Po wielu miesiącach prac ministerstwo nauki opublikowało listę 536 wydawnictw, które uznało za naukowe. Znalazły się na niej wydawnictwa kościelne, które z nauką mają mało wspólnego, ale wydają książki o dyktaturze gender i sprzedają dewocjonalia
Opublikowanie listy wydawnictw naukowych przez ministerstwo nauki może wydawać się wydarzeniem mało ważnym - ale ma ogromne znaczenie dla kilkudziesięciu tysięcy polskich naukowców oraz stanowi kluczowy element wprowadzanych przez wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina zmian na polskich uczelniach (w OKO.press konsekwentnie nie nazywamy ich „reformą”, bo to słowo może sugerować zmiany na lepsze).
Dlaczego to jest ważne? Oto wyjaśnienie dla laika.
Wicepremier Gowin zmienił system oceniania jakości dorobku naukowego naukowców i wydziałów uczelni (czy instytutów), w których pracują. Dorobek naukowców ocenia się w punktach, które są przyznawane za publikacje — artykuły w czasopismach i książki. Im bardziej prestiżowe wydawnictwo, tym więcej punktów.
Niekiedy uczelnie wpisują nawet naukowcom do umów o pracę obowiązek zdobycia odpowiedniej liczby punktów. Od nich zależy także kategoria naukowa wydziału czy instytutu, a od kategorii — dotacja przyznawana uczelniom z budżetu.
W praktyce więc punkty oznaczają pieniądze na pensje. Dla naukowców, jak łatwo się domyślić, ma to zasadnicze znaczenie.
18 stycznia Ministerstwo Nauki opublikowało „wykaz wydawnictw publikujących recenzowane monografie naukowe”. Przygotował go zespół 15 naukowców. Punkty będą przyznawane za publikację tylko w tych wydawnictwach.
Przewodniczącym zespołu był prof. Emanuel Kulczycki, wiodący specjalista od bibliometrii - czyli, w pewnym uproszczeniu, obiektywnego liczenia wartości naukowej publikacji innych naukowców. Wśród członków znaleźli się m.in. socjologowie prof. Dominik Antonowicz oraz dr Dominik Batorski, a także historyk prof. Łukasz Niesiołowski-Spano (działający m.in. w organizacji „Obywatele Nauki”).
Nie wiadomo, jakimi kryteriami kierowali się członkowie zespołu, wpisując kolejne wydawnictwa na listę. Wiadomo, że wydawnictwa mają zapewniać recenzje wydawnicze książek, które publikują - ale na tym koniec.
Lista została podzielona na dwie kategorie.
Naukowcy zaczęli uważnie studiować tę listę. Odkryli na niej bardzo dziwne rzeczy.
Wielkie renomowane międzynarodowe wydawnictwa, takie jak niemiecki Springer, są punktowane często tak samo, jak polskie wydawnictwa wydające nie tylko książki naukowe, ale także publicystyczne - takie jak prawicowe „Arcana” czy lewicowa „Krytyka Polityczna”.
Wydawnictwo Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie zostało zrównane w ocenie np. z wydawnictwem Instytutu Yad Vashem w Izraelu.
Trafiła więc tam np. Księgarnia św. Jacka, wydawnictwo dominikanów „W Drodze”. Są tam wydawnictwa pallotynów i benedyktynów oraz wydawnictwo Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie - oraz wiele, wiele innych.
Np. występuje tam „Towarzystwo Naukowe Societas Vistulana” (pozycja 355) oraz „Wydawnictwo Societa Vistulana” (pozycja 479). Jeden z naukowców, który zwrócił na to uwagę OKO.press, pytał, czy w takim razie punkty za publikację w tym wydawnictwie będą się liczyć podwójnie.
Np. Wydawnictwo Bellona publikowało pseudohistoryczne książki o „imperium Lechitów”, a związane z Kościołem wydawnictwo Petrus - o wypędzaniu demonów.
Na liście ewidentnie są widoczne skutki nacisków wywieranych na Gowina przez związaną z PiS część profesury.
W OKO.press opisywaliśmy protesty prof. Andrzeja Nowaka, wybitnego historyka, publikującego swoje „Dzieje Polski” w wydawnictwie „Biały Kruk” w Krakowie. „Biały Kruk” znalazł się na liście, chociaż - jak zauważył na Facebooku prof. Tadeusz Gadacz, filozof - dotąd wydawał głównie albumy (oraz książki o „dyktaturze gender”).
Na liście znalazły się wydawnictwa sprzedające kartki pocztowe i dewocjonalia.
Przypomnijmy, że oficjalnym celem zmian w nauce wprowadzanych przez ministra Gowina miało być wymuszenie na polskich naukowcach publikowania w obiegu międzynarodowym oraz ogólne podniesienie jakości polskich publikacji naukowych.
Zwolennicy zmian są więc wyraźnie rozczarowani.
„Ta zmiana na pewno nie zrealizuje celów, jakie ministerstwo stawiało przed sobą. To krok, który udaje krok w odpowiednim kierunku, ale z powodu kompromisu unieważnia cele reformy” - mówił PAP dr hab. Lech Trzcionkowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
OKO.press z zainteresowaniem śledzi i nadal będzie śledziło kolejne przejawy aktywności ekipy Jarosława Gowina na polu nauki w Polsce.
Edukacja
Władza
Jarosław Gowin
Konstytucja dla Nauki
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
nauka
reforma gowina
reforma nauki
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze