0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sergei SUPINSKY / AFPSergei SUPINSKY / AF...

„Optymistom będzie łatwiej dzisiaj, ale realistom będzie się lepiej jutro” - pisał 22 stycznia 2023 roku na łamach „Ukrainśka Prawda” Pawło Kazarin. Pisał o tym, co będzie, choć zastrzega, że nie wie, kiedy go pytają, jak potoczy się wojna. Może nawet sam Putin nie chce jej wygrywać? Może chce ją przekazać w prezencie swojemu następcy, aby to on ją rozwiązał? Może.

“Na tym tle szczególnie irytują ci, którzy próbują sprzedawać nadzieję na szybką wygraną. Wszyscy, którzy mówią o zmowie na Kremlu, raku Putina czy powstaniach w rosyjskich regionach. Bardzo chcemy deus ex machina, a ci, którzy budują sobie wizerunkowy kapitał na wojnie, nie robią wyjątku dla nagłówków.

Tylko że efekt placebo w naszych warunkach nie działa”.

Chyba ma rację. Przecież w mediach - w polskich może nawet bardziej niż ukraińskich - co chwila pojawiają się nowe, sensacyjne doniesienia, że koniec już na horyzoncie, bo Putin jest jedną nogą w grobie, a żołnierze rosyjscy mają przeterminowany prowiant. A, jak przekonuje Kazarin, to droga donikąd, bo wszystko wskazuje na to, że walka będzie długa. Trzeba mieć tego świadomość i znajdować w sobie siłę, aby ciągnąć dalej. Przyjąć do wiadomości, że nie da się magicznie wrócić do takiej Ukrainy, jaka była rok temu. Nawet jeśli Putin nagle umrze.

“Moi znajomi czasami piszą, że w ich wewnętrznym kalendarzu jest dalej luty 2022. W tym podejściu wyraża się marzenie o powrocie do stanu przed wojną. Nie jestem pewien, czy mogę się z tym zgodzić. Przeżyliśmy zbyt wiele, żeby to zapomnieć”.

Wiedzą to też dziennikarka Alina Polakowa i psycholożka Julia Kos, które prowadzą podcast “Ukrainśkiej Prawdy” „War-life balance”. Jego pierwszy odcinek ukazał się 17 stycznia 2023 - opowiada o życiu w traumie.

„Wydawało mi się, że odczuwanie szczęścia, kiedy walczymy, kiedy ludzie umierają… Odgrodzić się od tego? Kurczę, przecież jak teraz, po prostu, pójdę do pracy, to to jest heroizm" - zaczyna Polakowa we wstępie, po którym zaczyna rozmawiać z Kos o wymiarach traumy wywołanej przez wojnę, ale też o tym, jak sobie radzić z paniką.

Na przykład - terapeutyczne może być stanie w kolejce.

Polakowa opowiada, że pierwszego dnia wojny wyszła na ulicę, zobaczyła wielkie kolejki i automatycznie stwierdziła, że sama też musi w jakiejś stanąć, mimo że nie wiedziała, co jest jej potrzebne. Kos sugeruje, że to normalne.

„Czasami to trochę uspokaja. Bo nie jestem sama. Jestem w kolejce, mogę na wszystkich nakrzyczeć, wszyscy mogą nakrzyczeć na mnie, ale nie jestem sam. Jestem między ludźmi".

Przeczytaj także:

„Prorosyjska” Ukrainka czy prorosyjska „Ukrainka”?

Ale chociaż na pewną Ukrainkę często się ostatnio krzyczy, ona akurat może się poczuć dość samotnie.

„Rosja czy USA?"

„Rosja"

Chłopak i dziewczyna stoją na kijowskim Majdanie. On pyta, który kraj woli, ona odpowiada.

„Rosja czy Ukraina?"

„Rosja" - odpowiada dziewczyna, po czym się zaśmiewa.

Dziewczyna to Taisija Małaman (Onackaja), znana lepiej jako di.rubens, popularna kijowska blogerka, tiktokerka i instagramerka. Wideo, w którym twierdzi, że woli Rosję od Ukrainy, już usunęła - ale w internecie nic nie ginie, dalej można je zobaczyć, chociażby na stronie agencji informacyjnej „UNIAN”.

Filmik był opublikowany w 2021 roku i wywołał skandal, który teraz rozgorzał na nowo.

“Uważam to za niedopuszczalne, nieprawidłowe, uważam, że w przypadku ukraińskiej dziewczyny, a jednocześnie blogerki, którą śledzi bardzo wielu ukraińskich nastolatków, jest to czyn haniebny”, napisał w 2021 roku w poście na Facebooku oficer SZU Anatolij Sztefan. Zilustrował to fragmentem filmiku, w którym Małaman wskazuje na Rosję jako państwo lepsze od Ukrainy, USA i Białorusi. Blogerka postanowiła go w odpowiedzi pozwać, oficjalnie w związku z tym, że materiał wideo był zmanipulowany. W pierwszych dwóch instancjach przegrała. Ale to nie koniec.

Przed kilkoma dniami di.rubens pozwała Sztefana po raz trzeci. Tym razem zrobiła to ze swojego ulubionego kraju, Rosji. Jak twierdzi sam wojskowy na Facebooku, di.rubens zwróciła się ze skargą kasacyjną do ukraińskiego Sądu Najwyższego, a konkretnie wchodzącego w jego skład Cywilnego Sądu Kasacyjnego - elektronicznie. Potem jej ojciec, mieszkający w Kijowie, opłacił na miejscu opłaty sądowe.

Inny wojskowy, Mychajło Uchman, w swoim blogu na Cenzor.net twierdzi, że blogerka wyjechała do Rosji parę dni przed początkiem pełnoskalowej inwazji. Zaznacza też, że di.rubens współpracowała z prorosyjską partią Opozycyjna Platforma - Za Życie. Pisząc o Małaman jako „Ukraince”, zawsze bierze to słowo w cudzysłów.

Mimo że blogerka protestuje i mówi, że filmik jest fałszywką, wstawiane przez nią posty wskazują na coś innego.

„Ciekawe, że przez cały ten czas mała Ukrainka [czyli di.rubens - M.G.] swojej milionowej publiczności ani razu nie powiedziała o swoim stanowisku na temat wojny”, kończy swój nowy wpis Sztefan. „Nawet kiedy bombardowali miasto, w którym żyją jej rodzice”.

Miesiąc miodowy trwa już rok

16 milionów hrywien. Tyle straciło charkowskie wydawnictwo Ranok po tym, jak rakieta trafiła w jego centrum logistyczne. Sam wybuch nie zniszczył wszystkiego. Książki dobił system przeciwpożarowy, który zalał je wodą.

Ale Ranok działa dalej.

„Porozmawialiśmy z pracownikami i jednogłośnie zdecydowaliśmy: wydawnictwo Ranok kontynuuje pracę w Charkowie! Bo jesteśmy charkowianami i w trudnym czasie mamy obowiązek wspierać nasze drogie miasto i jego mieszkańców" - mówi Wiktor Kruhłow, dyrektor generalny wydawnictwa.

W artykule na łamach „Dzerkała Tyżnia” cytuje go Anna Makarenko, która sama pracuje w Ranku. Podaje swoje wydawnictwo jako przykład niezłomnego ducha i odpowiedzialności działaczy kultury za miejscowych. Książki Ranku były rozdawane ludziom w stacjach metra podczas nalotów; drukowane za granicą, aby ukraińskie dzieci, które opuściły z rodzicami kraj, mogły coś przeczytać.

Nie zawsze jednak sytuacja sprzyja rozwojowi kultury.

„Dziwne, że nikt panu nie zaproponował mieszkania i pomocy; jest pan w kraju znany".

„Ale nikomu tak naprawdę niepotrzebny".

Tak mówi o sobie Serhij Bahanow, słynny ukraiński fotograf i fotoreporter, który musiał uciekać z Mariupola. Rozmawia z nim Tetiana Kohutycz z „Ukrinform”.

Mieszkania nikt nie zaproponował, więc obecnie mieszka w szpitalu w Użhorodzie. Zaprosiła go tam lekarka. Bahanow od dawna jest w przyjacielskich stosunkach z tym miejscem. Leczył się tam na astmę, a potem, dzięki pomocy klubu piłkarskiego Szachtar Donieck, udało mu się zebrać 30 tysięcy dolarów na piec. Gdyby nie to, możliwe, że szpital by się zamknął – miał problemy z ogrzewaniem.

Wtedy pieniądze udało się załatwić. Dzisiaj trudno je zebrać nawet dla siebie. Mimo że w Ukrainie nie mógł liczyć na szczególną pomoc, zapraszali go przyjaciele z Portugalii. Ale nie pojechał.

„Co pana zatrzymało?"

„Kwestie finansowe. Mam niską pensję. A jestem chorym człowiekiem, potrzebuję leków, wiem, jak drogie są one w Europie".

W Użhorodzie mieszka ze swoją żoną. Pobrali się tuż przed wojną - 20 stycznia 2022 roku. Koledzy, którym opowiada o wspólnej ucieczce z miasta, nazywają ją “piekielną podróżą poślubną”. Ta podróż nie skończy się w Użhorodzie – na Bahanowa i jego żonę czeka mieszkanie w Winnicy. Developer Wołodymyr Homenko zdecydował się przekazać kilka mieszkań osobom, które straciły mieszkanie na skutek wojny. Wśród nich: Bahanowowi.

Czy żałuje, że w Mariupolu nie zrobił żadnego zdjęcia? Nie.

„Wie pani, ja nie wierzę, że fotografia może coś zmienić. Jest historia zdjęcia nagiej wietnamskiej dziewczynki, która biegnie na tle wybuchu; mówią, że to zdjęcie zatrzymało wojnę. Nie, w tym momencie i tak były wielkie protesty przeciwko tej wojnie w Ameryce, ruch hippisów. To zmieniło nastawienie do wojny i ją zatrzymało.

A fotografia może pomóc gdzieś lokalnie.

Nie wierzy w fotografię, nie wierzy też w Boga. Wierzy w jedno. Podczas bombardowania Mariupola powtarzał bez przerwy: „wierzę w Siły Zbrojne Ukrainy”.

;

Udostępnij:

Maciej Grzenkowicz

dziennikarz i reporter, autor książki „Tycipaństwa. Księżniczki, Bitcoiny i kraje wymyślone". Prowadzi audycje „Osobiste wycieczki" i „Radiolokacja" w Radiu Nowy Świat.

Komentarze