Profesor Jan Grabowski oraz prof. Barbara Engelking – dwoje historyków i znanych badaczy Zagłady – zostało kilka miesięcy temu pozwanych za jeden akapit z książki naukowej „Dalej jest noc”, która opisuje zagładę Żydów na polskiej prowincji.
Z powództwem cywilnym wystąpiła 79-letnia Filomena Leszczyńska, której stryj – sołtys wsi Malinowo w powiecie Bielsk Podlaski – został zdaniem kobiety przedstawiony w książce w niekorzystnym świetle.
Leszczyńska uznała, że nie jest prawdą, że jej stryj, Edward Malinowski, sołtys wsi Malinowo, handlował z Żydówką Esterą Drogicką i że nieprawdziwe jest podane w książce „Dalej jest noc” stwierdzenie Estery, że był on współodpowiedzialny za wydanie Niemcom grupy Żydów ukrywających się w okolicznych lasach.
W procesie wytoczonym naukowcom Leszczyńską wspierała Reduta Dobrego Imienia – współfinansowana przez rząd organizacja, promująca wizję przeszłości zgodną z polityką historyczną PiS. Leszczyńska żądała 100 tys. zł odszkodowania i przeprosin w mediach.
Pierwszy wyrok z 9 lutego 2021 nakazywał historykom przeproszenie Leszczyńskiej za podanie nieścisłych informacji. Jednak 16 sierpnia Sąd Apelacyjny uznał pozew za nieuzasadniony i oddalił powództwo w całości.
„Ingerencja w badania naukowe nie jest zadaniem dla sądów – orzekł sąd”.
„Wyrok przyjmujemy z wielką radością i satysfakcją, tym bardziej, że wynik naszego procesu ma zasadnicze znaczenie dla całej społeczności polskich badaczy, a szczególnie dla historyków zajmujących się historią Zagłady” – napisali we wspólnym oświadczeniu naukowcy.
Ustalenia historyka nie powinny podlegać kontroli sądu
W ustnym uzasadnieniu sędzia Joanna Wiśniewska-Sadomska stwierdziła, że trzeba rozróżnić prawo do dobrej pamięci o osobie zmarłej – z czym łączy się obowiązek osób trzecich do respektowania czci osoby zmarłem – a z drugiej strony prawo do pamięci prawdziwej, z którego wynika obowiązek podawania prawdziwych informacji dotyczących życia działalności zmarłej.
Jak mówiła, w niniejszej sprawie doszło do kolizji pomiędzy prawem do dobrej pamięci o zmarłym, a takimi wartościami jak wolność badań naukowych, swoboda debaty publicznej o wydarzeniach z przeszłości i swoboda wypowiedzi innych osób, w tym świadków historii.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego sąd pierwszej instancji trafnie zwrócił uwagę, że nie jest rolą sądu rozstrzyganie o kwestiach sporów historycznych czy wynikach badań naukowych, jednak nie wyciągnął z tych słów „należytych wniosków”.
„Nie jest przedmiotem postępowania sądowego ocena metodologii przeprowadzonych badań historycznych, krytyka źródeł historycznych czy weryfikacja tych źródeł, a tym samym ocena warsztatu historyka” – mówiła Wiśniewska-Sadomska.
Według Sądu Apelacyjnego,
gdyby sąd rozstrzygał o wiarygodności historycznych źródeł czy też narzucał historykom na jakich źródłach powinni dokonywać swoich ustaleń i które z tych źródeł większym stopniu zasługują na wiarę, to takie działania stanowiłyby „niedopuszczalną formę cenzury i ingerencję w swobodę pracy badawczej i pracy naukowej”.
„Jeśli zatem w ramach przeprowadzonych badań historyk zgromadzi określony materiał źródłowy, podda krytycznej ocenie zgodnie z warsztatem historycznym i w oparciu o zgromadzone źródła ustali określone fakty, to takie ustalenia nie powinny co do zasady podlegać kontroli sądu” – uzasadniała sędzia.
Według sądu jedyna sytuacja, gdzie dopuszczalna byłaby ingerencja, to sytuacja „oczywistej nieprawdy”, „wynikająca za złej woli i przekłamania historycznego”.
Taka sytuacja, zdaniem sądu, nie miała miejsca w niniejszej sprawie.
„Sala sądowa nie jest właściwym miejscem do prowadzenia debaty historycznej” – stwierdziła sędzia Wiśniewska-Sadomska.
„Podanie nieścisłych informacji”
Przypominamy przebieg zdarzeń w tej sprawie.
Dwoje pozwanych to prof. Barbara Engelking z Polskiej Akademii Nauk, autorka rozdziału w „Dalej jest noc”, w którym znalazła się wzmianka o stryju Filomeny Leszczyńskiej, oraz prof. Jan Grabowski, profesor Uniwersytetu w Ottawie, redaktor tomu. Oboje są znanymi i cenionymi w świecie specjalistami.
9 lutego sąd pierwszej instancji orzekł, że naukowcy mają przeprosić za nieścisłość zawartą w „Dalej jest noc”. Był to pierwszy wyrok w sprawie naukowców, którzy badają przebieg Zagłady Żydów na okupowanych ziemiach polskich podczas II wojny światowej.
Engelking i Grabowski mieli na stronie Instytutu Badań nad Holokaustem umieścić oświadczenie, w którym przepraszają Filomenę Leszczyńską, bratanicę opisanego w „Dalej jest noc” Edwarda Malinowskiego, za „naruszenie jego czci” poprzez „podanie nieścisłych informacji” o tym, że w czasie wojny ograbił Żydówkę i przyczynił się do śmierci Żydów, którzy ukrywali się w lesie. Takie oświadczenie mają też wysłać w liście do Leszczyńskiej. W następnych wydaniach książki fragment o Malinowskim miał być zmieniony.
OKO.press dotarło do uzasadnienia tego wyroku. Sąd stwierdził w nim, że „przypisywanie narodowi polskiemu odpowiedzialności za Holocaust” potencjalnie narusza dobro osobiste każdego Polaka. Nie ma zatem powodu, aby dowolna osoba prywatna nie pozwała w trybie cywilnym dowolnego historyka, który pisze o zabijaniu przez Polaków Żydów w czasie wojny – niezależnie od tego, jak to jest udokumentowane (o tym napiszemy niżej).
Co prawda, sąd nie zastosował tego rozumowania w sprawie Filomeny Leszczyńskiej – ale tylko dlatego, że z treści zeznań wynikało, iż akurat nie „wiązała ona naruszenie przysługujących jej wartości niemajątkowych z prawem do dumy i tożsamości narodowej”.
Krótko mówiąc, z zeznań Leszczyńskiej wynikało, iż czuła się obrażona bardziej jako siostrzenica sołtysa Malinowskiego, a nie jako Polka. Sąd jednak uznał, że taki pozew byłby uprawniony.
Jak pisaliśmy, sąd wypowiedział się również w sprawie faktów historycznych. Wprawdzie w sentencji wyroku znalazło się zdanie: „Podkreślić należy, że do kognicji sądu powszechnego nie należy rozstrzyganie sporów o charakterze historycznym”, ale równocześnie sędzia oceniła wiarygodność źródeł historycznych, na których opierali się – pisząc o sołtysie Malinowskim – prof. Engelking i prof. Grabowski.
W istocie więc sąd rozstrzygnął tutaj spór historyczny, co więcej – obszernie się wypowiadając na ten temat. sąd ocenił, że dwoje zawodowych historyków z tytułami profesorskimi źle zinterpretowało informacje źródłowe, fragment dotyczący Malinowskiego „nie znajduje pokrycia w faktach”, a więc mogą oni odpowiadać za to prawnie.
Sąd oceniał także wiarygodność źródła historycznego, oceniając składane po wojnie relacje Ocalonej z Zagłady — uznając część jej relacji za zawierającej „twierdzenia niezasadne”.
Efekt mrożący dla historyków
Proces był szeroko komentowany. Badacze obawiali się, że niekorzystny wynik w sprawie odstraszy kolejnych naukowców przed rzetelnymi badaniami. Szczególnie dotyczy to tematu stosunków polsko-żydowskich w trakcie II wojny światowej.
Prof. Engelking pisała na łamach OKO.press:
„Celem tego rodzaju procesów jest przede wszystkim podważanie wiarygodności i kompetencji pozywanych osób, obciążenie ich finansowo (wysoki wymiar kary, koszty procesu), a także wywołanie „efektu mrożącego”, czyli – w tym wypadku – zniechęcanie innych badaczy do dociekania i pisania prawdy na temat zagłady Żydów w Polsce” – pisze prof. Engelking.
I wskazuje: „Proces może okazać się precedensowy również z innego powodu: pojawiają się w nim ze strony reprezentujących p. Leszczyńską adwokatów (de facto ze strony Reduty Dobrego Imienia) żądania ochrony »tożsamości i dumy narodowej«, wskazywanie jej jako nowego rodzaju ochronę dóbr osobistych. To ogromne zagrożenie dla wolności słowa.
Forsowana od kilku lat koncepcja dobra osobistego w rodzaju »tożsamości i dumy narodowej« powoduje, że każdy, kto czuje się Polakiem, będzie mógł pozwać kogokolwiek, kto wyrazi krytyczną ocenę Narodu Polskiego, a może i Państwa Polskiego”.
2 lutego stanowisko „w sprawie wolności badań naukowych” wyraził Komitet Nauk Historycznych PAN – jedno z najważniejszych (obok Polskiego Towarzystwa Historycznego) ciał wypowiadających się w imieniu środowiska historyków.
„Tego rodzaju działania muszą budzić najwyższe zaniepokojenie środowiska historycznego. Zmierzają one do spowodowania tzw. efektu mrożącego, tj. zniechęcenia do podejmowania badań i otwartej dyskusji, a tym samym mogą mieć negatywny wpływ na badania historyczne i upowszechnianie wiedzy o historii” – pisał Komitet.
Wyrok sadu apelacyjnego zamyka tę sprawę. Powtórzmy: „Ingerencja w badania naukowe nie jest zadaniem dla sądów” – orzekł sąd 6 sierpnia 2021 roku.
Na razie sądy opierają się prawicowej ideologii. Chociaż tyle dobrego. OKO już o tym pisało, ale warto zerknąć również na to: https://krytykapolityczna.pl/kultura/historia/grabowski-engelking-holokausk-sad-rozprawa-druga-instancja-nauka/
Doskonały przykład wolnosci naukowej to sprawa doktora Dariusza Ratajczaka.Zaszczutego przez autorytety pokroju naszych dzisiejszych bohaterow.
to twoim zdaniem, czego sie bardziej wstydzic, tego szczucia na ratajczaka, czy opisanego zabijania zydow ?
Ten pseudonaukowiec złamał wszelkie zasady pracy naukowej. Innymi słowy – jego prace nie były naukowymi, ale osiągnął co chciał, był kontrowersyjny. Dowodził czegoś, a potem się z tego wycofywał. https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1507202,1,ratajczak-klamstwa-o-klamcy.read
Do: Chłopo Robotnik
Przypomniał mi Pan o tym człowieku. Najgorsze było w tym to, że ginął na oczach wszystkich. Strach przed złamaniem poprawności politycznej był dla większości paraliżujący. Skarleliśmy.
Dlaczego używasz wobec siebie tzw. pluralis majestatis?
Popraw na: "skarlałem". I to dawno…
Nietrafony strzał. Niepoprawne wplątanie
"pluralis majestatis". Coś się Panu plącze w pamięci, ale musiał mieć Pan mało srogiego nauczyciela łaciny, skoro pozwolił Pan sobie publicznie zademonstrować luki w wykształceniu.
Moja sugestia; proszę się skupić na komentowaniu zagadnień, a nie atakować forumowiczów, nawet jeżeli robi Pan to niezdarnie, potykając się o swoje nogi.
dziecinko, poczytaj, doucz się a potem brzdąkaj. Przyznaję, zrobiłem literówkę (winno być maiestatis).
Humorystycznie (wyjaśniam, bo twój skromny, pisiotrolski rozumek może nie "załapać") twoje komentarze można podsumować:
"Qui penis aquam turbat".
Nie będzie reasumpcji procesu, tym razem na żądanie i pod ścisłym nadzorem Zbigniewa Ziobry?
Niech żyje wolność nauki. Super. Cieszę się. Mam nadzieję że w przyszłości jakiś polski historyk opiszę w książce jak to podczas II wojny światowej Żydzi kolaborowali z Hitlerem i mordowali Polaków a także Żydów. Bo jest to udowodnione.
I mam nadzieję że wy Oko. Press. Nie nazwiecie takiego kogoś antysemitą. I będziecie bronić wtedy wolności nauki tak jka to robicie teraz. Nie zaprzeczam trzeba pisać o tym to co kiedyś złego robili Polacy ale trzeba pisać o wszystkich. A wy z nas robicie największych antysemitów.
Jeżeli te zbrodnie są udowodnione, a nikt z obrońców dobrego imienia, Prawdziwych-polaków, narodowców, oenerowców, endeków i innych nie opracował (naukowo!) tego tematu, świadczy to jedynie o pustyni umysłowej po tej stronie sceny politycznej, ubóstwie intelektualnym, czarnej dziurze myśli narodowej, abnegacji naukowej, prymitywizmie ideologicznym, wyprostowanym i wyprasowanym zwojom mózgowym narodowców.
A CO Z NARODEM WYBRANYM???
ciekawe, czy dożyję dnia, w którym Ż^^^i przeproszą nas, Polaków za zbrodnie dokonane przez kierownictwo Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na Narodzie Polskim???
Poniżej lista:
Roman Romkowski, właściwie Nasiek (Natan) Grinszpan-Kikiel, Józef Światło (pierwotnie Izaak Fleischfarb), Roman Garbowski (właściwie Rachamiel Garber), Zygmunt Okręt (właściwie Nechemiasz Okręt), Leon (Lew) Gangel, Michał Hakman (właśc. Mechel Hakman), Józef Różański (pierwotnie Józef Goldberg), Anatol Fejgin, Julia Brystiger z domu Prajs, Józef Kratko (syn Azriela i Bajli, brat Załmana-Zygmunta), Leon Andrzejewski ()właściwie Leon Ajzef), Józef Czaplicki (właściwie Izydor Kurc), Michał Taboryski właściwie (Mojżesz Taboryski), Mieczysław Mietkowski (właściwie Mojżesz Bobrowicki) i wielu innych…
Od wieków toczy się spór o miano narodu wybranego: naród Księgi czy chrześcijanie są nim. Jeżeli jako chrześcijanie wierzymy, że to my nim jesteśmy, wówczas trzeba pokornie uznać, że Naród Wybrany przez blisko dwa tysiące lat gnębił tego drugiego.
"Według sądu jedyna sytuacja, gdzie dopuszczalna byłaby ingerencja, to sytuacja „oczywistej nieprawdy”, „wynikająca za złej woli i przekłamania historycznego”."
Jak to się ma do niedopuszczalności oceny badań pracy historyka?
Wszak by taki wniosek nastąpił należy dokonać tej oceny badań.
"Oczywista nieprawda" to ocena intuicyjna a nie jestem pewien czy dla sądu jest to wystarczająca przesłanka.
Złą wolę należy wykazać a jak to uczynić bez oceny badań?
Nie jest także takie oczywiste dlaczego przy konflikcie dwóch dóbr jedno z nich ma być cenniejsze jako zasada?
Sprawy ocenia się indywidualnie a tu doszło w międzyczasie do ustalenia nieścisłości. Czy nie mamy do czynienia z oczywistą nieścisłością?
======
Ależ to proste! Autorzy książki nie napisali i nie wydali jej z zamiarem "naruszenia dobrego imienia" kogokolwiek. Autorzy zacytowali niejaką Esterę jako źródło historyczne. Nie przekłamali jej słów w" zamiarze" zdyskredytownia kogokolwiek.
I oto koniec, kropka. Inaczej sąd musiałby przesłuchać ową Esterę, aby stwierdzić lub odrzucić "oczywistą nieprawdę".
Brawo sędziowie !!!
Podejrzewam , że ZZ złoży kasację od wyroku. Życie sędziów sądu apelacyjnego także nie będzie odtąd usiane płatkami róż.
Jak zwykle przy okazji odzywają się różnej maści antysemici ( wbrew ich nadziejom Jezus nie urodził się w Częstochowie pod Giewontem) , którym każde wydarzenie jest doskonałym pretekstem do siania nienawiści i zarabiania na tym kasy. Udział kilkudziesięciu osób żydowskiego pochodzenia w zbrodniach powojennych organów bezpieczeństwa nie jest usprawiedliwieniem dla fałszowania Historii. Setki lat siania nienawiści do Żydów przez Kościół Kat. owocuje nadal i nie zanosi się na jakiś przełom .
Czytam i wspieram OKO.PRESS. Mam nadzieję, że dane i zarobki pisowskich trolli zostaną umieszczone na Narodowej Liście Hańby.
W pełni popieram ! Nie da się wymazać historii ani jej fałszować,a oskarżanie naukowców i tez popartych powojennymi faktami ( sprawy sądowe ) to hańba dla Polski, jesteśmy coraz bardziej izolowani w tym świecie i skończy to się znowu rozbiorami…twarzą na Wschód ! Smutne,ze nie uczymy się z naszej historii,tylko próbujemy udawać świętoszków i zamazywać zło…zamiast po ludzku oczyścić się z win, przyznając się do nich…byłoby łatwiej niż iść w zaparte !