0:000:00

0:00

W uzasadnieniu decyzji prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz czytamy, że istnieje duże prawdopodobieństwo wystąpienia zagrożenia zdrowia i porządku publicznego, a nawet zagrożenia terrorystycznego, które wymaga specjalnych kroków zabezpieczających.

Masowość wydarzeń organizowanych tego dnia w stolicy oraz jednoczesny kryzys kadrowy policji sprawia, że miasto nie może wziąć odpowiedzialności za bezpieczeństwo.

W piśmie wskazano, że Ratusz zwracał się w czerwcu do MSWiA z prośbą o wsparcie w zapewnieniu bezpieczeństwa obchodów 11 listopada. Odpowiedzi nie było.

O grozie sytuacji ma również świadczyć fakt, że urzędnik wojewody zwrócił się do szpitali o zabezpieczenie "bazy łóżkowej dla większej liczby poszkodowanych".

Prezydent Gronkiewicz-Waltz opisuje też kim są organizatorzy i incydenty, do których dochodziło w poprzednich latach. Podczas konferencji dodawała, że dwukrotnie pisała do ministra Ziobry w sprawie delegalizacji ONR.

Marsz 2017 organizowany był, jak wskazuje w uzasadnieniu prezydent, przez "skrajne środowiska o poglądach nacjonalistycznych, rasistowskich, homofobicznych, ksenofobicznych". Zachowanie wielu uczestników naruszało prawo, a sprawcy do dziś nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. W 2018 roku organizatorzy są ci sami.

Prezydent powołuje się także na medialne doniesienia, że na Marszu pojawić się mają organizacje neonazistowskie. Same Media Narodowe (strona towarzysząca Marszowi) zapowiadają przedstawicieli organizacji "Sicz Karpacka" oraz "Szturmowców", radykalnej grupy neofaszystowskiej.

Hanna Gronkiewicz Waltz przywołuje rezolucję Parlamentu Europejskiego wzywającą państwa członkowskie do podjęcia stanowczych kroków wobec ruchów neofaszystowskich.

W unijnym dokumencie jako przykłady wymienione zostały właśnie incydenty z udziałem ONR, w tym z Marszu Niepodległości.
View post on Twitter

KSP: Prezydent się z nami nie kontaktowała

OKO.press poprosiło o komentarz rzecznika prasowego Komendanta Stołecznego Policji. Kom. Sylwester Marczak odpisał:

"Nie było żadnych rozmów Prezydent m. st. Warszawy z Komendantem Stołecznym Policji odnośnie zakazania Marszu Niepodległości. Nie było żadnych pytań odnośnie zabezpieczenia marszu z naszej strony.

Informacja ta jest dla nas ogromnym zaskoczeniem. Pytanie, jaki skutek może przynieść dana decyzja na kilka dni przed marszem. Niestety, odpowiedzi, które przychodzą nam do głowy niosą wiele obaw.

Należy podkreślić jedną rzecz, Prezydent m. st. Warszawy nie kontaktowała się z Komendantem Stołecznym Policji na temat zwolnień policjantów oraz planowanych działań. Informacja, która znalazła się w części zakazu wydanego przez Prezydent m. st. Warszawy to w mojej ocenie próba wciągnięcia Policji w grę, w której stanowi ona jedynie przedmiot usprawiedliwiający zaskakującą dla nas decyzję".

Narodowcy: Marsz będzie!

Organizatorzy mogą odwołać się od decyzji ratusza. Ich skargę wojewódzki sąd administracyjny musi rozpatrzyć w ciągu doby. W przypadku podtrzymania decyzji miasta, mogą odwołać się ponownie - tym razem do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Rzecznik prasowy Młodzieży Wszechpolskiej, Mateusz Marzoch poinformował na Twitterze, że takie odwołanie jest już sporządzane. Poseł Robert Winnicki, prezes partii Ruch Narodowy, stwierdził kategorycznie: "Marsz się odbędzie".

Zakaz we Wrocławiu pod lupą RPO i do sądu

Decyzja podjęta przez Hannę Gronkiewicz Waltz to powtórka z Wrocławia, gdzie 6 listopada urzędujący prezydent Rafał Dutkiewicz po konsultacji z miejscową policją oraz prezydentem elektem Jackiem Sutrykiem zdecydował się rozwiązać marsz. Są jednak istotne różnice.

Władze miasta zwróciły się 29 października do policji z pytaniami. Wrocławska policja odpowiedziała podając przykłady incydentów podczas zgromadzeń tych samych organizatorów w poprzednich latach. Wymieniono naruszenia, które powtórzyłyby się z dużym prawdopodobieństwem: znieważanie osób, nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych oraz udział w zgromadzeniu osób posiadających wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały i narzędzia.

W rozmowie z OKO.press Anna Błaszczak-Banasiak z biura RPO komentowała: "Z wyroku dotyczącego Marszu Równości w Lublinie [w sprawie Marszu Równości 13 października - red.] wynika niezbicie, że jeżeli zastosowano przesłankę dotyczącą bezpieczeństwa publicznego, to musi ona bezpośrednio dotyczyć organizatorów i to zagrożenie musi być realne, a nie prewencyjne.

Nie może być tak, że prezydent założył, że do jakichś zamieszek czy nieporozumień może dojść, tylko musi mieć dowody, a co najmniej bardzo twarde przesłanki, że to zagrożenie jest realne. Na pewno będziemy to badać”.

Rzecznik Praw Obywatelskich 7 listopada ogłosił, że interweniuje w sprawie wrocławskiego marszu. Wskazuje, że uzasadnienie decyzji Prezydenta Wrocławia nie wyjaśnia wszystkich kwestii. RPO zwrócił się do policji z prośbą o materiały, które były dla władz Wrocławia podstawą do wydania decyzji w sprawie marszu.

Wrocławscy narodowcy ogłosili dziś, że odwołują się do sądu od decyzji miasta.

Przeczytaj także:

Co z imprezami cyklicznymi?

W przypadku zakazów do zgromadzeń cyklicznych stosuje się przepisy ustawy o zgromadzeniach, więc na podstawie art. 14 decyzję o tym wydaje organ gminy. Czyli w przypadku Warszawy - prezydent miasta.

Dotyczy to jedynie konkretnej edycji marszu, a nie całego cyklu. Dzięki PiS-owskiej ustawie Marsz i będzie odbywał się do 2020 roku, chyba, że w kolejnych latach Rafał Trzaskowski ponownie go zakaże, a sąd tego nie uchyli.

Ewa Gawor, odpowiedzialna w Ratuszu za bezpieczeństwo, podkreśliła, że wojewoda ma kompetencje do wydawania zgody na zgromadzenia cykliczne. "I tyle. Nadzór nad bezpieczeństwem i organizacją należy do gminy" - przekonywała.

Czy zakaz to dobre rozwiązanie?

Co do właściwości takich środków prawnych zdania są podzielone. Była o tym mowa 6 listopada na premierze książki Ewy Siedleckiej "Mówią sędziowie". Autorka podkreślała, że zgodnie z orzecznictwem w takich sprawach zakaz zgromadzenia nie może być wydawany w oparciu o domniemania. Decydujące tu są deklaracje organizatorów.

Prof. Mirosław Wyrzykowski polemizował i zwracał uwagę na różnicę między domniemaniem a uprawdopodobnieniem. W przypadku tego samego organizatora na podstawie jego wypowiedzi i zapraszanych osób, można z dużym prawdopodobieństwem przewidywać, że dojdzie do złamania prawa.

Siedlecka uznała, że takie myślenie nadal zawiera w sobie element hipotezy. Zwracała też uwagę, że legalność zgromadzenia, nawet radykalnego w formie czy treści, ma do pewnego stopnia "dobroczynny wpływ" na przebieg wydarzeń. Przynajmniej znamy osoby odpowiedzialne za demonstrację, władze wiedzą z kim rozmawiać. Także Straż Marszu Niepodległości do pewnego stopnia chroni bezpieczeństwo zgromadzenia i osób postronnych, w tym ewentualnych kontr-manifestantów.

Akcja Demokracja postulowała, by prezydent Warszawy była gotowa do szybkiego rozwiązania Marszu w przypadku stwierdzenia wystąpienia naruszeń.

Takie rozwiązanie z pewnością najpełniej realizuje prawo do zgromadzeń. Problemem mogłaby być jednak frustracja i prawdopodobny wybuch złości demonstrantów. Gdzie i jak miałoby się nagle pokojowo rozejść kilkadziesiąt tysięcy osób, którym przerwano imprezę?

Wiceminister MSWiA Paweł Szefernaker twierdził w środę rano, że podczas marszy narodowców dochodzi tylko do pojedynczych przypadków przemocy. Osoby naruszające prawo należy pojedynczo wyprowadzać ze zgromadzenia i wyciągać wobec nich prawne konsekwencje. Jak powiedział telewizji wPolsce, zapowiedzi HGW zakazu Marszu to

"działania prowokacyjne, żeby polała się krew w Warszawie".

Teza Szefernakera jest dyskusyjna o tyle, że zarzuty łamania prawa, czyli propagowania nienawiści rasowej, etnicznej, wobec mniejszości seksualnych, a nawet totalitarnych ustrojów, wysuwane są wobec samych organizatorów, a nie pojedynczych uczestników. W ostatniej rezolucji na temat delegalizacji organizacji faszystowskich Parlament Europejski wymienił jako przykład właśnie Stowarzyszenie Marsz Niepodległości.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze