0:000:00

0:00

OKO.press i Dziennik Gazeta Prawna napisały pierwsze o tym procederze:

Przeczytaj także:

Przypomnijmy: dr Bartosz Fiałek, rezydent w dziedzinie reumatologii, przewodniczący Regionu Kujawsko-Pomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, natrafił na ofertę pracy w publicznej przychodni specjalistycznej. W kontrakcie, który mu zaoferowano, pracodawca zaznaczył, że pensja lekarza zostanie pomniejszona o koszty zleconych przez niego badań.

Dr Fiałek sądził, że to nieporozumienie, jednak upewnił się, że kontrakt wygląda właśnie tak. Im mniej lekarz zleci badań, tym więcej zarobi. Nie zaakceptował takich warunków, uznając, że to niebezpieczna dla pacjentów, wręcz skandaliczna propozycja.

Są dowody na proceder!

Zaczął rozpytywać kolegów, czy ktoś zetknął się z podobną ofertą. Okazało się, że tak, a proceder jest stosowany w różnych publicznych placówkach w Polsce. Również prywatnych. Że dzieje się to już od dłuższego czasu, od 20 lat.

Jedna z lekarek powiadomiła go, że po miesiącu pracy, nie dość, że nie zarobiła ani grosza, musiała jeszcze z własnej kieszeni zwrócić 400 zł za zlecone badania. Zapłaciła i natychmiast odeszła z pracy.

Wiadomość o tym procederze wywołała poruszenie wśród czytelników, ale także niedowierzanie z wielu stron.

12 listopada 2019 dr Fiałek na swoim Facebooku opublikował kilka dokumentów stanowiących dowód na istnienie takich umów.

Część z nich zawierała informację, że lekarz ma ponosić 50 proc. kosztów badań, część, że płaci za niektóre badania, a za inne pracodawca, wreszcie część – tak jak w przypadku jego własnego kontraktu – obciążała lekarza kosztami badań w całości.

Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Pacjenta, a także Narodowy Fundusz Zdrowia.

To ogląd człowieka, który nie zarządza

Dyrektor biura prawnego RPP poprosił o przesłanie listy publicznych placówek, które proponują podobne kontrakty.

Przedstawiciel NFZ stwierdził natomiast, że istnieje prawdopodobieństwo, iż takie umowy są niezgodne z prawem. Wykonywanie badań diagnostycznych powinno być zdaniem Funduszu zgłaszane jako tzw. podwykonawstwo, a więc płacone z innych środków niż te zawarte w umowie. Fundusz obiecał przyjrzeć się sprawie.

14 listopada artykuł skandalicznym umowom poświęciła „Gazeta Wyborcza”. Tego samego dnia w porannej audycji radia TOK FM gościł prof. Wojciech Maksymowicz, neurochirurg, były minister zdrowia za rządów Jerzego Buzka, obecnie sekretarz stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Maksymowicz był liderem olsztyńskiej listy PiS w ostatnich wyborach do Sejmu z ramienia Porozumienia Jarosława Gowina, został posłem IX kadencji.

Prowadzący audycję red. Maciej Głogowski przytoczył fragment tekstu z „Wyborczej” stwierdzając, że przerzucanie na lekarza obowiązku płacenia za badania z jego pensji to absurd.

„Nie do końca” – odpowiedział Maksymowicz.

„Tak to wygląda na pierwszy rzut oka. Dlatego trzeba dokładnie zbadać sprawę. To jest ogląd człowieka, który nie zarządza. Jednego z rezydentów, pracowników” – stwierdził poseł.

Gdzie te współczynniki?

Dr Fiałek nie słyszał tej wypowiedzi. Powiadomiony o niej przez nas, stwierdził:

„Rzeczywiście, nie pełnię funkcji zarządczych w ochronie zdrowia, ale to właśnie mi zaproponowano takie niebezpieczne dla pacjentów i mnie samego warunki pracy w publicznym sektorze. Ta sytuacja okazuje się być powszechna.

To przykre, że starszy lekarz, parlamentarzysta, już na wstępie z lekceważeniem traktuje młodszego kolegę. Politykiem się bywa, lekarzem się jest.

Niezależnie od pełnionej funkcji i przynależności partyjnej, pan Maksymowicz powinien starać się poprawiać jakość systemu opieki zdrowotnej. I miał tę możliwość, będąc ministrem zdrowia. Bagatelizowanie głosu środowiska lekarskiego przez polityków doprowadziło do obecnego stanu ochrony zdrowia, który sprawia, że pacjenci umierają w kolejkach”.

Prof. Maksymowicz w dalszej części rozmowy w radio zaznaczył: „Powinniśmy się posługiwać jakimiś prawdziwymi współczynnikami, które występują w tej chwili, nawet, a nawet przede wszystkim w amerykańskiej służbie zdrowia”.

Warto przypomnieć, że według najnowszego raportu OECD Stany Zjednoczone w ubiegłym roku na ochronę zdrowia przeznaczyły 16,9 proc. swojego PKB (ponad 14 proc. stanowiły wydatki z budżetu). W tym samym czasie Polska wydała na zdrowie 6,3 proc. PKB, zaś wydatki publiczne stanowiły zaledwie 4,34 proc. PKB.

Maksymowicz nawiązał następnie do lekarzy rodzinnych mówiąc, że „w systemie to [badania diagnostyczne] musi być, nie w pojedynczych umowach”.

„Tu się w pełni zgadzam z byłym ministrem zdrowia” – mówi Fiałek.

„Szkopuł w tym, że to czcze gadanie i w systemie tego nie ma, ani nikt nie zamierza go reformować. Że na wszystko brakuje pieniędzy i dlatego pracodawcy starają się przerzucać obowiązek płacenia za badania na lekarzy” – dodaje.

Zbyt mało pieniędzy w systemie

Do 15 listopada 2019 dr Fiałek odebrał łącznie 24 sygnały od kolegów, którym zaproponowano nieprzyzwoite umowy.

„Część lekarzy nie chce do mnie przysyłać swoich umów. Wiedzą bowiem, że łatwo można byłoby ich na tej podstawie zidentyfikować, gdyż są jedynymi osobami w danym miejscu, którzy sprzeciwiali się takim warunkom” – mówi OKO.press.

„Wczoraj odezwał się ponownie dyrektor departamentu prawnego Rzecznika Praw Pacjenta z prośbą o przesłanie niezanonimizowanych umów. Odmówiłem, bo nie mogę przecież zdradzać swoich informatorów. Sądzę, że RPP powinno mieć instrumenty docierania do wskazanych wcześniej placówek” – dodaje.

14 listopada Fiałek umieścił na swoim Facebooku filmik, w którym zwraca się do pacjentów, lekarzy i pracodawców.

[0]=68.ARAaEk-_SUfFOPdvIwvxTo0bfdo_ZYORd_2JYdZkcU1Ag-EUlefdonYmgHZrRZXtNb4Ye5ing2DOz3VdxlFHxHCd_jw1Vz-BYuNuGNV4V1hdP3FEAKXrmYJvSL-8MJWGLhL4Dq2Yq4-n09ajjRizavttVfHtuKadKkEN2pPU44u7zLLExOg-C5ZaxvwtRNZUzRU7IwuNUfKv2bYSGYZY8yxR13vk4IDJazF3PIY7gBElIhFaaG6OswdXdC-z6MsoFpZfAkICernLOpiOKIQTSXF9VHTmZiNCoP1pzcydl1x0Sq0VRhGAQm7VVuDOUoEpKkMG4eAxoWRAQKmjuQryImmUiwa87oZYPxg

„To dzięki pacjentom, dzięki lekarzom, pracownikom ochrony zdrowia, a przede wszystkim mediom – to dzięki wam wszystkim mówimy o tej sytuacji głośno i mamy szansę, żeby ten zapis został usunięty z umów” – mówi Fiałek.

„Pracodawcy nie są winni. Pracownicy ochrony zdrowia nie są winni. Pacjenci – tym bardziej - nie są winni. Przyczyną tych skrajnie niekorzystnych i dla pacjentów, i dla pracowników ochrony zdrowia umów, jest bieda. Krocząca w systemie ochrony zdrowia bieda, która wymusza oszczędzanie na każdym kroku.

Źle zorganizowany system opieki zdrowotnej, niewspółmierne do potrzeb finansowanie sprawiają, że pracodawcy są zmuszeni do szukania oszczędności. Że pracodawcy szukając oszczędności proponują niekorzystne umowy, po to, żeby nie zostać posądzonym o niegospodarność. Po to, aby placówki lecznicze, które są przez nich prowadzone były rentowne, mogły świadczyć usługi, nie zostały zwyczajnie zamknięte.” (…)

„Jeżeli chcecie, wy lekarze, przyczynić się do ewentualnej zmiany tego fatalnego procederu, proszę zwracać się do mnie lub bezpośrednio do Rzecznika Praw Pacjenta” – apeluje Fiałek.

„Jesteśmy naprawdę na bardzo dobrym etapie, jeśli chodzi o tę sprawę. (…) Nie możemy dać [jej] umrzeć” – kończy związkowiec.

OKO.press będzie nadal pilnować losów tych umów. Czekamy na reakcję Rzecznika Praw Pacjenta i NFZ.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze