„Mam dużo czarnych myśli. Poprosiłam o paczkę papierosów, może jak zajmę czymś ręce, to nie zrobię nic głupiego?” – mówi transpłciowa Weronika. Od tygodnia nie ma niezbędnych leków, zabrała je służba więzienna. Przerwanie terapii zagraża jej zdrowiu i życiu
26 czerwca 2018. Weronika na jeden dzień jest „tranzytem”. Jedzie na rozprawę z zakładu karnego w Bydgoszczy do Strzelec. Wcześniej od psycholożki w zakładzie w Kamińsku usłyszała, że na pewno nie dostanie hormonów. Bo jak upilnować transpłciową kobietę w męskim więzieniu?
Czuje, że ma tylko jedną szansę. Że zbyt długo to odkładała. „Myślałam, że to w sobie zwalczę. Gdy miałam 10 lat wychowawczyni w domu dziecka przyłapała mnie na przebierankach. Dostałam za to lanie, goniła mnie z miotłą po zakładzie. W rodzinie zastępczej za oglądanie programu o transseksualistce oberwałam gazetą”.
Nigdy nie była grzecznym dzieckiem. Z bratem, w zakładzie, zrzucali czasami meble ze schodów. Ale kara nigdy nie była tak surowa, jak za próbę bycia sobą. „Dlatego się ukryłam. Ale i tak codziennie budziłam się i zasypiałam z tą samą myślą. Żyjesz fantazjami, aż w końcu otwierasz oczy i jesteś na celi z kumplami”.
26 czerwca uznała, że nie może już czekać. Potem, na wypisie ze szpitala, lekarze napiszą:
samookaleczenie, amputacja obu jąder, pilna konsultacja z psychiatrą.
Jeszcze podczas pobytu na oddziale strażnicy żartują z „cwela”. Weronika nie wytrzymuje i atakuje jednego z nich. „Ja wiem, jak to może brzmieć, ale więzienie to nie obiad z rodziną. Jak ktoś ci ubliża, to daje sygnał, że każdy może cię tak traktować”.
Tak trafia do zakładu karnego w Piotrkowie Trybunalskim. Pierwszy raz do „enki”, czyli celi dla niebezpiecznych więźniów. Pani Maria, społeczna mama Weroniki, która od 18 lat opiekuje się jej rodzeństwem, pomaga załatwić konsultację z seksuologiem dr. Stanisławem Dulko. Dyrekcja szpitala nie chce zgodzić się na wizytę. Zamiast tego znajduje własną seksuolożkę. Weronika nazywa ją lokalną znachorką.
„Powiedziała, że w życiu nie widziała, żeby osoba transseksualna była szczęśliwa po zmianie płci. I tak też napisała w diagnozie. Nie opłaca się, nikomu to nie pomaga, a poza tym nie jest w stanie określić czy jestem trans, bo objawy muszą utrzymywać się co najmniej dwa lata”.
Weronika zapuszcza włosy, ma damskie bluzki, kolorowe adidasy. Ale to nie wystarczy. „Lekarz ambulatorium powtarzał, że nie da mi hormonów, bo chroni go klauzula sumienia. Po pół roku walki o leki miałam straszną depresję, myśli samobójcze, znikąd pomocy. Gnębili mnie w imię prawa. Już nie wstawałam z łóżka, aż w końcu się zgodzili”.
W styczniu 2019 roku na konsultację do zakładu przyjeżdża dr Dulko. W diagnozie pisze, że Weronika wymaga pilnej i regularnej terapii hormonami żeńskimi, a jej brak stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia skazanej.
Wśród negatywnych skutków nieprzyjmowania hormonów wymienia: wahania nastroju, wybuchowość, płaczliwość, stany depresyjne, a także - możliwość popełnienia samobójstwa lub kolejnych samookaleczeń.
Zaleca przyjmowanie dwóch leków: Estrofemu i Luteiny.
***
Pierwszą dawkę tabletek Weronika przyjmuje w lutym 2019 roku. Od tego czasu przenoszą ją dwa razy. Najpierw do Radomia, potem w maju 2020, trafia do zwyczajnego zakładu w Siedlcach. Dopiero tu zauważa, jak się zmieniła. „W Radomiu mieliśmy powyginane blachy zamiast luster. Tu mam małe lusterko i otwierane okno. Patrzę w odbicie i widzę, że hormony naprawdę działają. Twarz jest bardziej kobieca, ładna. Przytyłam. Mam piersi. Inne kształty”.
Na pierwszym badaniu od kierownika zakładowego ambulatorium w Siedlcach słyszy, że hormony jej szkodzą. „Powiedział, że są rakotwórcze, ale w ogóle tego nie weryfikował. Na koniec rzucił, że dopóki on tu pracuje, na pewno ich nie dostanę”.
28 maja Weronika pisze prośbę o dostarczenie leków z zewnątrz. W zapasie ma jeszcze dwa opakowania z zakładu w Radomiu. Tabletki wystarczą do 7 lipca. Odpowiedź od zastępcy dyrektora zakładu przychodzi 9 czerwca. „Prośbę pozostawiam bez rozpatrzenia do czasu wyrażenia opinii przez lekarza endokrynologa”.
Weronika sama zaczyna zmniejszać dawki. Codziennie odkłada na zapas jedną, dwie tabletki. Pamięta, jak to jest zostać zupełnie bez hormonów. Oficjalnie, termin przerwania terapii to wciąż 7 lipca.
W międzyczasie z dyrektorem placówki i lekarzem ambulatorium kontaktuje się pani Maria. „Dyrektor mówi, że ma związane ręce, bo w kwestiach medycznych decydujący głos ma lekarz. Z kierownikiem ambulatorium rozmawiałam raz. Generalnie mówił, że on jest ginekologiem, on się zna. Myślę, że to kwestia ambicji. W więzieniu uchodzi za specjalistę i teraz już nie może się wycofać”.
Pani Maria zatrudnia adwokata Pawła Knuta. Do oficjalnej skargi, w której wskazuje, że przerwanie terapii zagraża zdrowiu i życiu osadzonej, dołącza pełną dokumentację medyczną Weroniki i trzy opinie: lekarza prowadzącego dr. Stanisława Dulko, krajowego konsultanta ds. seksuologii prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza i współpracującej z nim specjalistki z zakresu endokrynologii.
„W przypadku osób z rozpoznaniem transseksualizmu standardem postępowania terapeutycznego jest stałe podawanie leków hormonalnych. Terapia nie może być przerwana z wyjątkiem głębokich objawów ubocznych” - pisze prof. Lew-Starowicz. Dr Dulko dodaje, że kontynuacja leczenia wskazana jest nie tylko ze względu na transseksualizm, ale i przebytą autokastrację.
W sprawie interweniuje też Rzecznik Praw Obywatelskich.
„Miało zebrać się konsylium lekarzy, by stwierdzić czy leki przyjmowane przez Weronikę są bezpieczne dla zdrowia. Jest to kwestia medyczna, zatem trochę też mamy związane ręce, nadal oczekujemy na informacje z okręgowego inspektoratu SW w Warszawie. Choć zdajemy sobie sprawę, że przerwanie terapii może wywołać negatywne skutki, dlatego podjęliśmy działania jeszcze przed 7 lipca” - tłumaczy Ewa Dawidziuk, dyrektor zespołu ds. wykonywania kar w biurze RPO
***
Weronika dobrze wspomina zakład w Radomiu. Już przed nią przebywała tam transseksualna kobieta. Sama wywalczyła terapię hormonalną. Pisała setki listów, aż w końcu na terenie zakładu odbyło się szkolenie dla służby więziennej o transpłciowości. Dzięki temu Weronika dostawała ubrania, jakie chciała. Mogła też prosić o damską bieliznę, puder i tusz do rzęs.
„W Siedlcach nie chcą nawet dać mi stanika. Nikt nie zwraca się też do mnie »Weroniko«. Wcześniej mówili imieniem z dokumentów, teraz - czasem myślę, że specjalnie - podkreślają »pan«”.
Inni więźniowie zaczęli pokrzykiwać zza krat „Angela, Miriam, pokaż co tam masz”. „Nie wiem, czy strażnicy im coś naopowiadali, czy po prostu tak bardzo po mnie widać zmiany” - mówi Weronika. Na korytarzu czasem spotka osadzonych przy pracy. Myją podłogi, szorują kraty. „A jak już są i się gapią, to jeszcze potrafię zachować się jak mężczyzna i coś odpyskować”.
W celi jest sama. Nie ma się do kogo odezwać. Izolacja w więzieniu jest jedną z dodatkowych kar, na przykład gdy więzień stwarza problemy, ale Weronice skierowanie na odosobnienie ma zapewnić bezpieczeństwo.
„Polski system więziennictwa nie jest przygotowany na przyjęcie osób transpłciowych. Nie ma żadnych wytycznych, ogólnych standardów. o Weronika odbywa karę w zakładzie karnym dla mężczyzn. Oczywiście kontakt z innymi osadzonymi jest istotny ze względów psychologicznych, ale w tej konkretnej sytuacji jednostka musi zadbać o jej bezpieczeństwo osobiste” - mówi Ewa Dawidziuk z Biura RPO.
***
W więzieniu Weronika przechodzi nie jedną przemianę. Do zakładu trafiła w 2013 roku, miała 21 lat. Odsiaduje wyrok za kradzieże i włamania. Pochodzi z rodziny z problemami. Dzieciństwo spędziła w domach dziecka i ośrodkach wychowawczych. Mając 14 lat rzuciła instytucje opiekuńcze i postanowiła sama się utrzymywać.
„Miałam towarzystwo jakie miałam, w więzieniu staram się skupić na sobie. Ćwiczę się w rysowaniu. Codziennie pracuję kilka godzin. Teraz ołówkiem szkicuję wzory barokowego malarza. Nie to, że się przechwalam, ale idzie mi świetnie. Nie mogę się doczekać aż chwycę za maszynkę. Chcę być tatuatorką”.
Zaczęła też pisać. Dr Dulko powiedział, że jak będzie chciała kiedyś zmienić oznaczenie płci w dokumentach będzie musiała napisać swój życiorys. Zaczęła już w Piotrkowie Trybunalskim. Zapisała dwa zeszyty.
„Uczy się też angielskiego. Sama. Nie wiem jak to robi, ale wszystko poprawnie wymawia” - opowiada pani Maria. Na Weronikę czeka już pokój w jej mieszkaniu. „Są w życiu takie sytuacje, kiedy człowiek po prostu nie powinien zostać sam”.
Weronika ma do odsiedzenia jeszcze 3 lata i 270 dni. „Nie odliczam, ale myślę, co będzie później. Nie można tylko myśleć za dużo, bo człowiek oszaleje. Zresztą teraz mam ważną sprawę do załatwienia”.
***
Pierwszą rozmowę telefoniczną, 17 lipca, pracownicy zakładu przerywają nam po 13 minutach. Dzień później, 18 lipca, Weronika informuje, że przeszukali jej cele. Zabrali czajnik i odłożone hormony. Miały wystarczyć do 21 lipca. „Słuchali nas i zobacz. Czuję się bezradna. Najgorsze to wiedzieć, że twój los jest w czyichś rękach”.
W szpitalu w Siedlcach nie ma cel dla „enek”. Weronika myśli, czy nie powinna znów wziąć sprawy we własne ręce. Może jak coś sobie albo komuś zrobi to znów ją przeniosą?
„Nie wiem co gorsze, to że dołożą mi lat, czy to że nie będę mieć hormonów”.
Druga rozmowa kończy się po 8 minutach. Każda kolejna, nawet zgłoszona jako rozmowa z adwokatem, również jest przerywana.
Od 18 lipca 2020 Weronika nie przyjęła żadnej dawki leków rekomendowanych przez lekarzy specjalistów. Jak w swojej skardze zauważa adwokat Paweł Knut, niezapewnienie skazanemu odpowiedniej opieki zdrowotnej może być rozpatrywane jako poniżające i nieludzkie traktowanie. Może więc naruszać art. 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Podobną opinię do dyrekcji zakładu karnego wysłała 20 lipca Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Weronika z każdym dniem czuje się coraz gorzej. „Mam dużo czarnych myśli. Poprosiłam straż o paczkę papierosów, może jak zajmę czymś ręce, to nie zrobię nic głupiego?” - mówi.
Dyrekcja więzienia nie odpowiada na pytania dotyczące Weroniki. Mimo że z każdym dniem bez leków jej stan będzie się pogarszał, władze zakładu zamierzają wykorzystać 14-dniowy ustawowy czas na udzielenie informacji publicznej, a jeśli sprawa będzie wymagała „zbadania”, rozważą przedłużenie terminu.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze