"Popchnął Adama Rzeszota, przyparł go do ściany i chciał koniecznie wręczyć mu to wypowiedzenie". Mamy pełne nagranie ze spotkania, na którym prezes LOT próbował zwolnić związkowców zaproszonych pod pretekstem rozmów. Potwierdza ono słowa strajkujących. W międzyczasie wysłano maile z wypowiedzeniem do kilkudziesięciu osób. Trwa szósty dzień strajku
Od czwartku 18 października 20018 trwa strajk pod siedzibą PLL LOT. Na miejscu jest kilkadziesiąt osób.
"Strajk się powiększa, przychodzą do nas nowe osoby, odmawiają rejsów" – mówi OKO.press wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Agnieszka Szelągowska. "Nasz strajk ma efekt i ten efekt będzie się teraz pogłębiał. Odmawiają lotów kapitanowie Boeinga 787, to znaczy, że długi dystans będzie zagrożony. LOT za chwilę będzie miał jeszcze większy kłopot, bo te wszystkie osoby, które latają od 5 dni, nie mogą latać bez ustanku, potrzebują odpoczynku. Albo będzie dochodziło do naruszeń prawa lotniczego w zakresie przepisów o czasie pracy, albo będą odwoływane następne rejsy".
Gdy rozmawiamy, do strajku dołącza kolejny pilot. Obecni witają go oklaskami i uściskami.
Inny pilot, pracownik LOT z kilkunastoletnim stażem, pokazuje nam maila. Kilka zdań o rozwiązaniu umowy ze względu na "ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych".
"Tak się spieszyli, że pomylili moją płeć i napisali, że zwalniają »panią«" – mówi.
Wczoraj wypowiedzenia dostało kilkadziesiąt osób. Właśnie w taki sposób - przy pomocy lakonicznego maila z kilkoma załącznikami. Przedstawicieli strajkujących prezes próbował jednak zwolnić osobiście.
"Zostaliśmy zaproszeni jako międzyzwiązkowy komitet strajkowy" – mówi Szelągowska. "W tytule zaproszenia było, że mamy rozmawiać o trudnej sytuacji spółki. Poszliśmy na spotkanie w dobrej wierze. Mieliśmy jeden warunek brzegowy: chcemy, żeby strajkujący zostali wpuszczeni do środka budynku. Prezes się do tego nie odniósł, prowadził za to jakieś długie monologi. Ale postanowiliśmy zostać, licząc na to, że jakaś agenda zostanie ustalona. Gdy rozmawialiśmy, wszedł kolega i pokazał mi na telefonie, że ludzie na dole dostają wypowiedzenia dyscyplinarne. Pokazałam ten telefon – to był email z wypowiedzeniem – i zapytałam, co zarząd spółki ma do powiedzenia na ten temat.
Wtedy wyjęto z teczki zwolnienia dyscyplinarne dla mnie i Adama Rzeszota. Przerwaliśmy to spotkanie i chcieliśmy wyjść. Prezes lotu nam chciał to uniemożliwić siłą wręczając nam te wypowiedzenia.
Popchnął Adama Rzeszota, przyparł go do ściany i chciał koniecznie wręczyć mu wypowiedzenie. Udało mi się przemknąć koło prezesa i wyjść na zewnątrz. Kiedy wychodziliśmy, cały czas za nami szedł prezes i odczytywał treść tego wypowiedzenia. To jest tak żenujące, że trudno uwierzyć. Odczytywał cały czas to wypowiedzenie, jak adwokat w amerykańskich filmach".
Nagranie do którego uzyskaliśmy dostęp, potwierdza słowa Szelągowskiej. Publikujemy jego fragmenty.
[video width="1080" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2018/10/lot-strajk.mp4"][/video]
Strajk pracowników Polskich Linii Lotniczych LOT trwa od 5.00 rano 18 października. Bezpośrednią przyczyną jest zwolnienie dyscyplinarne przewodniczącej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Moniki Żelazik.
Zatrudnieni w państwowej spółce od lat domagali się przywrócenia dawnych zasad pracy i budżetu płac z 2010 roku. Regulamin wynagrodzeń został wypowiedziany w 2013 roku, kiedy LOT znalazł się w złej sytuacji finansowej. Od tego czasu sytuacja spółki poprawiła się, ale prekaryzacja zatrudnienia w LOT postępuje.
Prawie połowa pensji pracowników opiera się na nieregularnych dodatkach w różnej wysokości. W takiej sytuacji np. choroba pracownika skutkuje niższymi zarobkami. Pilotki i stewardzi, którzy chcą pracować dla LOT-u, muszą założyć jednoosobową działalność gospodarczą.
Prezes PLL LOT Rafał Milczarski wypycha też etatowych pracowników na samozatrudnienie. Chwali się, że „jest zwolennikiem tego, żeby ludzie brali sprawy w swoje ręce i mogli się rozwijać”.
Milczarski nazywa to formułą "business to business" (kontrakt między dwoma przedsiębiorstwami), tak jakby istniała symetria między spółką o wielomiliardowych obrotach, a jednoosobową działalnością gospodarczą. Piloci, z którymi rozmawialiśmy, wskazują, że to rozwiązanie jest nie tylko jest fatalne dla pracowników, ale jest też po prostu niebezpieczne. Gdy piloci nie latają z powodu choroby, nie zarabiają - finansowa presja może więc zmuszać ich do ignorowania choroby. Na śmieciówkach zatrudniane są także stewardessy – ich zarobki są nie tylko niestabilne, ale też bardzo niskie.
"Na dzisiaj głównym postulatem i warunkiem brzegowym rozmów jest przyjęcie do pracy wszystkich zwolnionych i zdymisjonowanie Andrzeja Milczarskiego" - mówi Szelągowska. "Z tą osobą, która zawiodła dzisiaj w sposób haniebny nasze zaufanie, po prostu nie jesteśmy w stanie pracować. Jako pracownicy, po prostu nie szanujemy go.
Uważamy go za osobę, która nie powinna rządzić ludźmi. Jest nieszczery i nie jest zdolny do porozumienia na ogólnoludzkich zasadach".
Przykłady? Jeden z pilotów opowiada OKO.press o uciążliwych, drobiazgowych kontrolach jakim jest poddawany. To działanie w stylu Milczarskiego - wszyscy nasi rozmówcy skarżą się, że zakład pracy, w którym ludzi darzyli się nawzajem szacunkiem, został zmieniony w miejsce skrajnie opresyjne i nieprzyjazne. Pracownicy zostali zmienieni w niewolników, mówi na udostępnionym nam nagraniu Monika Żelazik.
"Około dwa miesiące temu, firma LOT postanowiła sprawdzać nasze bagaże na lotnisku Chopina" - mówi Szelągowska. "Nie pod kątem bezpieczeństwa, ale pod kątem - jak nam się sugeruje - wynoszenia artykułów z pokładu samolotów. Zamiast zrobić to zgodnie z przepisami i zatrudnić straż przemysłową i poddawać kontroli wszystkich pracowników, LOT podpisał umowy z pracownikami firmy ACS, która zajmuje się sprawdzaniem bagaży przy wejściu do strefy bezpieczeństwa lotniska Okęcie pod kątem obecności materiałów niebezpiecznych. I ci ludzie w ramach swojego dnia wolnego, mając przy sobie jakieś zlecenie czy upoważnienie - podpisane nie wiadomo przez kogo, bez żadnego stempla potwierdzającego autentyczność - łapią nas przy wyjściu z samolotu, bardzo często w obecności pasażerów i żądają otwierania bagażu.
My się na to nie możemy zgodzić. Poza tym, że jesteśmy pracownikami, jesteśmy też obywatelami. Jeśli LOT-owi się wydaje, że mogą jednym podpisem o czymś takim zdecydować, naruszać czyjąś godność i prawo do prywatności, to my protestujemy.
Dziś PLL LOT wręczył pilotom pisma przedsądowe z wezwaniem do zapłaty odszkodowania za odwołane loty. Domaga się od nich po kilkaset tysięcy złotych.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze