Wbrew temu, co mówi minister środowiska Henryk Kowalczyk, kornik drukarz nie "zeżarł" w Puszczy Białowieskiej wszystkich świerków. Zostało ich tam jeszcze ponad 60 proc., licząc według stanu z 2012 roku. Niestety, w tej sprawie szef resortu wykazuje się zdumiewającą niekompetencją
"Rozpoznałem wszystkie problemy, które wynikają z konfliktu dotyczącego puszczy z Komisją Europejską i Trybunałem" - powiedział minister środowiska Henryk Kowalczyk.
Jednak gdy słucha się tego, co minister środowiska Henryk Kowalczyk ma do powiedzenia na temat kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej, można się zastanawiać, skąd to dobre samopoczucie ministra.
Pozostaje się cieszyć deklaracją ministra, że Polska zastosuje się do wszelkich decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE). Ta gorliwość w praworządności jest budująca, bo jego poglądy na sprawę - podobnie jak jego poprzednika, Jana Szyszki - jeżą włosy na głowach ekologów i naukowców.
„To ile jeszcze w sumie trzeba będzie świerków wyciąć w Puszczy Białowieskiej?" - zapytał prowadzący program w Radiu Zet Konrad Piasecki. A minister odpowiedział:
On zeżarł świerki. To znaczy nie zeżarł dokładnie... Osłabił. Nie, one już obumarłe są.(...) W tej chwili trzeba by było prawie wszystkie wyciąć.
Słowa ministra sugerują, jakoby kornik zabił niemal wszystkie drzewa tego gatunku. A to nieprawda.
"Od 2012 do dziś w wyniku gradacji kornika drukarza zamarło ok. 31-35 proc. wszystkich świerków po polskiej stronie Puszczy Białowieskiej" - mówi OKO.press dr hab. Przemysław Chylarecki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN.
"Czyli nie ma racji minister Kowalczyk, który twierdzi, że świerków w Puszczy Białowieskiej już nie ma. Są. Dwie trzecie świerków nadal stoi" - dodaje naukowiec.
Co najważniejsze i na co wskazuje większość badaczy
walka z kornikiem drukarzem w Puszczy Białowieskiej za pomocą wycinki to bezsens.
Dlaczego? Bo Puszcza Białowieska jest mieszanką obszarów podlegających różnym reżimom ochronnym. W jednych miejscach można ciąć – lasy gospodarcze – w innych absolutnie wycinać nie wolno (np. rezerwaty, strefy ochronne UNESCO). A kornik lata, gdzie chce. Co z tego, że wytnie się drzewa z żerującym kornikiem w jednej części lasu, gdy będzie on dalej obecny tam, gdzie nie wolno wycinać?
Zresztą nie za bardzo wiadomo - a Kowalczyk tego nie wyjaśnia - jaki miałby być sens wycięcia wszystkich martwych świerków. Tak zwane cięcia sanitarne należy prowadzić tylko wtedy, gdy owad jeszcze jest pod korą i nie wyleciał z drzew.
Ścinka zabitych przez chrząszcza drzew - z punktu widzenia skuteczności walki z tym owadem - nie ma żadnego sensu, bo kornika w nich już nie ma.
No chyba że ze względów ekonomicznych, dla celów sprzedaży tego drewna. Ale tego zabronił Polsce TSUE, a sam Kowalczyk takiej możliwości w rozmowie w ogóle nie zasugerował.
Przypomnijmy, że ze względów bezpieczeństwa w Puszczy Białowieskiej można wycinać tylko drzewa stojące w pobliżu ważnych dróg i innej infrastruktury. Tak 20 listopada 2017 roku nakazał Polsce TSUE. I zagroził karą w wysokości 1o0 tys. euro dziennie, jeśli Polska się nie zastosuje. Nieoficjalne jeszcze informacje mówią, że kary nie będzie, czyli Polska - co zresztą podkreśla przy każdej okazji minister - zastosowała się do żądania.
W rozmowie z "RP" pt. "Harwestery nie wrócą do puszczy" minister zwrócił uwagę, że gradacja kornika wyhamowała. Ale zupełnie błędnie określił jej przyczynę.
Tempo przyrostu kornika spadło, dlatego że w puszczy jest już coraz mniej żywych świerków.
"To prawda, że tempo gradacji kornika drukarza spadło. W 2017 roku zmniejszyło się ono czterokrotnie w porównaniu z latami 2012-2013" - mówi OKO.press Chylarecki.
Uczony podkreśla, że tempo przyrostu kornika spada stale od 2013 roku. "A to znaczy, że czynnikiem hamującym nie były zmasowane wycinki - takie jak ta w 2017 roku - bo ich jeszcze wtedy nie prowadzono".
Przyrost liczebności nie został też wyhamowany przez aktywność samego kornika, przez którą obumarła część puszczańskich świerków.
"W Puszczy nadal stoi ok. 65 proc. wszystkich drzew tego gatunku, licząc według danych z 2012 roku. To zbyt dużo, by gradacja kornika zatrzymała się, bo - mówiąc kolokwialnie, terminologią pana ministra - nie ma on co »żreć«" - tłumaczy dr hab. Chylarecki.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze