0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Piotr SobikFot. Piotr Sobik

Jeszcze do soboty na ulicy gen. Sikorskiego w Głuchołazach stał most. Po obu stronach stoją budynki mieszkalne z przełomu i XIX i XX wieku, do niedawna wszystko musiało wyglądać bardzo stylowo.

„To fajne małe miasteczko. Było klimatycznie, trochę jakby z lat dziewięćdziesiątych” – mówi Zuzia, która od kwietnia zamieszkała niedaleko.

Żaneta: Płuca mojej córki tego nie wytrzymają

Pod numerem czternastym na Sikorskiego mieszka Żaneta z córką Natalią. W nocy, z soboty na niedzielę, most i budynki na wysokości okien zniszczyła Białka (tak nazywa się tutejszą rzekę, Białą Głuchołaską).

„Nie spodziewaliśmy się takiej wody, zabezpieczyliśmy wszystko. Powódź przykryła prawie całe okna, drzwi zostały wyrwane z futryn, także te w środku. Straciłam wszystko, co miałam.

Mieszkanie jest kompletnie zniszczone, a wszystko, co było w środku, obecnie leży w błocie przed drzwiami.

Mam 38 lat, nie mam gdzie mieszkać. Ojciec mojej córki nie żyje, mój tata także, rok temu pochowałam mamę, więc została mi tylko siostra. To do niej uciekłyśmy, na strych. Jej mieszkanie także dosięgła woda. Dobrze, że sąsiad dał radę wyważyć drzwi do tego pomieszczenia gospodarczego, tam się schowałyśmy.

Dwie kobiety stoją w drzwiach domu zniszczonego powodzią. Przed nimi sterta rzeczy
Fot. Piotr Sobik

Moja córka choruje na mózgowe porażenie dziecięce. Do tego dochodzi cała lista dodatkowych chorób: padaczka, zapalenie płuc, niedokrwistość. Dziś znowu miała problemy z oddychaniem. Jest w bardzo złym stanie. Nie wiem, co mam robić, jestem na zasiłku. Zajmuję się moją córką. A teraz nie mamy gdzie mieszkać. Byłyśmy w urzędzie miasta pytać o mieszkanie zastępcze. Dowiedziałyśmy się, że pomogą w remoncie tego, ale ja tu nie wrócę.

To ulica zalewowa, boję się. Natalia nie może mieszkać w takich warunkach, jej płuca tego nie wytrzymają.

Jest straszny smród. Obecnie w mieście nie mamy wody. Jak korzystać z toalety? Jak się umyć, coś ugotować? Dziś mamy być ulokowani w Banderozie, to taki ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy, obecnie przeznaczony dla powodzian. Nie wiem, co będzie jutro. Natalia nie może zostać u siostry, tam jest wilgoć”.

Dwie kobiety i mężczyzna stoją wewnątrz mieszkania zniszczonego powodzią
Fot. Piotr Sobik

„Nie wiem, jak to opisać. Utonęliśmy”

Gdy rozmawiam z mieszkańcami Głuchołaz, każdy chętnie dzieli się swoją historią. Są ludzie, którzy mieli więcej szczęścia od innych, stracili mniej. Tacy, po wypompowaniu wody w piwnicy, biegną do tych, którzy stracili wszystko jak Żaneta.

Tragicznie wygląda, kiedy ludzie wynoszą wszystko ze swoich domów na ulicę, zaczyna unosić się wyczuwalny smród, wody pitnej nie ma.

W sklepie słyszę rozmowy o tym, jak fajnie by było umyć włosy. O tym, że “moi sąsiedzi nie mają już nic".

Ekspedientka tłumaczy mi, że te samochody na parkingu to nie klienci. „Tutaj parkowali ci, którzy zdążyli je uratować, ja nie miałam tyle szczęścia. Nasze dwa samochody też po prostu popłynęły”.

Adam wracał z Grecji, kiedy uderzyła fala powodziowa. "Zachciało nam się wakacji”.

„Byłem w punkcie dla powodzian po kalosze, nie można było ich dostać. Wychodzę na ulice a błota za kostki” – mówi.

„Nie wiem, kiedy się odbudujemy. W '97 tak źle to nie wyglądało. Nie wiem nawet, jak to opisać. Utonęliśmy”.
Ulica z wielką wyrwą pozostawioną przez powódź. Wzdłuż ulicy stare kamieniczki
Głuchołazy po powodzi. Fot. Piotr Sobik
Wielka wyrwa w jezdni po powodzi. W tle stare kamienice.
Głuchołazy po powodzi. Fot. Piotr Sobik
Głuchołazy. Rzeka w środku miasteczka. Naniesione przez powódź pnie drzew.
Głuchołazy. Fot. Piotr Sobik
Głuchołazy
;

Komentarze