0:000:00

0:00

Wicepremier Gowin oraz posłowie jego partii zagłosowali za ustawą o Sądzie Najwyższym - wygaszającą kadencje sądu i podporządkowującą go faktycznie ministrowi sprawiedliwości - w lipcu 2017 roku. Z tego powodu został m.in. usunięty ze składu redakcji katolickiego pisma “Znak”, którego był w latach 90. redaktorem naczelnym.

“Ostatnie działania obozu rządzącego, wspierane przez wicepremiera i ministra Jarosława Gowina, zmierzające do pozbawienia niezależności władzy sądowniczej, stoją w sprzeczności z imponderabiliami, którym środowisko „Znaku” było i pozostaje wierne” - napisali w oświadczeniu byli już koledzy katolickiego intelektualisty Gowina. (Jak przystało na intelektualistów, użyli przy tym niezrozumiałego dla 99,9 proc. Polaków słowa “imponderabilia”: to rzeczy i sprawy trudne do uchwycenia, nie dające się obliczyć ani zmierzyć — ale wywierające wpływ na nas i nasze działania. To np. wyznawane wartości, a także przekonania i uprzedzenia - przyp. OKO.press.)

Kiedy prezydent Andrzej Duda zawetował dwie z trzech ustaw uchwalonych podczas tego pamiętnego posiedzenia Sejmu - prowadzonego w atmosferze ogarniających cały kraj masowych protestów - Gowin szybko ogłosił, że popiera weto, a ustawa budziła jego liczne wątpliwości. Ten zwrot wywołał wiele złośliwych komentarzy dotyczących elastyczności moralnego kręgosłupa wicepremiera.

W wywiadzie dla “Dziennika Gazety Prawnej” (7 sierpnia, można go przeczytać tutaj) Gowin komentuje to obszerniej:

"Byłem pewien, że ustawa o Sądzie Najwyższym jest obciążona takimi wadami, że prezydent jej nie podpisze – albo zawetuje, albo odeśle do Trybunału Konstytucyjnego – sygnalizując jednocześnie, że przedstawi własny projekt. Dlaczego w takim razie zagłosowałem za? Bo dzisiaj nie rozmawialibyśmy o reformie sądów czy elektromobilności, ale o kampanii wyborczej. Są tacy, którzy uważają, że Gowin i jego posłowie głosowali, by uratować stołki. Rozumiem. Ale w PO miałem odwagę wystąpić przeciw Donaldowi Tuskowi, który miał za sobą prezydenta, rząd, 16 marszałków województw, poparcie ogromnej większości mediów, a także przychylność międzynarodową. Nie czuję więc potrzeby, by udowadniać, że nie jestem tchórzem. Podejmując decyzję o tym, jak głosować, kierowaliśmy się w partii pytaniem nie o to, co jest korzystne dla nas, tylko co jest dobre dla Polski".

Był to zatem manewr taktyczno-strategiczny: wicepremier heroicznie poświęcił swoją reputację, aby ratować - z jednej strony - ojczyznę przed złą reformą sądownictwa, a z drugiej - większość sejmową (a więc i swój fotel w rządzie).

W OKO.press pozostajemy pod wrażeniem heroizmu wicepremiera. Tym większym, że Gowin sam wskazał w wywiadzie na swoich politycznych mistrzów:

"To nie znaczy, że jesteśmy „za, a nawet przeciw”. Głosowaliśmy za, by uratować jedność obozu rządowego, ale jednocześnie prowadziliśmy działania mające zniwelować negatywne skutki ustawy. Udało się jedno i drugie. Jestem realistą ze szkoły Tukidydesa czy Sun Zi. W polityce liczą się nie puste, romantyczne gesty, tylko rezultaty działań".

Wicepremier Gowin powołał się na dwóch wielkich starożytnych pisarzy - Ateńczyka Tukidydesa (ok. 460 - ok. 400 p.n.e.) autora doskonałej i czytanej do dzisiaj historii wojny peloponeskiej pomiędzy Atenami i Spartą, oraz Chińczyka Sun Zi (544-496 p.n.e.), generała i filozofa, autora “Sztuki wojny”, traktatu o prowadzeniu działań wojennych.

Obaj autorzy, dodajmy, nie dostarczają sami doskonałych wzorów powodzenia w polityce. Tukidydes okazał się nieudolnym dowódcą, który był odpowiedzialny za niepowodzenie w wyprawie wojennej i w efekcie spędził 20 lat na wygnaniu z Aten. Tej porażce najprawdopodobniej zawdzięczamy jego doskonałą książkę. O sukcesach wojennych Sun Zi nic nie wiadomo, a niektórzy historycy wątpią nawet w jego istnienie.

Nie jest wcale jasne, czy w sytuacji w jakiej znalazł się Gowin można powołać się na pisma obu wielkich mężów. Tukidydes chwalił męstwo i stałość (nawet jeśli przyzwalał na podstęp w czasie wojny), a tchórzostwo należy do największych obelg w jego słowniku. W “Wojnie peloponeskiej” w przemowie Peryklesa zagrzewającego Ateńczyków do wojny znajdujemy np. taki fragment:

"Dla męża dumnego boleśniejsza jest przecież niesława związana z tchórzostwem niż śmierć, której nie czuje, gdy zastaje go w pełni sił, ożywionego nadzieją i wiarą we wspólne dobro".

Być może o to chodziło wicepremierowi Gowinowi? Przypomnieliśmy sobie także “Sztukę wojny” Sun Zi. To czcigodne dzieło pełne jest takich aforyzmów:

"Bądź szybki jak wicher, spokojny jak las, napastliwy i żarłoczny jak ogień, niewzruszony jak góra, nieprzenikniony jak ciemność, nagły jak piorun. Poruszaj się tak szybko, że wróg uderza w pustkę. Nadchodź niepostrzeżenie, odchodź gwałtownie. Poruszaj się, stojąc w szyku. Jak pożar w stepie, nie zostawiaj ani jednej trawki. Jego siła nie da się wymierzyć, jak ciemność, oblicza jego nie da się wypatrzyć. Jakby chmura zakryła niebo i nie widać trzech gwiazd. Uderza jakby z nieba i nie wiadomo, gdzie się przed nim ukryć".

Bardzo się staraliśmy, ale powyższy cytat w żaden sposób nie pasuje do strategii ministra Gowina. “Szybki jak wicher”? “Niewzruszony jak góra?”. Gowin? Naprawdę?

Głosowanie “za, a nawet przeciw” nie jest to zresztą pierwszym takim zwrotem w karierze wicepremiera. Np. w czerwcu 2017 roku ogłosił, że “w głębi duszy” miał wątpliwości do decyzji w sprawie obowiązkowych ekshumacji ofiar katastrofy w Smoleńsku, ale natychmiast złożył samokrytykę, że to prokuratura - czyli, w ostateczności, PiS - miał rację (pisaliśmy o tym tutaj). Przykro nam, ale od Sun Zi i Tukidydesa wicepremier musi się jeszcze dużo nauczyć.

PS: Kiedy kończyliśmy prace nad tym artykułem, dział śledczy “OKO.press” sobie znanymi metodami zdobył komentarz od Sun Zi i Tukidydesa. Z odległego miejsca, w którym przebywają, prosili, aby przekazać wicepremierowi trzy słowa: “Jarek, już przestań”.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze