0:000:00

0:00

"Sędziowie z Krajowej Rady Sądownictwa mogą sobie mówić, co chcą. W mojej ocenie w tym składzie jest to skompromitowana instytucja" - ogłosił w wywiadzie dla Telewizji Republika wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Ostrą ocenę wiceminister uzasadnił trzema argumentami: sprawami, w których jego zdaniem Krajowa Rada Sądownictwa się nie wypowiadała, choć powinna.

Jednak we wszystkich trzech sprawach KRS się wypowiadała i to wielokrotnie - konsekwentnie więc minister Patryk Jaki powinien wsłuchać się w głos Krajowej Rady Sądownictwa, ponieważ jego niska ocena tej instytucji wynikała nie z faktów, a ze zwykłego braku wiedzy.

Trzy opinie KRS ws. reprywatyzacji w Warszawie...

Jak spojrzymy na gigantyczne złodziejstwo związane z reprywatyzacją w Warszawie (...) to słyszał pan, żeby Krajowa Rada Sądownictwa się w tej sprawie wypowiedziała? Albo kiedy dzieci zabierano za biedę? Nie!
Bzdura. KRS wypowiadała się i o reprywatyzacji, i o odbieraniu dzieci.
"W punkt", TV Republika,30 stycznia 2017

W sprawie reprywatyzacji w Warszawie wiceminister powinien zajrzeć opinii Krajowej Rady Sądownictwa na temat jednego z projektów ustawy reprywatyzacyjnej z 2014 roku. Patryk Jaki dowiedziałby się z tego pisma, że "w ocenie Krajowej Rady Sądownictwa istnieje potrzeba ustawowego uregulowania tej problematyki" choć poselski projekt daleki był - zdaniem Rady - od wzorowego aktu prawnego.

Dwie kolejne opinie KRS opublikowała już po wybuchu afery reprywatyzacyjnej jesienią ubiegłego roku. 14 paźdzernika 2016 r. KRS wskazała błędy w poselskim projekcie ustawy regulującej tę problematykę, a 16 grudnia wskazała rządowi możliwości przeciwdziałania negatywnym konsekwencjom błędnych decyzji urzędników i wymiaru sprawiedliwości bez powoływania "Komisji do spraw usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich wydanych z naruszeniem prawa", czego chcieli wówczas ministrowie Zbigniew Ziobro i Jaki.

To Krajowa Rada Sądownictwa wytknęła ministerstwu sprawiedliwości, że napisana przez nich ustawa jest dziurawa i wewnętrznie sprzeczna.

Kompromitacją autorów projektu było dostrzeżenie przez KRS, że ponieważ "dziewięcioosobowa Komisja jest zdolna do podejmowania czynności w składzie co najmniej pięciu członków" to "w postępowaniu odwoławczym sprawę zawisłą przed Komisją na skutek wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy, będą rozpatrywały te same osoby, które wydały zakwestionowaną decyzję".

Przeczytaj także:

... i szereg wypowiedzi o odbieraniu dzieci

Jaki sięga tu po PiS-owski "brief", czyli ściągawkę dla polityków PiS na weekend 28-29 stycznia 2017, która wyciekła do mediów. Wiedzą z niej, co mają mówić w mediach. W rubryce 9.SĄDY instrukcja podaje kilka "argumentów", a wśród nich właśnie ten: "Sędziowie nie reagowali w przeszłości, gdy sądy zabierały dzieci rodzicom z powodu biedy".

Cały wkład Jakiego polega na podstawieniu "KRS" w miejsce "sędziów" i nadaniu tezie formy pytania retorycznego: "Słyszał pan, żeby KRS się wypowiedziała, kiedy sądy dobierały rodzicom dzieci za biedę?". W swoich innych występach Jaki ten sam zarzut stawiał Trybunałowi Konstytucyjnemu. Patryk Jaki, autor projektu ustawy zakazującej sądom odbierania dzieci "za biedę", zapewne wie, że te zarzuty są nie tylko absurdalne, ale po prostu fałszywe.

Krajowa Rada Sądownictwa zajmowała się sprawami pokrzywdzonych dzieci. Takich wypowiedzi jest cały szereg. Uchwała 11 września 2015 roku KRS dotyczyła umieszczenia małoletnich dzieci w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym i rodzinie zastępczej przez Sąd Rejonowy w Nisku. "Krajowa Rada Sądownictwa informuje, że przeprowadziła lustrację postępowania sądowego, w którym wydano orzeczenie będące przedmiotem krytyki (...) stwierdziła, że czynności Sądu były uzasadnione i zostały podjęte dla dobra małoletnich dzieci, w celu zapewnienia ich prawidłowego rozwoju". Wyjaśniła, że w Nisku dzieci nie zostały odebrane rodzicom "za biedę", ale "mimo ustanowienia nadzoru kuratora sądowego oraz skierowania do pomocy rodzinie asystenta rodziny, rodzice nie podjęli współpracy, ani nie wykonali zarządzeń wydanych w celu zapewnienia dzieciom należytej koniecznej opieki, i przywrócenia w mieszkaniu zajmowanym przez rodzinę stanu, w którym nadawałoby się ono do normalnego użytkowania, przy zachowaniu elementarnych zasad higieny".

We wrześniu 2016 roku rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa tłumaczył, że "nie ma i nie było w Polsce przypadku, by sąd tylko za biedę odbierał dzieci. Zazwyczaj w parze szły: nałóg w postaci alkoholizmu czy narkomanii, patologia o której nie mogliśmy powiedzieć, bądź choroba psychiczna lub totalna nieporadność związana ze stanem psychofizycznym". Żurek przypomniał też, że ponieważ sądy prowadzą takie sprawy z wyłączeniem jawności, to potem rodzice mogą skarżyć się w mediach, a sąd musi milczeć.

Sprawa prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie

Krajowa Rada Sądownictwa jest aktywna, kiedy trzeba uderzyć w PiS (...) albo bronić układów - tak jak w Krakowie, gdzie w Sądzie Apelacyjnym działo się gigantyczne złodziejstwo.
Fałsz. KRS krytykowała fikcyjny nadzór prezesów nad dyrektorami.
"W punkt", TV Republika,30 stycznia 2017

Również ten argument ministra Jakiego jest chybiony - Krajowa Rada Sądownictwa nie stanęła w obronie prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, Krzysztofa Sobierajskiego, którego minister Ziobro postanowił odwołać (na co potrzebuje zgody KRS) po tym, jak szereg pracowników krakowskiego sądu zatrzymało CBA. W sprawie chodzić ma o nadużycia w Centrum Zakupów dla Sądownictwa, które działa przy krakowskim sądzie. Podejrzanymi są dyrektor Sądu Apelacyjnego, główna księgowa, były dyrektor Centrum oraz dwóch biznesmenów. Prezesowi sądu natomiast nie postawiono żadnych zarzutów.

Tezie Jakiego o "obronie układu" przeczy to, że po otrzymaniu wniosku Zbigniewa Ziobry o zgodę na odwołanie prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie zwołano nadzwyczajne posiedzenie Krajowej Rady Sądownictwa. KRS nie podjęła decyzji tylko dlatego, że sędzia Sobierajski sam zrezygnował z pełnionego stanowiska, jeszcze przed spotkaniem Rady.

Sędzia Sobierajski powiedział wówczas przed kamerami to, co KRS nagłaśnia od lat - że rozdzielenie funkcji prezesów sądów, którzy nadzorują pracę sędziów, od funkcji dyrektorów, odpowiadających za zarządzanie instytucją nie tylko zagraża dwuwładzą w sądach i umożliwia ministerstwu sprawiedliwości pośrednie, łamiące trójpodział władzy ingerowanie w ich pracę, ale równocześnie uniemożliwia prezesowi sądu sprawowanie realnej kontroli nad działaniami dyrektora, którego jest formalnym przełożonym.

Problemy wynikające z tego rozdziału KRS podnosiła m.in. we wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w 2016 roku i podczas podczas konferencji w 2015 roku.

Udostępnij:

Stanisław Skarżyński

Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.

Komentarze