Rządząca partia zrozumiała, że jeśli zboczy z europejskiej ścieżki, ciężko będzie jej wygrać przyszłoroczne wybory, ale z drugiej strony większa kontrola nad trzecim sektorem i mediami mogłaby jej w tym pomóc. Czy wróci więc do tej ustawy nieco ją zmieniając?
Z ostatniej chwili: W piątek 10 marca większość parlamentarzystów obecna na sesji gruzińskiego parlamentu odrzuciła ustawę o agentach zagranicznych, mimo protestów szefa rządzącej partii.
Przeciw zagłosowało 35 spośród 58 obecnych posłów. Głosowanie odbyło się zaraz po rozpoczęciu sesji i nie było poprzedzone debatą.
Jak podaje portal OC Media, szef Gruzińskiego Marzenia, Irakli Kobachidze, zaraz po głosowaniu nadal bronił ustawy. Powiedział, że samo jej procedowanie pokazało, że w Gruzji działa bardzo wielu „agentów obcego wpływu”, którzy zajmują się nazywaniem wyborów „oszukańczym głosowaniem” oraz zajmują się „propagandą LGBT” oraz negowaniem Gruzińskiej Cerkwi Prawosławnej.
Dzień wcześniej, po drugiej nocy ostrych protestów w stolicy Gruzji sam rząd wstrzymał procedowanie ustawy o „zagranicznych agentach”, którą 7 marca parlament Gruzji przy pierwszym czytaniu przyjął. Ustawa nosi tytuł „O przejrzystości zagranicznych wpływów”, to tzw. wariant gruziński (podobnie brzmiący, tzw. wariant amerykański, „O rejestracji zagranicznych agentów”, nie był tego dnia procedowany).
Było to działanie z zaskoczenia, ponieważ rozpatrywanie obu projektów ustaw zaplanowane było na czwartek, 9 marca.
Przyjęcie ustawy wywołało silną reakcję społeczeństwa gruzińskiego i doprowadziła do ogromnych, dwudniowych protestów pod parlamentem w Tbilisi oraz w innych miastach Gruzji. Władza za wszelką cenę starała się je stłumić. Przeciw protestującym wyszedł specnaz, policja oraz wyjechały armatki wodne. Władza użyła także gazu łzawiącego oraz granatów hukowych.
W ciągu dwóch dni zatrzymano też 133 osoby, w tym Zuraba Dżaparidze, przewodniczącego opozycyjnej partii Girczi.
Na fali protestów rządząca od 2012 roku partia Gruzińskie Marzenie 9 marca wczesnym rankiem wydała oświadczenie:
"Widzimy, że przyjęty projekt ustawy wywołał kontrowersje w społeczeństwie. Machinie kłamstw udało się przedstawić projekt ustawy w negatywnym świetle i wprowadzić w błąd część społeczeństwa. Projektowi ustawy nadano fałszywą etykietę »prawa rosyjskiego«, a jego przyjęcie w pierwszym czytaniu zostało przedstawione części społeczeństwa jako odejście od kursu europejskiego.
Oprócz tego radykalne siły były w stanie wciągnąć część młodzieży w nielegalne działania. Dziękujemy bohaterskim pracownikom organów prawa, którzy cierpliwie i zgodnie z najwyższymi standardami reagowali na przemoc.
Powinniśmy jak najbardziej poważnie podchodzić do pokoju, spokoju i ekonomicznego rozwoju naszego kraju oraz drodze Gruzji do integracji z Unią Europejską. Dlatego uważamy, że nie warto tracić energii naszych obywateli na walkę z władzą, a przekierować ją na rozwój naszego kraju.
Biorąc pod uwagę wszystko to, co zostało wyżej wymienione, my, jako odpowiedzialna przed każdym członkiem społeczeństwa władza, zdecydowaliśmy bezwarunkowo odwołać poparty przez nas projekt ustawy bez żadnych dyskusji.
Kiedy opadną emocje, postaramy się lepiej wytłumaczyć, w jakim celu przyjęliśmy ten projekt ustawy i dlaczego tak ważne było zabezpieczenie przejrzystości zagranicznych wpływów w naszym kraju. Z tego powodu zainicjujemy spotkania z ludźmi i przekażemy opinii publicznej całą prawdę o każdym szczególe tej sprawy.
Działamy ze szczególną odpowiedzialnością, którą jako siła rządząca, niesiemy przed każdym członkiem społeczeństwa.
Gruzja utrzyma pokój i stabilność i dalej będzie dumnie kroczyć w stronę Europy, bo taki jest wybór gruzińskiego społeczeństwa".
Po ogłoszeniu oświadczenia internet obiegły informacje o zwycięstwie demokracji i sile społeczeństwa obywatelskiego. W tym samym czasie larum podniosły organizacje pozarządowe Stowarzyszenie Młodych Prawników, prężnie działający Ruch Wstydu oraz think tank Democracy Research Institute (DRI).
Wszelkimi możliwymi sposobami informowali obywateli i obywatelki Gruzji, że po pierwsze: Gruzińskie Marzenie nie wspomniało o tzw. amerykańskim projekcie ustawy, który w dalszym ciągu może być procedowany; a po drugie i najważniejsze: samo złożenie deklaracji przez rządzącą partię nic nie zmienia. Ustawa bowiem nadal pozostaje „aktywna” po pierwszym czytaniu i może trafić do „zamrażarki”.
"Zgodnie z artykułem 112 regulacji parlamentu projekt ustawy powinien zostać poddany drugiemu czytaniu w ciągu trzech tygodni" – tłumaczy prawniczka, Nino Bolkwadze.
"Jeśli nie uda się tego zrobić w określonym terminie, to Biuro parlamentu może go przedłużyć na czas nieokreślony w regulaminie. W takiej „zamrażarce” projekt może przeleżeć nawet kilka miesięcy, ale w każdej chwili można go wyciągnąć i przyjąć w drugim czytaniu, po którym wejdzie w życie. Można to zrobić nawet po cichu albo szantażować nim społeczeństwo".
Organizacje pozarządowe podkreślają: "Aby więc skutecznie »pozbyć« się prawa o „zagranicznych agentach” należy zwołać sesję plenarną i głosować za jego odwołaniem. To jedyna skuteczna droga. Co zaś tyczy się projektu ustawy „O rejestracji zagranicznych agentów” sprawa jest prostsza. Starczy, że autorzy, czyli deputowani z ruchu Siła Ludu, podpiszą się pod odwołaniem projektu".
Jednak zamiast tego, w ciągu dnia odwołano zaplanowane na trzy dni sesje parlamentu, tłumacząc to koniecznością przeprowadzenia prac remontowych budynku, który został uszkodzony podczas protestów.
Jak podaje portal OC Media, w ciągu dnia w oknach parlamentu zakładano kraty, a w najbliższej okolicy zamontowano dwie nowe kamery.
W związku z tym działacze oraz partie opozycyjne zapowiedzieli pod parlamentem demonstrację, która rozpoczęła się o godzinie 19:00 w czwartek, 9 marca. Protestujący już w ciągu dnia ogłosili swoje żądania.
Oczekiwali: definitywnego wycofania się z prac nad projektami, wypuszczenia wszystkich zatrzymanych podczas ostatnich dni oraz wszczęcia śledztwa przeciw osobom z organów bezpieczeństwa, które dopuściły się przemocy wobec protestujących.
Tego samego dnia, 9 marca, z aresztu wypuszczono wszystkich zatrzymanych, a w godzinach wieczornych władze podały do wiadomości, że w piątek, 10 marca, o godzinie 11:45 rozpocznie się sesja plenarna, podczas której większość parlamentarna ma zagłosować przeciw projektowi ustawy o zagranicznych agentach. Protest 9 marca był pokojowy i, zdaniem świadków, mniej liczny niż w poprzedzające dni.
Organizatorzy namawiali do zebrania się pod budynkiem parlamentu w Tbilisi już od godziny 11.
W reakcji na te żądania w piątek 10 marca rano parlament odrzucił ustawę o zagranicznych agentach.
Celem ustawy są media i organizacje pozarządowe, które dostają wsparcie z zagranicy (co najmniej 20 proc. finansowania). Samo procedowanie tych projektów potępiło nie tylko społeczeństwo gruzińskie, ale także sportowcy i celebryci.
Spotkało się też z ostrą krytyką na arenie międzynarodowej, zarówno ze strony Unii Europejskiej, USA, międzynarodowych organizacji zajmujących się prawami człowieka i ONZ.
Należy pamiętać, że w sierpniu 2022 roku Gruzja, w odróżnieniu od Mołdawii i Ukrainy, nie otrzymała statusu kraju kandydackiego do Unii Europejskiej. Została jej natomiast przyznana perspektywa europejska, zgodnie z którą zobowiązała się do wypełnienia 12 punktów, by móc na nowo ubiegać się o status.
Sądząc po reakcji przedstawicieli UE samo procedowanie projektu ustawy o zagranicznych agentach źle odbiło się na wizerunku Gruzińskiego Marzenia, niemniej rządząca partia rozpoczęła już proces odkręcania i wybielania swoich decyzji.
Wycofując się z dalszego procedowania projektu ustawy dali sygnał Gruzinom, że współpraca z UE jest dla nich priorytetem. Przekuli więc niekorzystną sytuację w swój sukces i wskazali winnego złej interpretacji ich zamiarów.
Winne są, zgodnie z oświadczeniem, „radykalne siły”, które wciągnęły młodzież w nielegalne działania. Pod tym pojęciem należy prawdopodobnie dopatrywać się „radykalnej opozycji”. Gruzińskie Marzenie w oświadczeniu obiecuje także „objaśnić” społeczeństwu przyczyny konieczności wprowadzenia prawa o zagranicznych agentach, kiedy opadną już emocje.
Zdaje się jednak, że rządząca partia zrozumiała, że jeśli zboczy z europejskiej ścieżki ciężko będzie jej wygrać przyszłoroczne wybory, a nie ulega wątpliwości, że na tym zależy im najbardziej. I niewątpliwie większa kontrola nad trzecim sektorem i mediami mogłaby im w tym pomóc.
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Komentarze