Wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin odpowiedział w „Rzeczpospolitej” obszernym artykułem na list otwarty historyka prof. Andrzeja Nowaka, podpisany przez intelektualistów bliskich prawicy i PiS. Nie rozwiał podstawowych wątpliwości w sprawie ministerialnej listy wydawnictw naukowych i zasugerował, że autorzy listu ustawy nie przeczytali
23 grudnia 2018 opublikowano w mediach (m.in. w „Wyborczej” oraz „Rzeczpospolitej”) list prof. Andrzeja Nowaka, historyka, ważnej postaci na prawicy. Pod listem podpisała się grupa naukowców i intelektualistów — przede wszystkim bliskich politycznie PiS, ale nie tylko. Sprawę obszernie omówiliśmy w OKO.press. Swój list zaadresowali do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, a nie do wicepremiera Gowina, co było niezbyt subtelnie zawoalowanym afrontem wobec ministra nauki.
Prof. Nowakowi chodziło w liście o kluczowy element zmian w nauce (konsekwentnie w OKO.press nie używamy słowa „reforma”, mogącego sugerować zmiany na lepsze) wprowadzany przez wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina: listę wydawnictw, które będą mogły wydawać książki oficjalnie uznane przez ministerstwo nauki za naukowe. Pisał:
„Reforma premiera Jarosława Gowina, którą poparła rządząca formacja Prawa i Sprawiedliwości,
zmierza do zmarginalizowania tej drugiej, społecznej roli humanistyki, do zniechęcenia zwłaszcza młodszych uczonych do popularyzacji wiedzy o historii, o literaturze, o kulturze, o myśli.
W szczególności ucierpi ta myśl, która będzie wyrażała się po polsku i która nie podporządkowuje się regułom globalnej politycznej poprawności, jaka obowiązuje w systemie grantów, punktacji i rankingów aktualnie ustalanych w skrajnie dziś zideologizowanym »akademickim« dyskursie nauk społecznych i humanistycznych”.
O co chodzi? Dorobek naukowca ocenia się poprzez liczbę zdobytych punktów przyznawanych za publikacje przez ministerstwo (tzw. „ministerialnych”). Liczba punktów przekłada się na ocenę instytutu PAN czy jednostki uczelni, w której naukowiec pracuje. Im lepsza ocena, tym większa dotacja z budżetu.
Dla wielu placówek spadek w rankingu ministerialnym o jedną pozycję (np. z kategorii „A” do „B”) oznacza finansową katastrofę. Tymczasem ministerstwo zamierza ograniczyć liczbę wydawnictw, w których można publikować książki punktowane. Przeciwko temu protestował prof. Nowak, historyk, który np. swoje wielotomowe „Dzieje Polski” wydaje w komercyjnym wydawnictwie „Biały Kruk”:
„Nie będzie naukowego »zbawienia« poza tą listą, to jest nie będzie punktów dla uczonego, a w ślad za tym dla jego placówki naukowej, jeśli nowa książka czy artykuł nie zostaną opublikowane w miejscu potwierdzonym pieczątka ministerialnego urzędu”.
Prof. Nowak ma rację o tyle, że w istocie system ministerialnych ocen nie sprawdza w żadnym stopniu jakości naukowej publikacji, za które przyznaje punkty.
System dzieli czasopisma i wydawnictwa na lepsze i gorsze, a potem milcząco zakłada, że książka opublikowana w wydawnictwie Uniwersytetu Warszawskiego jest warta 80 punktów, a ta sama książka wydana np. w komercyjnym „Znaku” - punktów zero.
Na list adresowany do prezesa Kaczyńskiego odpisał obszernie Jarosław Gowin (w „Rzeczpospolitej” 1 stycznia). Sądząc po złośliwościach zawartych w nim pod adresem prof. Nowaka, wicepremier (były dziennikarz i publicysta, w odróżnieniu od wielu innych polityków władający samodzielnie piórem) napisał go osobiście.
Gowin nazywa prof. Nowaka „wybitnym historykiem”. Zaraz potem dodaje jednak: „Nie przestaje mnie zadziwiać, że nie brakuje krytyków, którzy nie zadali sobie trudu zapoznania się z ustawą. Wbrew etosowi nauki formułują oni swe opinie nie w oparciu o fakty, tylko o mgliste wyobrażenia.”
Konkluduje też, że prof. Nowak „nie zadał sobie trudu zapoznania z argumentami ministerstwa”.
W ten kulturalny sposób wicepremier sugeruje więc znanemu historykowi, że ten nie ma pojęcia, o czym pisze.
Zakończywszy w ten sposób publiczną wymianę uszczypliwości, Gowin próbuje rozwiać obawy humanistów.
Przekonuje, że:
Na ile przekonująca jest odpowiedź ministra? Część obaw z pewnością rozwiała. Wielu humanistów obawiało się, że „punktowane” będą książki wydane tylko w kilkunastu polskich wydawnictwach, przede wszystkim uniwersyteckich. Wówczas ustawiłyby się tam długie kolejki, a wydawnictwa z pewnością podniosłyby ceny i nie miałyby motywacji zajmować się promocją (bo miałyby faktyczny monopol na przydzielanie punktów za książki). Ta groźba, jak się wydaje, została oddalona — być może dzięki protestowi prof. Nowaka.
Nadal jednak nie wiadomo:
Pozostaje jeszcze faktyczne premiowanie książek wydanych po angielsku ponad publikacjami wydawanymi po polsku. To wybór polityczny, bardzo interesujący zresztą z punktu widzenia nacjonalistycznego rządu PiS.
Minister Gowin mówi, że humanistyka powinna być uprawiana przede wszystkim w języku narodowym — równocześnie oceniając publikację po angielsku prawie czterokrotnie wyżej od publikacji po polsku (300 i 80 punktów).
Nadmieńmy na koniec, że rozporządzeń i list nadal nie ma, a upłynęła już połowa okresu ewaluacji — czyli że naukowcy i ich instytucje będą oceniani już za dwa lata według kryteriów, które dziś nie są jeszcze znane. Ocenie będzie podlegał dorobek z ostatnich czterech lat.
Ale to w całokształcie dorobku PiS pewnie drobiazg.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze