0:00
0:00

0:00

Min. Gowin uważa, że reakcje władz uczelni to przykład działalności cenzorskiej: “Z poglądami Pani Kiessling można się zgadzać lub nie, lecz zabranianie ich artykułowania jest niczym innym jak cenzurą.” Oraz że rektorzy niewłaściwie korzystają z autonomii uczelni, która "służy poszerzaniu wolności badań naukowych oraz wolności słowa".

Gowin stawia siebie za przykład otwartości, bo nie interweniuje, gdy na uczelniach "zdarzają się wykłady, konferencje czy pokazy artystyczne, które przekraczają najbardziej elementarne tabu zachodniej cywilizacji, a w istocie uderzają w ogólnoludzkie wartości."

To ostatnie mocno poruszyło rektorów: "Uznajemy ten osąd za bardziej publicystyczny niż merytoryczny, a nade wszystko – nieuzasadniony".

Równie twardo odpowiedzieli na resztę zarzutów: "Przypuszczamy, że [min. Gowin] nie znał okoliczności oraz motywów wizyty Pani Kiessling w Polsce. Nie została zaproszona na nasze uczelnie przez organizacje studenckie i nie miała brać udziału w debatach o charakterze akademickim, podczas których doszłoby do wymiany różnorodnych argumentów. Pani Kiessling na swojej stronie internetowej otwarcie informuje, że odwiedza Polskę na zaproszenie „Ordo Iuris”, po to aby swoimi wystąpieniami wesprzeć dążenia [tej organizacji] do wykreślenia z ustawy uchwalonej w 1993 roku możliwości legalnego przerwania ciąży w przypadku, gdy jest ona wynikiem gwałtu."

Rektorzy podkreślają: "W środowisku akademickim musimy odróżniać działalność jawnie lobbystyczną służącą zmianie ustawodawstwa od debaty akademickiej, której fundamentami są krytyczne rozważania i wymiana poglądów".

"Z niepokojem i smutkiem przyjąłem informację, że władze kilku polskich uniwersytetów wydały zakaz zorganizowania w swoich murach wykładu Pani Rebekki Kiessling – amerykańskiej prawniczki i działaczki ruchu pro-life.

Misją uniwersytetu jest dążenie do prawdy. Droga zaś do niej to dialog, ścieranie się przeciwstawnych, racjonalnie uzasadnionych stanowisk, szacunek dla wolności myśli i pluralizmu. Z przykrością muszę stwierdzić, że decyzję władz wspomnianych uniwersytetów odbieram jako zaprzeczenie tych wartości. Konstytucyjna zasada autonomii uczelni służy poszerzaniu wolności badań naukowych oraz wolności słowa. Powinna być gwarancją dla szerokich swobód, a nie narzędziem do ich ograniczania.

W polskich uczelniach zdarzają się wykłady, konferencje czy pokazy artystyczne, które przekraczają najbardziej elementarne tabu zachodniej cywilizacji, a w istocie uderzają w ogólnoludzkie wartości. Niezależnie od tego, na jak ciężką próbę wystawia to moje poczucie smaku i zmysł prawdy, konsekwentnie wstrzymywałem się od interwencji – w duchu szacunku dla autonomii uczelni i wolności akademickiej. Trudno jednak, bym milczał, gdy zasadom tym sprzeniewierzają się – w mojej ocenie – ci, którzy powołani są do roli ich strażników.

Jest to dla mnie tym bardziej nie do zaakceptowania, że w przypadku wykładu Pani Kiessling mamy do czynienia nie z prezentacją argumentów na rzecz któregoś ze stanowisk skrajnych, lecz z obroną najprostszej wartości: ludzkiego życia. Z poglądami Pani Kiessling można się zgadzać lub nie, lecz zabranianie ich artykułowania jest niczym innym jak cenzurą.

Liczę, że środowisko akademickie przyjmie moje słowa jako głos w obronie fundamentalnej dla uniwersytetu zasady wolności myśli i słowa, a także jako wyraz troski, by polskie uczelnie nie zostały poddane ideologicznemu dyktatowi. Jednocześnie dziękuję wszystkim, zwłaszcza organizacjom studenckim, za jasne wyrażenie sprzeciwu wobec praktyki, która niszczy ducha prawdy.

Jarosław Gowin

Po zapoznaniu się ze „Stanowiskiem ministra nauki dotyczącym wolności słowa na polskich uczelniach”, opublikowanym na stronie internetowej Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przypuszczamy, że Pan Premier nie znał okoliczności oraz motywów wizyty Pani Rebekki Kiessling w Polsce.

Nie została ona zaproszona na nasze uczelnie przez organizacje studenckie i nie miała brać udziału w debatach o charakterze akademickim, podczas których doszłoby do wymiany różnorodnych argumentów. Pani Kiessling na swojej stronie internetowej otwarcie informuje, że odwiedza Polskę na zaproszenie Instytutu na rzecz Kultury Prawnej „Ordo Iuris”, po to aby swoimi wystąpieniami wesprzeć ten Instytut w dążeniach do wykreślenia z ustawy uchwalonej w 1993 roku możliwości legalnego przerwania ciąży w przypadku, gdy jest ona wynikiem gwałtu.

W środowisku akademickim musimy odróżniać działalność jawnie lobbystyczną służącą zmianie ustawodawstwa od debaty akademickiej, której fundamentami są krytyczne rozważania i wymiana poglądów. Czyniąc właściwy użytek z niezbędnej Uniwersytetom autonomii – niezależnie od bieżących mód, trendów czy układów politycznych – oddzielamy oparte o naukową metodę ścieranie się stanowisk od nieakceptowalnej w murach uczelni propagandy.

Nie możemy nie odnieść się również do fragmentu stanowiska, w którym Pan Premier daje do zrozumienia, że nasze Uniwersytety były w przeszłości miejscami wydarzeń „przekraczających najbardziej elementarne tabu zachodniej cywilizacji, a w istocie uderzających w ogólnoludzkie wartości”. Uznajemy ten osąd za bardziej publicystyczny niż merytoryczny, a nade wszystko – nieuzasadniony.

prof. Marcin Pałys, rektor Uniwersytetu Warszawskiego; prof. Wojciech Nowak, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego

Nikt nie chciał debatować z Ordo Iuris

Władze UW poinformowały, że zorganizowanie spotkania w przyszłości uzależnione jest od tego, czy organizatorzy sprawią, że wydarzenie będzie “miało charakter akademicki”, definiując je jako sytuację otwartego dialogu, w którym prezentowane są poglądy więcej niż jednej strony.

Instytut "Ordo Iuris" nie znalazł jednak partnera do debaty, dlatego spotkanie planowane na sobotę 18 marca, nie odbędzie się.

Co z tą autonomią?

Czy Gowin ma rację, mówiąc, że doszło do nadużycia konstytucyjnej zasady autonomii uniwersytetu? Absurdem byłoby się domagać, aby uczelnie musiały zgadzać się na wszystkie spotkania, które chcą organizować ich studenci. Stroną decyzyjną w każdym przypadku są władze uczelni, których reprezentantem jest rektor.

W obecnym systemie rektorzy pochodzą z kolegialnych i demokratycznych wyborów, w których głosować mogą naukowcy, pracownicy administracyjni, doktoranci i studenci uczelni publicznych. To mocny mandat społeczny do wyznaczania zakresu autonomii uczelni i jej obrony. Jeśli polityka (w tym polityka naukowa) władz uczelni wywoła sprzeciw, to istnieje możliwość wybrania konkurencyjnego kandydata/ kandydatki na stanowisko rektora.

To może się zmienić - wszystkie trzy zamówione przez Gowina projekty ustaw reformujących szkolnictwo wyższe zakładają możliwość odejścia od demokratycznej procedury wyboru władz rektorskich uczelni publicznych.

Granice wolności słowa

Min. Gowin zarzuca też uczelniom ograniczanie wolności słowa. Rzeczywiście, wolności słowa na uczelniach stawiane są granice np. gdy spotkania nie mają charakteru naukowego i nie jest podczas nich przestrzegana zasada pluralizmu poglądów. Dla profesora Ireneusz Kamińskiego, eksperta Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, nie jest to argument przekonujący.

“Studenci to osoby ukształtowane - mające na tyle konkretne poglądy, by samodzielnie i krytycznie odnieść się do debaty. Na uniwersytecie niepotrzebne jest paternalistyczne równoważenie poglądów.”

Znacznie bardziej przekonujący jest argument o nienaukowym charakterze spotkań. Uczelnia, mając wątpliwości dotyczące treści przekazywanych na akademii, ma prawo interweniować.

Protestujący studenci (m. in. z Uniwersytetu Zaangażowanego, czy Koła Naukowego Studentów Filozofii UJ ) podkreślali, że Ordo Iuris nazywając terminację ciąży "zabójstwem prenatalnym", posługuje się językiem sprzecznym zarówno z ustaleniami naukowymi, jak i postanowieniami Konstytucji RP. "Nie jest to język nauki, lecz grupy religijnej" - mówili. Ich zdaniem, poglądy Ordo Iuris nie tylko odbiegają od standardów wiedzy naukowej, ale uderzają w podstawowe prawa człowieka: do ochrony zdrowia, wolnego wyboru, decydowania o swoim życiu osobistym.

Według protestujących studentów formułowanie ich na uczelni wzmacnia przemoc strukturalną wobec kobiet, którym w Polsce odmawia się m.in.: dostępu do aborcji czy antykoncepcji.

Prof. Kamiński przyznaje, że “niedopuszczenie do wystąpienia jest wskazane, zawsze wtedy, gdy mamy do czynienia z mową nienawiści i dyskryminacją.” Jednak postuluje ostrożność: "jeżeli mamy wątpliwości, to nie eliminujmy poglądu, tylko reagujmy - im więcej słowa, tym lepiej.”

Nie pierwszy raz interwencja odczytywana jest jako próba cenzury

W 2009 roku na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego miał odbyć się wykład Paula Camerona, znanego z homofobicznych poglądów (homoseksualność traktuje jako chorobę oraz postuluje jej penalizację). Prawdopodobnie w reakcji na komentarz Piotra Pacewicza w "Gazecie Wyborczej", uczelnia zdecydowała się odwołać wydarzenie.

Pacewicz zwracał uwagę, że: "Wśród studentów UKSW – jak w każdej społeczności – jest wielu gejów, choć większość z nich to ukrywa, niejasno tłumacząc, dlaczego nie mają dziewczyny i czemu jadą na wakacje z kolegą. Naukowa konferencja, która ma być popisem zawziętego homofoba, w dodatku Made in USA, przysporzy im cierpień”.

Wśród studentów UKSW – jak w każdej społeczności – jest wielu gejów, choć większość z nich to ukrywa, niejasno tłumacząc, dlaczego nie mają dziewczyny i jadą na wakacje z kolegą. Konferencja, która ma być popisem zawziętego homofoba, w dodatku made in USA, przysporzy im cierpień. Zapewne podczas tournée dr Cameron będzie wzywał do przywrócenia karania za jedną z naszych – ludzi na tej planecie – orientacji seksualnych. Będzie mnożył naukowe dowody, a ma ich pełno, tak jak przeciwnicy teorii Darwina czy zwolennicy tezy, że ludzką cywilizację założyli kosmici. Można by dowodzić, że jego nauki to wzywanie do nienawiści, czyli czyn zabroniony prawem. Z pewnością zabraniają gadania takich rzeczy konwencje praw człowieka, które Polska podpisała. Taka konferencja kompromituje katolicką uczelnię. To ma być chrześcijańska miłość, którą głosi? Dlatego proszę organizatorów, młodych ludzi, studentów, by pomyśleli o swoich kolegach. Czy na pewno chcecie ich krzywdzić? Może można jeszcze odwołać konferencję. Niech dr Cameron wygłasza swoje błędne nauki gdzie indziej, najlepiej na Pustyni Błędowskiej.

Komentarz "Wyborczej" prorektor ds. uczelni zinterpretował jako próbę cenzury: "Nie pozwolę przyczepić do nas łatki homofobicznej uczelni. Boleję nad odwołaniem konferencji, uważam, że doszło do ograniczenia działalności koła naukowego i media zamknęły usta studentom”.

Przeczytaj także:

Nie tylko antyaborcjoniści i homofoby

Odwołane spotkanie z antyaborcyjną działaczką zaproszoną do Polski przez Ordo Iuris, czy wykład Camerona, to nie jedyne przykłady budzących społeczne emocje wydarzeń na polskich uczelniach.

  • W 2014 roku władze UW odwołały seminarium o pornografii organizowane przez koło naukowego "Queer UW". Wtedy oburzały się prawicowe media, zarzucając organizatorom promocję homoseksualizmu oraz pedofilii. Rzecznika biura prasowego UW tłumaczyła, że zaplanowane wydarzenia nie spełniają warunków dyskursu naukowego, a dyrekcja Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych zapowiedziała, że "w przyszłości nie wyrazi zgody na zorganizowanie żadnego wydarzenia niemającego charakteru naukowego";
  • W 2013 roku Niezależne Zrzeszenie Studentów zaplanowało spotkanie "Ruch Narodowy. Dlaczego?" Debata z udziałem przedstawicieli narodowców m.in.: Krzysztofem Bosakiem, Marianem Kowalskim i Robertem Winnickim miała odbyć się na Uniwersytecie Warszawskim. NZS po protestach i wskazaniach władz UW ("planowane wydarzenie mogłoby być zaprzeczeniem wzoru debaty publicznej, na straży której stoją uczelnie") sam wycofał się z organizacji spotkania.
;
Na zdjęciu Filip Konopczyński
Filip Konopczyński

Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.

Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze