tym, że nie może być wojny w Europie.

Czy można powiedzieć, że to właśnie strach Europy przed wojną doprowadził do tego, że ta wojna się rozpoczęła? - pytają dziennikarze Sewhil Musajewa i Alim Alijew. Do pewnego stopnia tak — odpowiada Grycak. Ale tylko do pewnego stopnia. Bo to nie był to tylko strach przed wojną, a niewiara w możliwość wojny. Niewiara w to, że Putin pójdzie walczyć, wiara, że nie jest samobójcą, że ma choć trochę oleju w głowie.

Grycak wspomina też opowieść Oleksandra Cypko, byłego doradcy Gorbaczowa. Cypko twierdził, że kiedy w 1991 roku środowisko Jelcyna dyskutowało o tym, jakie mają być losy Ukrainy, doszli do wniosku, że Ukraina może sobie pójść. Pójść, bo sama potem wróci, będzie prosić o pomoc, ponieważ jest „niezdatna do życia”. Putin obracał się w tym środowisku. Kiedy Ukraina nie wracała, zaczęło go to niepokoić. Rosło całe pokolenie ludzi, którzy nie mają żadnych związków z Rosją. Nie pamiętają ZSRR. Kiedy dojdą do władzy, może być niebezpiecznie.

Takiej przyszłości oczekuje też Grycak dla powojennej Ukrainy – niebezpiecznej dla Rosji.

Wierzę, że Ukraina stanie się nowym centralno-europejskim tygrysem. Będzie liderem w wielkim regionie między Morzem Bałtyckim a Czarnym. Myślę, że żadne państwo, może oprócz Polski, nie będzie mogło się równać z jej wpływem i statusem.

Nie popadać w hurrapatriotyzm

A wtedy spełni się też odezwa ukraińskiego pisarza Andrija Lubki, który w „Wysokim Zamku” sugeruje, aby nie niszczyć Mostu Krymskiego, łączącego Krym z Rosją, bo jeszcze się przyda. Za jego pomocą półwysep opuszczą wszyscy Rosjanie, którzy przestraszą się nadchodzących walk o odbicie półwyspu z rąk rosyjskich. Kiedy go opuszczą, nie będzie trzeba im dawać ukraińskich paszportów, nie będą mogli głosować, ale też nie będzie trzeba ich trzymać w państwowych, ukraińskich więzieniach. Będzie taniej.

Do tego czasu trzeba jednak załatwić też swoje problemy wewnętrzne: również w ukraińskiej armii. O tych problemach pisze na łamach „Censor.net” Jurij Kasjanow. W ciekawym – i dość unikatowym w skali ukraińskich mediów – artykule, pisze, że należy uważać na hurrapatriotyzm i przeświadczenie, że tam na górze wszyscy mają plan. Mimo że Zełenski i centralne dowództwo wykonuje swoje obowiązki bardzo dobrze, to trzeba zwrócić uwagę na to, co dzieje się na niższych szczeblach. Niektóre decyzje ukraińskiej armii są nieprzemyślane i szkodzą jej samej. Kasjanow wymienia, chociażby, lekkomyślne wybieranie pozycji czy nieumiejętne obchodzenie się z bronią przeciwpancerną. Nie można na to przymykać oczu, trzeba działać już teraz. Znajdować utalentowanych komandorów, którzy dowiedli już swojej skuteczności – i ich awansować. Trzeba to robić już teraz.

Czas na sankcje na Rosatom

Kiedy przestraszony Putin sugeruje użycie broni jądrowej, Oleksandra Chmarna na łamach „Dzerkała Tyżnia” zastanawia się, czemu Zachód nie objął jeszcze sankcjami Rosatomu. Sankcje dotykają już takich spółek jak Gazprom, Łukoil, Rosneft, Transneft, ale Rosatomu – na razie nie. Ta spółka, która zajmuje się m.in. obsługą elektrowni atomowych i produkcją paliw jądrowych, bynajmniej nie ogranicza swojej działalności do terytorium Rosji. Chmarna wspomina dane z 2020 roku, kiedy to USA importowało trochę ponad 1/6 uranu używanego w amerykańskich elektrowniach atomowych z Rosji. Kraje Unii Europejskiej importują zaś z Rosji 20,2 proc. uranu.

„Po napadzie Rosji na Ukrainę, Rosatom kontynuuje budowę nowych i obsługę obecnych elektrowni atomowych za granicą, bez przerwy otrzymując nowe transze milionów euro od zagranicznych partnerów”, zauważa Chmarna. „Na razie wartość zagranicznych zamówień spółki sięga 138 miliardów dolarów. Rosatom jest związany z projektami jądrowymi na Węgrzech, w Finlandii, Turcji, Egipcie, Iranie, Chinach, Indiach, Bangladeszu i wielu innych krajach Azji i Afryki”.

Mimo że po ataku Finlandia wstrzymała prace nad elektrownią atomową Hanhikivi, w której budowie miał wziąć udział Rosatom, inne kraje nie zdecydowały się na podobne kroki. Chmarna wymienia chociażby Węgry i Turcję, które nie anulowały planów budowy z Rosatomem swoich elektrowni. Również Węgry, a z nimi Słowacja i Bułgaria, korzystają wyłącznie z rosyjskiego paliwa jądrowego. Czechy, mimo że ogłosiły, że od 2024 roku nie będą kupować od Rosji paliwa do jednej ze swoich elektrowni, nie stwierdziły tego w odniesieniu do ich drugiej. A sama Finlandia co prawda wstrzymała prace nad Hanhikivi, ale paliwo dalej importuje.

Memorandum budapesztańskie to parodia gwarancji

Problem ma swoje korzenie w historii: elektrownie atomowe wybudowane w krajach socjalistycznych przez Związek Radziecki siłą rzeczy korzystają z rosyjskiego paliwa, a amerykańskie jest 20 proc. droższe. Jeszcze większą czkawką odbija się jednak inna historyczna decyzja związana z atomem. Chodzi o oddanie broni jądrowej przez Ukrainę po rozpadzie Związku Radzieckiego.

Świat winien jest Ukrainie bezpieczeństwo. Ukraina pozbyła się broni jądrowej w imię pokoju na całym świecie. Po tym pukaliśmy do drzwi NATO, ale oni nie otworzyli – mówił minister spraw zagranicznych Ukrainy, Dmytro Kuleba, którego cytuje „Ukrinform”, w ten sposób rozpoczynając dyskusję: kto powinien być nowym gwarantem bezpieczeństwa Ukrainy?

Swoją gotowość do przyjęcia roli gwaranta bezpieczeństwa – lub przynajmniej do prowadzenia rozmów na ten temat – wyraziły USA, Francja, Niemcy, Turcja, Wielka Brytania i Polska. Wielka Brytania i Turcja zaznaczyły przy tym, że nie wchodzi w grę mechanizm powtarzający rozwiązania artykułu 5. NATO. Rozmowy prowadzone są też podobno z Izraelem czy Chinami, przy czym ten ostatni kraj jako gwarant jest co najmniej kontrowersyjny.

Nowe NATO, w którego skład miałyby wchodzić Chiny? Jeśli mówimy o jakimś nowym sojuszu, to powinien być to sojusz myślących podobnie, a nie konkurentów – mówił "Ukrinform" dyrektor programów wojskowych think tanku Centrum Razumkowa Mykoła Sunhurowśkyj.

Według niego niezłym – choć dalekim od doskonałości – rozwiązaniem na pewien czas byłoby stworzenie sojuszu z USA i Wielką Brytanią. Taki układ byłby sprawniejszy, ponieważ omijałby „biurokratyczne procedury sojuszu”. Innego zdania jest Wołodymyr Ohryzko, były minister spraw zagranicznych Ukrainy.

Sens gwarancji polega na tym, żeby gwarancje, przepraszam za tautologię, gwarantowały, że nikt na ciebie nie napadnie. A kiedy gwarancje prezentują się tak, że na ciebie napadli, a potem zaczynasz biegać, jak ta „kurka z wiadrem” i szukać, skąd wziąć wody, aby „ugasić dom kota”, to nie gwarancje, to parodia – stwierdził, odnosząc się do bajki dla dzieci i memorandum budapesztańskiego.

Według Ohryzko jedyną właściwą gwarancją jest wstąpienie do NATO. Wspominał przy tym słowa Joe Bidena, który dał do zrozumienia, że jeśli Rosja jakkolwiek zaatakuje terytorium członka sojuszu, dostanie jej się.

Wszystko inne to próba ogłupienia ludzi.

Angelina kupuje croissanta, a ja apteczkę

Mimo że Ukraina nie jest w NATO, to USA już wysyłają swoje najznamienitsze jednostki do pomocy. Dużym echem odbiła się wizyta Angeliny Jolie w Ukrainie, jednak w jednym viralowym filmiku z jej wizyty to nie aktorka zagrała główną rolę.

„W pewnym momencie ktoś poprosił gwiazdę o autograf. Wzięła długopis, papier i podeszła do stolika, żeby się podpisać... W tym momencie w kadrze pojawił się chłopiec w słuchawkach, który patrzył w telefon i nie zwrócił uwagi na to, że za jego plecami była Angelina Jolie”, opowiada „Wysoyj Zamok”.

Chodzi o filmik ze lwowskiej kawiarni „Lwiwśki kruasany” („Lwowskie croissanty”), którą odwiedziła aktorka. Chłopiec, który niczego nieświadomy siedział sobie przy stoliku w słuchawkach, stał się popularnym memem. Ukraińskie media przeprowadzają z nim wywiady - „Zamok” zwrócił się konkretnie do jego mamy, która mówi, że Julianowi, bo tak się nazywa, trochę szkoda, że nie dostał autografu, ale przynajmniej za to teraz jest sławny.

O ile nagranie z pozdrowieniami dla russkiego korabla od obrońców Wyspy Węży były podniosłe i zagrzewały do walki, obrazek z chłopcem to żart - który jednak dużo mówi o stosunku Ukraińców do tego typu gestów. W jednej z wersji mema chłopiec jest podpisany: Ja, szukając miejsca do zatankowania. W innej chłopiec szuka sposobu, jak przetransportować apteczki do Ukrainy z Warszawy. Angelina w takiej sytuacji rzeczywiście jest gdzieś w tle.

No i właśnie – Ukraina nie jest w NATO, ale USA wysyła swoją najlepszą broń. Na jednym z memów krążących obecnie w ukraińskim Internecie Zełenski mówi Bidenowi przez telefon:

- Wyślijcie nam Javeliny!

Na co Biden odpowiada: - Coś się rwie, wysyłam Jolie Angelinę.

Udostępnij:

Maciej Grzenkowicz

dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.

Komentarze