0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Pretekstem do zaproponowania przez Gowina zmian w ustawie była sprawa prof. Ewy Budzyńskiej, socjolożki, b. wykładowczyni Uniwersytety Śląskiego. Opisała ją w marcu 2019 roku katowicka „Wyborcza” (tutaj). Studenci II roku socjologii poskarżyli się rektorowi na wykłady socjolożki. Zajęcia, które prowadziła, nazywały się „Międzypokoleniowe więzi w rodzinach światowych”. Miała w ich trakcie mówić m.in., że:

  • stosowanie antykoncepcji jest „zachowaniem aspołecznym”;
  • „aborcja to morderstwo”, bez względu na przyczynę;
  • stosowanie wkładki domacicznej to aborcja;
  • „normalna rodzina zawsze składa się z mężczyzny i kobiety”;
  • „osoby homoseksualne to coś gorszego”;
  • „ideologia gender” jest jak komunizm;
  • wysyłanie dziecka do żłobka to robienie mu krzywdy.

Uczelnia rozpoczęła postępowanie wyjaśniające, a potem skierowała sprawę do rzecznika dyscyplinarnego. Rzecznik uznał, że wykładowczyni powinna zostać ukarana naganą, m.in. za to, że: „formułowała wypowiedzi w oparciu o własny, narzucany studentom, światopogląd o charakterze wartościującym, stanowiące przejaw braku tolerancji wobec grup społecznych i ludzi o odmiennym światopoglądzie,

nacechowane wobec nich co najmniej niechęcią, w szczególności wypowiedzi homofobiczne, wyrażające dyskryminację wyznaniową, krytyczne wobec wyborów życiowych kobiet dotyczących m.in. przerywania ciąży”.

Według samej prof. Budzyńskiej zarzucono jej także „propagowanie radykalnego katolicyzmu”.

Przed rozprawą dyscyplinarną - wyznaczoną na 31 stycznia 2020 - prof. Budzyńska rozwiązała jednak umowę o pracę z uniwersytetem za porozumieniem stron. Mimo to postępowanie dyscyplinarne nie zostało zakończone i sprawa ma się odbyć.

Prof. Budzyńska oświadczyła, że odchodzi z pracy w proteście przeciwko postępowaniu dyscyplinarnemu. Zaprzeczała także zarzutom. Według prawników reprezentujących wykładowczynię przedstawiała tylko różne punkty widzenia.

Biskup i Gowin bronią homofobii?

Sprawa wzburzyła polityków rządzącej prawicy, którzy uznali ją za przykład cenzury wprowadzanej na uczelniach przez dominującą tam lewicę.

„Nie pozwolimy środowiskom skrajnie zideologizowanym na cenzurę” - napisał na Twitterze wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin.

Prof. Budzyńską poparł abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki oraz Ordo Iuris.

„Kneblowanie ust” prof. Budzyńskiej zarzuciły uczelni także prawicowe media, m.in. „Radio Maryja”.

Minister Michał Woś uznał, że w postępowaniu rzecznika dyscyplinarnego „doszło do nieprawidłowości”. Złożył nawet do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zbigniew Ziobro jako prokurator generalny podjął w tej sprawie „czynności z urzędu”, polecając prokuraturze przeanalizować przypadek prof. Budzyńskiej.

W poniedziałek 20 stycznia wicepremier Gowin mówił o sprawie Budzyńskiej na briefingu prasowym swojej partii „Porozumienie” w Krakowie. Mówił wówczas: „Przystępując 4 lata temu do pracy nad nową ustawą o szkolnictwie wyższym, podkreślałem, że fundamentalną wartością, która musi być respektowana w świecie nauki, jest wolność. Niestety, w ostatnim czasie mamy nasilające się przykłady ograniczania tej wolności, zarzutów wobec części naukowców. Szczególnie zbulwersowany jestem skandalicznymi zarzutami wobec pani prof. Budzyńskiej.

Okazuje się, że za wyrażanie poglądu w pełni zbieżnego z polską Konstytucją pani profesor miałaby zostać ukarana. Wielokrotnie podkreślałem, że jako minister nauki i szkolnictwa wyższego stoję i będę stał na straży wolności niezależnie od tego, czy ta wolność jest zagrożona przez skrajne ideologie z lewej, czy prawej strony”.

OKO.press musi dodać, że w istocie wicepremier Gowin w listopadzie 2019 roku w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” zapowiadał obronę wolności badań - także tych, które się nie podobają prawicy. Mówił, że „położy się Rejtanem, jeżeli ktoś będzie próbował ograniczać wolność słowa zwolennikom ideologii gender”.

Spotkała go za to krytyka w prawicowych mediach, które zarzuciły mu „źle pojęty pluralizm”.

W poniedziałek 20 stycznia Gowin zapowiedział nowelizację uchwalonej w 2018 roku nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, przygotowanej pod jego kierownictwem.

Według Gowina do ustawy:

  • zostanie wpisane wolność głoszenia poglądów i prowadzenia badań naukowych;
  • na rektorów zostanie nałożony obowiązek monitorowania jej przestrzegania;
  • ma zostać przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego powołana komisja badająca przypadki naruszania wolności wykładów i badań naukowych. „Chcę podkreślić, że będzie to komisja niezależna od władzy wykonawczej, a członków komisji będzie wskazywać, poza ministrem, sama Rada Główna, Parlament Studentów oraz Krajowa Reprezentacja Doktorantów” mówił Gowin (cytujemy za „Wyborczą”).

Gowin skrytykował także ostro wypowiedź rzecznika dyscyplinarnego UŚ w sprawie prof. Budzyńskiej. „Skompromitował się jako człowiek” - mówił w „Polsat News” 20 stycznia.

Projekt Ordo Iuris już gotowy!

Interesującym zbiegiem okoliczności projekt zmian w ustawie - niemal dokładnie zgodny z tym, co zapowiadał minister Gowin - znalazł się na stronie Ordo Iuris.

Co w nim znajdziemy?

  • zapis że „podstawą systemu szkolnictwa wyższego i nauki jest wolność nauczania, prezentowania poglądów, twórczości artystycznej, badań naukowych i ogłaszania ich wyników oraz autonomia uczelni”;
  • nakaz „wychowanie studentów w poczuciu odpowiedzialności za państwo polskie, tradycję narodową, umacniania zasad demokracji i poszanowania aksjologii ustroju państwa oraz praw człowieka”;
  • rektor ma monitorować „przypadki naruszeń wolności nauczania” na uczelni;
  • w przypadku odmowy zorganizowania spotkania na uczelni (wykładu, zgromadzenia) przez jej władze zarówno pracownicy, jak i studenci mogą móc się odwołać do uczelnianej komisji odwoławczej, składającej się z 7 pracowników naukowych ze stopniem co najmniej doktora;
  • od decyzji tej komisji można odwołać się do specjalnej komisji odwoławczej powołanej przez ministra (przy Radzie Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego).

Bardzo interesujące jest także obszerne uzasadnienie przygotowane przez prawników z Ordo Iuris. Piszą oni, że regulacje mają na celu „stworzenie mechanizmu zapewniającego lepszą ochronę wolności słowa na polskich uczelniach”, a w ciągu ostatnich dziesięciu lat miało miejsce „kilkadziesiąt przypadków ograniczania wolności akademickiej”. Polegały one na tym, że władze uczelni ograniczały lub zakazywały „różnego rodzaju spotkań prezentujących inny niż dominujący punkt widzenia”.

Ordo Iuris nie wylicza przypadków tych „naruszeń wolności akademickiej”. Nie wiadomo, jak je policzyło ani co za nie uznało. Prawdą jest, że w ostatnich latach uczelnie odwoływały spotkania np. z posłem Konfederacji Dobromirem Sośnierzem, z amerykańską działaczką antyaborcyjną, z politykiem skrajnej prawicy Grzegorzem Braunem (dziś posłem), z jasnowidzem Krzysztofem Jackowskim, ale także np. z prof. Janem Hartmanem, często w ostrych słowach krytykujących prawicę i Kościół katolicki.

Nowelizacja zleca również uczelniom „poszanowanie aksjologii państwa”. To nie jest pojęcie obecne np. w Konstytucji RP. Z uzasadnienia dowiadujemy się, o co chodzi.

„Konstytucja stanowi najwyższe prawo RP i ma znaczenie nie tylko jako źródło prawa o najwyższej mocy prawnej, lecz także wyznacza aksjologiczne ramy funkcjonowania państwa przyjęte przez Naród polski, w tym odwołuje się do jego kulturowego chrześcijańskiego dziedzictwa" - czytamy.

I dalej: "Jest to zatem fundament nie tylko całego polskiego systemu prawnego, ale również akt woli Suwerena stanowiącego umowę społeczną do wspólnej koegzystencji istot ludzkich na terenach objętych jurysdykcją RP. Zatem ośrodki akademickie kształcące przyszłych świadomych obywateli powinny prowadzić proces rozpowszechniania wartości aksjologicznych ujętych w preambule, a także przepisach Konstytucji RP”.

Przełóżmy ten zawiły prawniczy język na polski: chodzi o „kulturowe chrześcijańskie dziedzictwo”, które zdaniem Ordo Iuris jest „fundamentem całego systemu prawnego”.

Krótko mówiąc - „wartości chrześcijańskie” miałyby być prawnie chronione oraz „rozpowszechniane” przez publiczne uczelnie.

Przypomnijmy, że RP jest państwem świeckim, a w preambule konstytucji znajduje się również odwołanie do wartości innych niż religijne.

Naukowcy poruszeni

Projekt Ordo Iuris rozszedł się wśród naukowców w mediach społecznościowych. Wielu z nich zarzucało mu łamanie wolności słowa i badań naukowych.

„Gowin, inspirując się wyraźnie projektem zmian skrajnie prawicowej fundacji Ordo Iuris, zabrać chce uczelniom zdolność do decydowania, co jest dopuszczalne na uczelni, a co wykracza już poza naukę i łamie jej reguły” - skomentował prof. Maciej Gdula, socjolog i poseł „Lewicy”. „Może być tak, że niektórzy naukowcy będą porównywać feministki do nazistów albo osoby homoseksualne do zwierząt, a władze uniwersytetów nie będą mogły nic w tej sprawie zrobić” - napisał prof. Gdula.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze