Propaganda przekonuje, że imperium może długo trwać w stanie wojny z Ukrainą i światem. Więcej, w taki sposób powstaje nowa imperialna tożsamość Rosji
Ledwie trzy miesiące temu propaganda twierdziła, że "specjalna operacja” w Ukrainie jest ledwie namiastką Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, czyli II wojny światowej. Powtórką, by nie zapomnieć największego rosyjskiego zwycięstwa ever. Potem mieliśmy fazę przypominania imperialnych podbojów Piotra I i Katarzyny II w XVIII wieku. To w ich ślady miał iść Putin.
Teraz propaganda twierdzi, że Putin jest po prostu twórcą nowej ery – w Rosji i w stosunkach międzynarodowych. Buduje nową potęgę, przed którą świat będzie musiał się ugiąć.
Dawny świat, zwany przez propagandę “jednobiegunowym”, bo oparty na dominacji Zachodu, promowaniu praw człowieka i liberalnej demokracji (zwanej przez propagandę “totalitarno-liberalnym reżimem), odchodzi w przeszłość.
Rosja walczy o to, by każdy — zwłaszcza jeśli ten każdy jest Rosją — mógł robić, co chce na arenie międzynarodowej.
Putin chce budować nowe sojusze, kusząc kraje Południa, że wsparcie Rosji w robieniu tego, czego chce, da im szansę załatwienia swoich mniejszych porachunków ze światem.
“Obecnie prawdziwie rewolucyjne przemiany nabierają coraz większego rozmachu i siły, są oczywiście nieodwracalne. I zarówno na poziomie krajowym, jak i globalnym, powstają fundamenty i zasady harmonijnego, bardziej sprawiedliwego, społecznie zorientowanego i bezpiecznego porządku światowego, alternatywy dla istniejącego lub, można by powiedzieć, powiedzmy, istniejący do tej pory jednobiegunowy porządek świata, który ze swej natury oczywiście staje się hamulcem rozwoju cywilizacji” - powtarza Putin.
A jego szef dyplomacji Ławrow przedstawia taką oto ofertę Afrykańczykom: “Strona rosyjska opowiada się za stworzeniem niezależnego i wydajnego systemu finansowego, niewrażliwego na potencjalne wpływy nieprzyjaznych państw. Obecna sytuacja geopolityczna wymaga pewnego dostosowania mechanizmów interakcji. Przede wszystkim mówimy o zapewnieniu nieprzerwanej logistyki i tworzeniu systemów rozliczeń finansowych zabezpieczonych przed ingerencją z zewnątrz. Rosja we współpracy z partnerami podejmuje kroki w celu rozszerzenia wykorzystania walut narodowych i systemów płatniczych".
Propaganda przekonuje też, że Rosja świetnie radzi sobie gospodarczo – sankcje się jej nie imają, a przemysł powoli przestawia się na produkcję obronną i już niebawem wyprodukuje tyle pocisków i dronów, ile trzeba (właśnie dziś – triumfuje propaganda – rosyjska armia użyła w Ukrainie nowego drona szturmowego “Łastoczka” czyli “Jaskółka"). A firmy objęte zachodnimi sankcjami dostaną dotacje z budżetu — więc jaki problem?
Gospodarka nie zmaga się z kryzysem, to jest jej nowy normalny stan — mówi propaganda. I coś może być na rzeczy. Dziś szefowa banku centralnego Elwira Nabiullina powiedziała, że "pogorszenie koniunktury gospodarczej w Rosji będzie bardziej rozciągnięte w czasie i być może mniej głębokie niż wcześniej przewidywano".
Z codziennych narad gospodarczych Putina telewizja transmituje przesłanie: ma być więcej dzieci i więcej armat. Metody na to, by było w Rosji więcej dzieci, mają być znalezione do 15 września — polecił Putin. I Rosja ma się uniezależnić od zachodnich technologii. Kropka.
To wszystko Putin nazywa “normalnym życiem”. Tak teraz będzie w Rosji i trzeba się do tego przyzwyczaić.
Wojna w Ukrainie ma już cechy stanu permanentnego. Potrwa do jesieni, a może i dłużej - już nikt się terminami specjalnie nie przejmuje. Nadal nazywa się “operacją specjalną”, ale propaganda przekonuje nas, że robaczkowe ruchy na froncie są dokładnie tym, co Rosji odpowiada. Jedyny pokój, jaki ma sens, to pokój “na rosyjskich warunkach” - przekonuje Rosjan zastępca szefa Rady Bezpieczeństwa Rosji i były prezydent Dmitrij Miedwiediew. - Ale “Rosja osiągnie wszystkie swoje cele na Ukrainie, w końcu będzie pokój”.
Na razie chodzi o to, by walczyć, a nie, by wygrać. Imperium musi walczyć.
Więcej - teraz już nie chodzi Moskwie o “wyzwolenie” obwodów donieckiego i ługańskiego oraz zaporoskiego, a także o utrzymanie Chersonia. Teraz Moskwa planuje tworzyć “strefy buforowe”, żeby Ukraińcy nie byli w stanie strzelać z dalekonośnej broni do magazynów armii rosyjskiej na terenach "wyzwolonych".
"Trzeba wyprzeć wojska ukraińskie nie tylko z Doniecka, ale i «szerzej»”
- poinformował Miedwiediew w Taganrogu, gdzie w czwartek, 21 lipca, odwiedził tymczasowy ośrodek zakwaterowania obywateli ewakuowanych z Donbasu i Ukrainy. „Rozwiążemy wszystkie te zadania, ale to trochę potrwa”.
Miedwiediew też w swoich wpisach w Telegramie (umiejętność korzystania z mediów społecznościowych były rosyjski prezydent posiadł już na tej wojnie) z dużą przyjemnością nazywa Ukrainę “Małorosją”. Imperialny język doskonale służy do budowy imperialnej świadomości.
Poza tym – co propaganda wpuściła dziś do obiegu — należy jeszcze połączyć z Rosją Naddniestrze.
Wokół tej niekończącej się wojny Putin teraz chce budować swoje panowanie – a nie, jak 8 lat temu – na błyskawicznym sukcesie z aneksją Krymu. Teraz sukces polega na tym, że mimo użycia HIMARSów rosyjska armia nie pęka.
“Może to lepiej trafia, ale nie zmieni sytuacji” - mówią do kamery szeregowi żołnierze zatrudnieni przez propagandę w charakterze wojskowych ekspertów (tak właśnie propaganda rozwiązuje problem relacjonowania sytuacji na froncie: opowiadają o niej prości żołnierze. Ci, którzy strzelają i do których strzelają - a nie żadni analitycy czy eksperci od wojskowości).
Posypały się wysokie odznaczenia dla wyższych wojskowych. Na początku wojny absolutna rzadkość, potem wydarzenia nadzwyczajne. Teraz to w zasadzie element codziennych informacji z frontu. Putin nagradza, Szojgu wręcza. W ten sposób najwyraźniej armia buduje nową wojskową tożsamość — za udział w tej wojnie nie dostaje się odznaczeń świadczących o nabytych wojskowych kompetencjach, ale zostaje się Bohaterem Rosji.
Minister wojny Szojgu też regularnie odwiedza front – przynajmniej tak nam mówią, bo pokazywany jest w sali bez okien, że starannie wygumkowanymi detalami pozwalającymi się domyślić, gdzie to jest. Otoczenie różni się tylko kolorem foteli (na zdjęciach poniżej relacje z "Wiesti" 17 i 21 lipca).
Pojawiły się też w państwowej telewizji nowe reportaże z frontu: o bohaterskich rezerwistach dokonujących bohaterskich czynów. Propaganda opowiada, że w cywilu byli oni zwykłymi inżynierami albo naukowcami. Jednak na froncie przekształcili się w wybitnych wojskowych, w ludzi, o których Rosja nie zapomni (da im więc nieśmiertelność). Telewizyjne relacje o wakacyjnych zajęciach dla młodzieży podkreślają, że objawem miłości do Rosji jest nauka strzelania.
To, jak sadzę, delikatne wsparcie do “dobrowolnej mobilizacji”, bo żołnierze na froncie są potrzebni, a mobilizacji nie ma jak ogłosić, bo "operacja specjalna" z natury jej nie potrzebuje.
Zrekrutowany do tej wojny Pan Bóg coraz bardziej przypomina zwycięskiego wojskowego, a używane przy jego boku święte (Matka Boska i św. Katarzyna) stylizowane są troszkę na Matki-Rosjanki poświęcające swoje dzieci dla ojczyzny.
Putin rozwija kult admirała Uszakowa, XVIII-wiecznego dowódcy, który - wedle propagandy - “żadnej wojny nie przegrał i nie stracił żadnego statku” (propaganda cytuje tu jako fakt to, co sam Uszakow pisał o sobie).
Uszakow został uznany w 2001 roku przez cerkiew prawosławną za świętego i jest patronem rosyjskiej marynarki wojennej (od 2000 roku) oraz strategicznych sił powietrznych (od 2005).
Teraz jego prochy/relikwie są sprowadzane w uroczystej asyście marynarzy, którzy w równym szeregu stoją w cerkwi (zdjęcia z tego wydarzenia z wczoraj zostały użyte w grafice na samej górze).
Tak oto propaganda Putina buduje nowy alternatywny świat, w którym Putin króluje, Pan Bóg i Uszakow wpierają go na morzu i z nieba, a Rosjanom żyje się może nie lepiej, ale za to bohatersko.
Propaganda przekonuje nas, że Putin może tak długo. I może tak rzeczywiście jest.
W zasadzie już w to uwierzyłam, kiedy na scenę wyszedł rzecznik Putina Pieskow i oznajmił 21 lipca, że Putin cieszy się świetnym zdrowiem.
A przecież widzę go codziennie w rosyjskiej telewizji (kamerowanego przez zaufanych kamerzystów), jak coraz bardziej jest opuchnięty, a spod makijażu wychodzą mu plamy na twarzy, jak porusza się z trudem, a kiedy siedzi, ciągle mimowolnie porusza nogami. Nie panuje też nad mimiką twarzy, co było widać, kiedy w Teheranie prezydent Turcji Erdoğan kazał mu na siebie poczekać 50 sekund.
Putin ewidentnie nie jest zdrowy, co w jego wieku nie jest obowiązkowe. Zauważam to tylko dlatego, że propaganda wmawia mi, że jest inaczej. Zapewnienia propagandy, że niekończąca się wojna jest oznaką imperialnej potęgi, wyglądają równie wiarygodnie.
Ale jest to osobny i spójny wewnętrznie świat. W świecie "imperium" na przykład doniesienia o grabieżach dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy w miastach Ukrainy to fejki. Owszem, do grabieży doszło, ale dokonali ich Ukraińcy, którzy specjalnie w tym celu przebrali się w rosyjskie mundury i ozdobili je wstążkami św. Jerzego, czyli tymi pomarańczowo-czarnymi tasiemkami, z których Rosjanie robią sobie Z (nic tu nie zmyślam: to jest oficjalny komunikat szefa Centrum Kontroli Obrony Narodowej generała pułkownika Michaiła Mizincewa).
Tak więc niekończąca się "operacja specjalna" dowodzi potęgi imperium, Putin jest zdrowy, a Ukraińcy sami na siebie napadają.
Rzecz w tym, że Putin będzie miał swoje imperium, jeśli świat uwierzy w te bajki. A to nie jest wykluczone. Propaganda podpowiada, że Rosjanie już uwierzyli. Ankietowani przez oficjalne państwowe rosyjskie pracownie ankietowe deklarują całkowite zadowolenie i zaufanie do Putina. Żyją w imperium, a imperia są stale na wojnie i wymagają poświęceń.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
Dziś propaganda wyszła z pierwszego szoku wywołanego tym, że genialny plan Putina nie zadziałał, a Ukraina stawiła opór. Teraz przygotowuje Rosjan do długiej wojny powtarzając w kółko te same przekazy o złej Ukrainie i złym Zachodzie oraz dobrej Rosji Putina.
Nowe wątki pojawiają się coraz rzadziej. Ale tropimy je dla Państwa.
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze