0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej sędzia Wojciech Hermeliński jest jednym z najostrzejszych krytyków kodeksu wyborczego przygotowanego przez PiS i przedstawionego w listopadzie 2017 roku. Jego krytyka przynosi rezultaty: w grudniu rządzący wycofali się z części niepokojących zmian. Jednak Hermeliński nie daje za wygraną. Jego zdaniem proces wyborczy wciąż jest zagrożony przez "pisaną na kolanie" ordynację. We wtorek 19 grudnia 2017 spotka się z Andrzejem Dudą.

„Nie wypada mi prezydenta nakłaniać do jakiejś decyzji, bo to pan prezydent sam najlepiej wie, ograniczę się do uwypuklenia kwestii, które uważamy za bardzo niebezpieczne dla procesu wyborczego” – mówił dyplomatycznie sędzia Hermeliński w Faktach po Faktach TVN24.

Heremeliński bywa jednak bardziej bezpośredni w swojej krytyce. Przypominamy, co sędzia mówił i mówi o projekcie zmian ordynacji.

"Mały Kazio" robi wybory

W pierwotnym projekcie, który wpłynął do Sejmu 1o listopada, PKW wskazała aż 18 elementów, które jej zdaniem budziły poważne zastrzeżenia. Najgłośniejsza stała się kwestia komisarzy wyborczych dzielących Polskę na okręgi wyborcze.

Dotychczas o podziale na okręgi wyborcze decydowały samorządy – rady gmin i sejmiki. Według projektu ordynacji miało to robić 396 komisarzy wyborczych powiatowych i wojewódzkich. Miała powołać ich samodzielnie PKW. Dotąd, komisarze (było ich tylko 51) odpowiadali za przeprowadzanie wyborów, ale nie za wyznaczanie okręgów.

PKW ostrzegła, że od komisarzy ma się wymagać teraz jedynie wykształcenia prawniczego i nie ma już wymogu ich apolityczności – do tej pory komisarze byli sędziami i obowiązywał ich ten wymóg. Co więcej, komisarze mieli być powołani w zabójczym tempie 60 dni od wejścia w życie ustawy.

"Powołanie na tak odpowiedzialną funkcję powinno być poprzedzone analizą doświadczenia zawodowego kandydata i spotkaniem z nim" - napisała PKW w oświadczeniu, które ukazało się kilka dni po ujawnieniu projektu zmian w ordynacji. "Komisja nie będzie w stanie w tak krótkim czasie dokładnie zweryfikować każdego z kandydatów".

„Mamy poważne obawy co do sposobu podziału na okręgi czy obwody, nie możemy wykluczyć swoistego żonglowania okręgami” – powiedział 16 listopada na konferencji prasowej przewodniczący PKW, sędzia Wojciech Hermeliński. I określił autora projektu nowej ordynacji jako „małego Kazia”.

W grudniu Sejm uwzględnił większość zastrzeżeń PKW. Uprawnienia do wyznaczania granic okręgów pozostaną w samorządach, komisarzy nie będzie prawie 400 lecz 100. Jednak zdaniem Hermelińskiego wciąż jest się czego obawiać.

Przeczytaj także:

PKW będzie wydmuszką

„Zmiany w kodeksie wyborczym świadczą o lekceważeniu Państwowej Komisji Wyborczej” - w ten sposób Hermeliński komentował grudniowe poprawki do projektu ordynacji wyborczej. „Wkraczamy w system rządowy”.

Poprawki przyjęte przez Sejm 14 grudnia 2017 roku dają bowiem dużą władzę Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji. Będzie on wskazywał kandydatów na komisarzy wyborczych i na szefa Krajowego Biura Wyborczego. Choć komisarze będą mieli mniejszą niż pierwotnie planowano władzę, proponowany tryb ich powoływania wzbudził kolejne zastrzeżenia szefa PKW.

Jeżeli PKW w ciągu dwóch miesięcy nie wybierze komisarzy, powoła ich minister. Jeżeli PKW uzna, że któryś z kandydatów jest nieodpowiedni, to szef resortu i tak będzie mógł go powołać. „Trudno zaakceptować sytuację, że pełnomocnicy, z którymi mamy pracować, i za których bierzemy odpowiedzialność, będą nam narzucani” – mówił sędzia. Minister ma też wskazać trzech kandydatów na szefa Krajowego Biura Wyborczego. KBW zajmuje się administracyjną, techniczną i finansową stroną wyborów. Obecna szefowa Biura ma stracić stanowisko miesiąc po wejściu ustawy w życie.

„KBW to jest filar, na jego barkach spoczywa zasadniczy ciężar przeprowadzenia wyborów, chcemy na jego czele kandydata apolitycznego, o doskonałej wiedzy i praktyce” – mówił Przewodniczący PKW na konferencji prasowej. Dotychczasowe rozwiązania zakładały wybór szefa KBW spośród kandydatów zgłaszanych przez Sejm, Senat i Prezydenta RP. "Teraz przepis ten idzie jeszcze w dalszym kierunku. Nie można powiedzieć, że jest to z deszczu pod rynnę, czy «zamienił stryjek siekierkę na kijek», bo to jest jeszcze gorsze".

„Jeśli nam się ogranicza kompetencje, to my stajemy się taką wydmuszką” – mówił w programie Fakty po Faktach TV.

Podkreślił, że bez Krajowego Biura Wyborczego PKW nie jest w stanie przeprowadzić wyborów. „To jest bat na PKW, nie daje się nam możliwości zakwestionowania któregoś z trzech kandydatów na Szefa Biura, w zamian mówi się, że jak nie przyjmiemy któregoś z nich, to minister wyznaczy" - stwierdził Hermeliński. I dodał: "Minister spraw wewnętrznych tworzy sobie z PKW parawan, który ma legitymizować wybory czynione przez ministerstwo”.

Hybryda i bezhołowie

"Nawet oskarżony ma prawo domagać się zmiany obrońcy, jeśli uważa, że jest źle broniony. My takiego prawa nie mamy" - mówił sędzia na konferencji prasowej.

"Po co ten kamuflaż? - pytał. "Czy nie lepiej byłoby, gdyby szef MSWiA wziął na siebie obowiązek wybierania komisarzy i szefa KBW? Uczciwiej będzie, gdy minister weźmie na siebie odpowiedzialność za wybory, a nie PKW, którą traktuje się jak kwiatek do rządowego kożucha, a KBW czyni się agendą rządową".

"W tytule ustawy jest takie sformułowanie, że ona ma służyć wzmocnieniu czy wzmożeniu uprawnień obywateli przy wybieraniu. W moim przekonaniu ona ma służyć wzmożeniu uprawnień obywatela ministra spraw wewnętrznych i administracji przy wybieraniu".

Zastrzeżenia Hermelińskiego budzi właśnie pokrętna logika nowego prawa, w którym szef MSWiA podejmuje najważniejsze decyzje, a PKW bierze za nie odpowiedzialność. Lepiej byłoby zdecydować się na jednoznaczne rozwiązanie.

Tymczasem tworzy się hybrydę, w której „z Niemiec bierze się troszkę, z Wielkiej Brytanii troszkę i z Polski troszkę”.

Według szefa PKW cały projekt robi wrażenie przygotowanego na kolanie „bezhołowia”.

Nowa definicja "x"

Mimo zastrzeżeń PKW, Sejm nie zmienił też proponowanych kryteriów ważności głosu. Nowa definicja znaku "x" to "co najmniej dwie linie przecinające się wewnątrz kratki".

Według Wojciecha Hermelińskiego oznacza, że "linie mogą być trzy, cztery czy piętnaście, gdy tymczasem »x« to są dwie i tylko dwie linie”. Przewodniczący PKW twierdzi, że bardziej niebezpieczne są jednak zmiany dotyczące ważności głosu. Zgodnie z nimi dopiski w kratkach na karcie do głosowania lub zamazywanie kratek nie będą wpływać na ważność głosu.

Źródło: PKW
„Teraz będzie można mazać po tych kratkach, coś napisać, postawić znak x, zamazywać, wyobrażam sobie kłopoty komisji, które będą potem ustalać, czy taki głos jest ważny, czy nie” – mówi sędzia Hermeliński.
;
Na zdjęciu Bartosz Kocejko
Bartosz Kocejko

Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.

Komentarze